Wrocławski fintech PayEye uruchamia system pozwalający płacić za zakupy… okiem. A dokładniej: za pomocą technologii pozwalającej zidentyfikować człowieka dzięki niepowtarzalnej tęczówce jego oka. Miałem okazję przetestować tę absolutnie niesamowitą innowację na sobie: zarejestrowałem payeye code, czyli zakodowany cyfrowo obraz tęczówki oka, zasiliłem portmonetkę payeye i poszedłem na sushi. Bez portfela, bez smartfona, bez smartwatcha. Jakie wrażenia? I czy za kilka lat wszyscy będziemy tak płacili za zakupy?
English version of this news: please click here
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Biometria powoli zaczyna docierać do naszych portfeli. Najpierw zaczęliśmy logować się do banków przez smartfony z technologią „touch ID”, czyli poprzez skanowanie linii papilarnych palców. Już kilka lat temu Bank Pekao pozwolił w ten sam sposób zatwierdzać przelewy zlecane przez smartfona (ale tylko te niskokwotowe), ale ta ekstrawagancja w branży bankowej na razie się nie przyjęła.
Są natomiast próby, by klientów dzwoniących do call center identyfikować po głosie (tę możliwość oferuje klientom Santander Bank) oraz żeby potwierdzać tożsamość na podstawie sposobu pisania klienta na klawiaturze (tę nowinkę testują w mBanku). Jakiś czas temu PKO BP dał pieniądze na badania nad identyfikacją klienta na podstawie jego sylwetki oraz rysów twarzy, ale program został zamknięty i żadne jego efekty nie ujrzały światła dziennego.
Biometryczna rewolucja jest więc wciąż przed nami, ale jeden z ważniejszych kroków na tej drodze wykonała właśnie wrocławska spółka PayEye, która jako pierwsza w Polsce i w Europie wprowadza system płatności oparty na weryfikacji tęczówki oka klienta.
Czytaj też: Płacenie palcem już jest. A kiedy zapłacimy okiem, głosem… sobą? Przeczytaj artykuł z cyklu „O wygodnym płaceniu. Poradnik nowoczesnego konsumenta” realizowanego wspólnie przez „Subiektywnie o finansach” i organizację płatniczą Visa
Płacenie okiem. Fajne, ale czy płacenie smartfonem, zegarkiem, opaską jest takie złe?
Sam pomysł na ten sposób potwierdzania tożsamości nie jest niczym nowym – skanowanie tęczówki lub siatkówki oka jest stosowane w systemach kontroli dostępu w nowoczesnych biurowcach. Technologia ta była do tej pory na tyle droga, że nie myślano w ogóle o jej stosowaniu przy płatnościach. Jakiś czas temu pisałem na „Subiektywnie…” o restauracji, w której można było płacić okiem, ale tam – o ile mi wiadomo – nie skanowano tęczówki, ani siatkówki oka.
Płacenie okiem według metody PayEye polega na spojrzenie w ekran specjalnego urządzenia płatniczego z płaskim ekranem, wyposażonego w odpowiednio czułą kamerę. Nic się do terminala nie zbliża, nie podaje się żadnego PIN-u, wystarczy identyfikacja biometryczna.
Na pierwszy rzut oka: bomba. Po raz pierwszy to ja jestem „pieniądzem”, nie muszę nosić przy sobie żadnego przedmiotu, żeby zapłacić w sklepie za zakupy. Ale po chwili zastanowienia rodzi się pytanie: czy to aby nie jest przerost formy nad treścią? Płacenie smartfonem (za pomocą Apple Pay lub Google Pay), kartą zbliżeniową, czy inteligentnym zegarkiem lub opaską na ręce (a wkrótce pewnie smart okularami, które też subiektywnie miałem już w swoich szponach) wydaje się być wystarczająco wygodne i nieabsorbujące, żeby nie zawracać sobie głowy dalszymi usprawnieniami. A o tym, że płacenie może być też piękne przekonuje biżuteria z funkcją płatniczą.
Zapytałem o to Krystiana Kulczyckiego, prezesa PayEye i jednego z udziałowców spółki, która wyłożyła pieniądze na ten projekt (udziałowcami są osoby prywatne, a o pieniądzach zainwestowanych do tej pory nie chcą mówić w mediach). Kulczycki to doświadczony menedżer z branży consumer finance: był wcześniej w zarządzie Euro Banku (przejętego niedawno przez Bank Millennium), Santander Consumer Banku oraz Polskiego Towarzystwa Finansowego.
„Naszym celem nie jest zastąpienie żadnego z istniejących sposobów płatności. Tworzymy po prostu wygodną alternatywę. Każdemu z nas zdarza się wyjść z domu bez portfela. Czasem nie mamy możliwości albo ochoty wyjmować smartfona z kieszeni. Płacenie okiem jest szybkie i nieabsorbujące. A poza tym nasz system można wykorzystać nie tylko do transakcji w sklepie, ale np. do potwierdzania tożsamości w urzędzie, czy – w przyszłości – do podpisywania okiem dokumentów”
Ile kosztuje płacenie okiem?
W przypadku każdej nowej formy płacenia głównym pytaniem jest to o koszty dodatkowej infrastruktury i modyfikacji już istniejących systemów. Jak jest w przypadku PayEye? Jak już wspomniałem, sprzedawca chcący oferować w swoim sklepie tę formę płatności, potrzebuje specjalnego terminala z kamerą „czytającą” tęczówkę oka. Dlaczego nie można wykorzystać smartfona? Kamery w smartfonach nie mają możliwości ogniskowania obrazu w taki sposób, by wykonać skan tęczówki.
Licencja na dostęp do systemu płatniczego payeye wraz z urządzeniem w abonamencie ma być oferowana w cenie 99 zł miesięcznie (będą rabaty, o czym za chwilę) – może być podpięty bezpośrednio do systemu księgowo-kasowego sklepu albo tylko do systemu płatniczego (wtedy transakcję jednocześnie „nabija się” na kasie). Raz dziennie system generuje raport, a pieniądze są na koncie sprzedawcy następnego dnia.
Kulczycki mówi, że liczy na to, iż wśród sprzedawców uda się stworzyć modę na ten sposób płacenia, bo jest on na tyle innowacyjny, że może wywołać wśród klientów „efekt wow”. Sprzedawcy, którzy zdecydują się na wprowadzenie go w sklepach będą mogli liczyć na darmową kampanię promocyjną finansowaną przez PayEye oraz na anulowanie części lub niemal całości miesięcznego abonamentu, o ile „przyprowadzą” do systemu nowych użytkowników.
System stworzony przez PayEye może działać niezależnie od istniejących operatorów płatności w sklepach (czyli agentów rozliczeniowych takich jak Firest Data, eService itp.), ale firma jest otwarta na współpracę z nimi.
Na początku system będzie oferowany sprzedawcom we Wrocławiu. Kulczycki mówi, że chce stworzyć w niektórych miejscach stolicy Dolnego Śląska strefy, w których będzie kilka, kilkanaście sklepów oferujących lokalnym mieszkańcom płatności okiem. Jeśli na danym obszarze sieć akceptacji będzie szeroka, to klienci chętniej będą się rejestrowali do usługi.
Tak zapłaciłem okiem przez payeye. Inaczej płacić już nie chcę
Tutaj dochodzimy do kolejnej potencjalnej bariery: żeby płacić okiem nie tylko trzeba przekonać do nowej usługi sklepikarzy i wyposażyć ich w nietanie terminale płatniczo-identyfikacyjne, ale trzeba też przekonać konsumentów, żeby się zarejestrowali w usłudze i zostawili w bazie swoje dane biometryczne (zapisane jako payeye code).
Sam proces rejestracji w PayEye nie różni się niczym od zakładania konta w dowolnej usłudze finansowej. Firma PayEye ma licencję instytucji płatniczej, więc musi zebrać o każdym kliencie trochę danych. Poza danymi osobowymi i adresowymi jest też standardowo weryfikacja dowodu osobistego (przesyła się skan dokumentu) oraz numeru telefonu (SMS-em weryfikacyjnym). Po założeniu konta na payeye i pierwszym przelewie można już wpłacić pieniądze za pomocą klasycznej bramki płatniczej DotPay. Pierwsze zasilenie musi być tradycyjne (nie może to być przelew ekspresowy – wymóg KNF), a kolejne mogą już iść błyskawicznie, w ciągu kilku minut (są bezpłatne).
Po zarejestrowaniu się do usługi trzeba znaleźć punkt, w którym system już działa (czyli sprzedawcę oferującego płatności PayEye) i tam zostawić swoje dane biometryczne. Żeby to zrobić podajemy swój numer telefonu oraz hasło i w ten sposób jesteśmy przypisywani do właściwego konta. A potem już tylko szybkie spojrzenie na ekran i dane są zarejestrowane. Od tego momentu można już płacić okiem.
Ja nie miałbym problemu z „wejściem na pokład” tak ciekawej i innowacyjnej usługi, ale domyślam się, że dla wielu ludzi wizja rejestrowania się w nowym miejscu, skanowania dowodu osobistego, a potem jeszcze konieczność rejestrowania danych biometrycznych w fizycznym sklepie może być pewną komplikacją.
Oczywiście: nie ma konieczności rejestracji w punkcie obsługi płatności payeye, można tego dokonać w zaciszu domowym, tam też zasilić konto, a następnie przyjść do partnera PayEye i dokończyć rejestrację. A potem od razu skorzystać z płatności payeye lub wykorzystać opcję z dokończeniem rejestracji np. w trakcie odbioru zamówienia (bo tym sposobem można płacić np. w restauracjach z dostawą).
W PayEye kombinują, żeby „punktami obsługi” nowych klientów – i zarazem rejestracji ich danych biometrycznych – były restauracje przyjmujące płatności okiem. Tam spędza się trochę czasu, można pogadać z kelnerem i dopytać o jakieś szczegóły, a warunki do komfortowego, głębokiego spojrzenia terminalowi prosto w oczy są najlepsze.
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Skanowanie tęczówki: czy to jest bezpieczne? A jeśli będzie wyciek danych?
Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa. Zostawianie jakiejś firmie danych biometrycznych jest o tyle ryzykowną sprawą, że w przypadku ich wycieku konsekwencje mogłyby być nieodwracalne. Skan tęczówki oka to nie PIN, który można zmienić. Każdy z nas ma jedną, niepowtarzalną tęczówkę, której nie da się wymienić tylko dlatego, że skan został wykradziony z bazy danych biometrycznych.
Na szczęście w tym przypadku – podobnie zresztą, jak w innych technologiach identyfikacyjnych, wykorzystujących biometrię – nikt nie przechowuje skanu tęczówki. Już na etapie rejestrowania danych przez urządzenie skan (i to nie całej tęczówki, lecz wybranego fragmentu) jest zamieniany na specjalny kod (payeye code) i to ten ciąg znaków jest przechowywany w bazie, a nie skan.
To dopiero początek biometrii w płatnościach, więc PayEye nie będzie miał łatwego zadania. Z jednej strony będzie musiał przekonać sklepikarzy, że powinni promować nową usługę i pomagać jej się rozwijać, a z drugiej strony trzeba będzie przełamać lenistwo konsumentów, którzy mają już wystarczająco dużo wygodnych sposobów płacenia w sklepach, żeby nie chcieli kolejnego. Ma ich zachęcić m.in. kampania reklamowa:
Ale nie mam wątpliwości, że każdy, kto chociaż raz zapłaci okiem, nie będzie chciał przestać. Co prawda są sytuacje, w których bardziej trendy jest wyciągnąć czarną kartę płatniczą, albo i tak mamy w ręku smartfona, którym możemy zapłacić zbliżeniowo, ale czasem dwie ręce to za mało i do gry przy płaceniu musi wkroczyć oko.
„Identyfikacja tęczówki oka, to najskuteczniejsza metoda identyfikacji człowieka, spośród wszystkich metod biometrycznych. Płacąc payeye nie potrzebujesz portfela, karty płatniczej, zegarka czy telefonu, wystarczy tylko jedno spojrzenie. To kolejny etap rozwoju płatności biometrycznych, który w związku ze swoją niezawodnością oraz zerowym współczynnikiem fałszywych odrzuceń ma szansę zastąpić dotychczasowe formy uwierzytelniania użytkownika”
– mówi prezes Kulczycki. Płacenie w sklepach to oczywiście początek, ale wyobrażam sobie, że ta technologia może być używana także do e-zakupów (wówczas konsumenci musieliby mieć czytniki w domach) lub np. w interaktywnych ekranach (takich, które znamy np. z McDonaldsów). W połączeniu z biometrią głosową pozwalałoby to błyskawicznie znaleźć i pokazać klientowi na ekranie towar oraz jeszcze bardziej błyskawicznie za niego zapłacić za pomocą skanu tęczówki oka.
Bankowcy zaś powinni się przyglądać temu sposobowi identyfikacji klientów pod kątem np. transakcji bankomatowych lub upowszechniania się automatycznych oddziałów bankowych, w których zamiast pracowników będzie wideoczat, a zamiast drukarki i skanera do przekazywania podpisanych dokumentów – właśnie biometria tęczówki oka.
Rewolucja zaczyna się dziś i szczęśliwi ci mieszkańcy Wrocławia, którzy będą mieli okazję jako pierwsi ją przetestować.
—————————-
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————-