Czasy na rynku oszczędnościowym nadeszły takie, że trzymanie pieniędzy na bankowym depozycie nie gwarantuje już otrzymania jakiegokolwiek oprocentowania. W tej sytuacji warto rozglądać się za promocjami, które pozwolą zarabiać na trzymaniu pieniędzy w banku, a niekoniecznie na depozycie w tym banku. Jedną z takich promocji może być akcja „Tankuj korzyści”, której najnowszą edycję promuje Toyota Bank. Sprawdzam, ile „oprocentowania” można wycisnąć i czy to się opłaca
Na myśl o zarabianiu na trzymaniu pieniędzy w banku, a nie na odsetkach wpadłem, analizując warunki ogłoszonej niedawno nowej edycji promocji „Tankuj korzyści” w Toyota Banku. Promocja polega zawsze na tym samym – jeśli masz w banku pieniądze i płacisz jego kartą nie tylko za paliwo – dostajesz zniżkę na tankowanie. W tej edycji wynosi ona 5% lub 10% (w zależności od spełnienia konkretnych warunków). Zniżka jest „wypłacana” jako klasyczny money-back, w następnym miesiącu po tankowaniu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tańsze tankowanie można w tym kontekście traktować jako ekwiwalent odsetek od pieniędzy przechowywanych w banku. Mogę się nawet sam ze sobą umówić, że pieniądze, które bank mi zwróci za tankowanie, wpłacam na jakieś inne konto oszczędnościowe, klasyfikując je jako odsetki.
Toyota Bank to niewielka instytucja finansowa, która specjalizuje się w finansowaniu zakupu i leasingu samochodów, ale prowadzi też konta bankowe oraz przyjmuje depozyty klientów indywidualnych. A program oszczędzania na paliwie i specjalna aplikacja mobilna dla kierowców to jej znak firmowy.
Żeby udział w „Tankuj korzyści” miał sens, trzeba się zdecydować nie tylko na założenie w Toyota Banku rachunku (lub go już posiadać) oraz zainstalować aplikację (oraz wpisać do niej swój samochód), ale też mieć jakieś oszczędności (żeby je w banku zdeponować) oraz lubić płacić kartą płatniczą za niemal każde zakupy. No i trzeba mieć anielską cierpliwość, bo warunkiem promocji jest też zgoda na marketing e-mailowy i telefoniczny, nie tylko ze strony banku i koncernu Toyota, ale i firm z nimi współpracujących.
Ile można zarobić dzięki tym wszystkim poświęceniom? Jeśli chcemy mieć 5% zniżki na paliwo, to warunki są następujące: 2.000 zł średniego salda na koncie osobistym w Toyota Banku (czyli realnie trzeba tam trzymać jakiś rezerwowy osad, a oprócz tego przelewać tam pensję), 10.000 zł oszczędności w banku (np. na jakiejś lokacie, a oprocentowanie w Toyota Banku nie jest złe) oraz 500 zł wydatków kartą płatniczą – nie licząc zakupów paliwa.
W przypadku posiadaczy aut Toyota lub Lexus warunki są nieco bardziej liberalne (2.000 zł w oszczędnościach i 250 zł wydatków kartą). Te 5% zniżki przy tankowaniu – w zależności od ceny paliwa – oznacza jakieś 20-25 gr. rabatu na litrze. Przy dwóch tankowaniach w miesiącu po 50 litrów można dostać money-back w wysokości 20-25 zł w skali miesiąca.
Nie jest to majątek, ale jeśli potraktować te 20-25 zł jako „ukryte odsetki” od złożonych w Toyota Banku pieniędzy… to nie wygląda źle. Policzmy. Żeby inkasować zwrot za paliwo muszę trzymać w banku 2.000 zł na zero procent i 10.000 zł na lokacie.
Dziś roczny depozyt w Toyota Banku daje 0,8% w skali roku, co samo w sobie nie jest złą opcją. Dla łącznej kwoty mojego „poświęcenia”, czyli 10.000 zł położonych na 0,8% i 2.000 zł trzymanych z zerowym oprocentowaniem wychodzi jakieś 0,55% oprocentowania netto (po potrąceniu podatku Belki). Dostaję więc 65 zł z tytułu posiadania w banku depozytu.
Ale przecież dzięki temu depozytowi i osadowi – oraz dzięki zakupom paliwa za 450 zł i zrobieniu innych zakupów w sklepach kartą banku za 500 zł – mam co miesiąc jeszcze 20-25 zł zwrotu za paliwo. I tak przez sześć miesięcy, bo tyle trwa program.
Łącznie więc, trzymając w Toyota Banku 12.000 zł i „wachlując” kartą tego banku, otrzymuję w skali półrocza do 150 zł zwrotu za paliwo i jeszcze 32 zł odsetek od depozytu oraz drugie 32 zł za drugie półrocze utrzymywania rocznej lokaty.
Wychodzi plus-minus 180 zł zysku od ulokowanych 12.000 zł w pół roku oraz 210 zł w skali roku, czyli mniej więcej tyle, ile od depozytu z oprocentowaniem 2,3-2,4% w skali roku (lub 2% w pół roku) po opodatkowaniu Belką. Godnie. Oczywiście wszystko pod warunkiem, że w każdym miesiącu kupię te 100 litrów paliwa i że będzie ono kosztowało mniej więcej 4-5 zł za litr.
Czytaj też: Dzięki tej aplikacji miały zniknąć korki na autostradach. Jest już w czterech bankach
Czytaj też: Car-sharing zamknięty dla najmłodszych? Kontrowersyjne posunięcie innogyGO!
A to nie wszystko. W ramach „Tankuj korzyści” jest też opcja 10-procentowego zwrotu za paliwo (czyli jakieś 45 gr. za każdy litr). Trzeba tylko mieć co najmniej 4.000 zł średniego osadu na koncie osobistym, 50.000 zł oszczędności zdeponowanych w banku oraz zapłacić kartą za paliwo i w sklepach za inne rzeczy rachunki rzędu 1.500 zł miesięcznie. Biorąc pod uwagę, że limit miesięcznych korzyści w promocji wynosi 30 zł, niektórym bardziej może się opłacać wersja z 5-procentowym zwrotem za paliwo. Mniejsza „inwestycja”, a wystarczą dwa porządne tankowania, żeby i tak zbliżyć się do tych 30 zł miesięcznie.
zdjęcie tytułowe: Pixabay