Różne są sposoby na to, by skusić konsumenta do zaciągnięcia pożyczki. Najbardziej efektywnym – niestety – był do tej pory patent „pierwsza pożyczka gratis”. Uważam, że ten model biznesowy (dotyczący pożyczania możliwie jak największych kwot na jak najkrótszy termin) jest wyjątkowo szkodliwy, bo niepostrzeżenie wciąga niezbyt ogarniętego finansowo klienta w pętlę kolejnych pożyczek. W oferowaniu „pierwszej gratis” specjalizują się firmy pożyczkowe, ale i banki zaczęły podglądać ten pomysł.
Czytaj też: Pierwsza pożyczka gratis? To było zło w czystej postaci, ale to… to jest wymysł zamego Lucyfera
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Alior Bank już od kilku miesięcy oferuje „Pożyczkę Przymiarkę”. Ma ona dość niskie oprocentowanie (5%), niespecjalnie niską prowizję: 9,99% według przykładu reprezentatywnego) i rzadko spotykaną w bankowych pożyczkach cechę – możliwość zwrotu pieniędzy bez kosztów i konsekwencji w ciągu miesiąca. „Teraz pożyczkę możesz przymierzyć, wypróbować i ewentualnie oddać bez konsekwencji” – kusi bank. A telewizyjna reklama pokazuje porównanie kredytu z rzeczami, które można przymierzyć i oddać.
Oczywiście: jest w tym trochę ściemy. Po pierwsze: zgodnie z prawem konsumenckim od każdej umowy kredytowej można odstąpić w terminie 14 dni (niezależnie od tego, czy została podpisana w oddziale banku, czy przez internet). Zatem oferowana przez Alior Bank opcja „przymiarki” nie jest jakimś wielkim „łał” – wydłuża okres „bezkarnego” korzystania z pieniędzy o kolejne dwa tygodnie. Z drobną poprawką: korzystając z ustawowego rozwiązania klient musi się liczyć z tym, iż bank potrąci odsetki za okres korzystania z pożyczki (i ewentualnie część składki ubezpieczeniowej). Alior pozwala zwrócić pieniądze bez tych kosztów.
Po drugie: choć minimalna kwota pożyczki wynosi 500 zł, to bank podaje w reprezentatywnym przykładzie (czyli tym odzwierciedlającym najczęściej spotykane parametry kredytu) kwotę 12.000 zł. Takich pieniędzy nie pożycza się po to, by „przymierzyć” i oddać po 30 dniach. Nie wiem jaki mają w Aliorze odsetek umów anulowanych w ciągu 30 dni, ale wydaje mi się, że są to pojedyncze przypadki, ułamki promili. Funkcją „Przymiarki” jest wyłącznie zademonstrowanie otwartości banku: „Popatrz, kliencie, nie mamy nic do ukrycia. Jeśli znajdziesz jakiś kant w naszej pożyczce, możesz ją rozwiązać bez konsekwencji”.
Więcej prześwietleń reklam produktów finansowych? Wejdź do sekcji „Prześwietlamy reklamy”
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach„, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Nie potępiam tego, każdy bank ma prawo tak zachęcać klientów, jak uważa za stosowne – byle przy okazji nie łgał. Przyznam, że moja chorobliwa podejrzliwość kazała mi prześwietlić tę pożyczkę wyjątkowo dokładnie (jeśli ktoś tak bardzo podkreśla, że jest „w porządku”, to może ma coś do ukrycia?). I nawet znalazłem w regulaminie coś, co wstępnie uznałem za chwyt poniżej pasa. A mianowicie sformułowanie:
„Klienci biorący udział w Promocji mają prawo odstąpić od zawartej Umowy bezkosztowo w terminie do 30 dni od dnia zawarcia Umowy. Kredytobiorca zwraca Bankowi nie później niż w terminie 30 dni od dnia złożenia oświadczenia o odstąpieniu od Umowy, kwotę udzielonej pożyczki. Bank nie pobierze odsetek za okres od uruchomienia środków do dnia ich zwrotu przez Klienta”
Zaniepokoiło mnie sformułowanie, iż bank „nie pobierze odsetek”. A co z prowizją, która w przypadku tego kredytu jest jedynym kosztem? Po bezskutecznej próbie wyjaśnienia sprawy w infolinii udałem się do placówki partnerskiej Aliora i uciąłem sobie dłuższą pogawędkę z jej pracownikiem. No bo jeśli kredyt netto to np. 10.000 zł, a w umowie jest wpisane 11.000 zł (dopisano do niej skredytowaną prowizję), to ile klient oddaje? Tyle, ile wziął do ręki czy o ten tysiąc więcej?
Pracownik przekonał mnie, że skoro zasady regulaminu i umowy mówią o możliwości zwrotu kredytu „bez kosztów”, to znaczy, że zwrot jest bez kosztów. A więc umowa jest rozwiązywana, a prowizja – umarzama. I że nie wchodzi w grę sytuacja, w której za pożyczkę płacę prowizję z własnej kieszeni, a nie jest ona dopisywana do kredytu (w takie sytuacji na umowie byłoby 10.000 zł i tyle tylko bank mógłby mi zwrócić).
Nie zmienia to faktu, że aliorowa pożyczka – choć komunikowana jako przejrzysta i bezkantowa – nie należy do najtańszych na rynku. Oprocentowanie 5% i prowizja 9,99% przy kwocie przykładowego kredytu 12.000 zł oraz terminie zwrotu pożyczki wynoszącym trzy lata oznacza, że trzeba zwrócić bankowi dodatkowo 1052 zł odsetek i 1332 zł prowizji, co czyni ratę miesięczną w okolicach 400 zł oraz RRSO pożyczki na poziomie 12,9% (RRSO odzwierciedla „prawdziwy” koszt kredytu).
Nie jest to zbójecko wysoki koszt, ale bez problemu można znaleźć w Polsce banki oferujące pożyczki z RRSO w okolicach 10% i niżej. No i jeszcze ważne zastrzeżenie
„Ostateczne warunki kredytowania zależą od wiarygodności kredytowej Klienta, daty wypłaty kredytu oraz daty płatności pierwszej raty”
To oznacza, że zanim „przymierzysz” pożyczkę, ci z banku zrobią przymiarkę tobie. I może się okazać, że nie masz zdolności kredytowej dla wnioskowanej kwoty. Albo ją masz, ale pod warunkiem, że założysz konto lub dokupisz ubezpieczenie. Albo zgodzisz się na wyższą prowizję. Możliwości jest przynajmniej tyle, ile komórek w bankowych excelach. A my musimy użyć swoich szarych komórek, by nie kupić zbyt obszernej pożyczki.