„Za gaz płaciłem 5000 zł miesięcznie, teraz płacę 20 000 zł” – żalił się właściciel piekarni byłemu premierowi Donaldowi Tuskowi. Można by powiedzieć: „wina Tuska”, ale kto naprawdę za to odpowiada? Putin z Gazpromem? A może to PGNiG narzuca przedsiębiorcom wyższe taryfy, niż wynika to z kosztów, które ponosi? Czy tak właśnie NIE działa „niewidzialna ręka rynku”? A jeśli nie działa, to kto ją zepsuł i sprawił, że teraz płacimy zbyt wysokie rachunki?
„Wzrost cen gazu jest główną przyczyną inflacji w Polsce” – powiedział niedawno wicepremier Henryk Kowalczyk. Inflacji, która może wynieść nawet 10% w połowie roku. Rząd powinien zrobić wszystko, by ją ograniczyć. Wprowadza więc tarcze antyinflacyjne i „prosi” państwowy PGNiG, żeby obniżył taryfy dla małych przedsiębiorców.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie jest to najbardziej „ofensywne” posunięcie, jakie można sobie wyobrazić. Rząd Belgii ogłosił, że dopłaci dopłaci gospodarstwom domowym do rachunków 80 euro miesięcznie. Pytanie brzmi: czy takie doraźne działania mogą rzeczywiście zmienić sytuację na rynku? Zwłaszcza w kraju, w którym mamy niemal monopol na rynku sprzedaży gazu, a jedna firma – PGNiG – kontroluje 85% rynku? Może u nas zawsze będzie drogo lub drożej?
To pytanie stawiamy nie bez powodu. Wpadł nam w ręce wykres, który pokazuje różnicę między cenami płaconymi przez polskich przedsiębiorców, a kursem gazu na towarowej giełdzie w Warszawie. Różnica ta jest zastanawiająca.
Taryfy za gaz i ceny rynkowe. Ten wykres pokazuje, kto przepłaca
Gaz jest drogi z kilku powodów. Pierwszym jest mroźna i długa poprzednia zima (która osuszyła magazyny gazu, a przez pandemię nikt nie kwapił się do ich uzupełnienia, bo spodziewano się kolejnych lockdownów). Drugim jest to, że gospodarka przyspieszyła. W Azji skoczyło zapotrzebowanie na gaz, a tamtejsze firmy zaproponowały wyższą cenę na płynny gaz LNG (zaczął on statkami płynąć na Daleki Wschód, a nie do nas). A po trzecie Gazprom – widząc ten splot czynników – ogranicza podaż gazu na europejski rynek.
Ponad 80% gazu zużywanego w Polsce pochodzi z zagranicy, więc nie jesteśmy w stanie odizolować się od zwyżek cen. Jesienią 2021 r. ceny na europejskich giełdach paliw poszybowały – w październiku cena za 1 MWh gazu na holenderskiej giełdzie TTF wyniosła 116 euro (rok wcześniej: 13,1 euro). W grudniu 2021 r. padł kolejny rekord – 180,2 euro za 1 MWh.
Ale od tamtego czasu ceny gazu spadły o ponad połowę. Niestety, wiele wskazuje na to, że to, co oferują klientom firmy gazowe jest oparte na założeniu, że bardzo wysokie ceny będą się utrzymywały. Jeden z naszych czytelników naniósł cenę taryfową gazu dla gospodarstw domowych i dla małych firm na wykres cen gazu na giełdach (polskiej i europejskiej).
Co się okazało? Zobaczcie sami. Na niebiesko ceny na polskiej giełdzie, na szaro – na europejskiej. Pomarańczowy kolor to ceny z taryfy dla klientów indywidualnych w Polsce, a czerwony – z taryfy dla firm.
I jeszcze dodatkowa, krótka legenda: TGE DA to benchmark cen gazu na Towarowej Giełdzie Energii; TGE +1 to cena gazu z dostawą za rok. THE to ceny gazu w przeliczeniu na złote na niemieckiej giełdzie energii (Hub Europe, jest też holenderska giełda TTF). Co wynika z tego wykresu?
Po pierwsze: PGNiG wprowadził bardzo drogą taryfę „Gaz dla Biznesu” (od 1 stycznia 2022 r., nieco później, niż sugeruje wykres naszego czytelnika) z ceną 79 gr. za kWh, gdy cena paliwa na giełdach była już znacznie niższa i wynosiła 40 gr. za kWh, a w kontraktach rocznych nawet 20 gr.
Co prawda wicepremier Jacek Sasin 14 stycznia ogłosił obniżkę cen w taryfie „Gaz dla Biznesu” do 59 gr. za kWh, ale to obniżka tylko czasowa, do końca lutego. A poza tym nawet z jej uwzględnieniem PGNiG każe płacić małym firmom za gaz znacznie więcej, niż wynosi jego cena rynkowa. Czy PGNiG zakontraktowało duże ilości gazu po rekordowych cenach, zbliżonych do 1 zł za kWh, a teraz próbuje ten koszt przerzucić na przedsiębiorców?
Nie wiemy po jakich cenach PGNiG kupuje gaz, ale raczej nie są to ceny wyższe od tych z giełdy europejskiej. Narodowy gazownik, zasłaniając się wysokimi cenami gazu, zafundował firmom podwyżki taryf, ale gdy ceny gazu spadły, nie spieszy się z obniżkami.
Po drugie: PGNiG dopłaca do sprzedaży gazu dla odbiorców indywidualnych. W tym roku cena gazu dla klientów indywidualnych to 20 gr. netto za kWh. Przed rokiem było to 10 gr. netto. Już w minionym roku gospodarstwa domowe płaciły 2-3 krotnie mniej za gaz, niż wynosiły ceny rynkowe. Jak widać, za tańszy gaz dla gospodarstw domowych płacą firmy zaszywając wyższe ceny gazu w cenach produktów finalnych.
Zmiany wymusi na nas dopiero Unia Europejska, bo od 2024 r. taryfowanie gazu dla gospodarstw domowych się skończy. Ile wtedy będziemy płacić za gaz? Nie wiadomo. Być może PGNiG, która jest kontrolowana przez państwo, utrzyma ceny gazu na poziomach zbliżonych do taryfowych. Prezes PGNiG i URE zapowiadają, że koniec taryf wcale nie oznacza dużych podwyżek cen gazu. Ale szpitale i spółdzielnie, które nie są w taryfach, dostały podwyżki o kilkaset procent. Dlaczego PGNiG tak robi? Bo może.
Na tle krajów UE regulowane ceny gazu w Polsce nie należą do wysokich. Zarówno pod względem wartości nominalnych (0,038 euro za kWh w pierwszym półroczu 2021 r.) jak i z uwzględnieniem siły nabywczej (0,07 PPS/kWh).
PGNiG nie ma konkurencji, więc robi co chce?
Dlaczego PGNiG pozwala sobie na dyktowanie cen wyższych, niż cena gazu na giełdzie? Bo (prawie) nie ma konkurencji. Na koniec 2020 r. koncesję na obrót paliwami gazowymi (czyli po prostu sprzedaż gazu) posiadało 185 firm, ale działalność prowadziły tylko 94 przedsiębiorstwa. PGNiG ma 85,6% rynku i od kilku lat umacnia się na pozycji lidera.
Dlaczego tak mało firm w Polsce chce konkurować z PGNiG, kupując gaz na giełdzie i sprzedając klientom po cenach niższych od tego, co proponuje PGNiG? Jak wyjaśnia URE wzrost udziału PGNiG w sprzedaży gazu do odbiorców końcowych wynikał m.in. z tego, że kilku sprzedawców zaprzestało działalności, a klienci „wpadli” w ramiona PGNiG.
W sektorze handlu i usług (czyli taryfie dla biznesu) niezależni sprzedawcy próbują konkurować z PGNiG – mają 27,8% udziałów w rynku. Ale jeśli chodzi o gospodarstwa domowe, to ich udział wynosi tylko 4,26%. Konkurencji praktycznie nie ma, ale też trudno się dziwić – skoro ceny są regulowane, to nie ma też miejsca na grę rynkową.
Konkurenci PGNiG też nie zawsze mają ochotę mieć… konkurencyjne ceny. Opisywany przez nas przypadek 1000-procentowej podwyżki ceny za gaz (do 80 gr. za kWh) dla mieszkań komunalnych dotyczy firmy prywatnej, która też postanowiła skorzystać z „gazowej hossy” i zaproponować klientom taryfę z najwyższej półki.
Jak wynika z danych Rachuneo, czyli porównywarki ofert cen gazu, oferta PGNiG jest obecnie najdroższą dostępną. Taniej można kupić gaz w innych spółkach (nawet państwowych), gdzie ceny gazu są zbliżone do rynkowych. W PGE można kupić gaz w cenie 34 gr. za kWh, a w prywatnej firmie Axpo – po 40 gr. Oczywiście, bywa że firmy stosują wyższe stawki opłat abonamentowych, więc żeby sprawdzić czy oferta jest konkurencyjna, trzeba wszystko przeliczyć samodzielnie.
Ceny gazu, które firmy oferują klientom innym, niż „indywidualsi” (czyli taryfy dla firm), zależą od trzech rzeczy: od obowiązującej ceny giełdowej surowca, od zdolności skutecznego kontraktowania gazu dla swoich klientów (firmy zajmujące się handlem gazem mogą zawrzeć kontrakty terminowe i uzyskać prawo do zakupu surowca po znanej z góry cenie) oraz od marży. Mogłoby się wydawać, że duża firma, taka jak PGNiG, ma większe zdolności kupowania tańszego gazu. Ale, jak widać na załączonym obrazku – firma wykorzystuje swoją moc raczej do wyciskania jak najwyższej marży na klientach.
Ten przykład – maksymalnie podkręcone taryfy dla firm – pokazuje, że gdybyśmy mieli silny rynek niezależnych od PGNiG sprzedawców gazu, to przedsiębiorcy mogliby płacić mniej. Ale tam, gdzie rozpycha się państwo i chce wszystko regulować, prywatne firmy nie mają pola do popisu. Takie posunięcia jak zamrożenie cen prądu przed kilku laty, które wykończyło część prywatnych firm zajmujących się sprzedaż prądu, wpływają długoterminowo na to, że na rynku robi się luźno i ci, którzy na nim pozostali (często państwowi monopoliści) mogą dyktować ceny.
źródło zdjęcia: Unsplash