W 2022 r. czeka nas sporo zmian w podatkach. Jedną z nich jest tzw. ulga podatkowa dla klasy średniej w ramach programu „Polski Ład”. Niektórzy z nas na wszelki wypadek – najlepiej jeszcze przed końcem 2021 r. – powinni poprosić pracodawcę, żeby o niej… „zapomniał”. W przeciwnym razie ulga może stać się pułapką
O „Polskim Ładzie” na „Subiektywnie o Finansach” pisaliśmy wielokrotnie, rozkładając różne jego fragmenty na czynniki pierwsze. Najwięcej zamieszania czeka przedsiębiorców, którzy muszą policzyć, jaki sposób opodatkowania najbardziej im się opłaca (podatek liniowy bez kwoty wolnej od podatku, ryczałt ewidencjonowany ze sztywną składką zdrowotną czy rozliczenie według skali podatkowej, z ryzykiem wpadnięcia w próg 32%, ale i szansą na ulgę dla klasy średniej).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jednak i etatowcy – szczególnie ci lepiej zarabiający – nie mogą tracić czujności. Napisał do mnie pan Michał, który otrzymał od swojego pracodawcy frapującą propozycję. I nie wie, czy ją przyjąć. W czym rzecz?
„Chodzi o ulgę podatkową, która ma obowiązywać w ramach „Polskiego Ładu”, a konkretnie o art. 32 ust. 2b Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Otrzymałem od pracodawcy e-mail z wnioskiem o niepomniejszanie dochodu o kwotę ulgi na 2022 r. i termin na jego złożenie do 27 grudnia. Problem w tym, że nie mam pojęcia, jak się do tego ustosunkować. Składać? Nie składać?”
Chodzi o tzw. ulgę dla klasy średniej, która ma być mechanizmem amortyzującym wzrost podatków, który spotka część osób zaliczanych przez rządzących do klasy średniej.
Czytaj też: Podatkowy „Polski Ład” w wersji deluxe: czy po poprawkach ma już sens? (subiektywnieofinansach.pl)
Ulga dla klasy średniej: żeby składka zdrowotna nie zabolała
Generalnie bowiem w „Polskim Ładzie” są dwie dobre rzeczy (podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 000 zł brutto w skali roku oraz przesunięcie progu, od którego płaci się 32% podatku do 120 000 zł brutto w skali roku) i jedna zła: nieodliczalna składka zdrowotna w wysokości 9% dochodu.
Ta ostatnia jest de facto dodatkowym podatkiem, który sprawia, że od każdej zarobionej złotówki płaci się – po przekroczeniu kwoty wolnej od podatku – aż 26% podatkoskładki (17% „zwykłego” PIT i 9% składki zdrowotnej). Kiedy rząd zorientował, że nie zdoła ukryć tej cechy „Polskiego Ładu” uderzającej zwłaszcza w tzw. klasę średnią, wprowadził specjalną ulgę. Ma ona obniżyć opodatkowanie o mniej więcej te same 9%, które wynikają z nowej składki zdrowotnej.
Nie pytajcie, co za osioł tak to wymyślił, bo nie da się tego logicznie wytłumaczyć. Z ulgi skorzystać mają podatnicy, których przychody mieszczą się w limitach dochodów:
>>> miesięcznym: od 5701 zł brutto do 11 141 zł brutto,
>>> rocznym: od 68 412 zł brutto do 133 692 zł brutto.
A więc pracodawca powinien każdemu pracownikowi, którego miesięczny dochód mieści się w tym widełkach, przy obliczaniu jego pensji „na rękę” za dany miesiąc, uwzględnić ulgę dla klasy średniej (czyli ten pracownik powinien dostać do ręki trochę więcej pieniędzy, co ma równoważyć to, iż dostanie trochę mniej z powodu nowej składki zdrowotnej). Jeśli ktoś umie we wzory matematyczne, to może sobie policzyć ulgę w następujący sposób:
>>> przy rocznym dochodzie brutto między 68 412 zł i 102 588 zł: (dochód roczny x 6,68% – 4566 zł) ÷ 0,17
>>> przy rocznym dochodzie brutto między 102 589 zł i 133 692 zł: (dochód roczny x (-7,35%) + 9829 zł) ÷ 0,17
Albo – dla rozliczeń miesięcznych – zastosować taki wzór:
>>> przy miesięcznym dochodzie brutto w granicach 5701-8549 zł: (dochód miesięczny x 6,68% – 380,50 zł) ÷ 0,17
>>> przy miesięcznym dochodzie brutto w granicach 8549 – 11 141 zł: (dochód miesięczny x (–7,35%) + 819,08 zł) ÷ 0,17
Dochód liczy się w każdym z wzorów jako przychód (ze stosunku pracy, pracy nakładczej, spółdzielczego stosunku pracy), a w przypadku działalności gospodarczej przychód pomniejszony o koszty prowadzenia działalności z wyłączeniem kosztów składek na ubezpieczenie społeczne.
Efekt dobrze policzonej ulgi jest taki, jak dobrze policzonej zaliczki na podatek dochodowy PIT. Pracownik dostaje na rękę tyle, ile wynika z odprowadzonych na bieżąco zaliczek, a na końcu roku nie musi nic dopłacać, bo w rocznym zeznaniu finansowym w rubryce „dopłata/zwrot” wychodzi mu zero.
Sęk w tym, że ulga dla klasy średniej jest „skokowa”, a więc po przekroczeniu 133 692 zł rocznego dochodu brutto po prostu znika w całości. I nie to, że od następnych złotówek po prostu się jej już nie nalicza – jest tak, że trzeba policzyć podatek jeszcze raz w taki sposób, jakby ulgi nigdy nie było.
Czytaj też: Reforma podatkowa to tylko żałosna namiastka. Jak powinna wyglądać? (subiektywnieofinansach.pl)
Dla kogo ulga dla klasy średniej może być pułapką?
Dojść więc może do dwóch sytuacji: pracownik będzie w grudniu błagał szefa, żeby ten mu obniżył pensję (żeby nie przekroczył 133 692 zł dochodu brutto w skali roku i nie musiał oddawać ulgi), albo w rozliczeniu rocznym PIT będzie większa lub mniejsza niedopłata i trzeba będzie nagle skądś wytrzasnąć – i wpłacić do urzędu skarbowego – nawet kilka tysięcy złotych.
Z kalkulatorów internetowych wynika, że dla pracownika zarabiającego 6000 zł brutto miesięcznie ulga dla klasy średniej wyniesie jakieś 120 zł miesięcznie. Dla kogoś, kto zarabia 10 000 zł brutto miesięcznie, będzie to już prawie 500 zł miesięcznie. Mnożąc te kwoty przez dwanaście miesięcy, możecie oszacować skalę problemu finansowego w sytuacji, gdy przez cały rok ulgę Wam naliczano, a potem się okazało, że jednak Wam nie przysługuje, bo przekroczyliście 133 692 zł rocznego dochodu brutto. I trzeba zwrócić nadpłatę do urzędu skarbowego.
Można to porównać do stanu, w którym pracownik ma odprowadzane zaliczki na podatek dochodowy w wysokości 17%, ale ma drugą pracę, która podbija jego dochody do poziomu, który powoduje, że musi zapłacić 32% podatku od „przekroczenia salda”. Żaden z pracodawców nie naliczył wyższych zaliczek (bo nie wiedział o drugiej pracy), więc na koniec podatnik ma niedopłatę.
I takiej właśnie sytuacji dotyczy pytanie czytelnika. Najprawdopodobniej jest pracownikiem zatrudnionym na etacie u dwóch pracodawców. Z obu etatów łącznie uzyskuje roczny przychód, który może zdyskwalifikować go jako beneficjenta ulgi. Pracownik może poprosić pracodawcę o nieuwzględnianie ulgi podatkowej w miesięcznych naliczeniach pensji. Pracodawca nie może takiej decyzji podjąć sam, chyba że wynika to z cyferek (czyli pensji brutto pracownika).
„Czy dobrze rozumiem, że jeżeli nic nie zrobię (nie złożę wniosku u pracodawcy), to będę miał liczone wynagrodzenie z zastosowaniem prawa do ulgi, a potem w rozliczeniu rocznym okaże się, że jednak całą kwotę będę musiał oddać? Czy jeśli „dla świętego spokoju” złożę ten wniosek, a na koniec 2022 r. okaże się, że jednak mój łączny przychód nie przekroczył tych 133 692 zł brutto, to w takiej sytuacji będę mógł się spodziewać zwrotu z urzędu skarbowego?”
– pyta pan Michał. I jego tok rozumowania jest dobry. Ponieważ w przypadku ulgi dla klasy średniej nie obowiązuje zasada „złotówka za złotówkę”, tylko „wóz albo przewóz”, dla świętego spokoju czasem opłaci się dostawać trochę mniej pieniędzy w ramach pensji na rękę i potem dostać zwrot nadpłaconego podatku ze skarbówki (bo po doliczeniu ulgi dla klasy średniej podatek jest mniejszy, niż wynika to z odprowadzonych zaliczek), niż dostawać trochę więcej na rękę i – po ewentualnym „wypadnięciu z ulgi” – musieć dopłacać podatek.
Problem ma naturę cash-flow’ową i oczywiście warto go rozpatrywać łącznie z innymi elementami rozliczenia podatkowego (zwłaszcza z ulgami). Jeśli np. korzystamy z ulgi na oszczędzanie w IKZE, to nawet jeśli zdarzy się fakap z ulgą dla klasy średniej, to raczej nie grozi nam duża dopłata podatku, bo raczej i tak skarbówka będzie musiała nam coś zwrócić (ulga na IKZE przy pełnym wykorzystaniu limitu wpłaty pozwala odzyskać 1000-3000 zł).
Czytaj też: „Polski Ład” a zdolność kredytowa. Nie daj się złapać w tę pułapkę! (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: „Polski ład” to może być dla nich pułapka. Leasing przestanie się opłacać? (subiektywnieofinansach.pl)
Obejrzyj też zapis webinarium. O „Polskim Ładzie” rozmawiam z doradcą podatkowym (zasubskrybuj też mój kanał na Youtube):
Kiedy warto nie brać w ciemno ulgi podatkowej?
Dylemat dotyczy głównie osób mających więcej niż jedno źródło dochodu, w przypadku których istnieje prawdopodobieństwo, że w skali roku zarobią więcej niż 133 692 zł. I nie mających oszczędności, z których mogliby pokryć „nagły” kilkutysięczny przelew do skarbówki. Mój czytelnik nie jest jedyną osobą, która się nad tym zastanawia.
„Nazywam się Alicja, jestem pielęgniarką. Pracuję na etacie w szpitalu z pensją podstawową ok. 5400 zł brutto. Rozumiem, że będzie mnie obowiązywała ulga dla klasy średniej i nie wskoczę w wyższy próg podatkowy. Jednocześnie pracuję też w innym szpitalu na umowę zlecenie, gdzie wystawiam szpitalowi rachunek na ok. 2000 zł brutto miesięcznie (to jest zmienne w zależności od liczby dyżurów). Czy jeśli skorzystam z ulgi dla klasy średniej w swojej jednostce macierzystej, a potem okaże się, że po zsumowaniu dochodów w obu prac przekroczę limit ulgi dla klasy średniej choćby o złotówkę, to będę musiała oddać do urzędu skarbowego całą ulgę?”
W tym przypadku problem się nie pojawi, bowiem dochody z umów o dzieło i umów-zlecenia nie podpadają w ogóle pod ulgę dla klasy średniej – czyli nie wlicza się ich do dochodów określających, czy możemy skorzystać z ulgi czy nie. Natomiast gdyby pani Alicja miała drugą umowę o pracę albo u drugiego pracodawcy występowała jako przedsiębiorczyni – czyli jako firma – wtedy już dylemat staje się jak najbardziej realny. Wygląda na to, że jeszcze przed Sylwestrem warto się zainteresować przyszłorocznymi podatkami.
Czytaj też: „Polski Ład” i płacenie pod stołem? Czy amnestia dla pracownika ma sens (subiektywnieofinansach.pl)
——-
„Finansowe sensacje tygodnia”: lista rzeczy, które trzeba zrobić w grudniu, żeby zaoszczędzić pieniądze
W najnowszym podcaście „Finansowe sensacje tygodnia” spisujemy listę rzeczy, które warto zrobić jeszcze w grudniu, żeby zaoszczędzić pieniądze (jest ich trochę i można schować do kieszeni niemałe kwoty!), analizujemy, jak zmieniają się zwyczaje płatnicze Polaków (i czy grozi nam na serio koniec ery gotówki) oraz zastanawiamy się nad tym, o ile mogą wzrosnąć ceny prądu po ewentualnym ogłoszeniu nowych taryf przez URE. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem! Podcast jest dostępny także na platformach Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts oraz na kilku innych. Na Spotify nasz podcast jest w dziesiątce najpopularniejszych w kategorii newsowej), Apple Podcast, Google Podcast i na kilku innych.
źródło zdjęcia: Arash Payam/Unsplash/gov.pl