Polski złoty jest jedną z najszybciej tracących na wartości walut świata. Kurs euro jest najwyższy od kryzysowego kwietnia 2009 r. i ma otwartą drogę do 4,9 zł. To o tyle dziwne, bo filary gospodarki mamy zdrowe (w przeciwieństwie do chorujących na Covid-19 obywateli). Czy to sygnał inwestorów, że NBP przesadził z drukowaniem pieniędzy i lekceważeniem inflacji? A może to tylko chwilowe osłabienie, po którym złoty odzyska blask?
Koniec taryfy ulgowej dla złotego. Przez rok od wybuchu pandemii na rynku walutowym nie działo się wiele. Złoty się osłabił, bo inwestorzy na początku „panowania” Covid-19 zabrali pieniądze z rynków wschodzących, ale potem częściowo się z nimi „przeprosili”. Euro po 4,5 zł to może nie był pokaz siły złotego, ale prawie do końca marca 2021 r. nasza waluta trzymała się dość dzielnie. Aż w końcu coś pękło. O ile dolar (kurs 3,9 zł), jak i frank szwajcarski (kurs 4,18 zł) mają stabilne kursy, o tyle euro drożeje w ostatnich dniach bardzo szybko. Jego cena osiągnęła w ostatnich godzinach 4,65 zł. Co się dzieje?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Rzeź złotego. Kurs euro najwyższy od 12 lat. A czeska korona i węgierski forint się przyglądają
Do tej pory osłabienie złotego nie za bardzo nas martwiło. Słaba (ale nie bardzo słaba) waluta narodowa ma pewne zalety w trudnych czasach: pozwala taniej eksportować towary i sprawia, że gospodarka staje się bardziej konkurencyjna. W lutym pisaliśmy, że NBP musiał wręcz bronić złotego przed nadmiernym umocnieniem. Ale teraz sytuacja jest dokładnie odwrotna. Euro w ostatnich dniach wzrosło o 15 gr. Tomasz Gessner, analityk Exeria, zerknął na wykresy i zawyrokował:
”Kształt wykresu kursu w ostatnim roku nie wskazuje bynajmniej na to, aby był to koniec słabości złotego, a bardziej początek kolejnej fali wzrostu kursu euro (wybicie z tzw. trójkąta zwyżkującego). Może ona pokierować euro w stronę historycznych szczytów w okolicach 4,9 zł”
A Łukasz Stefanik z XTB dodaje:
„Polityka pieniężna NBP sprawiła, że nawet w okresie dobrych nastrojów na rynkach globalnych złoty był słaby. A teraz, przy niewielkim pogorszeniu sentymentu inwestorów, od razu znalazł się nad „przepaścią”. Kurs euro znajduje się na poziomie z czasu wiosennej paniki (gdy Covid-19 dotarł do Europy) oraz jesiennego osłabienia (gdy rozpędziła się druga fala pandemii). Te poziomy zatrzymały wyprzedaż złotego już trzykrotnie, ale jeśli dojdzie do większego przesilenia na rynkach globalnych, nasza waluta może jeszcze znacząco stracić na wartości”
Słowem: analitycy nie na żarty obawiają się, że polityka NBP, polegająca na utrzymywaniu bardzo niskich stóp procentowych mimo wysokiej inflacji, mogła być dobra na względnie spokojne czasy, ale gdy na rynkach wzrośnie niepewność – może napędzić spadki złotego.
Sytuacja jest o tyle zagadkowa, że to nie jest ogólnoświatowy odwrót od rynków wschodzących. W tym samym czasie węgierski forint umacnia się do euro (choć od miesięcy jest najsłabszy w historii), podobnie jak czeska korona. Tylko w Polsce kurs euro tak mocno idzie w górę. Oj, żle się dzieje w państwie… polskim. Ale dlaczego tak się dzieje?
Euro po 5 zł? Koniec bezkarnego drukowania pieniędzy?
Łatwiej powiedzieć z czym osłabienie złotego nie jest związane. Na pewno nie jest to kwestia stóp procentowych, które są niskie od roku i do tej pory nikomu to nie przeszkadzało. Nie jest to też skutek spadków na giełdach akcji i odwrotu inwestorów od ryzyka – nastroje na rynkach są raczej dobre, a niedawno nawet niemiecki indeks DAX zanotował rekordową wartość. Przyczyną raczej nie jest też polska makroekonomia. Mamy dobre wskaźniki gospodarcze i jedną z największych w historii nadwyżka na rachunku obrotów bieżących – dużo eksportujemy, a więc zamieniamy złotówki na euro. Gdyby było odwrotnie i musielibyśmy dużo wydawać na import, złoty miałby powód do osłabienia.
Co więc się dzieje? Analitycy mają kilka hipotez. Pierwsza to lockdown. Polska jest na czołówkach serwisów biznesowych z dwóch powodów: osłabienia złotego i rekordowej liczby zgonów oraz diagnozowanych przypadków koronawirusa. Żaden kraj w Europie nie przechodzi trzeciej fali gorzej, niż my. Co prawda już w trakcie pierwszej fali pandemii analitycy spodziewali się, że euro będzie po 4,9 zł. Wtedy się pomylili, ale pierwsza fala Polskę ominęła. A trzecia to prawdziwy horror. Spadek złotego to może być ocena lockdownu (a raczej jego braku) i tragicznych wskaźników w walce z pandemią. Polska służba zdrowia jest już na granicy wytrzymałości, a niektóre wskaźniki mówią, iż są przekroczyła.
Zdaniem niektórych ekonomistów winny spadkowi złotego jest NBP, którego prezes mówi otwartym tekstem, że będzie nadal skupował rządowe obligacje, czyli realizował polski wariant „drukowania pieniądza”. I że – zdaniem prezesa Adam Glapińskiego – nie ma się czym martwić, bo nawet jak wzrośnie inflacja, to wzrosną też pensje. Te słowa nie uszły uwadze inwestorów. Niskie stopy procentowe, wysoka inflacja i druk pieniądza – to nie jest dobra wiadomość dla kogoś, kto chciałby inwestować np. w polskie obligacje. Co prawda amerykański bank centralny też drukuje i też mówi, że nie martwi go wyższa inflacja. Ale – jak mówi stare powiedzenie – to, co wolno wojewodzie…
Ekonomiści, np. Piotr Kalisz z Citi Handlowego, w „Obserwatorze Finansowym” pisali: „Nie takie straszne QE”. Rzeczywiście, wszystkie banki centralne „drukowały” pieniądze. ale ten sam autor dodawał:
„Gdyby skup aktywów był kontynuowany po ustabilizowaniu się sytuacji rynkowej i stał się sposobem finansowania wydatków budżetowych, zaufanie do działań banku centralnego mogłoby zostać podkopane”
Wystarczy połączyć kropki. Skoro Adam Glapiński mówił w ostatnich tygodniach, że NBP nie zamierza rezygnować z kupowania obligacji, a dokładnie: „nie ma perspektyw zakończenia programu w najbliższych latach. (…) Będziemy skupować obligacje tak długo, jak to będzie potrzebne, może już zawsze”, to mamy już prawdopodobną odpowiedź na to, co stoi za osłabieniem złotego. Analitycy XTB nie mają wątpliwości:
„Jeśli chodzi o osłabienie złotego, to decydująca jest polityka NBP, w tym otwarte QE. Co istotne, złoty razi słabością przy nadal bardzo mocnych rynkach globalnych. Nie wiemy oczywiście, czy nastąpi tam wreszcie większe przesilenie. Jednak jeśli tak będzie, spadek złotego może dopiero znacząco przyspieszyć”
Niektórzy analitycy łączą kłopoty złotego z… Turcją. Tamtejsza waluta, lira, tonie po ostatnich decyzjach władcy kraju Recipa Erdogana, który postanowił wymienić dobrze ocenianego przez rynki finansowe prezesa banku centralnego. Czyżby inwestorów ta informacja otrzeźwiła i zaufanie do jakości zarządzania poszczególnymi krajami zaczęło mieć przełożenie na kursy walut?
Czy to pierwszy akt finansowego dramatu? Kto może, a kto nie może drukować bezkarnie pieniędzy?
Być może to osłabienie złotego, tak jak poprzednie, będzie tylko epizodem i rozejdzie się po kościach. Ale może być jednak tak, że to pierwszy akt większego dramatu – kres pandemii jest na dalekim, ale jednak horyzoncie, w USA zaszczepiono już ponad 100 mln osób, w tym roku może zostać zaszczepiona cała populacja Ameryki i Europy Zachodniej. To będzie czas na powrót do ekonomicznej „normalności” i skończy się przyzwolenie rynków na nadmierne drukowanie pieniędzy oraz życie na kredyt.
W ostatnim roku przybyło ekonomistów, którzy twierdzili, że państwa to nie gospodarstwo domowe, że można się zadłużać w nieskończoność, a długi będą się spłacać same przez wzrost PKB. Polska płynęła na tej fali. Ale Warszawa to nie jest dla inwestorów bezpieczna finansowa przystań, którą można odnaleźć w obligacjach niemieckich, japońskich czy amerykańskich, a złoty nie jest i nie będzie walutą rezerwową świata.
Już widać, że im więcej złotych będzie w obiegu, tym mniejszą będą miały wartość. Na razie nie widać tego w rentowności polskich obligacji, ale „atak” na naszą walutę powinien być ostatnim sygnałem ostrzegawczym dla NBP, że zaczyna stąpać po kruchym lodzie i może nas „ugotować” w wysokiej inflacji, drogim długu i nowym kryzysie gospodarczym. Choć są analitycy, którzy uważają, że nic takiego nam nie grozi. Wśród nich Jakub Borowski z Credit Agricole. Jego zdaniem złoty jest teraz zbyt tani i po trzeciej fali pandemii odzyska siłę.
źródło zdjęcia: YouTube/NBP/Stooq