To nowy projekt Banku Pocztowego i Poczty Polskiej: „Mobilny Bankowiec”. Armia listonoszy nie będzie już tylko roznosić listy. Pocztowcy staną się też… pośrednikami kredytowymi. Skąd taki pomysł w dobie pandemii? Kto na nim zyska, a kto straci? I czy listonosz może być dobrym promotorem kredytu?
Bank Pocztowy to mikrus. Wartość jego aktywów to ponad 8 mld zł, gdy aktywa największego banku – PKO BP – sięgają 350 mld zł. Ale ten mały banczek co chwilę zaskakuje nowinkami technologicznymi i coraz trudniej przypinać mu łatkę „banku dla emerytów”. Jakiś czas temu, głównie z myślą o młodym pokoleniu, Bank Pocztowy uruchomił internetową markę Envelobank.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale to „analogowa” noga, czyli współpraca z Pocztą Polską (ma 75-procentowy pakiet akcji banku), daje Pocztowemu paliwo i przewagę na konkurencją. Dzięki dostępowi do pocztowej infrastruktury Bank Pocztowy w pewnym sensie może pochwalić się jedną z największych w Polsce sieci stacjonarnych placówek. Potencjalną siłą Pocztowego jest też cała armia terenowych pracowników Poczty, czyli listonoszy. I właśnie tę armię postanowiono rzucić na nowy odcinek – pośrednictwa kredytowego.
Przeczytaj też: Jeszcze nie we wszystkich bankach oprocentowanie depozytów szoruje po dnie. Ile odsetek da się wycisnąć z najlepszych lokat? I gdzie je znaleźć?
Listonosz przyniesie list i zaproponuje kredyt
Projekt nazwano „Mobilny Bankowiec”. Do jego realizacji zaangażowano blisko 9500 listonoszy. Na czym polega? Listonosz dostaje do ręki tablet. Podczas wizyty u klienta, np. przy okazji dostarczenia renty czy listu poleconego, zapyta czy klient jest zainteresowany pożyczką i przedstawi ofertę kredytową. Jeśli klient powie wstępnie „tak”, listonosz wpisze do specjalnej aplikacji jego dane kontaktowe. Imię, nazwisko i numer telefonu potencjalnego kredytobiorcy trafią do doradców kredytowych Banku Pocztowego, a następnie ci skontaktują się z klientami, żeby umówić się na spotkanie w wybranej placówce Poczty Polskiej.
Listonosze nie będą więc pośrednikami kredytowymi w pełnym tego słowa znaczeniu, a raczej akwizytorami kredytowymi. Ale jeśli klient, którego dane przekażą do „centrali”, podpisze umowę, otrzymają prowizję.
Mamy więc do czynienia z modelem, w oparciu o jaki od lat działają porównywarki produktów finansowych w internecie, tyle że w wersji częściowo stacjonarnej. W porównywarce internetowej użytkownik może przeglądać zebrane oferty kredytowe, filtrować je pod kątem wysokości raty czy oprocentowania, ale też kliknąć w „skorzystaj z oferty”, czyli zostawić tzw. lead kredytowy. W zależności od konstrukcji umowy, serwis może dostać prowizję za samo przesłanie leadu, albo dopiero, gdy umowa zostanie sfinalizowana.
Bank Pocztowy poinformował, że w sierpniu dzięki projektowi „Mobilny Bankowiec” udzielił kredytów o wartości ponad 300.000 zł. Nie jest to kwota oszałamiająca, bo tyle wart jest jeden, przeciętny kredyt hipoteczny, ale rozumiem, że sierpniowe działania były testem usługi i teraz pocztowcy dali projektowi zielone światło.
Czy to się może udać? Listonosz jako sprzedawca (a właściwie promotor) kredytów – to nie brzmi zbyt atrakcyjnie. I podobnie, jak sprzedawca w punkcie obsługi klientów firmy telekomunikacyjnej nie okazał się wydajnym akwizytorem produktów bankowych, tak listonosz prawdopodobnie nie będzie z chęcią zachwalał kredytu. Choć pewnie to trochę zależy od poziomu prowizji.
Senior solidnym kredytobiorcą. Do czasu…
Skąd wziął się ten pomysł i dlaczego akurat teraz? W komunikacie prasowym pojawiła się m.in. informacja, iż projekt „Mobilny Bankowiec” ma dotrzeć z ofertą kredytową do osób wykluczonych cyfrowo, a więc takich, którzy nie mają dostępu do bankowości elektronicznej, albo w ogóle nie mają konta w banku (to jakieś 20% dorosłych Polaków). A spora część tej grupy to emeryci. I w tym tkwi – moim zdaniem – clue tego pomysłu.
Nowy sposób dystrybucji pożyczek pojawia się kilka miesięcy po wybuchu pandemii. Jeśli chodzi o sprzedaż kredytów, banki szykują się na złe czasy. Po pierwsze, już musiały zawiązać wielomiliardowe rezerwy na poczet zobowiązań, których klienci mogą w przyszłości nie spłacić. Po drugie, z dystansem podchodzą do udzielania nowych kredytów, a więc zaczęły w jeszcze w większym stopniu selekcjonować potencjalnych kredytobiorców na dobrych i złych.
Dotarliśmy do wewnętrznych instrukcji kilku banków, w których wprost jest napisane, komu nie wolno udzielić kredytu. Na tę listę trafiły m.in. osoby zatrudnione w branżach „zdewastowanych” przez pandemię, a więc w handlu, turystyce czy kulturze.
Tymczasem emeryci wydają się być grupą klientów finansowo „pandemicznie odporną”. Mają stosunkowo niewielki, ale za to stały, gwarantowany dochód miesięczny. Do tego dojdą w przyszłym roku obiecane 13. i 14. emerytury. Z punktu widzenia banku udzielanie pożyczek tej grupie klientów nie jest super dochodowym biznesem, ale przynajmniej względnie bezpiecznym.
Nowy projekt Banku Pocztowego i Poczty Polskiej może jednak nieść ryzyko dla samych kredytobiorców – seniorów. Przypomina mi się sytuacja mniej więcej sprzed dekady. Wówczas banki też bardzo aktywnie kierowały ofertę pożyczek do seniorów, robiły specjalne kampanie marketingowe. Argumentowały to właśnie stabilnością dochodów. Ale paradoksalnie odwróciło się to przeciwko nim, bo z czasem banki musiały nieco przykręcić kurek z kredytami tej grupie klientów.
Jak się o tym dowiedziałem? Przypadkiem. Rozmawiałem z pracownikiem banku – ekspertem od systemów scoringowych. To modele matematyczne, których zadaniem jest przewidywanie z jakim prawdopodobieństwem dany klient spłaci kredyt. Taki model bierze pod uwagę wiele zmiennych, np. wiek, płeć, wykształcenie, miejsce zamieszkania czy zawód. Modele scoringowe dostosowywane są do aktualnej sytuacji gospodarczej i na rynku pracy.
Mój rozmówca zdradził mi, że przykładem takiej zmiany było inne podejście właśnie do seniorów. W pewnym momencie systemy scoringowe oceniały ich jako rzetelnych i stabilnych kredytobiorców. Banki zaczęły więc aktywnie oferować im pożyczki. Seniorzy zaczęli się więc zadłużać i z czasem pojawiły się problemy ze spłatą. Modele trzeba było zmodyfikować, czyli „nauczyć je”, że emeryt nie jest wcale bezpiecznym kredytobiorcą.
Na Banku Pocztowym pożyczkowy świat się nie kończy
Nie twierdzę, że nowy projekt Pocztowego i Poczty musi za jakiś czas przyczynić się do stworzenia wizerunku seniora jako złego kredytobiorcy. Ale stały i gwarantowany dochód może być pokusą nie tylko dla Pocztowego, ale też innych banków do ukredytowania naszych seniorów w dobie pikującej akcji kredytowej.
Jeśli zapuka do was listonosz z propozycją pożyczki, pamiętajcie, że na Banku Pocztowym oferta kredytowa się nie kończy. Zwłaszcza, że jego oferta do najtańszych nie należy. Jeśli dobrze rozumiem, bank w „listonoszowym” kanale będzie oferował dostępny w placówkach pocztowych „Kredyt w Porządku”. Maksymalny okres kredytowania to aż 10 lat, a więc łatwo wpaść w pułapkę niskich miesięcznych rat. Bo jeśli rozbijemy np. 5000 zł kredytu na 120 miesięcy, to miesięczna rata wyniesie „zaledwie” 67 zł. Liczę na to, że listonosze skuszeni prowizją „za lead” nie będą uciekać się do takich sztuczek.
Z zamieszczonego na stronie banku tzw. reprezentatywnego przykładu wynika, że jego nominalne oprocentowanie wynosi 7,2%, a więc jest to obecnie maksymalna stawka, jaką przewiduje prawo. Za pożyczenie 7500 zł bank weźmie 1023 zł prowizji, czyli prawie 14% pożyczanej kwoty. Sporo.