Przyjazne Osiedle to nowy pomysł Prawa i Sprawiedliwości na poprawę jakości życia mieszkańców osiedli z wielkiej płyty. W ramach nowego programu stare bloki z wielkiej płyty mają zyskać drugie życie. Kluczowe elementy programu to termomodernizacja, nowe windy, więcej parków oraz miejsca parkingowe i garaże. Które z tych punktów programu warto zrealizować, a które mogą okazać się pułapką?
Jeszcze kilka lat temu mogliśmy znaleźć wiele artykułów mówiących o tym, że bloki z wielkiej płyty już wkrótce będą nadawały się tylko do wyburzenia. Ich żywotność szacowano kiedyś na 50 lat, dziś mówi się jednak o tym, że spokojnie dociągną do setki. Skoro więc wielka płyta zostanie z nami na dłużej, to należałoby ją zmodernizować i dostosować do współczesnych czasów i naszych potrzeb. Taki plan ma PiS w ramach programu Przyjazne Osiedle.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wielka płyta – dużo przestrzeni, ciasne windy i mało miejsc parkingowych
Dużym plusem starych osiedli jest ich dobra lokalizacja. Były one budowane w tych czasach, kiedy w centrach miast było jeszcze sporo wolnego miejsca i zanim deweloperzy zaczęli zajmować przedmieścia i wciskać budynki w miejsca między blokami. Druga zaleta osiedli bloków to wciąż sporo przestrzeni pomiędzy budynkami. Dziś niektóre osiedla są budowane w taki sposób, że sąsiadowi z balkonu w bloku obok można prawie podać rękę. Tymczasem między wieloma starymi blokami udało się zachować przestrzeń, po której można swobodnie spacerować.
Oczywiście te osiedla mają swoje wady. Mieszkańcy mogą narzekać np. na wysokie opłaty związane z funduszem remontowym. Problemem jest mała dostępność dla osób z ograniczoną sprawnością lub poruszających się na wózku. Wszędzie schodki, zbyt ciasne windy lub ich brak, a także kiepska termoizolacja to poważny problem. Pod starymi blokami ciężko też zaparkować, bo gdy powstawały, nikt właściwie nie zakładał, że w przyszłości każdy mieszkaniec będzie miał samochód albo że w rodzinie będą dwa samochody (a zdarza się i więcej…).
Kilkadziesiąt lat temu rzadko projektowano osiedla takie jak budowany z rozmachem w późnych latach 70. i później 80. Ursynów, na którym zaplanowano oddzielenie ruchu osiedlowego od większych arterii i przewidziano wszędzie bardzo obszerne strefy parkowania w bezpośrednim sąsiedztwie bloków. Jednak nawet te rezerwy miejsca obecnie nie są wystarczające. A mieszkańcy chcą poruszać się samochodami. I to nie tylko do centrum miasta, ale w obrębie osiedla czy po obrzeżach miasta. Co zrobić?
Z wadami zamierza poradzić sobie rząd. I faktycznie, co do niektórych punków czekających na poprawę ma rację, ale niektóre aspekty może lepiej by było zostawić w spokoju.
Na co postawić w pierwszym rzędzie? Termomodernizacja i windy!
Z pewnością powinniśmy postawić na termomodernizację, bo technologia, w jakiej bloki powstawały do lat 90. XX w., znacząco odbiega od dzisiejszych wymogów. A to przekłada się na wysokie zapotrzebowanie na energię i wysokie opłaty za ogrzewanie. Ale co do zasady modernizacja termiczna starych bloków to nie jest widzimisię rządu czy sprawa dodatkowego programu, tylko obowiązek. Do 2030 roku wszystkie budynki będą musiały mieć klasę D, o czym pisałam tutaj. Oznacza to, że termomodernizacja musi się wydarzyć niezależnie od tego, co nowego zaproponuje rząd.
Zgodnie z zapewnieniami rządu zmodernizowana ma być cała infrastruktura, w tym instalacje elektryczne czy gazowe. Jeśli faktycznie wielka płyta ma stać jeszcze przez 40-50 lat, to takie inwestycje mogą okazać się niezbędne, choć to raczej rola spółdzielni, które mają pieniądze z funduszu remontowego. Stare osiedla mają też stać się samowystarczalnymi fabrykami prądu przy pomocy fotowoltaiki ustawianej na dachach budynków.
Kolejny punkt to wyposażenie starych budynków w windy. I faktycznie brak wind to spory problem, szczególnie dla osób w podeszłym wieku. Dziś w nowych osiedlach windy znajdują się nawet w 4 poziomowych blokach, ale mieszkańcy wielkiej płyty nie mają takiego komfortu.
Winda, nawet jeśli w ogóle została zamontowana, to często jest bardzo ciasna i nie wjedzie do niej wózek, a dojść czy dojechać do niej można po pokonaniu kilku schodków przed wejściem do budynku i tuż po wejściu na klatkę schodową. Nawet te kilka schodków mogą być skuteczną barierą dla wielu starszych osób, nie mówiąc o tych osobach, które poruszają się na wózkach.
Czy dodanie wind jest proste? Wewnątrz budynku może to być skomplikowane, bo gdzieś to miejsce trzeba wygospodarować, na ciasnych klatkach schodowych raczej nie ma miejsca, być może trzeba będzie komuś zabrać kawałek mieszkania w imię dobra wspólnego. Alternatywą jest oczywiście doklejenie szybu windy do budynku i to jest najczęstszy sposób na zamontowanie wind, jaki wykorzystują obecnie spółdzielnie mieszkaniowe i administracje osiedli.
Inwestycje w windy, mimo że nie zawsze łatwe, są technicznie do wykonania, a także byłyby znaczącym polepszeniem warunków życia tysięcy osób, które obecnie są czasem po prostu uwięzione w swoich mieszkaniach na wyższych piętrach.
Rząd zapowiada też program zielonego zagospodarowania osiedli i powstanie nowych parków, gdzie mieszkańcy będą mogli spędzać wolny czas. I ten pomysł bardzo mi się podoba, ale – czy nie stoi on w sprzeczności z kolejnym punktem programu, który zakłada powstawanie nowych miejsc parkingowych?
Z jednej strony idea jest słuszna. Na pewno każdy z nas nie raz, nie dwa marnował sporo czasu na szukanie parkingu w centrum miasta lub pod blokiem. Powstaje jednak pytanie, czy faktycznie dodatkowe miejsca parkingowe rozwiążą problem mieszkańców?
Przyjazne osiedle i nowe miejsca parkingowe
Aktualnie duże polskie miasta należą do miast najbardziej zakorkowanych na świecie. Według danych TomTom Traffic Indeks mieszkańcy zakorkowanej Łodzi stracili na stanie w korkach średnio 77 godzin w 2022 roku, zaś mieszkańcy Krakowa 67 godzin. A to przekłada się na spore koszty.
Jak podaje firma Deloitte i Targeo, stanie w korkach w 2016 roku kosztowało nas ponad 3 mld zł! Dlaczego piszę o tym w kontekście nowych miejsc parkingowych? Bo im więcej parkingów, tym bardziej będziemy zachęcać mieszkańców do tego, żeby auto posiadać. A z nowych parkingów chętnie będą korzystać też przyjezdni, których miejsce pracy znajduje się niedaleko osiedla z wielkiej płyty. Chyba że wszędzie postawimy szlabany.
Drugie pytanie brzmi, gdzie te miejsca miałyby dokładnie powstać. Najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie podziemnych miejsc parkingowych. Inwestycje pod wielopiętrowymi blokami to raczej nierealistyczny pomysł, trzeba by szukać miejsca obok bloków, żeby pomieścić parking podziemny lub kilkupiętrowy parking naziemny.
Między blokami ze starej płyty jest zazwyczaj sporo miejsca. Ale czy faktycznie chcemy się tego miejsca pozbywać? Szczególnie że na tych przestrzeniach znajdują się często stare wysokie drzewa, które zapewniają cień latem. Najlepiej by było znaleźć miejsca mało zagospodarowane, bez drzew czy np. infrastruktury sportowej, ale z tym mogą być problemy. Miasta i administracje osiedli musiałyby się zorientować, jakimi zasobami powierzchni dysponują.
Czytaj też: Ile warte są drzewa w mieście
Weźmy na przykład taki falowiec w Gdańsku, budynek, który ma 860 metrów, 10 pięter i jest drugim najdłuższym budynkiem w Europie. Mieszka w nim prawie 6000 osób. Nie ma oczywiście parkingów podziemnych, bo w latach, gdy go budowano, nikt nie zakładał, że każda rodzina będzie miała minimum jeden samochód. Są miejsca parkingowe pod blokiem, ale na pewno nie ma ich tylu, żeby starczyło każdemu mieszkańcowi. Pytanie, kto miałby skorzystać ze stworzonych dodatkowych miejsc parkingowych i czy trzeba by zając zieleń, której nie tam za dużo.
Gdański falowiec, źródło: trójmiasto.pl
Jeśli założymy, że na 6000 mieszkańców potrzebujemy 2000 miejsc parkingowych, to gdzieś należałoby je zmieścić. Wokół gdańskiego falowca już teraz nie ma zbyt wiele przestrzeni, więc – gdzie dodać te miejsca? Powycinać drzewa? – raczej nie. Zabrać jeden pas jezdni? – też raczej nie.
Jednak nawet jeśli w wielu miejscach inwestycje w parkingi będą mało wykonalne, nie powinniśmy w ogóle rezygnować z budowania nowych miejsc parkingowych. Falowiec to oczywiście skrajny przypadek. Ale budowanie nowych miejsc parkingowych zawsze będzie oznaczało zajęcie przestrzeni, która obecnie jest inaczej wykorzystywana.
Czy potrzebujemy więcej miejsc parkingowych w miastach?
Jeśli chcielibyśmy mieć taki komfort, żeby wszędzie bez problemu zaparkować, to zdecydowanie powinniśmy inwestować w nowe miejsca parkingowe. Ile ich powinno być, żeby ten komfort osiągnąć? Ciekawe obliczenia jakiś czas temu zrobiła na swoim kanale Kasia Gandor. W Warszawie zarejestrowanych jest ok. 1,2 mln aut, ale autorka do swoich obliczeń przyjęła, że realnie, pomijając tzw. martwe dusze, auta flotowe, które nie jeżdżą po Warszawie, samochodów aktywnych jest ok. 600 000, do tego ok. 200 000 codziennie dodatkowo wjeżdża do miasta z okolicznych miejscowości.
Żeby poczuć się względnie komfortowo, powinniśmy mieć gdzie zaparkować pod blokiem, ale też pod sklepem, miejscem pracy i przedszkolem. Przyjmując 1,5 miejsca parkingowego na 800 000 samochodów mamy w Warszawie, wychodzi, że potrzebujemy ok. 1,2 mln miejsca parkingowych.
Dużo? Mało? Przeciętne miejsce parkingowe zajmuje 12,5 metra kwadratowego. Jak podaje Kasia Gandor, gdybyśmy chcieli te wszystkie miejsca ułożyć obok siebie, to wychodzi nam tyle, ile ma cała dzielnica Śródmieście. Ale te wyliczenia pomijają dojazd do tych miejsc oraz odstępy między nimi, a więc należałoby doliczyć do nich pewnie kolejne 10-20%.
Jednak program rządowy ma obejmować osiedla, a nie centrum miasta, więc realnie miejsca potrzeba by dużo mniej. Poza tym parking pod blokiem nie jest równoznaczny z tym, że wjedziemy komfortowo samochodem do samego ścisłego centrum miasta i wygodnie zaparkujemy. Byłby to absurd. Samochód powinien służyć raczej do poruszania się między dzielnicami lub miastami, a wjazd do centrum powinien być wyjątkiem.
Nie jesteśmy gotowi, żeby poświęcić całą dzielnicę lub całą zieleń pod blokiem, żeby mieć gdzie parkować. A może powinniśmy przyjąć, że samochód nie jest efektywnym środkiem transportu i należy postawić na inne formy przemieszczania się szczególnie w miastach?
Wystarczy poobserwować trochę samochody w godzinach szczytu, żeby zauważyć, że w każdym z nich siedzi albo jedna osoba, albo maksimum 2 osoby. 100 takich samochodów moglibyśmy zamienić na jeden autobus, który zajmuje zdecydowanie mniej miejsca. Niestety, autobusy też stoją w korkach, a dojazdy autobusem wcale nie są tanie. Ale skoro mamy kilka miliardów na budowę miejsc parkingowych, to może wydać je lepiej. Na co?
A może, zamiast budowy parkingów, pieniądze wydać np. na:
Bus pasy. Dziś podróż autobusem wcale nie jest bardziej efektywna niż dojazdy samochodem. Autobus stoi w korku tak samo, jak auto, a do tego co chwila zatrzymuje się na przystankach. Skoro i tak mamy pozbywać się zieleni, na rzecz parkingów, to może wytnijmy trochę tej zieleni przy jezdni i zamieńmy ją na dodatkowy bus pas?
Dofinansowanie do komunikacji zbiorowej. Kolejny argument przeciw autobusom to ceny biletów. W Gdańsku normalny bilet kosztuje 4,80, niezależnie od dystansu. Jeśli mam do przejechania 3-5 kilometrów, a potem muszę jeszcze wrócić, to faktycznie wolę wziąć auto. Ale gdyby autobus pod blokiem wychodził taniej niż samochód, a do tego nie musiałabym się martwić parkingiem, to auto byłoby zbędne.
Ścieżki rowerowe i rowery miejskie. W ostatnich latach coraz więcej osób przesiada się na rower, bo w godzinach szczytu można dzięki niemu szybciej dojechać do pracy. Niestety, nie w każdym mieście jest rozwinięta sieć ścieżek rowerowych, a czasem nie ma co z tym rowerem zrobić po dojechaniu do celu. Dlatego poza ścieżkami, warto inwestować w rowery miejskie, ale trzeba to robić z głową.
W 2019 roku w Gdańsku wystartował system rowerów miejskich Mevo. W ciągu 2 dni działania systemu zarejestrowało się 14 000 użytkowników, a 6 000 z nich wypożyczyło rowery. Ale chwilę potem system upadł. Problemem okazała się jakość rowerów oraz to, że wszystkie były elektryczne, a operator nie nadążał z ich ładowaniem. System Mevo ma jednak już za kilka dni ruszyć na nowo, oby tym razem się udało.
Rower i komunikacja miejska nie zawsze zastąpią samochód. Z pewnością taka przesiadka z auta może być wyzwaniem dla rodzin z dziećmi oraz osób, które mieszkają w gorzej skomunikowanych miejscowościach. Ale czy faktycznie dotyczy to aż tak dużej części społeczeństwa? Ile czasu, pieniędzy i przestrzeni zaoszczędzilibyśmy, rezygnując z dodatkowych miejsc parkingowych i wybierając inne środki transportu?
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że na program Przyjazne Osiedle w pierwszym roku ma być przeznaczone co najmniej 5 mld zł i miałby on trwać co najmniej 10 lat. Jednak później minister rozwoju i technologii Waldemar Buda prostował tę wypowiedź, deklarując, że rocznie na program będziemy wydawać ok. 1 mld zł, a więc 10 mld w ciągu 10 lat.
Wciąż jest to całkiem sporo pieniędzy. Załóżmy, że ok. 30% miałoby zostać przeznaczone na nowe miejsca parkingowe. Czy faktycznie warto pozbywać się przestrzeni i korkować miasta? A może lepiej te pieniądze przeznaczyć na rozwiązania, które wymieniłam wyżej?
A może nie mam racji i budowa coraz większej liczby nowych miejsc parkingowych ma sens i wcale nie zwiększy to problemów z korkami w miastach? Jakie jest Wasze zdanie? Czy nowe miejsca parkingowe faktycznie oznaczają przyjazne osiedle? A może odkorkują miasta, bo ludzie będą mieli pewność, że mogą zostawić samochód w pobliżu bloku i nie będą kluczyć po mieście w poszukiwaniu wolnego miejsca do parkowania?
Zdjęcie tytułowe: Freepic/wirestock