Od wiosny wielu z nas pracuje zdalnie. Firmy odtrąbiły udaną cyfrową transformację. Ale korzystanie z Zoom, Hangouts czy Teams to żadna cyfrowa transformacja. Rewolucja dopiero nadejdzie. Przygotuj się na świat, w którym większość zadań w twojej firmie wykonują roboty, a za automatyzację twoich zadań zabierze się nie informatyk – on już może być dawno zwolniony z roboty – ale na przykład… twoja pomysłowa kierowniczka. Albo kolega zza biurka
Płacisz BLIK-iem, odbierasz przesyłki z paczkomatu i czytasz o tym, jak Google i Microsoft zainwestują trzy miliardy dolarów, aby uczynić z Polski regionalne centrum przetwarzania danych. Pewnie wydaje ci się, że Polska to jeden z liderów cyfryzacji i nowych technologii.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niestety, jest na odwrót. Jeśli wziąć pod uwagę najpoważniejsze wskaźniki, znajdujemy się na samym końcu. Komisja Europejska publikuje corocznie raport „Digital Economy and Society Index (DESI)„. W ostatniej edycji znajdujemy się na szóstej pozycji. Od końca.
„Polska jest liderem, ale jeśli chodzi o infrastrukturę i dostęp do internetu. To dzięki naszemu sektorowi telekomunikacyjnemu w okresie lockdownu infrastruktura wytrzymała potężne dodatkowe obciążenia”
– zauważył na zorganizowanej kilka dni temu w Warszawie konferencji Emerging Europe Paweł Jakubik, dyrektor ds. transformacji cyfrowej w chmurze w Microsoft. Jednak to nie światłowody i serwery zdecydują o tym, kto odniesie sukces w nowej, zdigitalizowanej rzeczywistości. Wobec rozwoju automatyzacji i sztucznej inteligencji największym wyzwaniem jest to, by ludzie nadążyli za zmianami. Żeby potrafili je wykorzystać, ułatwić sobie dzięki nim życie.
Telekonferencje? To żadna rewolucja
Podczas wiosennego lockdownu firmy odtrąbiły sukces, bo były w stanie szybko przejść na pracę zdalną. Ale praca zdalna to nie jest cyfrowa transformacja. Do pracy spoza biura technologicznie byliśmy gotowi od dawna – umożliwiają to trywialne aplikacje, takie jak Zoom, Meet, Hangouts, Teams, WebX.
„Covid-19 po prostu pokazał, że wykorzystanie opcji pracy zdalnej jest możliwe. Z dnia na dzień zniknęła największa blokada – ta psychologiczna. Ale wideokonferencje, czy zdalne zarządzanie dokumentami, to nie jest żadna rewolucja. Ta dopiero nadejdzie. Żeby ją pomyślnie przejść, potrzebujemy lepszej edukacji i rozpowszechnienia najbardziej przydatnych umiejętności”
– mówił Jakubik. Kłopot w tym, że my tych umiejętności, pozwalających na przystosowanie się do bardziej zautomatyzowanego świata, nie mamy.
Microsoft przeprowadził badania sprawdzające, jak polskie szkoły poradziły sobie ze zdalną edukacją. Największą niespodzianką było to, jak niewielu polskich nauczycieli było gotowych do wyzwania. Okazało się, że 34% z nich poległo na pierwszym kroku w organizacji lekcji online – nie potrafiło właściwie skorzystać z komputera osobistego. W rankingu DESI 2020 szczególnie słabo wypadamy pod względem umiejętności cyfrowych społeczeństwa.
Nadchodzi świat, w którym każdy będzie mógł być programistą
Inwestycja Google i Microsoftu to nie tylko budowa infrastruktury, ale właśnie szkolenia i edukacja. W ramach miliarda dolarów, które koncern z Redmond wyda w Polsce, planowany jest specjalny budżet na szkolenia. Będzie uczył Polaków pracy z aplikacjami „low code” albo „no-code”. Co to takiego?
Okazuje się, że automatyzacja dosięgnęła także programistów. Najbardziej powtarzalne zadania „koderskie” (czyli pisanie kodu oprogramowania) z powodzeniem wykonują algorytmy. Polecenia wydajemy im normalnym językiem, takim samym, jakim rozmawialibyśmy z programistą.
To oznacza, że każdy może być informatykiem, wymyślić program coś-tam automatyzujący. Nie trzeba umieć kodować, wystarczy mieć pomysł i wydać polecenie, a algorytm je wykona i sam napisze odpowiedni kod programu. Jak to może wyglądać? Tutaj możecie zobaczyć, jak automatyczny język GPT-3 wykonuje pracę za programistę bazy danych SQL. Wystarczy zapytać algorytm: „Ilu użytkowników zarejestrowało się od początku 2020 r.?”, aby ten napisał stosowne zapytanie do bazy danych. Wygląda na to, że ktoś tu niechybnie straci zajęcie. A tu inny przykład, gdzie GPT-3 wykonuje pracę informatyka (a konkretnie: front-end dewelopera).
Microsoft zamierza uczyć polskich pracowników, menedżerów, nauczycieli i wykładowców (także kierunków humanistycznych) korzystania z pakietu aplikacji do tworzenia oprogramowania, które ma ułatwić automatyzacja procesów z… pominięciem pracy informatyków. Ta została zautomatyzowana.
Zobacz, to jest hit: We Wrocławiu ruszył system płacenia za pomocą… tęczówki oka. Testowałem!
Kto straci pracę, gdy nadejdzie era automatów?
No dobra, ale dlaczego mielibyśmy mieć potrzebę zastąpienia informatyków i samodzielnego „pisania” programów automatyzujących to lub tamto? Zwłaszcza, że przecież nie każdy pomysł musi być udany, więc samodzielne budowanie programu nie musi być zawsze zwieńczone sukcesem. Może pozostawić to jednak profesjonalistom, którzy potrafią nie tylko napisać, ale też wcześniej zaplanować jak powinna działać aplikacja, która rozwiązuje jakiś-tam problem?
„Czy mieliśmy potrzebę korzystania z social mediów, czy telewizji zanim została wynaleziona? Nie, ale każdy z tych wynalazków sprawił, że pojawiły się nowe zawody. Tak będzie i tym razem”
– uspokajał w wirtualnym wystąpieniu na konferencji Emerging Europe Vargha Moayed, odpowiedzialny za strategię w firmie UIPath, jednym z największych startupów technologicznych z naszego regionu. Ta spółka, założona w Bukareszcie w 2005 r., zajmuje się projektowaniem rozwiązań robotyzacji procesów biurowych i jest dzisiaj wyceniana na ponad 10 mld dol.
Ten rynek nazywa się robotic process automation (RPA) i rozwija się w zawrotnym tempie. Algorytmy UIPath to kolejna generacja robotów. Pierwsze roboty zastąpiły robotników w fabrykach, współczesne algorytmy mają za zadanie wyręczyć nas w tzw. „pracy umysłowej”. Już teraz algorytmy zaprojektowane przez UIPath z powodzeniem wyręczą w pracy:
- księgowych
- agentów ubezpieczeniowych i likwidatorów szkód
- specjalistów obsługi klienta
- pracowników działów kadr
- programistów
- prawników
Oczywiście nie są w stanie w 100% zastąpić człowieka. Naszą przewagą jest wszechstronność. Automaty są jednak wyspecjalizowane i bezwzględnie skuteczne. Dlatego robotyzacja przebiega punktowo. W każdej branży można zaobserwować podobny schemat.
Z obowiązków danego specjalisty wyodrębniane są najbardziej monotonne czynności. Zastępuje je skrypt. Te najprostsze obsłużyć może tzw. drzewo decyzyjne. Te bardziej skomplikowane sztuczna sieć neuronowa, czyli algorytm który imituje działanie neuronów w mózgach zwierząt.
Czytaj też: Automat z przekąskami i napojami ma już sztuczną inteligencję. I co? I strach podejść
Czy ktoś płacze po kasjerach? A bankomaty to też roboty
Sieci neuronowe potrafią się same uczyć na podstawie doświadczeń. Jednak zazwyczaj tzw. uczenie maszynowe (machine learning) przebiega pod nadzorem człowieka. Z czasem algorytmy potrafią wykonywać czynność dużo szybciej i skuteczniej od człowieka. Algorytmy wyspecjalizowane w rozpoznawaniu nowotworów skóry biją już teraz na głowę najlepszych dermatologów. Ich ludzki trener nie wie dokładnie, jak rozumują, ale widzi, że ich diagnozy na podstawie analizy obrazu skuteczniejsze i z czasem będą coraz lepsze.
Uczące się algorytmy są też dobre w przewidywaniu. Nie rozumiejąc procesu, potrafią odkryć zależności w danych i w kilka sekund stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem, czy np. zgłoszenie kolizji jest prawdziwe, czy też nie.
Fenomen rozwiązań takich firm jak UIPath tkwi w ich zdolności do skalowania. Gdy raz nauczymy algorytm diagnozować zdjęcie rentgenowskie, może on niskim nakładem sił i środków pomóc zdiagnozować wszystkich pacjentów na świecie.
Łatwo sobie wyobrazić, co to oznacza dla radiologów. Zdecydowana większość z nich stanie się niepotrzebna. Natomiast ci najlepsi skupią się na bardziej wyszukanych zajęciach i też będą „skalować” swoją pracę dzięki automatyzacji.
Bankomaty odebrały pracę kasjerom wypłacającym nam pieniądze w oddziałach, ale jakoś nikt za nimi nie tęskni. Technologia zabiera miejsca i tworzy inne. Zamiast chować głowę w piasek, trzeba podjąć wyzwanie. Uczyć się i wykorzystać automatyzację i nowe technologie do tego, aby zostać „pasterzem robotów”.
Lepiej być „pasterzem robotów”, niż „klasą bezużytecznych”
Z wirusem automatyzacji jest trochę jak z Covid-19. Nikt ci nie zagwarantuje, że go unikniesz, ale twoim obowiązkiem jest rozsądne zarządzanie ryzykiem zarażenia. Tak i my wszyscy powinniśmy starać się uniknąć pecha, który umieści nas – albo nasze dzieci – w prawdopodobnie bardzo licznej grupie nazwanej wdzięcznie przez Yuvala Harariego „globalną klasą bezużytecznych”. I mówić: „roboty mnie wygryzły z roboty”.
„Pasterze robotów” to termin, który od kilku lat propaguje wśród polskich przedsiębiorców warszawski startup Digital Teammates. Firma stawia sobie za cel „automatyzowanie nudy”. Specjaliści nowej generacji będą nadzorować samouczące się algorytmy. Trenować je i podejmować za nie decyzje w najbardziej złożonych, niecodziennych lub wymagających indywidualnej odpowiedzialności prawnej przypadkach.
Co to wszystko dla nas oznacza? Że idzie bardzo dobry czas dla ludzi kreatywnych, pomysłowych (bo oni dostaną narzędzia do tworzenia programów automatyzujących życie wokół nich) i dla tych posiadających unikalne kompetencje i wykonujących złożone, niepowtarzalne zadania (bo ich niełatwo zastąpią roboty). A co z pozostałymi? Cała nadzieja w szkoleniach.
_______________________
POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” mówimy o pomysłach na bezpieczną szkołę w czasach pandemii (i ile by kosztowała, gdyby ktoś chciał za to zapłacić), o karach za nienoszenie maseczek i karach za karanie za nienoszenia maseczek (tak, tak!), o tym dlaczego niedługo będziesz musiał/a mieć trzy różne aplikacje do płacenia za autostrady i o tym dlaczego Alerty RCB za chwilę przestaną nas obchodzić. Zapraszamy!
Rozpiska podcastu:
01:05 – Witaj szkoło… w czasie pandemii! Kamery termowizyjne do „hurtowego” mierzenia temperatury, jednoosobowe ławki z przegrodami z pleksi, ozonowanie, lampy UV… Podpowiadamy rządowi, co powinien zrobić, żeby powrót do szkoły był bezpieczny.
15:35 – Nie nosisz maseczki? Kara. Nie obsługujesz klienta w sklepie, który nie ma maseczki? Za to też grozi kara, czyli Polacy w gąszczu absurdalnych antycovidowych przepisów…
24:18 – Dlaczego w Polsce nie ma jednego, spójnego systemu do automatycznych płatności za przejazd autostradami? Jest już aplikacja Autopay, ale rząd chce stworzyć swoją…
31:14 – Alerty RCB od lat ostrzegają nas przed zjawiskami zagrażającymi naszemu życiu i zdrowi. Tylko dlaczego przez alerty zaczyna przesączać się polityka i propaganda? I dlaczego takie podejście może się źle dla nas skończyć?
Żeby posłuchać kliknij poniższy banerek, a jeśli to nie zadziała, to wejdź w niniejszy link
„SUBIEKTYWNIE O FINANSACH” NAJPOPULARNIEJSZYM BLOGIEM FINANSOWYM W POLSCE
Martis Consulting sprawdził, jak wygląda polski rynek kapitałowy w mediach społecznościowych. Nie tylko przez pryzmat najbardziej obserwowanych spółek, ale też portali internetowych, dziennikarzy oraz blogerów. Z zestawienia wynika, że „Subiektywnie o finansach” jest najbardziej opiniotwórczym w Polsce blogiem finansowym (choć ja bym go określił bardziej jako blogoserwis lub opiniotwórczy butik finansowy)…
…zaś ja, jako jego twórca, jestem czwartym najpopularniejszym komentatorem giełdowym na Twitterze…
…oraz drugim najpopularniejszym komentatorem giełdowym na LinkedIn
Dziękuję Wam za zaufanie i za to, że w coraz większej liczbie czytacie „Subiektywnie o finansach”. W raporcie nie podano miary ruchu na stronie, która jest głównym kryterium popularności blogów, wiadomo tylko, że jest to „ruch na blogu” w maju 2020 r. Patrząc przez pryzmat liczby użytkowników (od 400.000 miesięcznie do 1.000.000 miesięcznie w 2020 r.) ten raportowany przez Martis wydaje się być „nieco” zaniżony, ale i tak jestem dumny, że „Subiektywnie o finansach” jest w gronie najpopularniejszych blogów finansowych w Polsce.
zdjęcie tytułowe: Emerging Europe