W Polsce płacimy za kanapki w McDonald’s mniej niż one kosztują w Stanach Zjednoczonych. Jakie wnioski z tego można wyciągnąć o naszych zarobkach, sile naszej gospodarki oraz o polskiej walucie? Zapraszam do felietonu, w którym sprawdzam, co wynika z Big Mac Index 2021
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W gospodarce liczy się wiele wskaźników. Problem w tym, że nie wszystkie są zrozumiałe dla szerszej publiczności. No bo – powiedzmy sobie szczerze – jak w portfelu odczuć różnicę pomiędzy wzrostem PKB o 3% a jego spadkiem? Jakby naprzeciw tym problemom czasopismo „The Economist” od kilkudziesięciu lat publikuje (ostatnio nawet dwa razy w roku) swój wskaźnik oparty na produkcie, który zna większość obywateli świata. Chodzi o Big Mac Index.
Big Mac Index: każdy z nas może go odczuć na własnej skórze
Zrozumienie rankingu opartego na przystępnym cenowo (każdego z nas stać na kanapkę w McDonald’s) i znanym produkcie powinno być łatwiejsze niż ogarnięcie wzrostu PKB i jego wpływu na nasze życie. Szczególnie, że dane są ogólnodostępne i proste do porównania.
Podobno – nie udało mi się znaleźć źródła tych badań – logo McDonald’s jest bardziej rozpoznawalne na świecie niż chrześcijański krzyż. Faktem jest natomiast, że Thomas Friedman już wiele lat temu postawił tezę zapobiegania konfliktom za pomocą złotych łuków, która opiera się na założeniu, że „żadne dwa kraje, w których jest McDonald’s, nie toczyły ze sobą wojny, od kiedy oba go mają”.
Teza ta okazała się błędna (chociażby wojna w Jugosławii czy na Ukrainie), ale założenie, że jednym ze sposobów na pokój na świecie jest dalsza międzynarodowa ekspansja McDonald’sa jest ciągle aktualne w rozumowaniu wielu ekonomistów.
Co to jest Big Mac Index? Po prostu, po ludzku
Założenie indeksu jest proste – porównujemy siłę danej waluty patrząc na to, ile w danym kraju kosztuje relatywnie taki sam produkt. W tym przypadku produktem została kanapka Big Mac, która jest szeroko rozpowszechniona w wielu krajach na świecie i produkowana lokalnie (a więc na jej cenę nie wpływają koszty handlowe).
Indeks dostępny jest od jakiegoś czasu aż dla pięciu walut bazowych (amerykańskiego dolara, chińskiego yuana, japońskiego jena, brytyjskiego funta oraz unijnego euro), ale – skoro ojczyzną kanapki są Stany Zjednoczone – najczęściej stosuje się porównania do dolara.
Big Mac w Polsce kosztuje 13,08 zł (chociaż na lotnisku w Warszawie i Gdańsku jest chyba drożej – może trzeba by te lokalizacje dodać do rankingu?). Jest to taniej niż w Ameryce, gdzie za kanapkę płaci się 5,66 dolara. W związku z tym, że za ten sam produkt płacimy mniej, to albo za drogo musimy płacić za dolary, albo po prostu kanapki są u nas zbyt tanie. Nasza waluta jest niedowartościowana o 38%.
W bardziej prostych słowach? Kanapka Big Mac kosztuje w Polsce 13,08 zł, a w Stanach Zjednoczonych 5,66 dolarów. Czyli kupując świeżą kanapkę u nas w kraju i zabierając ją w podróż za Ocean moglibyśmy sprzedać ją za 5,66 dolarów (te kanapki stosunkowo długo utrzymują świeżość). Alternatywnie możemy za 13,08 zł po prostu kupić dolary – w kantorze (już pomijając spready) dostalibyśmy 3,51 dolarów.
Gdzie się podziało brakujące 2,15 dolarów? No właśnie nigdzie i to jest główny wniosek płynący z Big Mac Index. Skoro kanapki są identyczne, to nasza waluta jest rynkowo niedowartościowana. Dolar powinien kosztować w kantorze 2,31 zł, aby było sprawiedliwie. Alternatywnie oczywiście można podnieść ceny kanapek w McDonald’s do 21,07 zł.
Czytaj też: Tajemnice najnowszego indeksu Big Maca: czy euro powinno być po… 2,5 zł?
Big Mac Index: najprostszy wskaźnik, ale czy najrzetelniejszy?
Indeks Big Mac ma swoje mocne strony, ale nie można nie zauważyć, że opiera się on na założeniach, które są nie do końca prawdziwe. Po pierwsze, Big Mac jest produkowany lokalnie. To dobrze dla celów porównawczych, ale trzeba wziąć pod uwagę, że składniki (nawet identyczne – chociaż też się różnią minimalnie) nie wszędzie kosztują tyle samo. Na przykład są kraje, w których wołowina jest tańsza, a są takie, gdzie jest droższa (chociażby w Indiach wołowinę zastępuje się drobiem – ale akurat nie z powodu ceny).
Drugim problemem jest zignorowanie prawa popytu i podaży. Generalnie im coś jest bardziej pożądane, tym jest droższe (co bardzo dobrze widać po popycie, jaki nasz rząd jest w stanie przypadkiem wykreować na maseczki). W związku z tym takie same kanapki nie powinny kosztować tyle samo na całym świecie, bo sam McDonald’s ma inny status w każdym kraju (bywa traktowany bardziej jak restauracja lub bardziej jak bar fast food).
Wreszcie, w podstawowym indeksie nie uwzględnia się kosztów pracy, które w biedniejszych krajach są po prostu niższe, a więc kanapki muszą być tańsze. Pewną próbą odpowiedzi na to jest urealnienie przez „The Economist” indeksu o PKB – o którym poniżej.
Big Mac Index: mamy powody do zadowolenia?
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dobrze. Jeżeli ufać rynkowi walutowemu, to Amerykanie po prostu przepłacają za swoje kanapki. Problem w tym, że oni za swoją średnią pensję, wynoszącą 65 835 dolarów rocznie, kupią 11 631 kanapek, a my za nasze 31 969 dolarów rocznie (dane OECD z 2019 roku) kupimy ich 9092. Czyli nie dosyć, że u nas kanapki są tańsze, to jeszcze ich mniej możemy kupić. Gdyby kosztowały 21,07 zł, jak w USA, to stać by nas było jedynie na 5644 sztuki.
Zresztą „The Economist” od jakiegoś czasu też zauważył, że w biedniejszych krajach kanapki muszą być tańsze, ponieważ koszty pracy są niższe, a na drogie kanapki nie byłoby popytu. Od 10 lat Big Mac indeks możemy też analizować w wersji urealnionej o poziom Produktu Krajowego Brutto przypadającego na mieszkańca.
I tak skoro PKB na mieszkańca w Polsce jest niższe niż w Stanach Zjednoczonych, to kanapka powinna u nas być tańsza o 36%. W praktyce Big Mac kosztuje u nas 38% mniej, a więc nasza waluta jest niedowartościowana tylko o 2,3%. Tutaj „The Economist” bierze pod uwagę też inne czynniki, bo nasze PKB na mieszkańca jest niższe od amerykańskiego aż o 76%.
Gdzie są najtańsze hamburgery na świecie?
Dokąd na wakacje powinni się udać smakosze McDonald’s? Krótko mówiąc nie są to najbardziej bezpieczne kraje na świecie. W Libanie kanapka kosztuje 1,77 dolara (a więc mają niedowartościowaną walutę o prawie 69%). Wskaźnik powyżej 60% mają jeszcze: Rosja (1,81 dolarów za kanapkę), Turcja (2,01 dolarów), Republika Południowej Afryki (2,16 dolarów) oraz Ukraina (2,20 dolarów).
Natomiast w zaledwie trzech krajach kanapka Big Mac kosztuje więcej niż w Stanach Zjednoczonych. Są to Szwajcaria (7,29 dolarów – waluta przewartościowana o 29%), Szwecja (6,37 dolarów – waluta przewartościowana o 13%) oraz Norwegia (6,09 dolarów – waluta przewartościowana o 8%).
W przypadku indeksu urealnionego o poziom PKB na mieszkańca okazuje się, że najbardziej przewartościowanymi walutami na świecie są urugwajskie peso (32,7%), tajski baht (29,8%) oraz – ponownie – szwedzka korona (25,4%). Z kolei najbardziej niedowartościowane waluty na świecie to rosyjski rubel (-47,3%), dolar Hong Kongu (-46,8%) oraz turecka lira (-39,7%). Po urealnieniu indeksu o PKB na mieszkańca widać, że odchylenia na świecie są dużo mniejsze.
Big Mac Index bywa traktowany z przymrużeniem oka, ale musimy mu oddać, że regularnie jest cytowany w czasopismach o tematyce ekonomicznej na całym świecie. Nie mogło go więc zabraknąć i na „Subiektywnie o Finansach”.
Zdjęcie główne: pixabay / Juergen_Betz_Haltern