Sensacji w Sądzie Najwyższym nie było. Po raz kolejny (bodaj już trzeci) Izba Cywilna nie wydała werdyktu, który mógłby ujednolicić linię orzeczniczą w sądach powszechnych, dotyczącą kredytów frankowych. Co oznacza dla frankowiczów i banków brak uchwały Sądu Najwyższego? Czy koniec nadziei na ostateczny werdykt Sądu Najwyższego przybliża czy oddala nas od ugód pomiędzy bankami, a frankowiczami?
Problemem nie do przeskoczenia dla Sądu Najwyższego okazała się polityka, a konkretnie – spór o legalność powołania niektórych sędziów Sądu Najwyższego (po upolitycznieniu wymiaru sprawiedliwości w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy). Zamiast uchwały w sprawie franków Sąd Najwyższy postanowił zadać pytanie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o legalność powołania nowych sędziów. Czyli – jak ładnie to ujął jeden z frankowiczów na Twitterze – zajmował się sobą, a nie tematem, dla którego sędziowie się spotkali.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Sąd Najwyższy znów nie przyszedł do pracy
W oświadczeniu podpisanym przez część sędziów i udostępnionym mediom jest trochę narzekania, że tak to się skończyło, szczypta żalu oraz nadzieja, że sędziowie sądów powszechnych i tak sobie poradzą, pomimo że ci z Sądu Najwyższego znów zapomnieli przyjść do pracy.
Szczerze pisząc z sześciu zagadnień, które miał do rozstrzygnięcia Sąd Najwyższy, część już dziś nie budzi wątpliwości i brak uchwały chyba niewiele zmienia. Przygniatająca większość sędziów orzeka, że jeśli w umowie kredytowej jest nieuczciwa, nieprecyzyjna klauzula (np. dotycząca sposobu przeliczania franków na złote i odwrotnie), to trzeba ją wyrzucić, a nie naprawiać.
I że jeśli po takim wyrzuceniu umowa zaczyna wyglądać dziwnie (np. jest oparta na wskaźniku LIBOR, ale spłacana w złotych), to można ją unieważnić. Choć nie trzeba – w tej sprawie zdarzają się różne orzeczenia. Frankowicze liczyli na doprecyzowanie wykładni wzmacniające argumenty na rzecz unieważniania umów, a bankowcy – na stwierdzenia wzmacniające argumenty na rzecz utrzymania umowy (choć nie wiadomo na jakich zasadach miałaby być kontynuowana, skoro nie wolno jej zmieniać).
Wiadomo już – nawet bez uchwały Sądu Najwyższego – że czas przedawnienia roszczeń klientów (o zwrot rat i umorzenie długu) oraz banków (o zwrot pożyczonego na początku kapitału) liczy się od wyroku unieważniającego umowę (a nie od jej zawarcia).
Czytaj więcej o tym: Sąd Najwyższy się łamie? Bez decyzji w sprawie franków. Co to znaczy? (subiektywnieofinansach.pl)
W zasadzie głównym zagadnieniem w tej sytuacji – i tym też miał się zająć Sąd Najwyższy – staje się kwestia ewentualnych roszczeń zwrotnych banku. Dla bankowców to sprawa życia lub śmierci – jeśli ją przegrają, to będzie bardzo trudno zahamować rzekę nowych pozwów, bo klienci nie będą już ponosili żadnego ryzyka.
Na zdrowy rozum żądanie od klienta pieniędzy z tego powodu, że korzystał z bankowego kapitału kłóci się z celami konsumenckiej dyrektywy obowiązującej w Unii Europejskiej. Nie po to sąd np. unieważnia umowę kredytową, żeby bank mógł potem żądać od klienta zamiennego „oprocentowania” obliczanego np. tak, jak dla kredytu gotówkowego (a znane są już przypadki takich roszczeń banków).
Ale bankowcy uczepili się niedawnego wyroku TSUE z 29 kwietnia. Polski sąd pytał europejski trybunał o to, czy klient – zanim zostanie wydany wyrok w jego sprawie – powinien być informowany o prawnych skutkach nieważności umowy.
„Taka informacja jest istotna, gdyż niezastosowanie nieuczciwego warunku może prowadzić do unieważnienia całej umowy, narażając ewentualnie konsumenta na roszczenia restytucyjne”
– stwierdził TSUE. Na tej podstawie bankowcy opierają nadzieje, że jakieś roszczenia zwrotne im przysługują (bo jakby nie przysługiwały, to TSUE by o takiej możliwości nie wspominał). Sąd Najwyższy mógłby te nadzieje ostatecznie zgasić, ale tego nie uczynił, bo nikt znów nie przyszedł do pracy.
Nie ma uchwały Sądu Najwyższego, to nie ma też ugód z frankowiczami?
Co brak uchwały Sądu Najwyższego oznacza dla frankowiczów? Ci, którzy już są w sądach mają wciąż duże szanse na wygraną (choć z korzystnym orzeczeniem Sądu Najwyższego byłoby to nawet nie prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, lecz po prostu pewność). Ci, którzy w sądach jeszcze nie są, nadal muszą rozstrzygnąć we własnym sumieniu czy chcą iść na wojnę z bankiem, czy też czekać na propozycję ugody (np. takiej, jaką zaproponował przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego).
Czytaj więcej o tym: Szef KNF ma pomysł na ugody banków z frankowiczami. Czy to się uda? (subiektywnieofinansach.pl)
Tylko czy banki, nie mając nad głową naostrzonego topora (w postaci niekorzystnej dla siebie uchwały Sądu Najwyższego) będą do takich ugód dążyły? Wydaje się, że szanse na to maleją. Jak bowiem przekonają akcjonariuszy do tworzenia kolejnych rezerw i niewypłacania dywidend, by tym kosztem wypłacić pieniądze wszystkim frankowiczom?
Ugody być może będą klientom proponowane, ale zapewne na warunkach mniej korzystnych, niż można by na to liczyć przy korzystnym dla klientów orzeczeniu Sądu Najwyższego. Bankowcy potrzebują zbudować wśród ogółu frankowiczów przekonanie, że nie ma po co iść do sądu, lepiej brać to, co dają (i dawać relatywnie niewiele).
Zobacz przykładową ugodę banku z frankowiczem: Bank Millennium i ugoda dla frankowicza: „Czy to mi się opłaca?”. Liczymy (subiektywnieofinansach.pl)
Chciałbym się mylić, ale obawiam się, że w najbliższych miesiącach po stronie bankowej będzie się odbywała klasyczna gra pozorów – z jednej strony „macanie” mniejszych lub większych grup klientów propozycjami ugód dość odległymi od tego, co można ugrać w sądzie, a z drugiej – straszenie roszczeniami zwrotnymi.
I tym sposobem bankowcy będą próbowali dopłynąć do końca problemu frankowego bez konieczności tworzenia znacząco większych rezerw, niż do tej pory (dziś opiewają one w niektórych bankach na 15-17% wartości portfela).
Czytaj o sytuacji finansowej Getin Banku: Getin Bank w sprawie franków gra va banque. Co mówią nam jego wyniki? (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj o frankowych rezerwach w Banku Millennium: Wyniki Banku Millennium: pół miliarda złotych straty i… dobra sytuacja (subiektywnieofinansach.pl)
Pewnym czynnikiem ryzyka dla nich – i nadzieją dla frankowiczów – jest to, że mogą się pojawić orzeczenia Sądu Najwyższego podejmowane w węższym składzie, czyli np. przez siedmioro sędziów. One też w pewnym sensie będą zawężały pole gry (o ile będą korzystne dla klientów). Choć nie w takim stopniu, jak to orzeczenie Sądu Najwyższego, którego nie będzie. Ono by w zasadzie zakończyło mecz.
Fala pozwów płynie, ale prawomocnych wyroków jest tylko wąski strumyczek
Z danych Związku Banków Polskich wynika, że dziś w sądach jest 58 000 spraw frankowych (plus kilka tysięcy spraw znajdujących się na etapie korespondencji, ale już przesądzonych. Z tego ledwie 6% spraw jest w drugiej instancji (to niecałe 3500 spraw). W pierwszej połowie tego roku klienci złożyli kolejnych 19 700 pozwów, więc rzeka roszczeń jest coraz szersza (choć do 580 000 wszystkich umów o kredyty frankowe jeszcze sporo brakuje).
W tym roku – jak przyznają prawnicy Związku Banków Polskich – 83% spraw w pierwszej instancji wygrali klienci i 59% spraw w drugiej instancji. Można więc powiedzieć, że nie jest tak źle (z ich punktu widzenia), ale jeszcze do połowy 2019 r. aż 91% spraw bankowcy wygrywali. Teraz są w defensywie.
Niewydolność sądów jest niestety sprzymierzeńcem bankowców. Od 2017 r., kiedy zaczęto zbierać statystyki dotyczące frankowych spraw, zapadło zaledwie 1867 prawomocnych wyroków (nota bene 1387 pozytywnych dla banków, co jest pokłosiem linii orzeczniczej sprzed orzeczenia TSUE dotyczącego państwa Dziubaków).
Mamy więc 580 000 umów o kredyty frankowe, 58 000 spraw w sądach oraz niecałe 2000 spraw rozstrzygniętych. To mrożąca krew w żyłach statystyka, bo pokazuje jak bardzo daleko jesteśmy od „posprzątania” sprawy franków. I jak bardzo złą prognozą jest ta mówiąca, że skłonność bankowców do zawierania ugód z frankowiczami może spaść. Bo to nie na salach sądowych, ale w gromadnych ugodach jest szansa na zakończenie afery frankowej przed 2050 r.
Tak mógłby wyglądać projekt uchwały Sądu Najwyższego
To, czego nie był w stanie już trzykrotnie zrobić Sąd Najwyższy, uczyniła Miejski Rzecznik Konsumentów w m.st. Warszawie, która już od 10 lat wspiera konsumentów walczących w sądach o unieważnienie lub odwalutowanie kredytów hipotecznych indeksowanych i denominowanych w walutach obcych. Rzecznik sporządziła stanowisko, które spokojnie mogłoby być gotowym już orzeczeniem Sądu Najwyższego. Czytamy w nim, że:
>>> W razie uznania, że postanowienie umowy kredytu indeksowanego lub denominowanego, odnoszące się do sposobu określania kursu waluty obcej, stanowi niedozwolone postanowienie umowne i nie wiąże konsumenta, nie jest możliwe przyjęcie, że miejsce tego postanowienia zajmuje inny sposób określenia kursu waluty obcej wynikający z przepisów prawa lub zwyczajów.
>>> W razie niemożliwości ustalenia wiążącego strony kursu waluty obcej w umowie kredytu indeksowanego do takiej waluty (lub denominowanego w obcej walucie) umowa nie może wiązać stron w pozostałym zakresie.
>>> W przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej, w wykonaniu której bank wypłacił kredytobiorcy całość lub część kwoty kredytu, a kredytobiorca dokonywał spłat kredytu, powstają odrębne roszczenia z tytułu nienależnego świadczenia na rzecz każdej ze stron.
>>> Przedawnienie roszczeń o zwrot nienależnie spełnionych świadczeń w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej w związku z niedozwolonym charakterem jej postanowień może rozpocząć bieg dla obu stron po podjęciu przez kredytobiorcę – konsumenta wiążącej (świadomej, wyraźnej i swobodnej) decyzji co do skutków związanych z abuzywnością.
>>> Jeżeli w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej którejkolwiek ze stron przysługuje roszczenie o zwrot świadczenia spełnionego w wykonaniu takiej umowy, strona ta nie może żądać wynagrodzenia z tytułu korzystania z jej środków pieniężnych przez drugą stronę.
Proste? Proste. Ale jednak dla Sądu Najwyższego okazało się to zbyt trudne. Mimo wszystko czekamy na jesienne słoty oraz na bankowe projekty ugód. Skoro już bankowcy zaczęli o nich gadać z szefem Komisji Nadzoru Finansowego, to chociażby dla pozorów powinni coś zaproponować.
Czytaj więcej o tym: Pierwszy bank ma zgodę akcjonariuszy na ugody z frankowiczami! (subiektywnieofinansach.pl)
——-
Posłuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”: czy opłaca się założyć spółkę, żeby uciec przed „Polskim Ładem”?
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy z Samirem Kayyali, doradcą podatkowym, przedsiębiorcą i wykładowcą. Zadaliśmy mu kilka ważnych pytań w sprawie „Polskiego Ładu”:
>>> czy planowane przez rząd obniżenie „nieodliczalnej” składki zdrowotnej z 9% do 3% pozwala cieplejszym okiem spojrzeć na zmiany podatkowe? Czy przedsiębiorcy mogą odetchnąć z ulgą? (od 02:26)
>>> Rząd zachęca przedsiębiorców do przejścia na ryczałt. Czy faktycznie warto? (od 15:45)
>>> Czy dobrym sposobem na ucieczkę od wyższych podatków może być przekształcenie jednoosobowej działalności gospodarczej w spółkę? Jakie są plusy i minusy takiego rozwiązania? Od jakiej skali działalności to się może opłacić? (od 20:48)
>>> „Polski ład” może namieszać na rynku mieszkaniowym. Czy koszty najmu wzrosną? Co z ulgą mieszkaniową? (29:15)
>>> Zapłata za towar droższy niż 20.000 zł tylko w formie bezgotówkowej – proponuje się w „Polskim ładzie”. Czy zakaz płacenia gotówką wysokich rachunków ma sens? (37:11)
Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem oraz na popularnych platformach podcastowych: Google Podcast, Apple Podcast i Spotify
obrazek tytułowy: Unsplash/Sąd Najwyższy