7 lipca 2021

Czym się różni tradycyjny bank w realu od fintechowego banku w internecie? I gdzie jest ten moment, w którym już (jeszcze?) nie potrzebujesz „fizycznego” banku?

Czym się różni tradycyjny bank w realu od fintechowego banku w internecie? I gdzie jest ten moment, w którym już (jeszcze?) nie potrzebujesz „fizycznego” banku?

Czym się różni tradycyjny bank w realu od fintechowego banku w internecie? I gdzie jest ten moment, w którym możesz już wcale nie potrzebować tradycyjnego banku? To pytanie zatruwa spokojny sen bankowcom, ale nie tylko. Starają się znaleźć na nie odpowiedź również ci, którzy zainwestowali setki milionów (różnych walut) w rozwój pozabankowych aplikacji finansowych. A ja dziś postaram się na to pytanie odpowiedzieć

Pod względem stosunku do banków Polacy – podejrzewam, że nie jesteśmy jedyną nacją, która tak ma – dzielą się na trzy frakcje. Pierwszą stanowią ci, którzy znają tylko jeden bank – PKO. W zasadzie nie wiadomo które „PKO” mają na myśli, bo przecież są dwa banki o takiej fonetycznej nazwie (PKO BP i Bank Pekao). Nigdy nie poszliby do innego banku niż „ich PKO”, bo żadnemu innemu nie zaufają. Choćby nawet bank kazał dopłacać do depozytu – będą przy nim trwali.

Zobacz również:

Druga frakcja to ci, którzy są miłośnikami mniej lub bardziej tradycyjnej bankowości (niekoniecznie w wersji „oddziałowej”, często korzystają z banków przez kanały elektroniczne lub przez aplikację mobilną), ale nie wystawią nosa poza segment banków, które istnieją w realu, mają placówki, są jakoś-tam „materialnie” uchwytne.

Tacy klienci bardzo rzadko korzystają z tej naziemnej infrastruktury bankowej, ale uspokaja ich samo jej istnienie (płacą za nie w opłatach i prowizjach, często nie zdając sobie z tego sprawy). „Gdybym kiedyś potrzebował banku albo miał jakiś problem z kartą, to wiem gdzie mogę pójść i się poskarżyć” – to częste uzasadnienie.

Kiedy ostatnio byłeś w swoim banku? Dawno? Fintech kusi właśnie Ciebie

Trzecia frakcja to ludzie, dla których ważne jest „doświadczenie”. Pójdą tam, gdzie dostaną usługę finansową na najwyższym poziomie, bez zgrzytów i kolejek. Czy to „PKO”, bank z oddziałami czy też bank „w powietrzu”, czyli istniejący wyłącznie w cyfrowej rzeczywistości – to bez znaczenia. Ważne, żeby „dowoził”.

Ta grupa Polaków myśli w następujący sposób: Twój bank nie musi być w Radomiu, na poczcie czy w Polsce. Twój bank może być w internecie. Po prostu.

To właśnie ze względu na istnienie tej ostatniej grupy klientów powstały banki fintechowe, które nie mają oddziałów, są tylko w aplikacji mobilnej, ewentualnie mają stronę internetową (ale i to nie zawsze). Ich misją jest dostarczyć usługi, które w XXI wieku przeważnie są z definicji cyfrowe. Dzięki temu, że nie niosą ze sobą ciężkiego majdanu w postaci setek, tysięcy placówek oraz pracowników tam zatrudnionych – mogą być konkurencyjne cenowo i skupić się na oferowaniu konkretnych usług. Bank w internecie to „bank typu light”.

Tak naprawdę 90% usług, z których korzystamy w bankach, to już usługi w pełni cyfrowe. Jeśli zlecamy przelew, to zwykle robimy to samoobsługowo. Płatność kartą, BLIKiem czy za pomocą Apple Pay’a lub Google Pay’a też jest de facto wędrówką cyfrowego zapisu z miejsca A do miejsca B.

Coraz częściej przesuwamy pieniądze nie tyle z rachunku bankowego na drugi rachunek, ile ze smartfona na smartfon (czyli pomiędzy numerami telefonu). Za chwilę nadejdzie w Europie era przelewów za pomocą komunikatorów internetowych. W Azji to już standard – tam nie trzeba mieć banku, wystarczy aplikacja WeChat.

A nasze oszczędności, które deponujemy w bankach? Cóż, one też są już w większości tylko cyfrowym zapisem. Między bankami i ludźmi krąży co prawda pewna ilość gotówki, ale jest to mniej więcej jedna szósta kwoty, którą trzymamy w bankach w formie oszczędności. Gdybyśmy więc chcieli zamienić wszystkie nasze depozyty na fizyczną gotówkę – nie dałoby się, bo po prostu nie ma tyle gotówki w obrocie.

Nie bez powodu większość naszych transakcji to przenoszenie cyfrowych zapisów, a nie materialnej gotówki. Owszem, czasem potrzebujemy gotówki, ale zarówno wypłaty, jak i coraz częściej wpłaty obsługujemy za pomocą bankomatów i wpłatomatów – też w pełni automatycznie. Zresztą operatorzy bankomatów to też jest już w większości niezależny od banków „przemysł”.

Czy „marmurowy” bank ma przewagę nad fintechem? Co z poczuciem bezpieczeństwa?

Może więc czas już się odzwyczaić od tego, że bank to miejsce z centralą, placówkami, pracownikami przyjmującymi dyspozycje klientów. Dziś bank to przede wszystkim platforma informatyczna, która zapewnia określone funkcje. Bank jest głównie w internecie, a „na ziemi” jest tylko czasami.

W banku rozumianym jako platforma informatyczna można wygodnie wpłacić pieniądze na rachunek, wypłacić je, przenieść na inne konto wewnątrz tej struktury (czyli w ramach banku) albo wysłać do innego banku. Nośnikiem pieniędzy na koncie może być plastikowa karta płatnicza albo wirtualna – znajdująca się w smartfonie (i pozwalająca płacić za pomocą aplikacji Apple Pay czy Google Pay).

I tym właśnie są fintechowe banki – platformami informatycznymi zapewniającymi realizację finansowych potrzeb klientów w sposób przeważnie wygodniejszy niż w klasycznych bankach. Choć oczywiście bez placówek i pracowników, a więc związanego z tym poczucia bezpieczeństwa, iż gdy „coś się zepsuje”, będzie można pójść do placówki i komuś nawrzucać (a przy okazji problem załatwić).

Z tym załatwianiem problemu to zresztą też już różnie bywa, bo każdy miłośnik „tradycyjnej bankowości” musi się ze mną zgodzić, że w placówce banku coraz mniej można załatwić. Pracownicy przeważnie – co jest przykre, bo zainwestowano w nich oraz w ich wiedzę mnóstwo pieniędzy – są coraz częściej „końcówkami sprzedażowymi”, a gdy klient przyjdzie z problemem, to po prostu… dzwonią w jego imieniu na infolinię. Często mają dostęp mniej więcej do tych samych informacji o kliencie, do których ma dostęp sam klient, więc nie są w stanie udzielić pomocy – tę i tak ogarnia centrala.

W zasadzie więc nawet poczucie bezpieczeństwa – jedna z ostatnich funkcji „tradycyjnej bankowości” – powoli przestaje być ważnym elementem różnicującym „prawdziwy bank” z placówkami, marmurami i pracownikami oraz ten fintechowy, który istnieje głównie w naszej kieszeni, jako aplikacja mobilna.

————–

POSŁUCHAJ NOWEGO ODCINKA PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”

W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” dziwimy się niepomiernie opowieściom wiceministra finansów o tym, kto to niby jest w Polsce klasą średnią, a kto nią nie jest. Gość się chyba urwał z choinki, ale może nie? Sprawdzamy też skąd się biorą wysokie ceny paliwa i ile w tym winy pazernych koncernów paliwowych z Orlenem na czele, a ile okoliczności niezależnych od nas wszystkich. A na koniec prześwietlamy nadmorskie „paragony grozy”. Okazuje się, że znaleźliśmy je wcale nie tam, gdzie wszyscy szukają. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem oraz w Google Podcast, Apple Podcast i na kilku innych platformach podcastowych.
Rozpiska minutowa odcinka:
01:16 – „Temat tygodnia”: Wiceminister finansów czy prezes NBP – kto ma rację w sprawie definicji klasy średniej?
11:08 – „Poradnik Ekipy Samcika”: Czy benzyna będzie za chwilę po 7 zł za litr? I czy warto wziąć dopłatę do auta elektrycznego?
24:41 – „Dwie strony medalu”: Paragony grozy znad morza – prawda czy mit?
————–

Bank może być „w powietrzu”. Czyli w internecie. Ale musi mieć dwie rzeczy

Jeśli przyjmiemy, że bank to głównie platforma informatyczna, dojdziemy do wniosku, że ów bank może być „wszędzie”. Może być – i często jest – „w powietrzu”. Jest tylko jedno „ale”: mimo wszystko ważne jest, na terenie jakiego kraju ów bank krąży po orbicie.

Liczą się bowiem dwie rzeczy: gwarancja państwowa dla depozytów (ta przysługuje wyłącznie instytucjom mającym licencję bankową) oraz polski numer konta bankowego IBAN.

Pierwsza rzecz jest ważna ze względu na bezpieczeństwo pieniędzy. Skoro wiemy, że one nie leżą w żadnym fizycznym skarbcu, tylko są zapisem cyfrowym, to w zasadzie nie powinno mieć znaczenia, gdzie jest ten zapis. Ale – wbrew pozorom – ma to znaczenie. Jeśli jest on w instytucji, która ma pieczątkę z napisem „europejski bank”, wtedy wiadomo, że w razie kłopotów pieniądze są gwarantowane przez rząd kraju, w którym jest zarejestrowana dana instytucja finansowa.

Druga rzecz jest ważna ze względu na wygodę. Jeśli żyjemy w Polsce, to większość naszych kontrahentów też jest w Polsce. Pieniądze będziemy przesyłali i odbierali głównie na terenie kraju. Jeśli nasz „operator bankowy” oferuje nam polskie konto bankowe (z polskim numerem IBAN), to wtedy takie przelewy są po prostu wygodniejsze – szybciej docierają do celu i nie ma problemów przy zlecaniu przelewów (nie każdy umie zlecić przelew zagraniczny).

Fintech kontra bank? Fintech jako bank w internecie?

Tak naprawdę potrzebujemy dla naszych pieniędzy dwóch rzeczy: gwarancji państwa – jak wspominaliśmy przed chwilą – że „w razie czego” odzyskamy nasze pieniądze leżące na rachunku oraz wygodnej platformy informatycznej, która pozwoli nam zarządzać naszymi pieniędzmi – płacić rachunki, robić zakupy, wykonywać płatności i zawierać finansowe transakcje z innymi ludźmi.

Możemy albo znaleźć te dwie funkcje pod jednym dachem, czyli stać się klientem fintechowego banku z licencją (z placówkami lub bez), który spełnia nasze oczekiwania i nie bolą nas zęby przy jego używaniu), albo mieć bank do przechowywania pieniędzy oraz fintechową instytucję finansową do bieżącego zarządzania nimi. Czyli bank na ziemi i firmę rozliczeniową działającą jak bank w internecie.

Oczywiście: niewiele jest fintechów finansowych, które zbliżyły się już do ideału ergonomii i funkcjonalności. Widziałem już świetne aplikacje finansowe – nawet z niemieckimi licencjami bankowymi – które nie posiadały wygodnego sposobu zasilania, czyli wpłacania do nich pieniędzy. Trzeba było to robić europejskimi przelewami SEPA.

Znam też fintechy, które są ogólnie świetne, ale nie mają opcji płatności mobilnych Apple Pay oraz Google Pay. W erze, gdy 90% moich płatności to transakcje ze smartfonem w ręku, używanie plastikowej karty płatniczej może być niedogodnością nie do zaakceptowania. Tak naprawdę być czy fintechem, czy jak bank w internecie wcale nie takie proste.

Wygodne doładowania, płatności, natychmiastowe przelewy do innych… To wystarczy?

Ale jeśli mam aplikację finansową, którą wygodnie i błyskawicznie doładowuję, która oferuje wygodne płatności – kartę plastikową, możliwość jej „włożenia” do smartfona oraz wirtualną kartę do płatności internetowych – i która oferuje jakieś dodatkowe korzyści, to w zasadzie moje potrzeby są zaspokojone.

Jakie to mogą być korzyści? Opiszę je pokrótce na przykładzie aplikacji ZEN, której osobiście używam i która jest Partnerem tego cyklu artykułów. ZEN recenzowałem już w momencie, gdy wchodziła na rynek. Jej dobre strony to cashback zakupowy (można odzyskać kilka, kilkanaście procent wartości zakupów i zwrot przychodzi prawie natychmiast, a nie za miesiąc), ubezpieczenie zakupów (gdyby coś się popsuło w transporcie albo by nam ukradli), przedłużona gwarancja (o tych rzeczach jeszcze pewnie będę pisał, bo pozwalają sporo zaoszczędzić – pieniędzy i nerwów) i możliwość wewnętrznych rozliczeń pomiędzy użytkownikami aplikacji, do których wystarczy tylko numer telefonu odbiorcy.

Cashback może być nota bene ciekawym pomysłem na… zastąpienie bankowych odsetek od depozytów, które – jak wiadomo – spadły już do zera. Jeśli dzięki aplikacji do płacenia uda mi się „odzyskać” 2-3% wartości moich comiesięcznych zakupów, to mam de facto ekwiwalent porządnej lokaty bankowej (tutaj więcej pisał na ten temat Michał Wachowski, który tak właśnie – za pomocą cashbacków i moneybacków -chroni się przed inflacją).

ZAPROSZENIE

Zapraszam do przetestowania aplikacji ZEN – ściągnijcie ją ze sklepu mobilnego. Link do aplikacji dla użytkowników urządzeń Apple jest w Appstore, czyli tutaj, a link do Google Play, czyli sklepu dla użytkowników urządzeń z Androidem – tutaj. Zarejestrujcie się, zasilcie aplikację paroma groszami (działają w zasadzie wszystkie możliwości wpłaty – i trzeba przyznać, że dzięki temu jest to jedna z najbardziej wygodnych do zasilania aplikacji fintechowych), pobawcie się nią, popłaćcie za zakupy (można od razu wygenerować kartę ZEN i podłączyć ją do Google Pay’a albo Apple Pay’a), sprawdźcie czy pasuje Was interfejs i design (jest… hmmm… nowatorski).

ZEN jest częścią fintechu mającego licencję bankową na Litwie. To właśnie taki bank w internecie przeznaczony dla ludzi „żyjących w internecie”, czujących się bardziej „z internetu” niż z Radomia czy Krakowa. Za używanie aplikacji jest opłata w wysokości 1 euro miesięcznie. To też wkrótce będzie wyznacznik banku w internecie – nie będzie już za darmo, ale w cenie abonamentu będzie starał się dawać więcej niż bank „w marmurze” (który tak naprawdę nigdy nie był za darmo).

ZEN oferuje też bowiem usługi dla firm i sklepów internetowych. Gdy ktoś uzna, że warto zrobić zakupy w Twoim sklepie, zapewne podejmuje tę decyzję, wierząc, że na końcu czeka go dopasowana do jego potrzeb metoda płatności – dzięki usługom pośrednictwa w płatnościach produkty i usługi będzie mógł kupić każdy, z dowolnego miejsca na Ziemi – globalnie i lokalnie. Transakcje nie obciążają e-sklepu żadnymi opłatami (jest tylko miesięczna subskrypcja). Uwaga: po kliknięciu w ten link kod promocyjny SOZEN uprawnia do testowania usług ZEN dla małych firm przez 60 dni za darmo. Więcej pod tym linkiem. 

————————–

Niniejsza publikacja jest elementem cyklu edukacyjnego „Finanse w stylu ZEN”, którą „Subiektywnie o Finansach” realizuje wspólnie z twórcą aplikacji ZEN. Dzięki platformie płatniczej z kontem wielowalutowym, kartą ZEN Mastercard i brakiem opłat za transakcje, można też wygodnie prowadzić biznes

zdjęcie tytułowe: Scott Webb/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
27 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
BdB
3 lat temu

Fintechowe banki, o których tyle w artykule, są tylko dwa: N26 i Revolut Bank. Reszta to fintechowe „banki”, które nawet nie śmią się nazywać bankami.

W tym rzecz, że po jednej stronie mamy banki, a po drugiej fakt trochę regulowane, ale wciąż tylko firemki.

Don Q.
3 lat temu
Reply to  BdB

„Fintechowe banki, o których tyle w artykule, są tylko dwa” — chyba jeszcze parę by się znalazło, ja np. mam Vivid, to taka fintechowa nakładka na Solarisbank.

anonymous
3 lat temu

Ten cały zen nie ma marmurków a mimo to trzeba płacić za korzystanie. Czy to ja czegoś nie rozumiem?

anonymous
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

W marmurkach też można spotkać cashbaczyk i ubezpieczonko.

Kamil
3 lat temu

Jeśli chodzi o fizyczne placówki, to Amber Gold przodował w ich produkcji 😀 A co do fintechów: mam kilka kont w różnych bankach (gdzie indziej podstawowe, na które spływają pieniądze; gdzie indzie oszczędnościowe; gdzie indziej maklerskie itp.), ale do takiego codziennego funkcjonowania używam wyłącznie Revoluta. Do tego stopnia, że gdy płacę w sklepie/online to wolę na szybko doładować Revoluta niż używać karty bankowej. Jedyny problem z Revolutem, jaki mam (póki co) to jest brak dostępu do konta w sposób inny niż przez jeden, konkretny telefon. Gdyby chociaż można było się logować przez przeglądarkę, a nie tylko przez aplikację… Kiedyś mi… Czytaj więcej »

Don Q.
3 lat temu
Reply to  Kamil

„Jedyny problem z Revolutem, jaki mam (póki co) to jest brak dostępu do konta w sposób inny niż przez jeden, konkretny telefon”
— dlaczego? Apkę chyba można mieć zainstalowaną na więcej, niż jednym?
Jest też dostęp przez www: https://app.revolut.com/ , choć nie oferuje wszystkiego, co apka. Wprawdzie domyślnie by się zalogować trzeba to uwierzytelnić w apce, ale są też inne możliwości, więc pewnie w przypadku utraty telefonu nie traci się dostępu.

Revolut loin.png
Socjalista
3 lat temu

Panie Macieju, dlaczego nie napisał Pan, że banki mające siedziby w Polsce są objęte programem Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i ewentualna wypłata pieniędzy odbędzie sie po prostu w innym banku. Z fintechami jest różnie, jedne nie mają żadnych gwarancji a niektóre w innych krajach UE. Nikt nie podaje co się w stanie jeśli pieniądze będzie wypłacał fundusz gwarancyjny w innym kraju. Trzeba będzie tam pojechac? Czy pieniądze wypłaca jakis bank w Polsce? Dla zwykłęgo szarego obywatela liczy się przede wszystkim bezpieczeńśtwo swoich środków.

BdB
3 lat temu
Reply to  Socjalista

„ Z fintechami jest różnie, jedne nie mają żadnych gwarancji a niektóre w innych krajach UE. ” – niby jakie fintechy mają gdziekolwiek gwarancje?

Jacek
3 lat temu
Reply to  BdB

Nie jest przypadkiem, że fintechy to tylko API do prawdziwych banków?

Krzysiek
3 lat temu
Reply to  BdB

Jeżeli mają licencję instytucji finansowej to czysto teoretycznie są bezpieczniejsze niż banki. Bank może udzielać kredytów (czyli obarczać depozyty ryzykiem niespłacenia), stąd gwarantują Ci, że 100000 Euro będzie nie do utracenia. Instytucje finansowe trzymają depozyty poza swoim rachunkiem i nie mają prawa go ruszyć. Oczywiście papier swoje a życie swoje i nawet z banku potrafi gotówka wypłynąć.

Jacek
3 lat temu
Reply to  Krzysiek

GetBack też miał licencję…

John
3 lat temu

Absolutny must have to możliwość kontaktu z żywym człowiekiem. Czasem zdarzają się problemy (rzadko, ale zdarzają się) i weź coś załatw z botem od revoluta!!!

Jacek
3 lat temu

Ucyfrowione banki czy fintechy są wystawione na te same zagrożenie informatyczne co kryptowaluty przy czym są odporne na fizyczne zniszczenie… do unieruchomienia banku wystarczy rozwalić dobrze trafioną serwerownię, a na blockchaina trzebaby wojny nuklearnej i wtedy jest mała szansa, że sieć przetrwa. Jedyna przewaga oficjalnego systemu to gwarancje instytucjonalne, które w dla ludzi I Świata to nie są wielkie sumy… bo to nie jest pół miliona złotych tylko 100 tys. ojro, ale z drugiej strony zostaje ryzyko wypięcia krajowych banku z systemu takich jak SWIFT co może zdemolować przepływy finansowe na poziomie nawet rodzinnym. Do zalet krypto dochodzą jeszcze takie… Czytaj więcej »

Lenin
3 lat temu
Reply to  Jacek

Spier**** z tymi krypto [CENZURA-red]. Naganiaj na portalach od krypto a nie tutaj. Teraz ejakulujesz bo tak dobrze na krypto się zarabia, ale jak waszą spekulację zrobią na szaro to inaczej pogadamy.

Jacek
3 lat temu
Reply to  Lenin

A jak przyjdzie ci spier*** z kraju to pogadamy czy wolisz reklamówkę pełną dolarów czy kryptoportfel…

John
3 lat temu
Reply to  Jacek

Portfel który jutro może być warty połowę tego co dziś. ALbo nic. Podziękuję…

Jacek
3 lat temu
Reply to  John

Skoro wolisz się trząść nad tą torbą pełną dolarów twoja wola.

~marcin
3 lat temu

Dwa spostrzeżenia: 1) Bezpieczeństwo pieniędzy to nie tylko bezpieczeństwo na wypadek upadku banku – na co dzień to raczej możliwość skutecznego załatwienia np. reklamacji przelewu. * Fintech: mamy problem, więc dzwonimy na infolinię. Mogą nie odebrać, konsultant może się rozłączyć – i nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Jeszcze gorzej, gdy musimy rozmawiać z botem. * Bank fizyczny: mamy problem, więc dzwonimy na infolinię. Jak tu nie załatwimy naszej sprawy, to idziemy do oddziału i siedzimy przed pracownikiem tak długo, aż naszą sprawę załatwi. Tu nie da się rozłączyć połączenia jak w przypadku infolinii – a jakoś tak, chyba z… Czytaj więcej »

Jacek
3 lat temu
Reply to  ~marcin

(…)Jak tu nie załatwimy naszej sprawy, to idziemy do oddziału i siedzimy przed pracownikiem tak długo, aż naszą sprawę załatwi.(…)
Łatwo powiedzieć… raz zdarzyło mi się pomylić pola adresata i nadawcy i finalnie list wrócił do i idę to odkręcić. Zrobiła się taka chryja, że cud uratował mnie przed wezwaniem ochrony czy coś w ten deseń.

~marcin
3 lat temu
Reply to  Jacek

Przynajmniej miałeś szansę zrobić chryję 🙂 Na infolinii by się nie dało.

Jacek
3 lat temu
Reply to  ~marcin

Właściwie to nie była chryja tylko ja swoje, a pracownik swoje… ale nie takie rzeczy wystarczają do interwencji ochrony.

Mateusz
3 lat temu
Reply to  Jacek

Heheh, to podobnie jak u mnie w banku Millennium, gdzie pracownik odmówił mi założenie IKE (bo miałem już IKZE w innej instytucji), a na moje protesty najnormalniej w świcie chamsko mnie zbluzgał, odnoszę wrażenie, że miałem szczęście, że mnie nie pobił. A najciekawsze, że bank w odpowiedzi na reklamację stwierdził, że właściwie wszystko w porządku, że przecież nic się nie stało… Wydawałoby się, że w takiej sytuacji dyrektor lokalnego oddziału powinien do mnie przyjechać z przeprosinami i umową IKE do podpisania… Ech, wygląda na to, że osoby wypisujące tu głupoty na temat przewag obsługi w oddziałach banków nad zdalną obsługą… Czytaj więcej »

~marcin
3 lat temu
Reply to  Mateusz

No nie trafiłeś najlepiej, nie ma co ukrywać, też byłbym rozczarowany. Nadal jednak jest zauważalnie większe prawdopodobieństwo załatwienia sprawy, gdy ma się do dyspozycji oddział banku, niż gdy tylko czatbota i zagraniczną infolinię.

Łukasz
3 lat temu

Banki bez marmurów były na długo przed fintechami, wystarczy wymienić chociażby początki mBanku. Pomysł był zacny, niestety w tej chwili żaden już się nie uchował w pierwotnej formie. Fintechy z licencją bankową, typu Revoult są jak dla mnie trochę za bardzo „light”. Używam ich, ale grubszej gotówki czy trudniejszej sprawy bym im nie powierzył. Za duża zmienność (dziś mam polski numer konta czy darmowy przelew a jutro się okazuje, że jednak nie bo się wycofali tylko zapomnieli o tym wspomnieć) no i absolutny brak wsparcia. Póki działa jest ślicznie, ale jak się wysypie… zero konsultanta, zero SLA, zero możliwości skutecznej… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu