Od prawie 25 lat maksymalna kwota mandatu za przekroczenie prędkości wynosi 500 zł. Nic więc dziwnego, że coraz częściej słyszymy o konieczności dostosowania stawek kar finansowych do obecnych zarobków. Ale czy nasze mandaty faktycznie są zbyt niskie? Sprawdzam, jak wypadamy na tle innych europejskich krajów
Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad surowszymi karami dla kierowców. Mandaty mają być wyższe, trudniej będzie się od nich wywinąć – dotyczy to zwłaszcza kierowców „namierzonych” przez fotoradar, a nie patrol policyjny – a niektóre przewinienia mają skutkować podwyższeniem ceny polisy OC dla danego kierowcy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Z początkiem czerwca wprowadzono też kilka zmian w przepisach ruchu drogowego. Cel jest taki, żeby spadła liczba poważnych wypadków. Dla tych, którzy od jakiegoś czasu myślą już tylko o wakacjach i nie mieli czasu skupić się na nowych przepisach, przypominamy, co uległo zmianie w kodeksie drogowym:
- bezwzględne pierwszeństwo pieszych na przejściach;
- ujednolicenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym – na terenie zabudowanym nocą powinniśmy jechać nie więcej niż 50km/h, a nie 60km/h, jak do tej pory;
- zakaz korzystania z telefonu podczas przechodzenia przez jezdnię;
- zakaz jazdy „na zderzaku” – minimalna odległość między pojazdami powinna wynosić połowę prędkości, z jaką się poruszamy, czyli jadąc 100 km/h, powinniśmy zachować odległość od samochodu przed nami minimum 50 m.
Nowe przepisy, szczególnie te dotyczące pierwszeństwa dla pieszych, wywołały burzę w internecie. Podniosły się głosy, że spowoduje to znaczący wzrost liczby wypadków, bo piesi – bez rozglądania się – będą się pchali pod koła. Na razie nie słyszymy o wzroście liczby wypadków na przejściach dla pieszych.
Mandaty w Polsce: czy 500 zł to skuteczny straszak?
W polskich przepisach mamy jeszcze jeden kontrowersyjny temat. Temat, którego nikt od lat nie chce ruszyć. Nie do końca wiadomo, dlaczego. Być może ze strachu przed opinią publiczną. Chodzi o wysokość mandatów. Obecnie najwyższa kara, z jaką możemy się spotkać, to 500 zł. Dla jednych dużo, dla innych niewiele. Gdy jednak wprowadzono obowiązujący taryfikator w roku 1997 r., 500 zł było prawdziwym straszakiem. Wówczas dla osoby zarabiającej średnią krajową (1060 zł), taki mandat oznaczał mniej więcej tyle, ile dziś oznaczałby mandat ok. 2700 zł.
źródło: Miasto jest nasze, twitter
Dziś kwota 500 zł to niecałe 10% średniej krajowej brutto. Od lat 90. w naszym kraju przybyło bardzo dużo osób zamożnych i bogatych. Wizja kary rzędu 500 zł raczej nie zmotywuje ich do spuszczenia nogi z gazu (choć warto pamiętać, że za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h można na co najmniej trzy miesiące stracić prawo jazdy). Dlatego o podwyżkach kar finansowych mówi się już od dawna. W zeszłym roku pojawił się nawet pomysł podniesienia maksymalnej kwoty do 5000 zł, jednak na zapowiedziach się skończyło.
Szybko, ale bezpiecznie – czy to możliwe?
Wielu kierowców mocno buntuje się przed podnoszeniem kar za nadmierną prędkość. Ale… niedostosowanie prędkości do warunków na drodze to prawie najczęstsza przyczyna wypadków drogowych – wynika z policyjnych danych za rok 2020. Na pierwszym miejscu mamy nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu, zaś na trzecim nieustąpienie pieszemu.
źródło: Komenda Głowna Policji, raport „Wypadki drogowe w Polsce w 2020 roku”
Nawet jeśli istnieją perfekcyjni kierowcy, to nie są oni w stanie przewidzieć zachowania innych uczestników ruchu. Pędząc autostradą z nadmierną prędkością, możemy po prostu nie być w stanie wyhamować, gdy nagle coś nam wyskoczy na drogę. Może i wina teoretycznie nie będzie po naszej stronie, ale traci to znaczenie, gdy dochodzi do tragedii.
Warto też wiedzieć, że choć prawie 70% wypadków ma miejsce na terenie zabudowanym, to więcej ofiar ginie (57%) na terenach niezabudowanych. Główną przyczyną – ponownie – jest fakt, że to właśnie na terenach niezabudowanych rozwijamy największe prędkości. Najwyższy wskaźnik liczby wypadków na 10 000 osób jest w przypadku młodych kierowców – w wieku 18-24 lata. W tej grupie główną przyczyną jest nadmierna prędkość. Tu – oprócz dużej skłonności do ryzyka i brawury – dochodzi jeszcze brak doświadczenia.
Pocieszający jest jednak fakt, że w Polsce od lat maleje liczba wypadków oraz ofiar śmiertelnych na drodze. Mocny spadek odnotowano w 2020 r., choć te dane to raczej „zasługa” lockdownu niż wzrostu ostrożności na drodze. Nadal wypadamy kiepsko na tle Unii Europejskiej, szczególnie w kwestii śmiertelności. W naszym kraju ginie 65 osób na milion mieszkańców i jest to czwarty najwyższy wynik w Unii.
źródło: Komenda Głowna Policji, raport „Wypadki drogowe w Polsce w 2020 roku”
Wypadki drogowe – kto za to płaci?
Nadmierna prędkość i wypadki generują ogromne koszty nie tylko dla sprawców i ofiar, ale też dla budżetu państwa. Wg raportu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego koszty wypadków i kolizji drogowych obciążyły budżet państwa w 2018 r. na kwotę 55,6 mld zł. Kwota ta stanowiła wówczas 2,7% PKB. Była to więc połowa wartości, jaką przeznaczyliśmy na ochronę zdrowia. Wg przedstawionego raportu jednostkowy koszt ofiary śmiertelnej to aż 2,4 mln zł, zaś koszt wypadku został oszacowany na 1,4 mln zł.
źródło: Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego
Na tę wartość składają się koszty wynikające ze straty w krajowej produkcji tytułem śmierci lub niedyspozycji do pracy, straty materialne i niematerialne, koszty administracyjno-operacyjne oraz koszty leczenia. Samo utrzymanie policji i straży pożarnej w zakresie interwencji podczas wypadków i kolizji to 8,9 mld zł.
Jak widać, wypadki drogowe to naprawdę poważne obciążenie dla budżetu. Nic więc dziwnego, że wiele krajów bardzo surowo traktuje piratów drogowych.
źródło: Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego
Szarżowanie na drodze a maksymalne mandaty na obczyźnie
Jesteśmy już w trakcie wakacji i na pewno wiele osób wybierze się w tym roku na urlop samochodem. Jeśli lubimy szybką jazdę, to warto mieć świadomość, ile za naszą brawurę możemy zapłacić za granicą. Tym bardziej że w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do niewielkich kwot za przewinienia na drodze. W większości krajów spotkamy się z takim samym limitem prędkości na terenie zabudowanym jak w Polsce, jednak kary za przekroczenie są dużo bardziej dotkliwe. W przypadku autostrad ograniczenia przeważnie wynoszą między 120 a 140 km/h.
Jednym z bardziej popularnych wakacyjnych kierunków wśród Polaków jest Chorwacja. W 2019 r. kraj ten bardzo zaostrzył swoje przepisy. Niewielkie przekroczenie prędkości rzędu 10-20 km/h nie jest jeszcze aż tak dotkliwe. Jeśli złapie nas policja, zapłacimy między 100 a 300 zł. Za przekroczenie rzędu 30-50 km/h czeka nas kara około 1200zł. Jeśli jednak zostaniemy zatrzymani podczas jazdy, przekraczając dozwoloną prędkość o ponad 50 km/h na terenie zabudowanym, to może nam to zrujnować wakacje. Policja może na nas nałożyć mandat o maksymalnej wartości 9000 zł! Za przekroczenie prędkości o taką samą wartość na terenie niezabudowanym czeka nas wprawdzie niższa kara, ale nadal dużo bardziej dotkliwa niż w Polsce – 4800 zł.
Bardzo kosztowna może też okazać się wycieczka do Austrii. Jeszcze do niedawna, bo do końca czerwca, maksymalny mandat wynosił 2180 euro. Ta – dla nas kosmiczna – kwota wzrosła jednak z dniem 1 lipca i obecnie wynosi 5000 euro. To jednak nie wszystko. Prawdopodobnie w przyszłym roku zostanie wprowadzone prawo, na podstawie którego policja będzie mogła skonfiskować auto w przypadku bardzo niebezpiecznych wykroczeń, szczegóły nowych zasad są w trakcie ustaleń.
W Belgii maksymalna kwota mandatu to 2750 euro. Bardzo wysokie, choć dla każdego inne, mandaty obowiązują też w Wielkiej Brytanii. Tam kwota uzależniona jest od wynagrodzenia. Mandat może wynieść aż 1000 funtów lub nawet 2500 funtów na drogach szybkiego ruchu.
Również w Finlandii mandaty uzależnione są od zarobków. Z tą różnicą, że nie ma tu górnego limitu. Przy wysokich zarobkach mandaty mogą być bardzo kosztowne. W 2019 r. doświadczył tego fiński hokeista, który za przekroczenie prędkości o 41 km/h musiał zapłacić mandat w wysokości 120 000 euro. Jego roczne zarobki wynosiły wtedy 5 mln euro.
Na tle wymienionych krajów nasze 500 zł wydaje się wręcz śmieszną kwotą, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę nasze dużo niższe niż we wspomnianych ktajach zarobki. Oczywiście wymienione poziomy kar to najwyższe możliwe mandaty i przeważnie są stosowane dopiero w przypadku bardzo poważnych lub stale powtarzających się wykroczeń. Mimo wszystko policja ma mocne narzędzia finansowe do walki z piratami drogowymi.
Polskie prawo relatywnie łagodne dla przewinień na drodze
Wysokie kary w Europie dotyczą jednak nie tylko drastycznego przekroczenia prędkości. Poniższa mapa przedstawia uśrednioną wartość mandatu za złamanie przepisów. Przy jej wyliczaniu wzięto pod uwagę przekroczenie prędkości o 21 km/h, używanie telefonu podczas jazdy, złamanie zakazu wyprzedzania oraz przejechanie na czerwonym świetle.
100% to średnia wartość dla całej Europy. W krajach zaznaczonych ciemniejszym kolorem obowiązują mandaty wyższe niż średnia europejska. Analogicznie, im jaśniejszy kolor, tym niższe mandaty w stosunku do średniej. Okazuje się więc, że w Polsce mamy bardzo niskie kary praktycznie za większość możliwych wykroczeń.
źródło: Speeding Europe
Czy w Polsce doczekamy się uaktualnienia taryfikatora mandatów? Nie wiadomo. Zdecydowanie bez względu na wysokość potencjalnej kary warto na drodze zachować czujność i dostosowywać prędkość do warunków jazdy. Przedstawione dane ewidentnie pokazują, że wizja, w której w pełni panujemy nad swoim autem, to często tylko iluzja.
Czytaj też: Ile ubezpieczyciele „zaoszczędzili” dzięki pandemii? Składki OC w dół? (subiektywnieofinansach.pl)
POSŁUCHAJ NOWEGO ODCINKA PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”