Kredytobiorcy znów dostają od banków prośby o podpisywanie aneksów do umów kredytowych na wypadek likwidacji wskaźnika WIBOR. W aneksach banki chciałyby uregulować sposób ustalania oprocentowania kredytu, jeśli z jakiegoś powodu wskaźnik WIBOR, który obecnie jest podstawą do ustalania oprocentowania, przestanie być obliczany bądź publikowany. Pytacie: czy podpisać aneks wiborowy? Co grozi, jeśli odmówimy? Jakie mogą być konsekwencje, jeśli go podpiszemy? Podpowiadam
Z wiadomości od naszych czytelników wyłania się smutny obraz komunikacji banków ze swoimi klientami: nie rozumiecie proponowanych przez banki sposobów na wymianę WIBOR-u na inny wskaźnik referencyjny. Nie rozumiecie treści podsuwanych do podpisu aneksów. A przede wszystkim pytacie, czy podpisać taki aneks i co może grozić, jeśli tego nie zrobicie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Na początku ważne zastrzeżenie: wysyłka tych aneksów nie jest jakimś widzimisię banków. To efekt unijnego rozporządzenia BMR, które reguluje funkcjonowanie tzw. wskaźników referencyjnych, w oparciu o które ustalane jest m.in. oprocentowanie kredytów hipotecznych o zmiennej stopie procentowej.
Zgodnie ze wspomnianym rozporządzeniem, banki już od 2018 r. powinny uzgadniać z klientami plany awaryjne na wypadek, gdyby WIBOR „wypadł z gry”. Ale na większą skalę plany awaryjne w formie aneksów do umów kredytowych banki zaczęły wysyłać do klientów dopiero w ubiegłym roku. Mam wrażenie – na podstawie liczby listów od Was w tej sprawie – że teraz obserwujemy kolejną „aneksową” falę.
WIBOR zlikwidowany? Bank ma plan awaryjny
W ubiegłym roku – a więc podczas pierwszej „aneksowej” fali – z pomocą prawników i ekspertów „od wskaźników” analizowałem propozycje banków. Można w nich było znaleźć kilka niezgodności z rozporządzeniem BMR. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Rozsyłane przez banki aneksy niestety powielają te same błędy. Jakie? Zajrzyjmy do treści aneksu, który obecnie otrzymują klienci mBanku. Bank przygotował czteroetapowy plan działania na wypadek likwidacji wskaźnika podstawowego, a więc WIBOR.
Pierwszy etap to zastosowanie wskaźnika alternatywnego, jeśli taki wskaże organ nadzoru, czyli Komisja Nadzoru Finansowego. Właśnie ten scenariusz zrealizował się w przypadku kredytów frankowych, których oprocentowanie przez lata oparte było na wskaźniku LIBOR CHF. Ponieważ administrator tego wskaźnika zdecydował, że nie będzie go dłużej utrzymywał przy życiu, Komisja Europejska odgórnie wprowadziła na terenie Unii Europejskiej jego zamiennik – wskaźnik SARON. Rzecz jasna zastąpienie wskaźnika LIBOR wskaźnikiem SARON potwierdził i namaścił polski nadzorca.
Prawdopodobnie ten sam los spotka WIBOR. Rząd, widząc niepokojąco rosnący WIBOR i złość kredytobiorców, zapowiedział ustawowe wprowadzenie jego „tańszego” zamiennika (ostatecznie będzie nazywał się WIRON). Miało to się stać już w 2023 r., ale zmiana nastąpi najwcześniej w 2025 r. Na tę chwilę wysokość oprocentowania kredytów dyktuje WIBOR, a nikt nie zwolnił banków z obowiązku uzgodnienia z klientami planów awaryjnych, gdyby nagle ten wskaźnik przestał być publikowany.
Wskaźnik referencyjny wyznaczy… bank centralny
Ale wróćmy do treści aneksu proponowanego przez mBank. Pierwszy etap – jak opisałem wyżej – to wskazanie zamiennika przez organ nadzoru. Jeśli nadzorca go nie wskaże, przechodzimy do kolejnych etapów.
Bank informuje, że w takiej sytuacji zastosowany zostanie wskaźnik wskazany przez bank centralny (etap drugi), a jeśli nie zostanie wyznaczony, oprocentowanie kredytów ustalane będzie w oparciu o wskaźnik alternatywny wyznaczony przez administratora (etap trzeci), czyli – zgodnie z definicją zawartą w aneksie – podmiot, który kontroluje opracowywanie wskaźnika podstawowego.
Propozycje zawarte w drugim i trzecim etapie brzmią dość kuriozalnie. Dlaczego? Bo bank centralny nie jest instytucją zajmującą się „produkcją” wskaźników referencyjnych. Natomiast administrator wskaźnika podstawowego (WIBOR-u), czyli spółka GPW Benchmark, nie może ot tak ogłosić, że wyrzucamy WIBOR i zaczynamy stosować jakiś inny wskaźnik. Administrator może oczywiście taki wskaźnik opracować (im więcej wskaźników na rynku, tym lepiej), ale musi on być skonstruowany zgodnie z rozporządzeniem BMR, a następnie przejść skomplikowany i długi proces licencjonowania przez organ nadzoru.
A etap czwarty? mBank proponuje, że jeśli nie da się wprowadzić rozwiązań opisanych w etapach jeden, dwa i trzy, wskaźnikiem alternatywnym stanie się stopa referencyjna banku centralnego. Dla ścisłości: we wszystkich czterech etapach bank przewiduje skorygowanie wskaźnika alternatywnego o wartość, która jest średnią różnic między wskaźnikiem podstawowym a wskaźnikiem alternatywnym i dodawana jest do wskaźnika alternatywnego.
Problem z etapem czwartym jest taki, iż rozporządzenie BMR jasno wskazuje, że stopy procentowe banków centralnych nie mogą pełnić funkcji wskaźników referencyjnych.
2,5 mln kredytobiorców nie wie, co robić. UOKiK milczy
Banki wiedzą, że muszą wdrożyć plany alternatywne (i uzyskać zgodę klientów na te plany w formie aneksów do umów kredytowych), ale ich propozycje w wielu miejscach mijają się z duchem i literą rozporządzenia BMR. Tylko skąd mają to wiedzieć kredytobiorcy? Dziwię się, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie podjął tego tematu.
Problem dotyczy blisko 2,5 mln kredytobiorców. UOKiK na co dzień wyłapuje w umowach z konsumentami tzw. klauzule abuzywne, a więc zapisy niezgodne z prawem. Dlaczego nie sprawdził, czy proponowane przez banki „aneksy wiborowe” nie zawierają takich zapisów? Czyżby to zbyt trudna materia dla urzędników?
Można by jeszcze zrozumieć proponowanie dziwnych planów awaryjnych, gdyby banki nie miały żadnej alternatywy. A ona przecież od dawna leży na stole. W Polsce – oprócz wskaźnika WIBOR – mamy drugi licencjonowany wskaźnik referencyjny. Chodzi o WKF, czyli Wskaźnik Kosztu Finansowania, opracowywany przez Instytut Rynku Finansowego. WKF obliczany jest na podstawie realnych transakcji, a konkretnie – na podstawie średniego oprocentowania depozytów w bankach spółdzielczych.
Gdyby banki w aneksach informowały, że w przypadku likwidacji wskaźnika WIBOR zastosowanie będzie miał WKF, bez wahania rekomendowałbym podpisanie takiego dokumentu. Tymczasem banki boją się WKF jak diabeł święconej wody. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta: 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 7,4%, 3-miesięczny WKF ok. 4,8%, czyli o 2,6 pkt proc. mniej.
Aneks wiborowy: Podpisać? Odmówić?
Przejdźmy do kluczowego pytania, a więc czy podpisać aneks wiborowy. Nie jestem prawnikiem i nie mogę wydawać opinii prawnych, dlatego poprosiłem o komentarz mec. Sebastiana Frejowskiego z kancelarii Frejowski i Wspólnicy, który – nota bene – analizował treść aneksów rozsyłanych do klientów w ubiegłym roku, a więc podczas pierwszej „fali aneksowej”. Prawnik potwierdza, że w treści aneksów nic się nie zmieniło.
„Nadal do umów, dzięki proponowanym aneksom, mają zostać wprowadzone zapisy, które już w tym momencie powinny zostać uznane za niedozwolone. Posługiwanie się stopą referencyjną banku centralnego zostało uznane za praktykę niedozwoloną i wydaje się, że próba wprzęgania takich zapisów na siłę, może, a nawet musi, skończyć się katastrofą dla banku”
– mówi Frejowski. Jego zdaniem proponowanie takich aneksów jest próbą pozoru podejmowania działań, ugrania w sposób bezprawny „jakichś oświadczeń”, które będą użyteczne w sytuacji, gdy bank będzie musiał udowodnić, że wypełnił obowiązki informacyjne.
„Moim zdaniem propozycje aneksów proponowanych przez banki są obliczone na wywołanie wrażenia, że bank w sposób prawidłowy wykonał obowiązki informacyjne i nie można mu stawiać zarzutu braku uzgodnienia treści zapisów umowy w sposób indywidualny, a więc zgodnie z art. 385 Kodeksu cywilnego.”
Co radzi prawnik kredytobiorcom, którym bank podsunie do podpisu „aneks wiborowy”?
„Wydaje się, że dobrym sposobem jest, aby klienci każdorazowo zapytali – najlepiej via e-mail – czemu w istocie służy proponowany aneks, co im grozi w razie, jeśli go nie podpiszą, a w sytuacji, gdy w dalszym ciągu jest dla nich niezrozumiały, zażądać dodatkowych wyjaśnień. Dla naszych klientów przygotowaliśmy taki zestaw pytań i cierpliwie czekamy na odpowiedź. To w przyszłości powinno pozwolić stronom sporu na prowadzenie postępowania dowodowego na okoliczność informowania klientów i sposobu wykonywania obowiązków informacyjnych”
– mówi mec. Sebastian Frejowski. Dodaje, że fakt, czy klient podpisze czy odmówi podpisania proponowanego aneksu, nie może w najmniejszym stopniu naruszać istniejącej umowy. Zatem bank nie może obrazić się na klienta, wypowiadając mu np. umowę, bo ten nie podpisał aneksu, którego treści nie rozumie i nie wie, jakie mogą być ekonomiczne konsekwencje jego podpisania.
Co niepokojące, czytelnicy sygnalizują, że banki wręcz próbują wymusić podpisanie aneksów. Niedawno na działania PKO BP poskarżył mi się pan Przemysław. Chciał zmienić dzień płatności raty kredytu, a więc musiał podpisać aneks do umowy. Bank się zgodził, ale zmianę daty spłaty uzależnił od zaakceptowania przez klienta aneksu wiborowego. Prawnicy radzą, by nie dać się w ten sposób szantażować. Poniżej opinia radcy prawnego Daniela Szczubełka z kancelarii Doradztwo Prawne Ewa Sułkowska:
„Bank nie może warunkować zawarcia aneksu zgodnego z wnioskiem kredytobiorcy od podpisania dodatkowego aneksu wprowadzającego zmiany, postanowienia do umowy kredytu, które nie są zgodne z wolą kredytobiorcy. Takie postępowanie banku może zostać uznane za nieuczciwą praktykę rynkową bądź naruszające zasady współżycia społecznego.”
Z kolei mec. Frejowski uważa, że jeśli mamy do czynienia z próbą wymuszenia na kliencie określonych oświadczeń, powinien on zawiadomić organy ochrony prawnej: UOKiK, Miejskiego Rzecznika Konsumentów, Rzecznika Praw Obywatelskich i swojego prawnika.
Podpisanie aneksu zamknie drzwi do podważenia wskaźnika WIBOR?
Podpisanie aneksu dotyczącego planów awaryjnych w przypadku zaprzestania publikacji wskaźnika WIBOR może być też dla kredytobiorców pułapką. Większość hipotecznych kredytobiorców zapewne słyszała już o pozwach kwestionujących w ogóle to, czy wskaźnik WIBOR jest ustalany w prawidłowy sposób.
Rozporządzenie BMR mówi, że wskaźniki referencyjne powinny odzwierciedlać przede wszystkim realia gospodarcze, a więc wartość wskaźnika powinna być odbiciem realnych transakcji, a nie przewidywań co do kosztu pieniądza w przyszłości. Pierwszy pozew kwestionujący WIBOR złożyła zresztą kancelaria cytowanego przed chwilą mec. Frejowskiego. A kilka dni temu media obiegła wiadomość o postanowieniu katowickiego sądu, który w ramach tymczasowego zabezpieczenia wyrzucił kredytobiorcy z umowy WIBOR, co oznacza, że oprocentowanie kredytu równać się będzie marży.
Nie mam wątpliwości, że tych pozwów będzie coraz więcej. Pojawia się więc pytanie, czy podpisanie aneksu może w przyszłości odciąć kredytobiorcy drogę do podważenia umowy kredytowej, której oprocentowanie oparte jest o wskaźnik WIBOR. Można sobie wyobrazić, że sąd uzna, iż klient, podpisując aneks, zgodził się na zaproponowane przez bank wskaźniki alternatywne, a jednocześnie nie kwestionował wskaźnika WIBOR.
Mec. Frejowski przyznaje, że podpisanie takiego aneksu wiąże się z ryzykiem niemożności podważenia WIBOR, ale na ten moment trudno ocenić, jak poważne jest to ryzyko.
„Nie wiemy też, jak może zachować się sąd, analizując złożone w treści umowy oraz dołączone do niej w postaci aneksów oświadczenia. Zakładam, że to nie powinno być przeszkodą, jednak zawsze warto zachować najdalej idącą ostrożność i jeśli którykolwiek z zapisów aneksu budzi wątpliwość, nie powinien stać się częścią aktualnej umowy.”
A zatem – zdaniem prawnika – bezpieczniej jest aneksu nie podpisywać i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Być może banki zaproponują bardziej zrozumiałe dla klientów formy aneksów.
Zdjęcie tytułowe: Pixabay