Media za Odrą są ostatnio pełne alarmistycznych informacji o tym, że w niemieckiej gospodarce coś się zacięło. Spadają wskaźniki produkcji przemysłowej i wzrostu PKB, słabnie zagraniczna sprzedaż przemysłu motoryzacyjnego, brakuje wykwalifikowanych pracowników i innowacyjnych projektów. Gospodarka nastawiona na eksport, głównie do strefy euro, USA i Chin, wytraciła dynamikę, jaką mogła się pochwalić jeszcze przed pandemią. Niemcy tracą siłę? Odbije się to na nas?
Chwileczkę, nie tak szybko. Niemcy wciąż są napastnikami na globalnym boisku, grają w światowym meczu z najsilniejszymi drużynami. Są wytrzymali i zazwyczaj – tak było do tej pory – skuteczni. Nawet jeśli obecnie część wskaźników ekonomicznych nie wygląda najlepiej, to potencjał produkcyjny gospodarki niemieckiej wciąż jest ogromny. Niemcy mają w planach wielki impuls gospodarczy przypominający amerykański projekt IRA, zaczęły też przyciągać innowacyjne inwestycje zagraniczne.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie wszystkie przyczyny obecnej słabszej pozycji Niemiec leżą w pandemii i kolejnych wydarzeniach, które przeorały światową gospodarkę w ostatnich 3 latach. Trendy technologiczne i kierunki rozwoju największych centrów produkcji i konsumpcji w skali globalnej to sprawy, które trzeba analizować w dłuższym okresie. Być może niemiecki model gospodarczy powinien być jak najszybciej zmodyfikowany, bo po prostu wytracił swój potencjał w wyniku obiektywnych czynników.
Być może to tylko krótka zadyszka, ale media w Europie zadają pytanie, czy nie jest to powrót do epoki „chorego człowieka Europy”. Tak ponad ćwierć wieku temu pisał o Niemczech brytyjski tygodnik „The Economist”. Jeśli pojawiają się takie porównania, to znaczy, że sytuacja jest poważna. Poważna również dla reputacji Niemiec jako kraju o największym potencjale produkcyjnym w Europie, mającego ambicje do prowadzenia gry geopolitycznej w skali globalnej.
W Polsce możemy zadać pytanie, jak odczują to polskie firmy współpracujące z niemieckim przemysłem. Nie jest to mała grupa. To setki dużych i tysiące małych firm, w sumie ok. jedna trzecia potencjału produkcyjnego. Niemcy są i raczej pozostaną naszym największym partnerem gospodarczym i prędzej czy później zmiany w niemieckim przemyśle odbiją się na nas.
Dane o wymianie handlowej z Niemcami pokazują, że polski eksport do Niemiec trzyma się mocno i wynosi ok. jednej trzeciej całej wymiany towarowej. Niewątpliwym hitem eksportowym ostatnich lat są baterie do samochodów elektrycznych. W tym segmencie jesteśmy liderem w całej Unii Europejskiej. Eksportujemy do Niemiec przede wszystkim zmontowane u nas niemieckie samochody i części samochodowe, sprzęt AGD, maszyny i urządzenia.
W większości jest to efekt inwestycji niemieckiego przemysłu w Polsce. Know how zza Odry spotyka się z tańszą polską siłą roboczą. Efektem jest rosnąca dynamika eksportu z Polski do Niemiec. Według ostatnich danych GUS z połowy lipca wyniki handlu zagranicznego w okresie styczeń-maj 2023 r. pokazują wzrost naszego eksportu do Niemiec o 8,4% liczonego w złotych (o 6,1% w euro). Doszliśmy do rekordowej kwoty 193,6 mld zł. Udział Niemiec to aż 28% całego naszego eksportu.
Gorzej wypadł import, bo w okresie styczeń-maj tego roku sprowadziliśmy z Niemiec o 7,7% mniej towarów w przeliczeniu na złote (9,7% w euro). Polacy kupowali mniej towarów z importu w wyniku rosnących kosztów życia i inflacji.
Przez 30 lat naszej gospodarki rynkowej kolejne rządy i samorządy starały się przyciągać inwestycje zagraniczne, w tym niemieckie, m.in. hasłem tańszej siły roboczej. Ale takie proste czynniki wzrostu współpracy gospodarczej z Niemcami po stronie polskiej mogą się wyczerpywać, podobnie jak dotychczasowy model gospodarki niemieckiej.
Tańsza siła robocza i bliskość geograficzna, łatwość transportu i rozgałęziony system wieloletnich powiązań, wykształceni pracownicy i tradycyjne ośrodki przemysłowe to poważne atuty naszego kraju, ale Niemcy w potrzebie mogą szukać jeszcze tańszych zamienników, zwłaszcza w sytuacji, w której obecny kryzys to w dużej części efekt gwałtownego wzrostu kosztów paliw koniecznych do produkcji przemysłowej i transportu – gazu ziemnego i ropy naftowej.
Może być jednak również tak, że te korzystne cechy naszej gospodarki, podobnie zresztą jak kilku gospodarek naszego regionu, zwłaszcza Czech, Słowacji czy Węgier, są nie do zastąpienia dla Niemiec i Polska może spać spokojnie. Niemcy mimo obecnego kryzysu, a może właśnie ze względu na obecny kryzys, będą coraz mocniej zainteresowani możliwościami produkcji w Polsce – taniej, wysokiej jakości, z wykwalifikowaną siłą roboczą, niezawodnej i sprawdzonej.
Czytaj też: Czy sztuczna inteligencja może pozbawić nas pracy czy wprost przeciwnie?
Czytaj też: Sztuczna inteligencja pozwoli zarobić na giełdzie? Wzrośnie wycena spółek z AI
Niemcy pokazują słabe dane, bo konkurencja na świecie nie śpi
Niemcy przez wiele powojennych dekad nie miały konkurencji w niektórych gałęziach przemysłu. Efekty niemieckiej produkcji i jakości miały dobrą markę na świecie i sprzedawane były za twarde marki, budując niemiecki model dobrobytu i zamożności. Jednak nawet w takiej naoliwionej produkcyjno-eksportowej maszynce mogły pojawiać się rysy, jak w latach 90. XX w., kiedy niezawodny w nadawaniu etykietek „The Economist” określił Niemcy jako „Sick man of Europe”.
Wówczas chodziło o osłabienie niemieckiego potencjału po okresie zjednoczenia w 1990 r., co wiązało się z poniesieniem przez Niemcy kosztów odbudowy i przebudowy NRD, szacowanych na ok. 1,5 bln euro. Jednak po odpaleniu w 2000 r. projektu wspólnej europejskiej waluty z nieco zaniżonym, więc korzystnym dla niemieckich eksporterów, kursem marki, machina gospodarcza za Odrą ruszyła ponownie i zapewniła Niemcom niemal 20 lat rosnącej dominacji nie tylko ekonomicznej, ale i politycznej w Europie. Ważnym paliwem tego sukcesu były tanie… paliwa pozyskiwane z Rosji.
Paliwo zdrożało, a przez lata niemiecki przemysł nieco się też zestarzał i stracił na innowacyjności. I nie chodzi tylko o zaawansowane modele wykorzystania sztucznej inteligencji, ale nawet o unowocześnienie konkretnych produktów, szczególnie w kluczowym dla kraju przemyśle samochodowym. Na najważniejszym rynku sprzedaży samochodów na świecie, czyli w Chinach, niemieccy producenci tracą na rzecz Tesli i producentów z Chin.
Niemcy się nie zmienili, niemiecka gospodarka działa sprawnie. To świat ucieka do przodu, a regiony, które dotąd były entuzjastycznymi odbiorcami niemieckiego przemysłu, starają się wybić na niezależność.
Według najnowszych, lipcowych prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego perspektywy gospodarcze Niemiec są słabsze, niż były w kwietniu. Choć gospodarka za Odrą może zacząć odbijać w latach 2024-2025, już po ustąpieniu szoku spowodowanego wzrostem cen paliw i zacieśnieniem polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny. Jednak na ten rok, zwłaszcza w porównaniu z innymi największymi gospodarkami świata z grupy G7, perspektywy dla Berlina się pogorszyły:
Słabo wyglądają prognozy dla wielu najważniejszych wskaźników służących do pomiaru kondycji gospodarki jak produkcja czy wzrost gospodarczy. Ale zanim analitycy sformułują swoje oczekiwania co do tych makrowskaźników sprawdzają podstawy, na których opiera się aktywność niemieckich firm.
Agencja Bloomberg przywołuje np. cztery wskaźniki w topowych dla Niemiec dziedzinach związanych z oczekiwaniami koniunktury przez ankietowanych przedsiębiorców. Wskaźnik zaufania do klimatu biznesowego instytutu Ifo z Monachium, wskaźnik zaufania przedsiębiorców PMI, branżowa ocena poziomów portfela zamówień eksportowych i prognozy dotyczące handlu detalicznego w ciągu najbliższych 3 miesięcy. Wszystkie te oczekiwania wykazują tendencję spadkową:
Jednak nie wszystkie dane są niekorzystne. Na przykład kluczowy dla Niemiec handel zagraniczny wykazuje rekordowe dodatnie saldo ostatnio notowane na takim poziomie 2,5 roku temu. W czerwcu tego roku nadwyżka handlowa w Niemczech wzrosła do 18,7 mld euro z 14,6 mld euro w maju i przebiła prognozy rynkowe na poziomie 15 mld euro. To największa nadwyżka od stycznia 2021 r. Dynamika w iście chińskim stylu – wzrost o 28% w stosunku do poprzedniego miesiąca i o 192% w stosunku do poprzedniego roku.
Co prawda tak duża nadwyżka w części jest zasługą spadku importu o 3,4%, a sam eksport wzrósł niewiele, bo tylko o 0,1%. Ale poniższy wykres pokazuje trend, który jest niezależny od chwilowego spadku importu. Eksportowa siła gospodarki niemieckiej wciąż działa po załamaniu sprzed roku:
Wartość wymiany handlowej, mimo że podlega wahaniom w ostatnim czasie i nie rośnie systematycznie z miesiąca na miesiąc, przewyższa jednak w sposób trwały poziomy sprzed pandemii. To ważny sygnał, bo od roku 2019 sporo się jednak wydarzyło w gospodarce i polityce światowej, a Niemcy jako gracz w wymiarze globalnym były kilkakrotnie w centrum tych wydarzeń.
Łatwy rynek chiński? Już nie, jest coraz trudniejszy
Niemcy oczywiście najwięcej eksportują do krajów strefy euro i w ramach UE. Ale największym zewnętrznym rynkiem dla niemieckich produktów są Stany Zjednoczone i tutaj eksport w czerwcu spadł niewiele, o 0,2% w porównaniu z majem 2023 r. Tak samo spadła sprzedaż na kolejnym ważnym dla Niemiec rynku – brytyjskim. Gorzej było z Chinami. Tutaj spadek wyniósł aż 5,9%. Równocześnie jednak nastąpił duży wzrost importu z tego kierunku, aż o 5,3% w porównaniu z majem.
Chiny są dla Niemców potencjalnym eldorado, jeśli chodzi o sprzedaż przemysłu motoryzacyjnego. Jednak sygnały, które docierają z Chin, od pół roku wskazują, że chińscy producenci dosyć sprawnie przejmują rynek samochodów elektrycznych, na którym rozpychają się chińskie marki, głównie BYD i amerykańska Tesla. Volkswagen sprzedaje w Chinach sporo, ale w segmencie samochodów spalinowych, ale ten segment nieuchronnie będzie się kurczył.
Chiny są obecnie już drugim co do wielkości po Japonii eksporterem samochodów na świecie, jeśli chodzi o liczbę sprzedanych aut. Niemcy spadły na 3. miejsce. Oczywiście, Chiny eksportują głównie tańsze samochody do krajów rozwijających się, więc nie mogą na razie konkurować z potentatami eksportowymi pod względem wartości eksportu. Jednak dynamika jest imponująca, a przemysł chiński wciąż udoskonala ofertę, zwłaszcza w segmentach najbardziej pożądanych w zamożniejszych krajach, czyli na rynku pojazdów elektrycznych.
W 2022 r. Chiny wyeksportowały ponad 2,5 mln pojazdów osobowych, co stanowiło wzrost o ponad 50% w porównaniu z 2021 r. Jednak w przypadku eksportu elektryków statystyka jest jeszcze ciekawsza. Niemal jedna trzecia ogólnej liczby wyeksportowanych w ub. roku aut to były samochody elektryczne. I w tym segmencie Chiny zanotowały wzrost o… 120% w stosunku do roku 2021.
Takiej dynamiki nie może osiągnąć żaden przemysł krajów rozwiniętych, niemiecki również. A ponieważ Chiny mają apetyt na rozwój nowoczesnego przemysłu samochodowego, a przy okazji mają też wszystkie potrzebne do tego surowce, w tym rzadkie metale wykorzystywane do produkcji baterii elektrycznych, mogą osiągnąć spektakularny sukces. Czy będzie to odwrócenie kierunku sprzedaży samochodów? I to Niemcy zaczną kupować chińskie elektryki?
Może tak być. Na początku chińskimi autami mogą być zainteresowani Europejczycy, w tym Niemcy, mniej zamożni, dotknięci rosnącymi kosztami życia w czasie wysokiej inflacji. A potem rynek się poszerzy. W stopniowym podbijaniu rynków Chiny wyraźnie podążają drogą przebytą kilkadziesiąt lat temu przez Japonię i Koreę Południową, zanim te kraje stały się światowymi potęgami na rynku samochodowym.
Poniższy wykres pokazuje dynamikę eksportu niemieckiego. Mimo wahań notowanych w ostatnim półroczu wartość eksportu znacznie przewyższa poziomy sprzed pandemii:
Czytaj też: Czy nowa polityka Banku Japonii może stać się zagrożeniem dla rynków finansowych w USA?
Czytaj też: To badanie obala mit. Koniec z fetyszem PKB w walce o dobrobyt. Trzeba walczyć z nierównościami
Niemiecka ucieczka do przodu zagranicznymi autami?
Jaką receptę wypisał Niemcom MFW w najnowszym przeglądzie gospodarki niemieckiej?
„Kluczowe znaczenie dla pobudzenia potencjalnego wzrostu w Niemczech ma: zajęcie się niedoborem siły roboczej (z powodu starzenia się społeczeństwa) i niską wydajnością pracy, (…) promowanie cyfryzacji, imigracji wykwalifikowanych pracowników i podnoszenia kwalifikacji obecnych pracowników oraz (…) podejmowanie badań nad rozwojem nowych technologii i finansowanie innowacyjnych biznesów.”
Zalecenia można właściwie streścić w dwóch punktach – więcej wykwalifikowanej siły roboczej i więcej nowych technologii.
Również Komisja europejska w swoim ostatnim przeglądzie gospodarki niemieckiej z połowy maja 2023 r. zwraca uwagę na rynek pracy, który pozostaje pod silną presją popytu na wykwalifikowanych pracowników.
’Zatrudnienie wyniosło 45,7 mln pod koniec 2022 r. i osiągnęło najwyższy poziom w historii. W marcu 2023 r. stopa bezrobocia osiągnęła historycznie niski poziom 2,8%. Zgłaszane niedobory siły roboczej pozostają wysokie. Oczekuje się dalszego wzrostu zatrudnienia, który będzie ograniczany głównie przez podaż pracy, a nie popyt.”
Czy Niemcy są gotowe na leczenie? Mają ogromny potencjał badawczy, finansowy i przemysłowy. Potencjał ludzki nie jest łatwy do zastąpienia, ale na arenę dziejów wkracza przecież robotyzacja, automatyzacja i wykorzystanie sztucznej inteligencji. Być może to ten moment, kiedy Niemcy powinni podpatrzeć doświadczenia Japonii, która również ma kłopoty ze starzeniem się społeczeństwa i dostępem do nowych zasobów siły roboczej. Swoje braki nadrabia automatyzacją.
Niemcy już w 2022 r. przeznaczyły 200 mld euro (ok. 220 mld dolarów) na sfinansowanie transformacji przemysłowej do 2026 r., w tym ochronę klimatu, technologię wodorową i rozbudowę sieci ładowania pojazdów elektrycznych. Program zakłada również zniesienie opłat za energię odnawialną. To program podobny do amerykańskiej ustawy IRA, która jest flagowym projektem prezydenta Joego Bidena na kolejną kadencję prezydencką. Program USA to jednak dwukrotnie więcej, niż chce wydać kanclerz Olaf Scholz.
Niemiecka ucieczka do przodu to próba zapewnienia gospodarce taniej energii i stworzenia szans rozwojowych dla innowacyjnych sektorów. Innowacje Niemcy chcą wprowadzić głównie do swojego flagowego przemysłu – produkcji aut. I to niekoniecznie pod własnymi, niemieckimi markami. Np. sztandarową inwestycją w przemysł samochodowy była budowa w ostatnich dwóch latach, a obecnie duża rozbudowa, fabryki Tesli pod Berlinem.
O takie inwestycje Niemcy walczą obecnie jak Polska w latach 90. XX w. To być albo nie być niemieckiego rozwoju. Rząd w Berlinie hojnie dofinansowuje zagraniczne projekty ze środków publicznych, dokładają się też władze związkowe. Niemcom udało się już w tym roku pozyskać inwestycję produkcji półprzewodników Intela o wartości ok. 20 mld dolarów. W tym samym czasie Intel ogłosił budowę fabryki pod Wrocławiem o wartości ok. 7 mld dolarów.
Kolejnym wielkim projektem jest ogłoszenie w tym tygodniu budowy pod Dreznem fabryki tajwańskiego producenta chipów, firmy TSMC (Taiwan Semiconductor Manufacturing Co.). Inwestycja ma mieć wartość ok. 10 mld euro, a rząd niemiecki ma sfinansować nawet połowę kosztów potrzebnych do uruchomienia zakładów. Fabryka miałaby produkować półprzewodniki dla sektora motoryzacyjnego.
Inwestycja byłaby kolejnym krokiem w kierunku zapewnienia niemieckiej gospodarce koniecznych elementów do produkcji nowoczesnych aut. O takie inwestycje konkurują ze sobą rządy na całym świecie. Nawet w USA inwestycja firmy TSMC w Arizonie stała się jednym z flagowych projektów, którym chwali się obecny prezydent.
Inwestycji jest więcej. Firma Contemporary Amperex Technology (CATL) otwiera właśnie w Turyngii swój pierwszy zakład poza Chinami. Inwestycja o wartości 2 mld dolarów ma być częścią utworzonego przez niemieckie władze związkowe Centrum Innowacji i Technologii Baterii (BITC). CATL jest światowym liderem w dominującej obecnie technologii akumulatorów litowo-jonowych EV. Odbiorcami baterii będą prawdopodobnie niemieccy potentaci samochodowi: Volkswagen, Mercedes i BMW.
Dotychczas niemiecki przemysł samochodowy polegał głownie na imporcie baterii z Japonii i Korei Południowej. Sporo produkuje i eksportuje Polska, ale to o wiele za mało na potrzeby niemieckiego przemysłu. CATL chce zainwestować też w wielką fabrykę na Węgrzech za ok. 7 mld dolarów, co również będzie ważnym zasobem dla niemieckiego przemysłu. Jeden z chińskich menedżerów powiedział w trakcie uroczystości rozpoczęcia inwestycji w Turyngii:
„Bez lokalnej produkcji akumulatorów Niemcy nie będą w stanie skorzystać z masowego przejścia na pojazdy elektryczne.”
Problemem jest właściwie jedna sprawa, na którą zwracały uwagę MFW i Komisja Europejska. Chińscy menedżerowie zaczęli skarżyć się na… brak odpowiednio przygotowanych pracowników. CATL był zmuszony ściągać pracowników z Chin. To szansa dla specjalistów z Polski?
Niemiecki przemysł zatrudnia obecnie 7,5 mln pracowników i ta liczba nie zmienia się właściwie od wielu lat. Np. 10 lat temu było to 7,4 mln miejsc pracy. Potem liczba nieco wzrosła, a od 2020 r. nieznacznie spadła. Zdaniem ekonomistów niemieckich to sprawa wzrostu produktywności. Mniej ludzi produkuje więcej towarów. Ale przy spodziewanym impulsie inwestycyjnym firm niemieckich i zagranicznych, który w dużej części ma objąć właśnie sektory przemysłowe, dotychczasowa liczba pracowników może nie wystarczyć.
Trzymajmy kciuki za Niemcy, für Polen
Czasem niektórzy z nas mają silną pokusę, żeby cieszyć się, że Niemcom coś nie wychodzi. Przystopowanie wzrostu za Odrą po szoku wywołanym pandemią i wojną na Ukrainie, zwłaszcza w kwestii szybkich zmian technologicznych to jednak w bliskiej perspektywie kłopoty również dla nas. Wraz z Niemcami i kilkoma najbliższymi krajami regionu tworzymy ekosystem produkcyjno-handlowy, który jest korzystny dla wszystkich stron.
Korzystają Czechy, Słowacja, Węgry. Korzystamy również my. W dużej części ze współpracy przemysłowej z naszym zachodnim partnerem czerpiemy źródła dynamicznego rozwoju. Inwestycje zagraniczne, które są realizowane w Polsce, tak jak np. ostatnio ogłoszona budowa fabryki chipów Intela, również w dużej części uwzględniają bliskość Niemiec i możliwość łatwego transportu w obrębie wspólnej przestrzeni gospodarczej w środkowej Europie.
Oczywiście Polska powinna dbać o swoje interesy i nie oglądać się na Niemcy, jeśli ma okazję na rozwój i zarabianie pieniędzy. A jeśli jest szansa np. na ciekawe inwestycje zagraniczne, to powinniśmy bez kompleksów ostro rywalizować z innymi krajami i starać się przyciągnąć nowe fabryki czy centra badawcze. Jednak z drugiej strony – im więcej inwestycji w całym naszym regionie, tym większa szansa, że pojawią się kolejne również w Polsce.
Współczesny świat lubi zagłębia inwestycyjne i innowacyjne, takie jak Dolina Krzemowa czy chiński obszar przemysłowo-finansowy Shenzhen. Podobnie świat XIX wieku lubił zagłębia przemysłowo-wydobywcze, takie jak Górny Śląsk czy Zagłębie Ruhry. Zagłębie środkowoeuropejskie jest może nieco bardziej rozproszone i ponadgraniczne, ale coraz lepsza sieć transportowa i logistyczna, nad którą wszystkie sąsiednie kraje pracowały przez ostatnie lata, dosyć mocno ten obszar integruje. Atutem jest wspólny europejski rynek.
Pamiętacie, jak na przełomie XX i XXI w. kraje naszego regionu ostro rywalizowały ze sobą o inwestycje w przemysł samochodowy? Wydawało się, że jeśli jakaś koreańska, japońska czy niemiecka fabryka samochodów powstanie na Węgrzech, Słowacji czy w Czechach, to Polska straci wielką szansę rozwojową, a polscy pracownicy zostaną pozbawieni możliwości pracy. Rządy dawały wielkie pieniądze, regiony oferowały działki i specjalne warunki prowadzenia biznesu, autostrady planowano częściowo pod kątem polepszenia warunków działania dla przyszłego inwestora.
Obecnie widać, że zagraniczne inwestycje w przemysł motoryzacyjny i inne segmenty produkcyjne wypełniają dosyć kompleksowo cały region i chyba żaden kraj na tym nie stracił. Nawet jeśli jakaś pojedyncza inwestycja przeszła nam czasem koło nosa. Tym bardziej za cały region, w tym za Niemcy, powinniśmy trzymać kciuki. Für Polen.
Źródło zdjęcia: Maxim Hopman/Unsplash