Sprzedając samochód, trzeba dokładnie zweryfikować dane kupującego – osoby fizycznej lub firmy, podpisać umowę kupna-sprzedaży oraz zgłosić w urzędzie fakt zbycia auta. Ale i tak nie mamy wpływu na to, co z autem zrobi kupujący. Jak bezpiecznie sprzedać samochód i czy przepisy dotyczące handlu samochodami są dziurawe?
Kolejki w oczekiwaniu na nowe samochody doprowadziły do rozgrzania rynku wtórnego. Dzieją się na nim dziwne rzeczy – samochody zamiast z wiekiem tanieć, zaczęły drożeć. Mniej więcej pół roku temu mój znajomy chciał sprzedaż kilkuletnią skodę za ok. 60 000 zł. Nie zrobił tego wtedy i świetnie na tym wyszedł. Niedawno sprzedał auto za 80 000 zł i to pośrednikom. A przecież oni też muszą na tym zarobić, co oznacza, że mieli kupca, który gotowy był zapłacić jeszcze więcej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ja też z ciekawości sprawdzałem niedawno, ile mógłbym wziąć za swój samochód. W serwisach aukcyjnych ceny tego samego modelu i z tego samego rocznika są obecnie wyższe, niż zapłaciłem za niego kilka lat temu. O rozgrzaniu rynku wtórnego świadczyć mogą też ulotki za wycieraczkami, na których ogłaszają się firmy skupujące auta. Ulotki zawsze były, ale mam wrażenie, że jest ich coraz więcej. I właśnie przed takimi handlarzami chciałbym Was ostrzec, bo sam padłem ich ofiarą. Problemu by nie było, gdyby nie dziurawe polskie przepisy, do których jeszcze wrócę.
Sprzedany samochód nadal należy do mnie
Pod koniec 2019 r. sprzedałem poprzedni samochód. Miałem do niego ogromny sentyment, ale miał już swoje lata i musiałem się z nim rozstać. Skorzystałem z oferty firmy, która ulotkę zostawiła za wycieraczką. Sprawdziłem, czy taka firma istnieje i umówiłem się z handlarzem. Dowodem sprzedaży była faktura VAT.
Nie zdążyłem jeszcze zgłosić zbycia samochodu, a już po mniej więcej dwóch tygodniach zaczęły przychodzić do mnie listy z Niemiec. W jednym informowano mnie, że samochód przekroczył prędkość i muszę zapłacić mandant lub wskazać kierującego. W innym liście niemiecka policja informowała, że jestem podejrzany o kradzież paliwa na stacji benzynowej. Odpisałem, że auto sprzedałem i załączyłem fakturę sprzedaży. Te wyjaśnienia wystarczyły niemieckim instytucjom, żeby umorzyć sprawy.
Zdziwiony pobiegłem do urzędu dzielnicy, żeby zgłosić zbycie samochodu (wiem, powinienem to zrobić jak najszybciej). Wydawało mi się, że zgłoszenie zbycia zakończy problemy z mandatami. I faktycznie, przez blisko dwa lata nic się nie działo. Na przełomie grudnia i stycznia znowu zostałem zasypany korespondencją z Niemiec.
Dwa listy przyszły od odpowiednika polskiej gminy. Chodziło o przekroczenia prędkości. Kolejny list wysłała berlińska policja w sprawie – znów – kradzieży paliwa. A z jeszcze innej jednostki niemieckiej policji dostałem informację, iż „mój” samochód brał udział w kolizji. Sprawca zbiegł, ale poszkodowanemu w kolizji mężczyźnie udało się zabrać kluczyki. Policja poinformowała mnie, że samochód został odholowany na policyjny parking i czeka na odbiór.
Przeczytaj też: Używane samochody są dziś na wagę złota. Niektóre drożeją szybciej niż mieszkania! Które modele będą dobrą inwestycją?
Polscy urzędnicy i policja: nic się nie da zrobić
Pomyślałem sobie, że być może zgłoszenie zbycia samochodu, którego dokonałem dwa lata wcześniej, było nieskuteczne. Poszedłem więc do urzędu, żeby to wyjaśnić. Okazało się, że wszystko zrobiłem, jak powinienem. Urzędnik powiedział, że nic więcej nie mogę zrobić, żebym nie był formalnie właścicielem pojazdu.
Kontaktowałem się w tej sprawie z polską policją. Ona też jest bezradna. Policjanci powiedzieli, że muszę po prostu odpisywać na listy, tłumacząc, iż auto zostało sprzedane i załączać dowód sprzedaży. Tak też zrobiłem. Sprawy o przekroczenie prędkości zostały umorzone. Mam też nadzieję, że kolizja i odholowanie samochodu definitywnie zamknie całą sprawę.
Dlaczego? Prawdopodobnie padłem ofiarą nieuczciwego handlarza. Po zakupie samochodu powinien on zarejestrować auto na swoją firmę, czego nie zrobił. A już z pewnością powinna to zrobić osoba, której samochód został sprzedany. Przez blisko dwa lata robiłem więc za „samochodowego słupa”. Ktoś jeździł samochodem zarejestrowanym na mnie, przekraczał dozwoloną prędkość, kradł paliwo, a konsekwencje szły na moje konto. Podejrzewam też, że przez ten cały czas auto jeździło nieubezpieczone, bo tylko jego właściciel (czyli formalnie ja) mógłby wykupić polisę OC.
Jak bezpiecznie sprzedać samochód
W międzyczasie rozmawiałem też z urzędnikiem niemieckiej ambasady w Polsce, który przyznał, że problem w Niemczech jest znany. A wynika on z „dziwnych przepisów”, jakie obowiązują w Polsce. W Niemczech ponoć jest tak, że sprzedaż samochodu automatycznie wiążę się z przerejestrowaniem go na nowego właściciela. W Polsce – jak widzicie – można dopełnić formalności, a i tak można stać się ofiarą.
Ale czy faktycznie zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby uniknąć kłopotów? Jak bezpiecznie sprzedać samochód? Zapytałem o to Pawła Śnigurskiego z firmy leasingowej Santander Consumer Multirent. Ekspert wyjaśnia, że po sprzedaży samochodu powinniśmy jak najszybciej zgłosić w urzędzie zbycie pojazdu. A najlepiej jeszcze tego samego dnia. I tu ważna uwaga. Trzeba to zrobić w wydziale komunikacji urzędu, w którym auto było rejestrowane, a nie w urzędzie przynależnym ze względu na miejsce zamieszkania. To utrudnienie dla osób, które w międzyczasie się przeprowadziły. Dobra wiadomość jest taka, że można to zrobić przez internet.
Obecnie zgłoszenia zbycia należy dokonać w ciągu 60 dni od sprzedaży. Wcześniej ten termin wynosił 30 dni, ale z uwagi na pandemię koronawirusa termin został wydłużony. Paweł Śnigurski dodaje, że podobnie rzecz ma się z ubezpieczeniami OC/AC/NNW – tutaj mamy 14 dni, aby poinformować ubezpieczyciela o zbyciu. Jest to na tyle istotne, że zbywca otrzyma zwrot za niewykorzystany okres polis.
Ekspert radzi też, by dokładnie sprawdzić dane kupującego, które widnieją w umowie, jak i samego kupującego po zdjęciu (dowód osobisty bądź paszport). Jeżeli kupującym jest firma, to sprawdźmy oczywiście, czy nie jest to firma krzak. Dokładnie i czytelnie trzeba też wypełnić umowę kupna-sprzedaży.
„Te trzy proste zasady pozwolą ograniczyć lub wyłączyć naszą odpowiedzialność względem późniejszych wybryków kupującego. Niestety na to, co z autem zrobi kupujący, nie mamy już wpływu. Zgłoszenie zbycia do urzędu oraz ubezpieczyciela to nasze główne i prawne zadania. Im szybciej, tym lepiej, ponieważ zmniejszamy „lukę czasową”, w której wybryki nowego właściciela będą w pierwszej kolejności kierowane do nas”
– mówi Paweł Śnigurski. Warto jednak pójść krok dalej, czyli poprawić obowiązujące przepisy. Chodzi o to, by zakup auta wiązał się z obowiązkiem jego rejestracji przez kupującego.
Źródło zdjęcia: Pixabay