Z bazy BIK każdy konsument może otrzymać przez internet scoring, czyli ocenę swojej wiarygodności płatniczej. To świetne narzędzie i czasem polecam je moim czytelnikom. Ale moja czytelniczka zbladła, gdy okazało się, że jej bank dostał z BIK… zupełnie inny scoring na jej temat, niż ona. Jak to możliwe?
Od pewnego czasu każdy może sprawdzić własnoręcznie co myślą o nim banki. Biuro Informacji Kredytowej, czyli właściciel potężnej bazy danych o wszystkich naszych zobowiązaniach kredytowych (tych z przeszłości oraz obecnych), pozwala konsumentom zaglądać przez internet do swoich zasobów. Z bazy BIK każdy może też wyciągnąć scoring, czyli ocenę swojej wiarygodności płatniczej.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
To świetne narzędzie do wyrównywywania szans w naszych relacjach z bankami. Kiedyś nie mieliśmy żadnych możliwości, by sprawdzić dlaczego jakiś bank nie chce dać nam kredytu. Albo dziwiliśmy się bezbrzeżnie dlaczego proponuje wysokie oprocentowanie. Można się było tylko domyślać, że coś jest nie tak z naszą historią kredytową. Ale była to bankowa kuchnia, do której wstęp mieli tylko nieliczni. A dziś? Każdy może sobie sam wyjąć z bazy BIK te same informacje, które kupują od tej instytucji banki.
Czytaj: Wreszcie nagrodzą nas za rzetelne płacenie rachunków? Będzie wspólna laurka?
No właśnie, ale czy na pewno te same? Pani Jolanta, jedna z moich czytelniczek, wykupiła w BIK roczny dostęp do informacji o swojej wiarygodności płatniczej. W pakiecie jest m.in. możliwość zaciągnięcia 12 raportów zawierających dane o swoich historycznych i obecnych zobowiązaniach, scoring kredytowy (czyli liczba punktów i gwiazdek, coś w rodzaju oceny szkolnej, dzięki której można powiedzieć czy ktoś jest dobrym klientem czy nie) oraz Alerty BIK.
W ramach tej ostatniej usługi dostajemy informację o każdym przypadku, w którym bank odpytuje BIK o naszą skromną osobę. Jest to o tyle fajne, że jeśli ktoś np. ukradł nasze dane z dowodu osobistego i próbuje się pod nas podszyć, by wyłudzić na nasze konto kredyt – dostaniemy SMS-a z ostrzeżeniem.
Pani Jolanta ma osiem zobowiązań kredytowych (karty, debety, kredyty), więc 80 zł wydane na abonament uznała za koszt konieczny przed ubieganiem się o kolejny kredyt. I poczuła się dobrze zaopiekowana przez BIK. Zwłaszcza, że ze scoringu wyszło, iż jest fantastyczną klientką. No, powiedzmy, że bardzo dobrą, bo otrzymała cztery gwiazdki (na pięć możliwych) oraz 528 pkt. (na 631 możliwych).
Z wysoką samooceną w ręce udała się do jednego z banków po kredyt. A tam – niemiła niespodzianka. Okazuje się, że moja czytelniczka nie przebrnęła przez bankowy scoring i okazała się niewiarygodna finansowo. Rating wyliczony w banku opiewał na 381 pkt. A to za mało, by starać się w tym banku o pieniądze.
„Czuję się bezradna i oszukana. Za moje własne pieniądze ktoś robi ze mnie głupka i mydli mi oczy. Może Pan dowie się o co chodzi i dlaczego w moim raporcie BIK jestem superklientem, a w raporcie pobranym przez bank jestem klientem śmieciowym? Pani z infolinii banku opowiada, że są różne raporty i bank sam decyduje który z nich pobiera”
Rzeczywiście, to dziwne, że ten sam klient z tymi samym zobowiązaniami jest oceniany zupełnie inaczej, choć źródłem tej oceny jest ta sama instytucja – BIK. Oczywiście: raport BIK nie musi być tożsamy z finalnym scoringiem wystawianym przez bank. Bank może doliczyć lub odjąć jakieś punkty w wyniku własnej oceny relacji z klientem lub jakichś wiadomości, które o nim posiada (np. są banki, które obniżają scoring dziennikarzom, bo to dziś zawód wysokiego ryzyka).
Ale jak to możliwe, że różnica była aż tak duża? Może jednak to nie jest tak, że raport dla klienta i dla banku zawiera te same dane? Zapytałem BIK o tę sytuację.
„Decyzja o udzieleniu kredytu jest zależna od polityki banku. Ocena punktowa BIK może być jednym z elementów oceny ryzyka kredytowego związanego z klientem, jednakże nie jest jedynym element, który podlega ocenie przez bank. Modele oceny punktowej stosowane przez banki w różny sposób przetwarzają informacje zgromadzone na raporcie kredytowym”
– tłumaczy BIK. Pisze też o tym, że ważna jest data naliczenia oceny punktowej. Kilka dni różnicy pomiędzy datą pobrania raportu może mieć wpływ na wartość scoringu. Banki zobowiązane są do częstej aktualizacji danych w bazie BIK, tak więc dane m.in. odnoszące się do historii spłaty rat zmieniają się codziennie, co może mieć wpływ na zawartość raportu i na ocenę wystawioną klientowi.
Czytaj też: Chciał mieć lepszą ocenę w BIK. Więc napisał grzeczne pismo do banku. O jakiej treści? Naśladujcie!
Czytaj też: Szczyt roztargnienia? Gdy bank przez pięć lat… Nie do wiary!
Pani Jolanta, patrząc przez ramię pracownikowi banku, zauważyła, że pokazany na jego komputerze raport ma specyficzną nazwę – BIKsco CreditRisk 3. To cenna obserwacja, bowiem ten rodzaj raportu kredytowego nie jest udostępniany klientom, a jedynie bankom,
„Model BIKSco CreditRisk 3 posiada wyższą jakość działania w stosunku do aktualnego modelu BIKSco CreditRisk, zarówno dla klientów ubiegających się o nowy kredyt, jak i klientów spłacających wcześniej zaciągnięte kredyty (monitoring ryzyka). Efektywność działania modelu BIKSco CreditRisk 3 w segmencie klientów ubiegających się o nowy kredyt jest wyższa o 19%, zaś w obszarze monitorowania ryzyka obecnych klientów – o 10%”
– przeczytałem w omówieniu tego rodzaju raportu. Wygląda więc na to, że w tym konkretnym przypadku bank otrzymał – zapewne dlatego, że słono za to płaci – dostęp do raportu scoringowego opracowanego w najnowszym modelu, zaś klientka za swoje 80 zł dostała scoring nieco starszy, wynikający z modelu generycznego. To tak, jak w lekarstwach – są starsze i trochę mniej skuteczne (lecz tańsze) oraz nowe, skuteczniejsze lecz droższe. W tym przypadku – klientki z dużą liczbą aktywnych zobowiązań – starszy scoring wypluł zupełnie inne dane, niż nowszy.
Wspólnie z panią Jolantą wszczęliśmy śledztwo i zapytaliśmy znajomych pracowników banku jak to chodzi. Jak można być jednocześnie klientem dobrym i do niczego?
„To prawda, że funkcjonują różne raporty BIK. Według jednego, do którego konsument ma dostęp, jest Pani bardzo dobrym klientem, bo posiada Pani 528 punktów. To bardzo dużo. Natomiast według drugiego (risk3) ma Pani tylko 400 punktów i jest Pani słabym klientem. Tn drugi raport ten wydawany jest tylko bankom i to nie wszystkim, a tylko tym, które mają z BIK specjalną umowę. Przeszła Pani w tej sytuacji weryfikację przez dwa scoringi BIK i jeszcze scoringu wewnętrznego banku”.
– mówi jeden z naszych rozmówców. Z jednej strony jest to zrozumiałe: są leki starsze i nowsze. Scoringi też są starsze i nowsze. Jedne leki są dla wszystkich, a inne tylko na receptę. Scoringi też – jedne są dla wszystkich, a drugie nie. Tylko że to trochę tak, jakby klient poszedł do sądu i ten sąd wydałby wyrok, z którego wynika, że wygrałeś. A jednocześnie wydałby drugi wyrok, w którym by napisał, że przegrałeś. Każdy będzie zadowolony i chętnie zapłaci opłaty sądowe.
Mam nadzieję, że tak drastyczne różnice między ocenami klientów wynikającymi z dostępnych dla nich scoringów, a tymi, które są zarezerwowane tylko dla banków, to raczej sytuacje wyjątkowe, a nie standardowe. Raporty BIK są świetnym narzędziem pomagającym budować nam wiarygodność kredytową i o nią dbać. Oby tylko nie dawały zbyt często fałszywych sygnałów.
Pani Jolanta zapowiada, że będzie się domagała od BIK-u odszkodowania, bo zapłaciła za usługę, która okazała się nieprzydatna. Posiadła wiedzę, na podstawie której złożyła wniosek o kredyt, a okazało się, że go nie otrzymała, choć w świetle „jej” wersji raportu – powinna.
Rozumiem złość pani Jolanty, choć ale sprawa nie jest dla mnie klarowna. Może tu jednak „zagrał” czynnik czasu? Pani Jolanta zapewne nie zaciągała „swojego” scoringu dokładnie w tym samym momencie, w którym bank zaciągał „swój”. Choć z drugiej strony trudno zakładać, by w krótkim czasie, który upłynął pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami punktacja spadła z 530 do 380 pkt.
ilustracja tytułowa: geralt/Pixabay.com
.