Zbliżający się koniec roku i nieuchronne podwyżki stóp procentowych – a tym samym wzrost progu lichwy – uruchamiają w bankach nowe trendy dotyczące oferty pożyczek gotówkowych. Bankowcy zaczynają powoli promować „ostatnie tanie pieniądze”, czyli pożyczki o stałej stopie oprocentowania i bez prowizji. Czy to rzeczywiście ostatni tani kredyt gotówkowy?
Na rynku kredytów gotówkowych ostatnio działo się niewiele. Spadek stóp procentowych do symbolicznego poziomu 0,1% sprawił, że banki przestały w zasadzie rywalizować na oprocentowanie – próg wynikający z ustawy antylichwiarskiej wynosi dziś 7,2% i przygniatająca większość banków na tym właśnie poziomie ustawiła oprocentowanie swoich kredytów niezabezpieczonych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Głównym polem konkurencji są prowizje za udzielenie kredytów. Najtańsze banki z niej rezygnują, inne żyłują, licząc że klient się nie zorientuje, że „tani kredyt gotówkowy” na 7,2% tak naprawdę ma całościowy koszt (RRSO) na poziomie 15-20%.
W niektórych bankach widziałem ostatnio pożyczki niezabezpieczone z zerową prowizją, ale np. w Citibanku prowizja wynosi od 3% do 10%, w Banku Pekao – do 8%, w PKO BP – do 25%, w Aliorze – do 30% wartości kredytu.
Krótko pisząc: trzeba negocjować prowizje i wyłącznie od tego zależy ostateczny koszt pożyczki. Bo to, czy jakiś bank zejdzie z oprocentowaniem symbolicznie poniżej 7,2%, gdy jednocześnie nie będzie chciał zrezygnować z prowizji, ma głównie znaczenie marketingowe. Zwłaszcza gdy poza prowizją bank ma w taryfie opłatę przygotowawczą (czyli taką prowizję bis), czy opłatę za wydłużenie okresu kredytowania. Albo jakieś krzywe ubezpieczenie.
Tani kredyt gotówkowy? Próg maksymalnego oprocentowania wkrótce w górę
Ale chyba idą zmiany. I to z dwóch stron. Zbliżają się bowiem – nie wierzę, że w tym roku nie nastąpią – podwyżki stóp procentowych NBP. Ta podstawowa, referencyjna, wynosi obecnie tylko 0,1%. Przy rosnącej lawinowo inflacji (już 5,8% w skali roku) oraz przy presji ze strony innych banków centralnych (w Czechach stopa procentowa urosła już do 1,5%) nie ma bata – w Polsce też stopy pójdą do góry. Pytanie tylko, o ile.
To oznacza, że w górę pójdzie też maksymalne oprocentowanie kredytów. Bo wzór, który je określa, to dwukrotność głównej stopy procentowej NBP powiększonej o 3,5 punktu procentowego. Obecna wartość maksymalnego oprocentowania to pomnożone przez dwa 3,6% (0,1% stopy NBP i wspomniany wyżej „narzut”).
Gdy stopy NBP pójdą w górę o 0,25%, to próg lichwy automatycznie podniesie się do 7,7%. Gdyby poszły w górę o 0,5% (czego nie da się wykluczyć), to próg lichwy wynosiłby już 8,2%. Gdyby zaś przeszła odrzucona ostatnio przez większość Rady Polityki Pieniężnej propozycja podwyżki o 2% (punkty procentowe), banki mogłyby podnieść oprocentowanie kredytów do 11,2%.
Nie wiemy, jak będzie, ale jest niemal pewne, że już w tym roku – a więc przed „wysokim sezonem” na pożyczki gotówkowe – stopy procentowe pójdą o ileśtam w górę. To z punktu widzenia bankowych marketingowców rodzi dwie konsekwencje.
Po pierwsze znów będzie sens konkurować oprocentowaniem. Nie będzie już tak, że niemal wszystkie banki będą trzymały je na maksymalnym, dozwolonym prawem poziomie 7,2%. Pojawią się banki, które będą chciały się wyróżnić (inna sprawa: czy będą się chciały wyróżnić naprawdę czy na niby, utrzymując np. bardzo wysokie prowizje za udzielenie kredytów).
Po drugie zacznie mieć znaczenie, czy kredyt będzie miał gwarantowaną stała stopę procentową na cały czas trwania umowy. Przy umowie na pół roku czy rok i przy stosunkowo niskich kwotach pożyczki nie będzie to takie ważne. Ale jeśli chcielibyśmy pożyczyć poważniejszą kasę (np. 30 000 zł) na kilka lat, to „zapakowanie się” w zmienne oprocentowanie może być pułapką nie lada.
Co z tego wynika? Zapewne w tym przedświątecznym sezonie pożyczkowym pojawią się nowe pomysły bankowych marketingowców na promowanie pożyczek. Taniość (relatywna kredytu gotówkowego) przestanie wynikać wyłącznie z tego, czy do kredytu jest dołączona prowizja za jego udzielenie czy nie, ale też z poziomu oprocentowania. A część banków zacznie podkreślać, że w ich kredytach – nawet na długi termin – stopa procentowa jest stała.
Z drugiej strony pojawi się w niektórych ofertach nowy haczyk. Dość atrakcyjne oprocentowanie, niezbyt wysoka prowizja i… możliwość podwyższenia oprocentowania w przypadku, gdyby zmieniły się stopy NBP. Ostatnio kredyty gotówkowe o zmiennej stopie procentowej były rzadkością, ale to głównie dlatego, że bankom by się to nie opłacało (stopy procentowe NBP szły w dół). Teraz sytuacja się odwróci – bankowcom zmienne oprocentowanie kredytu może się zacząć opłacać.
Aion Bank: „pożycz dużo, tanio i… z gwarancją, że będzie stały procent”
Początki tych trendów są już widoczne w niektórych ofertach. Oczywiście najpierw w ofertach nowych banków, które potrzebują wyróżnić się na tle konkurencji.
Aion Bank, który prowadzi w Polsce działalność raptem od kilkudziesięciu dni, od dziś zmienił ofertę swoich pożyczek gotówkowych właśnie w taki sposób, jak to powyżej opisałem. Po pierwsze obniżył oprocentowanie do poziomu 6,7% (podobne lub niższe oprocentowanie widziałem ostatnio bodaj tylko w dwóch bankach), po drugie zagwarantował klientom brak prowizji za udzielenie pożyczki, a po trzecie – zagwarantował stałą stopę procentową bez względu na wartość pożyczki i okres spłaty.
Ma to o tyle znaczenie, że maksymalna wysokość obu parametrów jest w Aion Banku godna: to 90 000 zł, które można zassać nawet na 96 miesięcy, czyli osiem lat. Duża pożyczka o gwarantowanym oprocentowaniu przez tak długi czas może być ciekawą ofertą dla osób, które spodziewają się sporych i trwałych podwyżek stóp procentowych.
Aion Bank kusi też tym, że nie stawia żadnych formalnych ograniczeń (nie wyklucza z definicji osób prowadzących działalność gospodarczą, czy freelancerów) oraz że cały proces pożyczkowy odbywa się w smartfonie i – jeśli wszystko pójdzie dobrze – kasę można otrzymać w ciągu 30 minut od zalogowania się do aplikacji.
Identyfikacja klienta odbywa się bowiem za pośrednictwem biometrii (pokazuje się dowód osobisty i nagrywa krótki selfie-filmik, a zgodność innych danych bank weryfikuje już we własnym zakresie). Potwierdzenie dochodu też jest cyfrowe (o ile jest potrzebne, dotyczy to głównie wyższych kwot pożyczki), prawdopodobnie odbywa się poprzez zalogowanie na konto i ściągnięcie ostatnich wyciągów przez Aion-owski automat.
Oczywiście: choć oferta wygląda na pierwszy rzut oka na typowy „tani kredyt gotówkowy na puls”, to realnie pewnie obowiązuje zasada lejka. Bank komunikuje tanią i łatwą do zassania pożyczkę dla każdego, ale idę o zakład, że przez sito scoringu będzie przepuszczał tylko niedużą część klientów (oczywiście jest sprawdzany standing kredytowy każdego wnioskodawcy w BIK oraz w BIG-ach, pod kątem zapłaconych rachunków np. za telefon).
Czytaj więcej o Aion Banku: Gwarancja depozytów w Aion Banku: jest czy jej nie ma? Wyjaśniamy (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: Depozyty w Aion Bank są przebojem jesieni. Ale co z resztą oferty banku? (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: Przelew pomiędzy polskimi bankami. I ogromna prowizja. To przez SWIFT (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: Inwestowanie w Aion Bank kontra Finax, Investo i inni. Czy to się opłaca? (subiektywnieofinansach.pl)
Będzie wojna o tani kredyt gotówkowy na święta. Stay tuned!
Zwracam uwagę na tę ofertę głównie dlatego, że wyprzedza trendy, które zapewne pojawią się wkrótce w pożyczkowej ofercie części banków: oprocentowanie zauważalnie niższe od „sufitu” (a więc i oferty standardowej w bankach), brak prowizji oraz innych opłat i gwarantowane stałe oprocentowanie, które zaczyna mieć znaczenie przy tak wysokiej inflacji.
Za kilka tygodni – zapewne na początku listopada – banki, firmy pożyczkowe i pośrednicy finansowi zaczną na dobre namawiać nas na szybkie pożyczki. To może być zwłaszcza dla banków inna wojna, niż zwykle.
Po pierwsze dlatego, że w grze jest potężny rywal w postaci odroczonej płatności w internecie (ofert typu buy now pay later), która może odciąć część popytu na krótkie pożyczki, a po drugie dlatego, że aby wygrać trzeba będzie na nowo przemyśleć ofertę, zarówno pod względem „bebechów” (czyli parametrów), jak i marketingu.
Oczywiście, drodzy bankowcy i drodzy klienci banków, możecie liczyć w tych trudnych czasach na „Subiektywnie o finansach” – będziemy pokazywać porządne oferty, punktować pułapki i wskazywać tych graczy na rynku, którzy zasługują na wieczne potępienie. Stay tuned.
——————————-
Jak teraz lokować pieniądze? Posłuchaj nowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
Inflacja się rozpędza, akcje na światowych giełdach są drogie, na obligacjach prawie się nie zarabia, zbliżają się podwyżki stóp procentowych. Co w tej sytuacji robić z długoterminowymi oszczędnościami? Czy obecnie mamy dobry klimat do inwestowania w akcje? Czy warto brać pod uwagę polskie akcje jako część portfela długoterminowych inwestycji? Czy w polskie akcje lepiej inwestować poprzez ETF-y czy „po Bożemu”, czyli za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych? W które spółki inwestuje zarządzający jednego z najlepszych funduszy w Polsce? Dziś w ramach „Finansowych sensacji tygodnia” rozmawiamy z Andrzejem Nowakiem z TFI UNIQA. Do posłuchamia pod tym linkiem oraz na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych popularnych platformach podcastowych. Zapraszam!
———————
>>> „Subiektywnie o Finansach” – od 12 lat w obronie konsumenta. Zobacz, co udało nam się zdziałać w 2020 r.
>>> „Subiektywnie o Finansach” wśród 100 najpopularniejszych blogów w Polsce według Influtool. Jesteśmy jak samotna wyspa finansowa w oceanie spraw ważniejszych.
>>> „Subiektywnie o Finansach” największym blogiem finansowym w Polsce. I jednym z najbardziej wpływowych według raportu Martis Consulting.
zdjęcie tytułowe: Screenshot z teledysku „Mamona” zespołu Republika