Czy abonament na kawę w Żabce to sposób na oszczędności czy raczej kolejna niepotrzebna subskrypcja? Sprawdzam, z czym się „pije” nowy pomysł Żabki, jakim jest „Kawonament”. Czy to się może opłacać? I czy to początek ery abonamentów na produkty żywnościowe?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kilka dni temu pojawiła się informacja, że Żabka wprowadza abonament na kawę. Opłacany raz w miesiącu „Kawonament” (muszę przyznać, że dobra nazwa) uprawnia nas do odebrania jednego napoju dziennie. Dodatkowo, jeden raz w każdym okresie rozliczeniowym, możemy odebrać gratisowego muffina lub ekstra kawę. A ile nas to wszystko będzie kosztować?
Ile kosztuje „Kawonament”? Ile kaw trzeba wypić, żeby się opłacił?
„Kawonament” w Żabce kosztuje 49,99 zł miesięcznie (opłata jest pobierana raz na 30 dni, bo tyle trwa okres rozliczeniowy). To jakieś 1,61 zł za jedną kawę (zakładając, że wykorzystamy go maksymalnie i odbierzemy 31 kaw). Biorąc pod uwagę, że „nieabonamentowa” kawa w Żabce kosztuje od 3,99 zł (Espresso 40 ml) do 8,50 zł (duża kawa 400 ml), to taki abonament zwraca się stosunkowo szybko.
Opłacalność abonamentów zwykle zależy od tego, w jakim stopniu z nich korzystamy. Jeżeli ktoś i tak regularnie pił kawę w Żabce, to oczywiście powinien skorzystać z tej oferty. W końcu wystarczy wypić 8 zwykłych (tych po 6,50 zł) kaw w miesiącu, aby „Kawonament” się opłacił. W ramach abonamentu możemy odebrać kawę: czarną, z mlekiem, flat white, latte, cappuccino, espresso, espresso doppio, cortado lub napój czekoladowy. W dowolnej dostępnej pojemności (czyli najbardziej opłaca się zamawiać duże kawy). Codziennie możemy pić inny napój, a więc nie grozi nam nuda.
Jeżeli ktoś regularnie (niekoniecznie w Żabce) pijał kawę na mieście, a codziennie przechodzi niedaleko tego sklepu (w miastach nietrudno o taką sytuację), to może też rozważyć zmianę nawyków. Kawa w Żabce, nawet kupowana na sztuki, ma konkurencyjną cenę.
Kawa w znanych kawiarniach najczęściej kosztuje 12-16 zł (np. Americano w Costa Coffee kosztuje 12,90 zł). Średnia kawa na BP to wydatek 7,99 zł. W McDonaldzie mała kawa z mlekiem to koszt 8,60 zł, czyli wystarczy sześć kaw, aby przebić abonamentową kwotę 50 zł. W restauracjach ceny są różne, ale ostatnio piłem białą kawę za 9 zł, czyli sześć kaw w miesiącu wystarczy, aby przebić 50 zł.
Oczywiście trzeba pamiętać o kwestiach jakościowych. Kawa w Żabce to nie jest produkt wykwintny (niektórzy mówią, że to lura, ale nie wierzymy złym, poparzonym językom). Wszystko jest kwestią gustu.
Zdecydowanym minusem rozwiązania proponowanego przez Żabkę jest natomiast ograniczenie do jednego napoju dziennie. To tak, jakby zakupić dostęp do Netflixa z limitem jednego filmu na dobę. A przecież jest sporo osób, które piją dwie, trzy kawy dziennie. Nawet gdyby chcieli, to nie będą mogli zakupić drugiego abonamentu (chyba że jakoś pokrętnie – na żonę?).
Chyba rozumiem, dlaczego Żabka zdecydowała się na takie ograniczenie. W Polsce bardzo szybko powstałby – nomen omen – czarny rynek abonamentu na kawę i z jednego abonamentu korzystaliby też znajomi i rodzina. A tego Żabka mogłaby nie udźwignąć.
Abonament na kawę: inne opcje
Dotychczas w kawiarniach byliśmy przyzwyczajeni do systemów zbierania pieczątek. Kiedyś faktycznie zbierało się fizyczne pieczątki, a teraz częściej zbiera się je wirtualnie w aplikacjach mobilnych, ale zasada jest ta sama: co którąś kawę możemy otrzymać gratis. Przykładowo: wypij w naszej sieci 9 kaw, a dziesiątą otrzymasz za darmo.
Przekładając promocję Żabki na ten model, możemy napisać, że… kupując jedną kawę, otrzymujemy trzy kolejne za darmo (zakładając, że pijemy kawę 200 ml i wykorzystujemy abonament w 100%). Przyznacie, że brzmi to bardzo dobrze, ale – z drugiej strony – mało kto wykorzysta abonament w pełni.
Alternatywnie możemy kupić własny ekspres do kawy i samemu ją sobie przyrządzać. Nie jesteśmy wtedy ograniczeni liczbą kaw (jak ktoś pija 2-3 kawy dziennie, to może to być dobre rozwiązanie), ale w zamian ogranicza nas miejsce (kawy musimy pić w domu, bo ekspresu na spacer nie wyprowadzimy). Dodatkowym ograniczeniem jest początkowy koszt, bo ekspresy do kawy są drogie (tanie automaty są po kilkaset złotych, te z wyższej półki od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych).
Założymy, że ekspres do kawy kosztuje 2000 zł, kilogram kawy ziarnistej 50 zł (ceny są różne w zależności od marki), a dziennie pijemy jedną filiżankę kawy. Po roku nasze koszty wyniosą jakieś 2150 zł (dla uproszczenia omijam niemałe koszty użytkowania i konserwacji), czyli jakieś 5,89 zł za jedną kawę. Po dwóch latach będzie to już 3,15 zł za kawę. Zakup ekspresu okaże się bardziej opłacalny niż kawa z Żabki po jakichś 1660 filiżankach (czym mniej kaw wypijemy w abonamencie, tym szybciej).
Firmy często korzystają z abonamentu kawowego w biurach. Dzięki temu, w zamian za miesięczną opłatę, otrzymują ekspres do kawy (na wynajem, z czasem może przejść na własność w zależności od warunków) i regularne dostawy kawy ziarnistej oraz środków konserwacyjnych. Dla osób prywatnych takiej oferty (na kawę ziarnistą) nie znalazłem, ale nie zdziwię się, jeżeli istnieje.
Jakiś czas temu opisywaliśmy za to podobną ofertę, ale kawy w kapsułkach. Jest to pomysł firmy Nespresso, która oferuje ekspresy za 1 zł w miesięcznych planach abonamentowych (umowa jest zawierana na czas 12 miesięcy). Podobne promocje regularnie robi też chociażby Tchibo (ekspres za złotówkę przy zakupie odpowiedniej liczby kapsułek).
„Kawonament” to dopiero początek?
Żabka zapewne liczy na to, że subskrybenci, regularnie odwiedzając sklep, przy okazji włożą też coś innego do koszyka. Głodni poczują zapach jedzenia i kupią hot-doga, inni dobiorą muffinka do kawy, a jeszcze inni kupią majonez, po który nie będzie im się chciało jechać do innego sklepu. To bardzo prawdopodobna sytuacja.
Dodatkowo większość subskrybentów nie wykorzysta w pełni możliwości abonamentu na kawę, bo zawsze pojawią się jakieś choroby, wyjazdy służbowe, urlopy. Czasem po prostu zapomnimy zatrzymać się w Żabce. W rezultacie średnia cena kawy pewnie wyjdzie nie 1,61 zł, a jakieś 2,5- 3 zł. A to już nie jest wcale taka atrakcja. Jest za to stały rachunek do zapłacenia.
Bardzo prawdopodobne, że abonament na kawę to dopiero początek zmian w ofercie sklepu. Żabka poinformowała o nowej usłudze, wprowadzając zakładkę „subskrypcje” w swojej aplikacji mobilnej. Została ona ewidentnie tak przygotowana, aby niedługo dodać kolejne oferty subskrypcyjne. I to nie koniecznie na jeden produkt dziennie!
Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na hotdogamenty, muffinomenty, colamenty i inne paninimenty (zdaję sobie sprawę, że marketingowcy Żabki zapewne wymyślą ciekawsze nazwy). Pytanie brzmi, czy subskrypcje ograniczą się do oferty kawiarni (Żabka Cafe) czy pójdziemy dalej i zobaczymy abonament na makaron, chleb i warzywa.
Czy taka przyszłość nas czeka? Jestem ciekawy, jak zareaguje konkurencja. Potrafię sobie wyobrazić, że lokalna piekarnia sprzedaje chleb za 8 zł, ale jednocześnie proponuje abonament w wysokości 80 zł za możliwość odbioru 3 bochenków tygodniowo. My otrzymujemy niższą cenę, a piekarnia zapewnia sobie stałych klientów i jest im łatwiej planować finanse.
Na razie pewną przeszkodą są możliwości techniczne. Żabka jest ogólnopolską siecią i miała już gotową aplikację mobilną, którą wystarczyło trochę „podrasować”, aby cały system subskrypcji zaczął działać. Koszty stworzenia takiej aplikacji mobilnej dla małej piekarni będą na razie odstraszające, a przecież to już nie te czasy, aby ręcznie realizować taki abonament.
Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby ktoś stworzył taką uniwersalną aplikację i ją udostępnił lokalnym sklepom. A może to już się dzieje? Dajcie znać w komentarzach, co można u Was lokalnie kupić w subskrypcji.
W dzisiejszych czasach, w których spotykamy się z coraz większą liczbą dostępnych abonamentów, jeszcze istotniejsza jest rzetelna analiza swoich wydatków (tutaj podpowiedź, jak zacząć). Jedynym sposobem, aby stwierdzić, czy opłaca nam się nowy „Kawonament” Żabki (i inne podobne twory) jest wiedza, ile wydajemy w ciągu miesiąca na kawę kupioną na mieście. Więcej niż 50 zł czy mniej? Jesteście w stanie szybko odpowiedzieć na to pytanie? Jest i drugie – czy kawa z Żabki w ogóle Wam smakuje?
Zdjęcie główne: Angela_Yuriko_Smith / pixabay + aplikacja Żabki