Czy konduktor może wyprosić człowieka z pociągu na przypadkowej stacji, niemal w szczerym polu, tylko dlatego, że nie działa mu terminal płatniczy? Kolejarze reklamują możliwość płacenia kartą za bilety, ale – jeśli nie zdążyliśmy kupić biletu przed wejściem do pociągu – wciąż lepiej mieć przy sobie gotówkę. Przynajmniej w pociągach Polregio
Już jakiś czas temu bezgotówkowa rewolucja dotarła do przewoźników kolejowych. Dziś nawet nie trzeba mieć przy sobie karty płatniczej. Bilet można kupić przez internet, za pośrednictwem aplikacji mobilnej danego przewoźnika albo przez uniwersalną apkę, w której dostępne są bilety komunikacji miejskiej, autobusowej i kolejowej różnych firm.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dzięki temu nie musimy stać w kolejce do dworcowej kasy. A jeśli do odjazdu pociągu zostało mało czasu, bilet można kupić już po wejściu. Można użyć aplikacji, a jeśli jej nie mamy, bilet kupimy u konduktora, płacąc gotówką lub klasyczną kartą. Okazuje się jednak, że stawianie na to ostatnie rozwiązanie, może wpędzić nas w kłopoty. O tym, co wydarzyło się w pociągu Polregio (dawniej Przewozy Regionalne) opowiedział mi czytelnik, prosząc o nagłośnienie sprawy, bo – w jego opinii – zachowanie przewoźnika jest skandaliczne. Czytelnik opowiedział tę historię z punktu widzenia obserwatora.
„Młody człowiek wchodzi do pociągu. Jedziemy. Konduktor prosi o bilet. Młody człowiek szuka i uświadamia sobie, że zapomniał miesięcznego. Chce kupić nowy bilet i pyta czy może zapłacić kartą. Konduktor na to, że „może się uda”. Mija 5-10 minut mordowania się z terminalem i ten ciągle nie zaskakuje. Konduktorowi bardzo przykro, wyprasza młodego człowieka z pociągu na kolejnej stacji”
– opisuje pan Miłosz, który żałuje, że nie miał przy sobie gotówki, bo by po prostu kupił współpasażerowi bilet.
„W Polregio można płacić kartą, chwalą się tym, gdzie tylko mogą. Pasażer wchodzi i na pewniaka wyciąga kartę, u tu terminal nie działa i musi wysiąść. Przepada mu rozmowa biznesowa, o pracę czy spóźnia się do szkoły. Czy konduktor może wyprosić człowieka z pociągu ot tak, w polu, tylko dlatego, że to jemu nie działa terminal? A powiem Panu, że dojeżdżam do pracy pociągiem codziennie od ponad 10 lat i widzę niemal codziennie ten przerażony wzrok konduktorów, gdy muszą skorzystać z terminala. Cos tu chyba jest nie tak…”
Płatności w Polregio: do wyboru, do koloru
Sprawdziłem zasady sprzedaży biletów w pociągach Polregio. Poza stacjonarnymi kasami, można je kupić w internecie przez system przewoźnika (bilety.polregio.pl), za pośrednictwem strony portalpasażera.pl, a także przez aplikacje SkyCash, e-podroznik.pl i koleo.pl. Ale nie można nas zmuszać do korzystania z tych portali i aplikacji. W pociągu bilet można też u konduktora.
„Dla podróżnych, którzy wsiądą do pociągu bez ważnego biletu jest możliwość zakupu biletu u kierownika pociągu/konduktora. W tym celu należy niezwłocznie po wejściu do pociągu zgłosić się do drużyny konduktorskiej. Brak zgłoszenia będzie traktowany jako przejazd bez ważnego biletu” – czytam na stronie internetowej przewoźnika.
Polregio przypomina, że pasażer bez biletu musi wsiąść do pociągu pierwszymi drzwiami i od razu zgłosić konduktorowi chęć kupna biletu (z tego obowiązku zwolnione są np. osoby niepełnosprawne, seniorzy i osoby przewożące rower). Jeżeli tego nie zrobimy, możemy być potraktowani jako pasażerowie jadący na gapę. Przewoźnik zastrzega sobie prawo do doliczenia do regularnej ceny biletu kwotę za jego sprzedaż w pociągu. Ta ekstra opłata nie będzie doliczona, jeśli na stacji kasa była nieczynna. Polregio informuje, że za bilety kupowane u konduktora, można zapłacić gotówką lub kartą płatniczą, bo pracownicy składu wyposażeni są w mobilne terminale.
Niech kolej uczy się od stacji benzynowych
Skoro można płacić kartą, a terminal płatniczy konduktora nie działa, to wina nie leży po stronie pasażera a przewoźnika. Czy w takiej sytuacji miał on prawo wyprosić pasażera z pociągu? Mam wątpliwości. Takie prawo byłoby po prostu nieludzkie.
Taki problem można rozwiązać w bardzo prosty sposób, biorąc przykład z innych. Ładnych parę lat temu podjechałem na stację benzynową. Zatankowałem samochód i poszedłem do kasy zapłacić. Pech chciałem, że miałem przy sobie tylko kartę, a na stacji padł terminal. Co robić? Czy podłączą rurę, żeby odessać paliwo z baku? Okazało się, że stacja benzynowa miała gotową procedurę na taką ewentualność. Podpisałem oświadczenie, w którym w określonym terminie zobowiązałem się zapłacić. Pojechałem więc do najbliższego bankomatu, wróciłem na stację i było po sprawie.
Czy konduktor Polregio nie mógłby zastosować podobnej procedury? Pasażer wypełniłby stosowne oświadczenie, iż w ciągu kilku dni zrobi np. przelew. Jeśli nie, to wówczas feralny przejazd potraktowany będzie jak jazda bez ważnego biletu i do zapłaty będzie nie cena biletu a kara za przejazd na gapę. Ten patent jest tak prosty, że aż dziwię się, dlaczego nie da się go wdrożyć. Ku rozwadze władzom Polregio i innym przewoźnikom, którzy nie mają procedur na wypadek awarii terminalu.
A spragnionych poczytania o innych absurdach z przewoźnikami kolejowymi w tle, odsyłam do wcześniejszych artykułów:
- „W PKP Intercity odmawiają mi wystawienia faktury VAT!” – piekli się czytelniczka. „Nie możemy jej już wystawić” – odpowiadają w PKP. Podatkowy klincz kolejowy?
- Wsiadł nie do tego pociągu, na który miał bilet. Konduktor PKP Intercity sprzedał mu właściwy, ale… to był tylko początek kłopotów. Pomagam!
- Wypadek samochodowy żony i niewykorzystany bilet. Dla PKP Intercity to nie jest sytuacja „wyjątkowa” i pieniędzy nie odda. Ma rację?
- Wciąż spóźniony pociąg, wkurzona klientka i „przyczyny niezależne od przewoźnika”. Jak wycisnąć odszkodowanie od kolejarzy?
————
Posłuchaj nowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
Dziś w cyklu podcastowym „Finansowe sensacje tygodnia odcinek nietypowy, poświęcony „rocznicy” pandemii w Polsce. Dokładnie 4 marca 2020 r. ogłoszono w Polsce pierwszy przypadek koronawirusa, a dokładniej – wywołanej nim choroby nazwanej Covid-19. Czego nauczyliśmy się przez ten rok? Jakie mamy wnioski na przyszłość? I jaka będzie ta przyszłość? Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem, albo na Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts i siedmiu innych platformach do słuchania.
Rozpiska minutowa odcinka:
00:56 – od pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce do pierwszego twardego lockdownu. Panika sklepowa, afera maseczkowa, rzeź na giełdzie. I co nam z tego dziś zostało? Czy warto było panikować?
16:57 – wiosenny lockdown. Czy dziś możemy z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że zamykanie wszystkiego to zło?
20:14 – pandemiczna odwilż i wakacje. Jak w pandemii zmieniła się turystyka? I jak się zmieni w najbliższych miesiącach, latach?
28:50 – drugi, jesienny lockdown. Jak rząd (nie) pomagał przedsiębiorcom uziemionym przez Covid-19. I co z tego wynika?
37:47 – odmrażanie gospodarki w przeddzień trzeciej fali koronawirusa. W którym miejscu pandemii jesteśmy? Czy dzięki szczepionce pokonamy zarazę?