Wysoka inflacja zostanie z nami na dłużej. A to oznacza, że wysokie pozostaną też odsetki od kredytów na konsumpcję, które w przeszłości zaciągnęliśmy. Zadanie na kolejne miesiące: spłać długi. Wszystkie albo chociaż możliwie jak największą część pożyczek, limitów, debetów i kart kredytowych. Ich oprocentowanie lawinowo rośnie, a każdy miesiąc spłacania drogich długów to gotówka, której zabraknie w domowym budżecie
Połowa Polaków spłaca jakiś kredyt. Męczą nas nie tylko kredyty hipoteczne – których cena wzrosła właśnie w okolicach 10% rocznie i sprawia, że jedno mieszkanie finalnie może kosztować tyle co trzy – ale też kredyty gotówkowe, ratalne, samochodowe, debety do konta, karty kredytowe… Wszystkie te kredyty dzięki podwyżkom stóp procentowych NBP mogą być coraz droższe. Odsetki zbliżają się do poziomów, których większość kredytobiorców nigdy w życiu nie widziała.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Obecnie, gdy główna stopa referencyjna NBP wynosi 6%, maksymalne oprocentowanie pożyczanych przez bank pieniędzy może sięgnąć 19% (jest na to specjalny wzór: dwukrotność stopy NBP powiększonej o 3,5 punktu procentowego). A w sytuacji, gdy stopa procentowa NBP wzrośnie do 7-9% (to dość prawdopodobne) – oprocentowanie kredytów na konsumpcję może sięgnąć 23-25% w skali roku.
Lawinowy wzrost odsetek od zadłużenia
Większość kart kredytowych, debetów w kontach oraz część kredytów gotówkowych ma właśnie takie, zmienne oprocentowanie. Banki co i rusz wysyłają ludziom e-maile z informacją o „nowym oprocentowaniu kredytów”. Nowym, czyli zaktualizowanym po podwyżkach stóp. W dużej części banków działa automat – jeśli tylko prawo pozwala, by oprocentowanie było wyższe – natychmiast jest podnoszone.
Prawie 20% rocznie to katorżnicze odsetki. Jeszcze rok temu maksymalne oprocentowanie nie mogło przekroczyć 7,2% (do czego banki doliczały wysokie, jednorazowe prowizje). Jak zmiana oprocentowania przekłada się na domowy budżet Polaka-szaraka? Przy oprocentowaniu 7% rocznie pożyczka w wysokości 10 000 zł na 12 miesięcy kosztowała 383 zł w odsetkach, a rata miesięczna wynosiła 865 zł. Przy oprocentowaniu 19% rocznie odsetki wynoszą już 1060 zł, a miesięczna rata – 921 zł.
Taki sam kredyt na 5 lat wiąże się z koniecznością zapłaty łącznie 5560 zł odsetek (rata 260 zł) zamiast 1880 zł (rata 198 zł).
W skali całego społeczeństwa mówimy o ogromnych pieniądzach. Zwłaszcza, że jeszcze niedawno mieliśmy boom kredytowy. Z danych BIK wynika, że w całym 2021 r. banki i SKOK-i udzieliły kredytów mieszkaniowych na kwotę 89 mld zł oraz 85 mld zł kredytów gotówkowych i ratalnych. Przybywało kredytów udzielanych na wysokie kwoty.
Wzrost oprocentowania kredytów sprawia, że – gdyby przyjąć, iż cały nowy dług konsumpcyjny jest o zmiennym oprocentowaniu i że banki naliczają maksymalne stawki – wartość odsetek koniecznych do zapłacenia, by uregulować zadłużenie w ciągu roku, wzrosłaby z 3,3 mld zł do 9 mld zł. A przecież spłacamy nie tylko „świeże” pożyczki, ale też te zaciągane wcześniej, których oprocentowanie wzrosło.
Jest tak: mamy 165 mld zł zadłużenia z tytułu kredytów gotówkowych, 24 mld zł z tytułu kredytów ratalnych, 15 mld zł zadłużenia z tytułu kart kredytowych oraz 10 mld zł z tytułu wykorzystanych limitów w kontach osobistych. W sumie – 215 mld zł. Odsetki od tej kwoty (gdyby chcieć je spłacić w ciągu roku) to 22,7 mld zł. Przy odsetkach rzędu 7% rocznie – 8,2 mld zł.
Idą trudne czasy – spłać długi. I to już!
O tym czy nadpłacać kredyt hipoteczny, pisaliśmy już na „Subiektywnie o finansach” dużo. Generalnie są dwie szkoły. Jedna mówi, żeby nadpłacać jak najwięcej, bo każdy rok z kredytem oznacza dodatkowe, wysokie odsetki. Druga szkoła mówi, że jeśli nie mamy poduszki finansowej (czyli podręcznej płynności na wszelki wypadek) lub też mamy ją dobrze ulokowaną (np. w obligacjach antyinflacyjnych na kilkanaście procent rocznie) to lepiej mieć kredyt i oszczędności, niż nie mieć obu tych rzeczy.
Czytaj więcej o tym: Czy to dobry moment na zakup mieszkania? Kiedy warto nadpłacić kredyt hipoteczny? Czy dziś lepiej mieć kredyt czy oszczędności? Pytania na czas wysokiej inflacji
Ale ten dylemat dotyczy głównie kredytów hipotecznych, relatywnie tańszych. W przypadku zadłużenia konsumpcyjnego przeważnie nie ma co deliberować – trzeba jak najszybciej je spłacić, zanim odsetki zrujnują płynność domowego budżetu. Oczywiście: nie pozbywajmy się w całości poduszki finansowej, ale jej nadwątlenie w celu uniknięciu katorżniczych odsetek od kredytów jest jak najbardziej uzasadnione.
Nie każdy ma możliwość szybkiej spłaty posiadanych kredytów konsumpcyjnych – to oczywiste. Nie bierzemy przecież kredytów z tego powodu, że mamy za dużo pieniędzy. Ale warto opracować plan możliwie szybkiej redukcji zadłużenia. Stopy procentowe przez lata pozostaną wysokie, a każdy rok wysokiego zadłużenia oznacza drenowanie odsetkami domowego budżetu. Warto ograniczać zadłużenie w możliwie szybkim tempie (oczywiście nie zagrażającym utratą płynności).
Kilka kredytowych rad na lata wysokiej inflacji
Plan spłaty zadłużenia to podstawowa zasada przygotowania się na trudne czasy, które nadchodzą. Każda spłacona porcja długu oznacza, że zwiększa się elastyczność naszego domowego budżetu. I zwiększa się jego bezpieczeństwo w kontekście możliwego spadku naszych dochodów (realnego lub nawet nominalnego, gdyby zdarzyła się utrata pracy lub cięcie premii). Ale są i inne zasady dotyczące zadłużenia. A więc: spłać długi, a poza tym…
Unikaj nowych długów. W erze wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych już niemal każdy dług jest zły. Nawet cele, które wcześniej się jakoś broniły – np. kredyt na prawo jazdy czy na kurs angielskiego – stają się kontrowersyjne. W normalnych czasach byłaby to inwestycja, która szybko by się zwróciła. A w kiepskich czasach po pierwsze zwrot w postaci wyższego wynagrodzenia może być utrudniony, a po drugie – cena tej inwestycji (oprocentowanie kredytu) staje się nieznośnie wysoka.
Sprawdź koszty debetu i karty kredytowej. W kiepskich czasach jeszcze bardziej bolą jednorazowe, zaskakujące ciosy banków, zadawane nam zza węgła. Najpopularniejsze z nich to roczna prowizja za debet (pobierana niezależnie od wykorzystanej kwoty, od całego limitu dostępnego) oraz roczna opłata za kartę kredytową. Natychmiast sprawdź wysokość limitów i terminy pobierania opłat oraz obniż limity do takich wartości, które odpowiadają niezbędnym potrzebom.
Uważaj na odroczone płatności i raty zero procent. Koniecznie podlicz wszystkie swoje zakupy z odroczonym terminem płatności oraz raty zero procent, których spłata zacznie się w przyszłości. W trudnych czasach unikaj zaciągania nowych długów, ale też dbaj o elastyczność domowego budżetu. A odroczone płatności (zwłaszcza jeśli o nich zapomnisz, a potem bank nagle wysyła mejla, że trzeba „wyskoczyć” z kilkuset złotych) tę elastyczność ograniczają oraz zaciemniają prawdziwy stan domowych finansów.
Zrób plan gry, czyli komu, ile i za ile?
Całkiem spora część z nas tak naprawdę nie wie, ile ma długów do spłacenia. Trochę pociągnęliśmy z karty kredytowej, trochę z debetu przy koncie osobistym, coś-tam pożyczyliśmy od mamy, wzięliśmy jakieś rzeczy w sklepie na raty („i do marca nie płacisz”), a może nawet mamy jakąś „pierwszą pożyczkę gratis” w firmie chwilówkowej, która gratis jest tylko przez 60 dni?
Na początku trzeba zrobić listę długów i ustalić, ile realnie jesteśmy winni, komu oraz w jakim terminie. I spróbować ustalić, dla jakiej części zadłużenia mamy pokrycie w przyszłych dochodach. Jeśli nie starcza na spłatę wszystkich kredytów, a muszę zapłacić np. ratę kredytu hipotecznego i gotówkowego, w pierwszej kolejności uregulowałbym ratę tego pierwszego.
Te mniejsze, na które Cię nie stać? Jeśli masz jeden bardzo drogi kredyt – albo np. chwilówkę, która jest gratis, jeśli spłacisz ją w całości w ciągu 60 dni, a potem zaczyna być horrendalnie droga – to on jest dla Ciebie priorytetem, staraj się spłacić go w pierwszej kolejności w całości. Pozbywając się najdroższego długu „odzyskujesz” najwięcej odsetek i elastyczności. Spłać długi w kolejności od najdroższego do najtańszego.
Spłać długi zanim one zjedzą Twój domowy budżet
Pamiętaj, że czeka nas co najmniej kilka chudych lat. Kredyty będą drogie i trudno dostępne. Wartość realna wynagrodzeń może spadać, ceny będą szybko rosnąć. Oszczędności będą dotknięte inflacyjną erozją. W tym wszystkim najgorzej jest być przekredytowanym. A wysokie odsetki – i ich rosnące koszty – nawet w miarę rozsądnego konsumenta mogą doprowadzić do sytuacji pętli kredytowej. Zadanie na najbliższych kilka lat brzmi: za wszelką cenę tego uniknąć. Spłać długi zanim zjedzą Twój domowy budżet.
———————————–
„Finansowe sensacje tygodnia”: letnie pułapki dla portfela, wojna walutowa i północne wiatry
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” Bednarek & Samcik przygotowują Was finansowo do wakacji. Najważniejsze letnie pułapki dla portfela oraz kilka rad, jak nie obudzić się we wrześniu tonąc w długach. Nie sztuką jest poleżeć w wakacje na plaży – sztuką jest od tego nie zbankrutować. A propos bankrutowania: czym może grozić nam wojna walutowa, którą właśnie rozpętały najważniejsze banki centralne na świecie? I czy to może podwyższyć nam koszty zagranicznych wakacji? Trzecią finansową sensacją tego tygodnia był wakacyjny trip Maćka Bednarka, który relacjonuje, dlaczego Duńczycy nie boją się inflacji i czy możemy coś zrobić – bazując na ich doświadczeniach – żeby też się nie bać. Oczywiście poza wyjazdem do Danii. Zapraszam do posłuchania tutaj albo na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych platformach podcastowych.
zdjęcie tytułowe: Tim Gouw/Unsplash