Rozstanie z bankiem to doniosła chwila i zawsze trzeba ją uwiecznić. Choćby po to, by pozostał dowód na to, iż konto zostało zamknięte, karty wyzerowane i zwrócone (i zniszczone), zaś kredyt spłacony. Zbyt wiele dostaję od Was listów o tym, że banki nagle „przypominają sobie” o starych, nie używanych od lat kontach i żądają za nie zaległych opłat liczonych w setki złotych.
Część czytelników żyje w przekonaniu, iż zaświadczenie o zamknięciu rachunku lub zakończeniu relacji kredytowej z bankiem należy nam się jak psu miska. I to na papierze firmowym, z podpisem pracownika, pieczęcią oraz datą wystawienia. To musi być nie budzący wątpliwości dowód na to, że z bankiem nic nas już nie łączy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Okazuje się jednak, że otrzymanie takiego zaświadczenia jest luksusem, fanaberią, za którą klient musi dodatkowo płacić. Napisała do mnie pani Iwona, która jest świeżo po rozstaniu z mBankiem i – m.in. po lekturze artykułów na „Subiektywnie o finansach” – postanowiła uzyskać zaświadczenie o „rozwodzie”. Pani Iwona zadała mi pytanie:
„Czy bank ma prawo żądać opłaty za wydanie pisma potwierdzającego zamknięcie rachunku? Wysłałam pisemną dyspozycję zamknięcia dwóch rachunków, na co mBank odpowiedział mailowo, że dyspozycja została zrealizowana. Kiedy zwróciłam uwagę że takie potwierdzenie powinnam otrzymać w formie pisemnej, odpowiedziano, że muszę w tej sprawie zwrócić się pisemnie i zapłacić 40 zł. Czy tak jest faktycznie? Wygląda to na jakiś ponury żart i kpinę z klienta”
Dlaczego klient miałby nie otrzymać bezpłatnie pisemnego zaświadczenia o zamknięciu rachunku, zwłaszcza w sytuacji gdy o to poprosi? Owszem, wtórniki, kopie, duplikaty… za takie rzeczy banki pobierają prowizje, ale pierwszy egzemplarz zaświadczenia o zamknięciu rachunku mógły być gratis.
„Dokumenty wydawane na życzenie klienta są płatne. To standard w bankach. Potwierdzenie, że zamknęliśmy rachunek, wysłaliśmy na maila. Natomiast pisemne potwierdzenie tego faktu zgodnie z tabelą opłat i prowizji kosztuje 40 zł”
– napisał mi mBank. Cóż, z jednej strony można powiedzieć, że mamy XXI wiek i erę gospodarki elektronicznej. Wiele dokumentów istnieje tylko w plikach komputerowych, a naszym marzeniem jest to, by jak największą część formalności – nie tylko w bankach – dało się załatwiać mailowo. Czy więc to dziwne, iż bank właśnie w taki sposób potwierdza klientowi zamknięcie konta?
Sęk w tym, że na e-mailu nie ma podpisu, ani pieczątki, nie jest przesyłany na papierze firmowym, ani opatrzony żadnym podpisem elektronicznym. Pytanie: czy gdyby za kilka lat powstał spór dotyczący prawomocności zamknięcia konta, to bank potraktowałby wydruk maila jako dowód w pełnej krasie?
Byłbym w stanie uznać mail za wystarczające potwierdzenie zamknięcia rachunku, ale jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy chcą mieć formalny dokument na papierze. Być może nie warto klientowi na koniec dokładać 40-złotowej prowizji za takie papierowe zaświadczenie? Wiem, że w mBanku taka procedura obowiązuje od dawna i nie tylko tam.
Czytaj też: Ile można zarobić na nic-nie-robieniu? Prowizje za dostęp do tych danych porażają
źródło obrazka tytułowego: Bru-nO/Pixabay