Banki nas nie rozpieszczają. Po serii obniżek stóp procentowych NBP do 0,1%. w wielu bankach oprocentowanie lokat i kont oszczędnościowych ociera się o zero. Jedynym sensownym powodem trzymania oszczędności w bankach wydaje się to, że są tam bezpieczne. Ale coraz więcej osób – obawiając się inflacji – część oszczędności zamienia np. na obce waluty lub złoto. Ale gdzie to wszystko przechowywać? Ile trzeba wydać na zabezpieczenie gotówki i kosztowności w domu, a więc na solidny sejf?
Na koniec czerwca 2020 r. osoby prywatne trzymały na bankowych lokatach terminowych oszczędności o wartości 250 mld zł. To oznacza, że w porównaniu z majem ubyło z tej puli ok. 12,5 mld zł. To największy w historii pomiarów odpływ pieniędzy z lokat (Narodowy Bank Polski zbiera te dane od 1996 r.). W maju odpłynęło z lokat terminowych prawie 11 mld zł, a w kwietniu 12 mld zł, czyli w sumie w ciągu trzech pandemicznych miesięcy – ponad 35 mld zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Co się z nimi stało? Kiedy kończy się lokata, zwykle nie wypłacamy pieniędzy w gotówce, a trafiają one na konto osobiste. Jeśli spojrzymy na ROR-y i konta oszczędnościowe, czyli rachunki bieżące, to na koniec marca ich stan wynosił 565 mld zł, a na koniec czerwca aż 614 mld zł. Powiększył się więc o 49 mld zł. Z pewnością w tej puli znajdują się środki z lokat terminowych, a przynajmniej spora ich część. Czyżby Polacy pokazali w ten sposób bankom gest Kozakiewicza?
Przeczytaj też: Bank nie chce obniżyć oprocentowania kredytu, mimo że WIBOR spadł? UOKiK: to naruszenie dobrych obyczajów. Bank podobno szuka rozwiązania
Oszczędności – jeśli nie w banku, to gdzie?
A skoro w bankach nic nie zarabiamy, a wręcz tracimy, bo oszczędności zjada inflacja, chciałbym pokazać Wam alternatywny sposób przechowywania oszczędności. Ale nie będzie nic o funduszach inwestycyjnych, kryptowalutach czy inwestycjach w nieruchomości, a o domowych sejfach.
Od razu chciałbym uprzedzić: nie namawiam do wycofywania pieniędzy z banków. Przechowywanie ich tam nawet na zerowym procencie ma swój sens: bezpieczeństwo. Nie musimy się martwić o to, czy ktoś obrobi bank. Poza tym środki do równowartości 100.000 euro, czyli obecnie jakieś 440.000 zł są gwarantowane przez państwo.
Ale jeśli ktoś do tego stopnia wkurzy się na bank, żeby zabrać pieniądze, odradzam trzymanie ich w domowej szufladzie. Wówczas warto zainwestować w domowy sejf, w którym ukryjemy nie tylko gotówkę, ale też biżuterię czy dokumenty. Często pytacie nas ostatnio o to, czy warto inwestować w złoto, którego cena bije rekordy. Nie tylko o złoto w formie ETF-ów, czy funduszy inwestycyjnych, ale fizyczne, w sztabkach albo w monetach. Jeśli ktoś chciałby kupić trochę tego cennego metalu, też przydałby się na niego jakiś solidny schowek.
Jest jeszcze inny sposób: kosztowności można przechowywać w bankowych skarbcach czy w skrytkach sejfowych oferowanych przez prywatne firmy. Jakiś czas temu sprawdzałem, gdzie, na jakich zasadach i za ile można to zrobić. Dziś jednak skupię się na sejfach.
Czas największym wrogiem złodzieja
W Polsce jest kilku liczących się producentów sejfów oraz sporo dystrybutorów sprzedających sejfy różnych producentów. O sejfowej kuchni zgodzili się opowiedzieć Piotr Seroczyński i Łukasz Szymankiewicz z niemieckiej firmy Hartmann Tresore.
Naturalnymi nabywcami sejfów są banki, sklepy, hotele czy po prostu firmy, które potrzebują ich do przechowywania ważnych dokumentów. Ale pandemia koronawirusa sprawiła, że popyt ze strony tych klientów nieco spadł. Patrząc całościowo na rynek, sprzedaż jednak nie spada, ponieważ w ostatnim czasie rośnie zainteresowanie sejfami ze strony prywatnych klientów, choć trudno jednoznacznie stwierdzić, czy wpływ na to ma obecna sytuacja na rynku depozytowym.
Sejfy można kupić np. w marketach budowlanych, a ich ceny zaczynają się już od kilkuset złotych. Ale sejf sejfowi nierówny. Te najtańsze, „marketowe” nawet nie powinny być nazywane sejfami, a kasetkami lub skrzynkami metalowymi.
Moi rozmówcy mówią, że cudów nie ma – każdy sejf, nawet taki, o solidnej konstrukcji i nafaszerowany zabezpieczeniami, da się w końcu otworzyć. Największym wrogiem złodzieja jest czas. Dlatego o klasie sejfu, co ściśle wiąże się z jego ceną, świadczy to, ile czasu potrzeba, by się do niego dostać używając przeróżnych narzędzi: łomów, wiertarek czy palników.
Przeczytaj też: Pierwsze banki już namawiają klientów: „zmieńcie umowę na kredyt o stałym oprocentowaniu”. To świetny interes czy finansowa pułapka?
Waga, zamek, grubość ścian…
Wpływ na klasę sejfu ma wiele różnych parametrów. To m.in. waga – im cięższy, tym lepszy. Złodziej może próbować otworzyć sejf na miejscu, ale do tego będzie potrzebował dużo czasu. Dlatego sejfy często wyrywane są wraz z materiałem, do którego zostały przymocowane. Można sobie wyobrazić wyniesienie sejfu ważącego 30-100 kg, ale cięższe wymagają już użycia dodatkowych narzędzi.
Na klasę sejfu wpływa też materiał, z którego jest wykonany. Im więcej warstw stali, a nawet betonu, tym lepiej. Sejf może być wyposażony dodatkowo np. w dwie warstwy szyby, pomiędzy którymi znajduje się piasek. Próba rozwiercenia takiej powierzchni powoduje, że szkło pęka, a piasek wnika w tryby zamka, zasypuje go i utrudnia złodziejowi manipulację. Solidniejsze sejfy mają też więcej rygli i o większej średnicy oraz specjalne blokady rygli na wypadek włamania.
Najprostsze sejfy – a właściwie pojemniki sejfowe – określa się klasą S1 i S2. Ale już w takich – zgodnie z przepisami – można przechowywać broń palną. Natomiast certyfikowane sejfy „z prawdziwego zdarzenia” oznaczane są cyframi rzymskimi – od 0 do XIII, ale w tych najwyższych klasach mówimy już nie o pancernych szafach, które można ukryć np. w domowej garderobie, a o bankowych skarbcach, czyli pomieszczeniach sejfowych.
Jeśli ktoś myśli o zabezpieczeniu gotówki czy kosztowności na domowy użytek, powinien zainteresować się sejfami w klasach od II do V, w zależności od wartości przechowywanych przedmiotów.
Jak już wcześniej napisałem, dana klasa to czas potrzebny na dostanie się do środka. Ale sejf danej klasy musi mieć też konkretne zabezpieczenia. Przykładowo, sejfy klasy IV i wyższej muszą być wyposażone w co najmniej dwa zamki w dowolnej konfiguracji: klasyczny na klucz, elektroniczny czy szyfrowy. Sejfy w klasie IV i V mogą posiadać dodatkowe zabezpieczenie w postaci ochrony przed przewierceniem koronami diamentowymi i są to obecnie jedne z najbezpieczniejszych sejfów wolnostojących.
Przeczytaj też: Przez pomyłkę kliknął nie tam, gdzie powinien i stracił… 20.000 zł. Dlaczego bank nie pomaga klientom chronić się przed takimi błędami?
Ale sejf – nawet najlepszy – jest tylko pasywnym elementem systemu bezpieczeństwa, dlatego nie bez znaczenia dla bezpieczeństwa przechowywanych w nim przedmiotów jest połączenie sejfu z systemem alarmowym mieszkania czy budynku. Sejf może być wyposażony w sensory alarmowe, które znacznie zwiększą nie tylko bezpieczeństwo depozytu, ale także mogą zwiększyć limit wartości przechowywanych w sejfie. Podobnie jak w bankomatach, przesunięcie szafy czy próba włamania do niej uruchamia alarm.
W sejfie może być też zainstalowany tzw. cichy alarm, który znamy choćby z filmów o napadach na banki. Takie zabezpieczenie może być przydatne, gdy bandyci dokonują rozboju, a więc zmuszają właściciela, by otworzył sejf. Jak to działa? Zamek może być wyposażony w dwa kody. Jeden służy do codziennego otwierania drzwi, ale wpisanie drugiego może jednocześnie odryglować drzwi i uruchomić alarm.
Sejf ma nie tylko tzw. klasę antywłamaniową, ale też ognioodporną: 30, 60 lub 120, co po prostu oznacza, że tyle minut jest w stanie wytrzymać zajęty ogniem. Sejfy ognioodporne wyposażone są w specjalne uszczelki, które pod wpływem ognia wypełniają szczeliny i hermetyzują sejf.
Sejf sauté lub na zamówienie
Gdy mamy już podstawową wiedzę o konstrukcji sejfów, przychodzi czas na wybór. A ten zależy przede wszystkim od tego, jakiej wartości przedmioty i przed jakimi zagrożeniami chcemy chronić. Czasem wystarczy już pojemnik sejfowy za kilkaset złotych, jeśli chcemy dobrze schować przed dziećmi np. paszport, trochę drobnych czy karty bankowe. Czasem nawet w domu musimy pomyśleć o niewielkim skarbcu np. o powierzchni 2-3 m2, żeby umieścić w nim szczególnie cenne przedmioty o dużych gabarytach, jak np. dzieła sztuki.
Moi rozmówcy z Hartmann-Tresore przekonują, że solidne zabezpieczenie da już sejf I lub II klasy. „Szafa” wysokości i szerokości mniej więcej 30-40 cm w tych klasach to koszt 2.500-3.000 zł plus VAT. Niewspółmiernie bezpieczniejsze w stosunku do swojej ceny klasy III i IV to już inwestycja rzędu od 7.000 zł wzwyż.
Z sejfem jest trochę tak, jak z samochodem. Dwa auta tej samej marki i tej samej klasy mogą różnić się ceną, bo jeden z nich jest bardziej wypasiony. Ma np. lepszą tapicerkę, wyższej klasy sprzęt audio itd. Sejf również można zrobić na zamówienie. Piotr Seroczyński i Łukasz Szymankiewicz pokazali mi próbki materiałów, z których może być wykonane wnętrze. To np. skóra czy wysokiej jakości drewno. Klient może sam zaprojektować środek, np. liczbę i układ szuflad na biżuterię czy zegarki.
Poza tym nawet dwa tak samo wyposażone samochody, dwóch różnych producentów, plasujące się teoretycznie w tym samym segmencie, mogą się znacznie od siebie różnić. Jak zatem wybrać ten lepszy? W przypadku sejfów nasi rozmówcy polecają kierować się certyfikacją, w której w przypadku sejfów przoduje niemiecki instytut VdS. Sejf z plakietką VdS po wewnętrznej stronie drzwi daje rękojmię sprawdzonej konstrukcji.
Sam sejf to nie wszystko
Ale pancerna szafa to nie wszystko. Moi rozmówcy odradzają postawienie sejfu bez jego zakotwiczenia do podłogi lub ściany. Wracamy tym samym do kwestii czasu, który potrzebuje złodziej na obrabowanie sejfu. Może mieć go zbyt mało, by dobrać się do niego na miejscu. Będzie więc próbował wyrwać go z elementem, do którego jest przytwierdzony. Robi się to za pomocą specjalnych śrub, tzw. kotw. Warto w tym miejscu wspomnieć o tym, że wymogiem certyfikacji jest montaż każdego sejfu ważącego poniżej 1000 kg.
Eksperci odradzają montowanie sejfu do drewnianych elementów szafy czy garderoby – to tylko ułatwi złodziejom „pracę”. Na montażu też wypadałoby się znać. Dlatego przy zakupie sejfu warto skorzystać z pakietu, na który składa się transport, wniesienie oraz montaż. Być może z wniesieniem 50-kilkogramowego sejfu jakoś sobie poradzimy, ale wniesienie 100-kilogramowej szafy to wyższa szkoła jazdy.
Poza tym sprzedawcy sejfów wiedzą jak ważna dla klientów jest dyskrecja. Pod dom raczej nie podjedzie ciężarówka z logo „sejfy”. Produkt może być zapakowany tak, jakby przyjechała pralka albo lodówka.
Przeczytaj też: Ceny mieszkań: wielkie przegrupowanie. Cztery trendy na drugie półrocze, czyli jakie mieszkania będą teraz w cenie?
Sejf w bloku z wielkiej płyty? Dlaczego nie?
Czy miejsce zamieszkania może mieć wpływ na to, czy da się sejf zamontować? Rzecz jasna, mieszkanie w bloku z wielkiej płyty nie jest najlepszym miejscem na tonową pancerną szafę, bo strop ma swoją wytrzymałość. Nie ma natomiast żadnych przeciwwskazań, by nawet w takich mieszkaniach zakotwiczyć sejf o wadze 100-200 kg. Przypomnę tylko, że im cięższy, tym lepszy. Najlepiej oczywiście pomyśleć o sejfie na etapie projektu domu czy mieszkania. Mamy więcej pola manewru jeśli chodzi o wybór miejsca.
W przypadku zakupu sejfów – co podkreślają moi rozmówcy – pokutuje powiedzenie „mądry Polak po szkodzie”. Wielu klientów decyduje się na pancerną szafę dopiero po włamaniu. To zupełnie inne podejście niż np. w Niemczech, gdzie ludzie mniej inwestują w zabezpieczenia elektroniczne, np. alarmy, ale w większości domów jest sejf.
Ale nawet z sejfem w domu nie powinniśmy dać się uśpić. Sejf może być dobrym zabezpieczeniem przed złodziejami, ale nic nie zastąpi zdrowego rozsądku. Co z tego, że kupimy sejf IV czy V klasy, jeśli w mediach społecznościowych chwalimy się tym, jacy jesteśmy bogaci i gdzie to nie jeździmy na wakacje. Złodzieje tylko na to czekają.