Domowa fotowoltaika za chwilę zmieni oblicze. Zgodnie z projektem ustawy autorstwa Ministerstwa Klimatu, od 2022 r. nowe instalacje nie będą już objęte systemem opustów, dzięki któremu rachunki za prąd spadały prawie do zera. Czy to dobra zmiana, która schłodzi rozgrzany rynek fotowoltaiczny? A może wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej nakręci zainteresowanie fotowoltaiką w najbliższych miesiącach?
W Polsce działa już ok. 600.000 instalacji fotowoltaicznych. Boom bierze się z tego, że rząd hojnie dotuje fotowoltaikę. Nadchodzi jednak zmierzch tego „eldorado”. Od przyszłego roku zmienią się zasady wsparcia. Czy fotowoltaika będzie jeszcze opłacalna?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Fotowoltaika i opusty, czyli prowizorka, która wytrzymała 6 lat
Projekt ustaw, które nowelizują obowiązujące przepisy, opisał portal Gram w Zielone. Najważniejsza zmiana jest taka, że kończy się program opustów, czyli jednego z trzech filarów finansowego wsparcia (obok dotacji w wysokości 5.000 zł i ulgi podatkowej). Opusty polegają na tym, że za nadwyżki wprowadzonej do sieci energii, prosument otrzymywał opust 80% od regularnej ceny prądu. Jeśli nadwyżek było wystarczająco dużo, można było zbić wysokość rachunków prawie do zera i zostawić niemal tylko „pozycje” obowiązkowe takie jak opłata za moc.
Tutaj opisaliśmy dokładnie jak działa (jeszcze) ten mechanizm. Liczby nie kłamią – są osoby, które pokazują faktury z rachunkami – zamiast 200 zł – wynoszącymi 20 zł. Wprowadzony w 2016 r. system, choć niedoskonały i raczej na świecie niespotykany, poddawany początkowo krytyce. Sprawdził się, ponieważ gospodarstwom domowym fotowoltaika zaczęła się opłacać.
I zamiast 20.000 instalacji, mamy ich dziś prawie 600.000. Czyli tyle, ile według rządowych planów powinniśmy mieć dopiero za kilka lat. System opustów był wprowadzany naprędce i od początku był raczej prowizorką wsparcia, która jednak utrzymała się aż 5 lat. I właśnie Ministerstwo Klimatu podało datę końca tego rodzaju wsparcia.
Prosumenci jak chłopcy do bicia. Śmieszna cena odkupu energii
Założenia są takie, że system opustów ma zostać wyłączony dla mikroinstalacji oddawanych do użytku od 1 stycznia 2022 r. Co w zamian? Prosumenci zostaną „sprzedawcami” prądu – będą mogli go sprzedać firmie energetycznej (przypisanemu terytorialnie sprzedawcy z urzędu, np. na Pomorzu będzie to Energa, na południu Tauron, a na wschodzie PGE), albo innej firmie, która zaoferuje lepszą cenę.
To bardzo ważne, bo Ministerstwo Klimatu chce ustalić urzędową ceną na sprzedaż fotowoltaiki z domowych instalacji na poziomie średniej ceny z roku ubiegłego. W 2020 r. było to 252,69 zł/MWh, czyli 0,2527 zł za kilowatogodzinę. Choć trzeba jasno powiedzieć, że to trochę niesprawiedliwe, bo rząd chce ustalić sztywną cenę na towar, którego ceny są bardzo dynamiczne. W zależności od pory dnia, wielkości produkcji, czy zapotrzebowania mogą wynosić nawet 2-3 razy więcej. I gdy duże firmy energetyczne będą sprzedawać prąd po hipotetycznie 50-60 groszy, prosument będzie miał sztywną cenę 25 groszy.
Wyższą cenę będą mogli zaproponować niezależni „pośrednicy”, ale pytanie czy będzie im się to opłacać?
Taka zmiana jest zgodna z nową unijną dyrektywą RED II, na mocy której właściciel fotowoltaiki miałby takie same uprawnienia jak każdy inny producent prądu. W praktyce o żadnym równouprawnieniu nie ma mowy, skoro rząd chce narzucić ceny urzędowe. Ministerstwo Klimatu na takie zarzuty odpowiada:
„Prosument uzyska większą swobodę zawierania umów i wyboru konkurencyjnej oferty na sprzedaż energii. Wykorzystanie potencjału nowych podmiotów, oferujących magazynowanie energii w rzeczywistych magazynach, pozwoli też na zastąpienie obecnie funkcjonujących wirtualnych sposobów przechowywania energii w sieci.”
Fotowoltaika, czyli jak załapać się na opusty?
W przeddzień długiego weekendu nie udało nam się uzyskać komentarza firm, które instalują fotowoltaikę. Niektórzy ich przedstawiciele (ale nie wszyscy) twierdzili już wcześniej, że bez systemu opustów przeciętnemu Kowalskiemu wydatek 20.000 zł na instalację przestanie się opłacać. Inni – że fotowoltaika jest opłacalna ekonomicznie nawet bez żadnych subsydiów.
W praktyce opłacalność nowego systemu wsparcia będzie zależeć od tego, o ile wzrosną rynkowe ceny prądu (a one wzrosną na pewno, bo koszty CO2 są rekordowe), czy i jakie stawki zaproponują firmy konkurencyjne wobec sprzedawców z urzędu.
Dlatego w tych warunkach trudno o kalkulacje. Wiadomo przecież, że stawka 0,25 groszy nie będzie stała, z roku na rok będzie rosła, tak jak zgodnie z prognozami będą rosły ceny prądu. Ale uśrednijmy tę kwotę do 40 groszy w perspektywie najbliższych kilkunastu lat. Co to oznacza? Że aby odpracować 15.000 zł, które realnie wyda prosument na fotowoltaikę (odliczając dotację i ulgę podatkową), musiałby on sprzedać do sieci 37.500 kWh. To tyle, ile zużyje (bez nadwyżek) przeciętny dom przez 12,5 roku (zakładając roczne zużycie na poziomie 3.000 kWh). A gdzie miejsce na „niewielkie” nadwyżki? Chyba że jeszcze bardziej zacznie się opłacać budowa przewymiarowanych instalacji?
Entuzjaści fotowotaliki musieli spodziewać się zmian, bo były one zapowiadane od zeszłego roku. Ale teraz grozi nam to, że kto jeszcze może, skieruje swoje kroki do instalatorów fotowoltaiki, żeby przyłączyć swoją instalację do sieci przed wejściem w życie nowych przepisów. Na przeszkodzie mogą stanąć tylko dwie rzeczy: brak startu nowych dotacji w ramach programu „Mój Prąd” – nabór ma ruszyć dopiero 1 lipca i nie ma jeszcze rozpisanych zasad wsparcia.
Druga sprawa to ograniczone moce przerobowe firm. W Polsce, według szacunku Instytutu Energetyki Odnawialnej, jest ich już 17.000-19.000 (nie wszystkie rzetelne), więc z pewnością będą miały w najbliższych miesiącach żniwa. Zgodnie z zasadą praw nabytych, osoby, które podłączą się do sieci do czasu zmiany ustawy, nie powinny mieć zmienianych zasad wsparcia. W praktyce różnie to bywa. Można sobie wyobrazić, że firmy energetyczne wypowiadają umowy dystrybucji i zawierają je na nowych zasadach.
Źródło zdjęcia: Pixabay