Mija rok, odkąd postanowiłem mierzyć w mikroskali swoją prywatną inflację. Od tej pory mogę pokazywać nie tylko, jak zmienia się wartość mojego koszyka zakupowego w skali miesiąca, ale też w skali roku. Pierwszy pomiar roczny nie napawa optymizmem. Czy w styczniu grozi nam wzrost inflacji?
Od roku skrupulatnie spisuję ceny kilkudziesięciu produktów spożywczych w moim osiedlowym sklepie. Zaglądam też do piekarni oraz na stację benzynową i myjnię. Zwykle robię to w połowie miesiąca, Główny Urząd Statystyczny podaje wstępny odczyt inflacji pod koniec miesiąca. Dlatego mogę z lekkim wyprzedzeniem wybadać inflacyjne trendy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W ciągu rocznego monitoringu cen bodajże tylko raz odczyt mojej prywatnej inflacji podążył w innym kierunku niż dane, które chwilę później opublikował GUS. Zdarzały się miesiące, kiedy moja prywatna inflacja była zbieżna z oficjalnymi danymi. Oczywiście mam świadomość, że GUS bada problem znacznie szerzej, a ja jedynie wyrywkowo. Moim celem jest wskazanie inflacyjnego trendu z wyprzedzeniem.
Ponieważ monitoring rozpocząłem w styczniu 2022 r., to do tej pory mogłem pokazywać zmiany cen w skali miesiąca. Ale od stycznia 2023 r. mogę pokazać szerszy obraz – zmiany cen w skali roku.
Inflacja w styczniu: drożeją paliwo i warzywa
Zanim przejdę do moich odczytów rocznych, zacznę od tego, jakiej inflacji możemy spodziewać się w styczniu (GUS opublikuje wstępne dane za styczeń dopiero 15 lutego).
Przypomnę, że po inflacyjnym szczycie inflacji w październiku (17,9%), w dwóch ostatnich miesiącach 2022 r. obserwowaliśmy spowolnienie dynamiki wzrostu cen. One oczywiście nadal rosły, ale w nieco niższym tempie. W listopadzie inflacja wyniosła 17,5%, a w grudniu 16,6% w skali roku.
Z początkiem nowego roku musieliśmy pożegnać się z paliwową tarczą antyinflacyjną, ale – o dziwo – kierowcy nie odczuli praktycznie żadnych zmian. A wszystko za sprawą polityki Orlenu, którego menedżerowie postanowili pod koniec 2022 r. roku utrzymywać wyższe ceny hurtowe paliw (niż wynikało to z sytuacji rynkowej), żeby powrót do poprzednich stawek VAT na paliwo nie był uciążliwy dla kierowcy – Kowalskiego.
I faktycznie, ktoś, kto tankował 31 grudnia, zapłacił za paliwo tyle samo, co tankujący 1 stycznia. W pierwszej połowie stycznia ceny paliw były stabilne, ale w drugiej znowu poszły w górę. W grudniu za litr benzyny „95” płaciłem 6,65 zł, a w styczniu 6,74 zł, a więc o 1,4% więcej.
W styczniu w moim koszyku zakupowym zdrożało też pieczywo (od 5 do 9%), choć nie wszystkie jego rodzaje. Zdrożało też piwo – o ponad 14%. Za papier toaletowy musiałem zapłacić o prawie 6% więcej niż w grudniu. Drożał też nabiał: ser typu feta o prawie 17% i mleko – o 6%.
Mocno podrożały też warzywa, choć trzeba pamiętać, że to produkty sezonowe. Np. za kilogram ogórków mój sklep liczy sobie teraz aż 24 zł, czyli o 67% więcej niż w grudniu. Cena pomidorów skoczyła z 11 do 17 zł, a więc o 55%.
Za cały koszyk zakupowy musiałbym w styczniu zapłacić 650 zł, o 4,3% więcej niż w grudniu. Usuwając z niego paliwo, wartość koszyka to 313 zł, aż o 7,9% więcej niż w poprzednim miesiącu, na co wpłynęły drastycznie wyższe ceny warzyw i owoców.
Prywatna inflacja kontra oficjalna
A teraz przechodzę do pierwszego odczytu mojej prywatnej inflacji w skali roku. GUS podał, że w grudniu ceny żywności i napojów bezalkoholowych były o ok. 20% wyższe niż rok wcześniej. Zapewne wielu z was czuło, iż z oficjalnymi danymi coś jest nie tak – wydają się być zaniżone. Serwisy branżowe też podawały (na twardych danych), że prawdziwa inflacja żywnościowa jest wyższa niż ta, którą ogłasza światu GUS.
Jak jest w moim przypadku? Otóż wartość koszyka zakupowego (bez paliwa) wzrosła w ciągu roku aż o 40%! W styczniu 2022 r. zrobiłbym zakupy za 224 zł, dziś ten sam zestaw produktów kosztuje 313 zł. Paliwo podrożało o 17%. Rok temu napełnienie 50-litowego baku benzyną „95” kosztowało mnie 288 zł, dziś 337 zł.
Inflacyjni rekordziści mojej listy zakupowej? W ciągu roku w największym stopniu zdrożał cukier (o 200%), czekolada (o 78%) oraz pomidory (70%). Za pół kilograma kawy ziarnistej płacę dziś o 53% więcej niż przed rokiem, za mleko o 47% więcej, a piwo jest droższe o 43%.
Wzrost cen w skali miesiąca o kilka procent nie boli tak bardzo, jak wzrost o kilkadziesiąt procent w skali roku. Mój przykład pokazuje, że warto monitorować wydatki, bo to, co pokazują uśrednione oficjalne dane, często nijak się ma do rzeczywistości.
Zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek