Mimo hucznego odtrąbienia sukcesu bonu turystycznego, wiele wskazuje na to, że operacja jego wprowadzenia przerosła ZUS. Sporo osób bonu nie dostało, a ZUS nie udziela w tej sprawie konkretnych wyjaśnień. W tym samym czasie inni testują szczelność systemu. Pojawił się patent, by zrobić sobie z bonu „cashback” i wyciągnąć w jego ciężar… gotówkę. „Ludzie rezygnują z rezerwacji, a mi jest obojętne czy oddaję im bon turystyczny, czy gotówkę” – tłumaczy hotelarz z Pomorza. Są się też „pralnie bonów” oraz próby handlowania bonami
Płatności bonami turystycznymi rosną w ekspresowym tempie. W ZUS aktywowano już 190.000 bonów o wartości 160 mln zł. Docelowo ma to być 6,5 mln bonów, przyznanych 2,4 mln rodzin. W sumie do wydania są 3 mld zł. Nie wiadomo jeszcze jaka część z tej kwoty zostanie wydana już w sierpniu, czyli do końca tegorocznych wakacji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wydawanie bonów nie idzie wcale tak sprawnie, jakby się mogło wydawać. W komentarzach pod tekstem o starcie bonu, ale też na naszą skrzynkę mailową, trafia rekordowo dużo zapytań i skarg od osób, którym polski bon turystyczny przysługuje, a mimo to go nie dostali. Dlaczego?
Bardzo chcielibyśmy Wam pomóc i dopytać u źródła o bon turystyczny i kłopoty z nim związane, ale ZUS nabrał w tej sprawie wody w usta: biuro prasowe nie odpowiedziało na nasze pytania. Dzwonienie do stworzonej naprędce ZUS-owskiej infolinii „bonowej” też niewiele pomaga. Kiedy zapytałem jej pracownika, jak wygląda kwestia zwrotów opłat rezerwacyjnych, jeśli wycieczkę opłacę, a nie będę mógł przyjechać oraz czy hotelarze mogą sprawdzać czy faktycznie podróżuję z dzieckiem, usłyszałem: „proszę się kontaktować z hotelarzami”. No to się skontaktowałem. I dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy.
Jak dostać „cashback” z bonu turystycznego, czyli 500 zł żywej gotówki prosto z hotelu
Opłaty za usługi turystyczne, a w szczególności noclegowe, mają swoją specyfikę. Żeby być pewnym, że po przyjeździe będzie czekał na nas pokój, opłaca się część rezerwacji „z góry”. Można opłacić ją bonem turystycznym. A co jeśli z rezerwacji zrezygnuję? Okazuje się, że w niektórych przypadkach można liczyć na to, że zapłacę bonem, ale zwrot pieniędzy dostanę w… gotówce. To ciekawy patent na to, jak zamienić bon „celowany” na gotówkę, którą mogę wydać w dowolny sposób.
Trik jest prosty, ale nie łatwy. Przede wszystkim – rezerwacja musi dawać możliwość zwrotu. Zwykle, gdy opłacamy tylko 10% lub 30% ostatecznej ceny pobytu, to musimy się liczyć z tym, że jeśli na miejsce nie dotrzemy, to pieniądze przepadają. Opłata w końcu ma zabezpieczyć interesy hotelarza, który trzyma dla nas miejsce, a jeśli się rozmyślimy w ostatniej chwili, zostaje z pustym pokojem. Ale są też rezerwacje w pełni zwrotne – zwykle związane z wyższą ceną, albo zwrotne do określonej liczby dni przed przyjazdem.
Zastanawiałem się, co się dzieje z pieniędzmi z bonu, kiedy będę chciał wycofać rezerwację? Mechanizm jest nieco skomplikowany, ale opisany szczegółowo w ustawie. Przedsiębiorca dokonuje zwrotu na konto Polskiej Organizacji Turystycznej (POT). POT weryfikuje przypadek i przelewa pieniądze do ZUS. Dopiero gdy pieniądze są w ZUS-ie, urząd ponownie zasila nam konto bonu. Proste? Proste – ale to może trwać kilkanaście dni.
A co w sytuacji, jeśli opłata za nocleg wynosiła 1000 zł, połowę opłaciłem bonem, a połowę gotówką, ale ostatecznie z wycieczki zrezygnowałem? Jeśli przedsiębiorca będzie chciał mi oddać połowę kosztów rezerwacji to zrobi to z „puli” bonu, czy gotówki? A może trochę z tego, a trochę z tego?
„Pod tym względem jest pełna elastyczność. W takiej sytuacji większość obiektów najprawdopodobniej będzie wypłacała gościom zwroty bezpośrednio na ich konta. Z mojego punktu widzenia nie ma żadnej różnicy czy robię przelew na rachunek klienta czy POT-u, a dla gościa wygodniej jak otrzyma szybciej pieniądze. Natomiast w przypadku gdy całość zaliczki lub zdecydowana większość była zapłacona bonem, wtedy zwracać będziemy środki na rachunek POT-u – inaczej takie działanie mogłoby być wykorzystywane do „spieniężania bonów”, a to już jest działanie karalne
– mówi nam Maciej Szatkowski, właściciel hotelu Blue Marine w Mielnie. Co to w praktyce oznacza? Że jeśli opłacimy bezkosztową rezerwację bonem, a potem będziemy chcieli wycofać pieniądze, to jest duża szansa, że zwrot uzyskamy nie w postaci bonu, ale gotówki. I podobno są już przypadki, gdy turyści zakładają rezerwację „płatne” bonem z intencją jej zerwania, by odzyskać pieniądze. Okazuje się, że i tym razem Polak potrafi.
Jest też inne ryzyko – zamrożenia pieniędzy w bonie na 180 dni. Jeśli do wyjazdu nie dojdzie z przyczyn związanych z epidemią koronawirusa, np. klient trafi do kwarantanny, jego powiat obejmie lockdown, albo sam hotel będzie w kwarantannie, to przedsiębiorca również opłaty dokonane bonem ma prawo zwracać w ciągu 180 dni – działa tutaj ta sama ustawa, która pozwala przetrzymywać przez pół roku pieniądze wpłacone biuru podróży na wycieczkę zagraniczną.
Otworzą się „pralnie” bonów turystycznych?
Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy ostrzegają, że mechanizm działania bonów może zachęcać do ich „prania” czyli wyciągania gotówki. POT może kontrolować firmy, które się zarejestrowały, ale jeśli zarejestruje się ich kilkadziesiąt tysięcy, to urzędnikom nie starczy sił i środków, by sprawdzić chociaż część.
„Jakiż to jest problem zgłosić wójtowi otwarcie agroturystyki w swoim gospodarstwie i „obsłużyć” większość sąsiadów ze swojej i kilkunastu okolicznych wsi? Jak ktoś jest dostatecznie obrotny, to dzięki takiemu „networkingowi” będzie w stanie w ciągu roku „rozliczyć” nawet i tysiąc rodzin. Urzędnik w takiej gminie, który rejestruje podmioty świadczące usługi noclegowe, nie ma żadnego interesu by „donosić” na członka bliższej lub dalszej rodziny do POT-u. Jeżeli kontrola użycia bonów nie będzie połączona z raportowaniem przychodów do Urzędu Skarbowego, to koszt i ryzyko otwarcia takiej „działalności” jest w zasadzie żadne”
– mówi nam jeden z przedsiębiorców z Zakopanego. Poza tym można sobie wyobrazić, że ktoś zakłada naprędce działalność polegającą na organizowaniu noclegów, „zasysa” z rynku bony, po czym dokonuje ich zwrotu z „potrąceniem” prowizji i oddaje klientom w gotówce np. tylko 400 zł. To pokazuje, że bony – choć są lepszym sposobem na „celowaną” dotację, niż klasyczne 500+ na dziecko – mogą być kopalnią nadużyć.
Ustawa zabrania realizacji płatności bonem niezgodnie z przeznaczeniem. W tym przypadku chodzi o „wypranie” bonu i wyciągnięcie pieniędzy, ale jak odróżnić sytuację, w której rodzina zrezygnowała z wakacji, bo coś jej wypadło od rezygnacji w celu wyciągnięcia gotówki? Sprawdzenie tego wymagałoby prześledzenia całej operacji i kontroli przedsiębiorcy. A przecież mówimy raptem o 500-złotowym „miniprzekręcie”.
Bon turystyczny bez cenzury: hotele będą sprawdzać czy jedzie z nami dziecko?
Co z dziećmi? To pytanie rozpala wielu beneficjentów bonu – czy i jak hotele będą sprawdzać czy podróżujemy z dzieckiem? Ustawa nie pozostawia wątpliwości: usługa, którą sponsoruje bon, jest świadczona na rzecz dziecka, a warunkiem skorzystania z bonu jest uczestnictwo w wypoczynku dziecka. Ale jak i kto ma to sprawdzić?
Oczywiście na etapie rezerwacji informujemy hotelarza, czy podróżujemy z dzieckiem i wnosimy za nie opłatę – cząstkową jeśli jest małe, pełną, jeśli jest nastolatkiem albo zerową, jeśli dziecko nie ma skończonych 2 lat. Ale… co w sytuacji kiedy dziecko ma rok, rodzic zaznacza, że przyjedzie z pociechą, płaci bonem za pobyt z góry, ale w dniu zameldowania przyjeżdża tylko z żoną – bo dzieci zostały jednak u dziadków?
„U nas w większości przypadków pobyty dotyczą dzieci poniżej 13 roku życia, więc po samych rezerwowanych typach pokoi widać, czy usługa noclegowa dotyczy dzieci czy też nie. Gorzej z opłatą za pobyty dzieci starszych – ktoś rezerwuje pokój 2-osobowy (np. matka z dorastającym synem) i ja nie mam żadnych umocowań prawnych, żeby sprawdzać, kto z kim przyjechał. Czy przyjechał faktycznie dorastający syn czy jakiś inny towarzysz mamy, która opłaciła pobyt bonem swojego dziecka
– mówi Maciej Szatkowski. Niektórzy przedsiębiorcy, choć z rozmów z hotelarzami wynika, że są to wyjątki, oczekują podpisania przez turystę oświadczenia, że w trakcie pobytu opłaconego bonem korzystać z hotelu będzie dziecko – tak jak zostało to ujęte w ustawie. W ten sposób hotelarze zabezpieczają się przed odpowiedzialnością za ewentualne nieprawidłowości dotyczące korzystania z bonów, których goście mogliby się dopuszczać za ich plecami.
Handel bonami: trudny, ale nie niemożliwy
Dużym wyzwaniem dla ZUS może być opanowanie zwykłego handlu bonami. Wiele osób obdarowanych bonami np. na troje dzieci może chcieć je spieniężyć – bo nie zamierza nigdzie wyjeżdżać. Mogą woleć żywą gotówkę w kwocie 1.500 zł, niż bon na podróże, które nigdy nie dojdą do skutku.
Bony oczywiście nie powinny podlegać sprzedaży – przysługują wyłącznie osobie, której przyznał je ZUS, a odsprzedaż jest niezgodna z prawem (art. 5 ustawy o bonie). Jakie są sankcje? Często słychać, że można dostać nawet 1 mln zł grzywny, ale to gruba przesada. Po prostu tyle wynosi w Polsce maksymalna grzywna, a prawdopodobieństwo, że sąd komuś wymierzyłby taką karę, jest bliskie zeru. To jednak dobry straszak, dla tych, którzy mieliby takie zakusy.
„W artykułach prasowych pojawiły się rzeczywiście głosy, że za obrót bonami turystycznymi grożą sankcje, „Kto przyjmuje płatność za realizację bonu niezgodnie z przeznaczeniem, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3”. Trudno jest natomiast w tym momencie przewidzieć, jaka będzie praktyka stosowania przepisów karnych tej ustawy przez organy ścigania oraz sądy. Potencjalnie w grę wchodzi jednak również odpowiedzialność na gruncie kodeksu karnego. Dlatego też zdecydowanie odradzam obrót bonami”
– mówi nam Wojciech Sikorski, partner w kancelarii SMM Legal. „Handel bonami kwitnie” – informowało od poniedziałku wiele serwisów informacyjnych. Chyba trochę przesadzają. Nawet gdybym chciał kupić taki bon, to nie mam pojęcia gdzie – na żadnym portalu aukcyjnym ani ogłoszeniowym nie znalazłem oferty sprzedaży bonu i mam wrażenie, że te wszystkie artykuły opierają się na 2-3 ogłoszeniach, które pojawiły się w internecie zaraz na początku aktywacji bonów.
Zapytałem największy portal ogłoszeniowy OLX, czy takie oferty się zdarzają. Co się okazało? Że to margines, albo nawet margines marginesu. „Dziennie mamy kilka takich przypadków, ale skutecznie je blokujemy” – mówi Paulina Rezmer z OLX. A może większy ślad po bonach „na sprzedaż” jest na Allegro? „W chwili obecnej trudno mówić o takim trendzie i go komentować, ponieważ jak dotąd odnotowaliśmy pojedyncze przypadki prób odsprzedaży bonu turystycznego, a oferty te zostały niezwłocznie usunięte” – tłumaczy biuro prasowe największego portalu aukcyjnego w Polsce.
Jeśli bony już trafiają do internetu, to są sprzedane „z dyskontem” – ich cena wynosi 300 zł za bon o wartości 500 zł, lub 1300 zł za bon o wartości 1500 zł.
Z całą pewnością nie jest więc tak, że handel bonami jest czymś powszechnym. Bardzie prawdopodobne, że ów handel zszedł do „podziemia” – np. na zamknięte grupy facebookowe. Nie można też wykluczyć, że grupy znajomych będą między sobą bony spieniężać. Chociaż zdaniem hotelarzy, z którymi rozmawialiśmy, większym problemem będzie „pranie bonów” niż handel nimi.
Oczywiście – wykorzystania odkupionego bonu jest problematyczne ze względu na konieczność podania przy płatności kodu wysłanego na numer SMS podany w ZUS PUE. Ale z drugiej strony to tylko kwestia dogadania się ze sprzedającym prawo do bonu, by przesłał nam otrzymany kod SMS, gdy będziemy realizowali „jego” bon. Zresztą płatności bonem nie musimy realizować przy recepcji – za pobyt możemy opłacić w domowych pieleszach, dyktując ów kod pracownikowi recepcji przez telefon.
źródło zdjęcia: PixaBay