Test na koronawirusa z samochodu, test w laboratorium, a nawet test z dostawą do domu. Prywatny rynek badań na koronawirusa to teraz dla laboratoriów żyła złota. Jakie są ceny? Jaka jest skuteczność? I czy to bezpieczne? Założyłem maseczkę, zdezynfekowałem ręce i pojechałem na badania. Czy było warto?
Odkąd 10 stycznia chińskim naukowcom udało się rozpracować i udostępnić kod genetyczny koronawirusa, ruszył rynek testów. To ważna, a być może jedyna – oprócz utrzymywania społecznego dystansu – broń przeciwko rozprzestrzenianiu się pandemii.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dzięki wykonywanym na masową skalę testom epidemię udało się opanować, choć nie powstrzymać, w takich krajach, jak Islandia czy Korea Południowa. Rośnie liczba wykonywanych testów w Niemczech, a w Nowym Jorku badania będzie można sobie zrobić w aptece – zupełnie jak pomiar ciśnienia. Zalety testowania są znane: izolacja bezobjawowych chorych, zanim rozniosą wirusa i powstrzymanie rozwoju nowych ognisk zachorowań.
W Polsce teoretycznie możemy robić 25.000 testów na dobę, choć 90 wyznaczonych przez Ministerstwo Zdrowia laboratoriów nawet nie zbliżyło się do tego wyniku – zdaniem Łukasza Szumowskiego widocznie jest za mało skierowań. Bo dziś test na koronawirusa jest przywilejem – żeby się zbadać, trzeba być w grupie ryzyka i dostać skierowanie od Sanepidu. Efekt jest taki, że Polska jest w trzeciej dziesiątce na liście europejskich krajów pod kątem liczby przeprowadzonych testów na 1 mln mieszkańców.
Dlatego równolegle, choć bardzo powoli, rozwija się rynek prywatnych testów na koronawirusa, wykonywanych przez niepubliczne laboratoria, często „na życzenie” klienta. Bez skierowania. Na takiej zasadzie, na jakieś robimy sobie morfologię krwi. Popyt jest ogromny. Ale czy to przypadkiem nie jest wyciąganie pieniędzy od Polaków?
Testy tanie i testy drogie. Który jest dla kogo?
Są dwa rodzaje – droższe i bardziej dokładne testy to badanie genetyczne, przeprowadzane w takim samym standardzie, w jakim przeprowadzają je wyznaczone przez Ministerstwo Zdrowia laboratoria. Do badania wykorzystuje się wymaz z nosa i gardła osoby, u której podejrzewa się zarażenie koronawirusem.
Diagnosta laboratoryjny przygotowuje próbkę i „wrzuca” do maszyny, która robi resztę roboty – poszukuje fragmentów kodu genetycznego wirusa. Jeśli znajdzie, sprawa jest oczywista – pacjent jest COVID-pozytywny, czyli ma w sobie aktywnego, zdolnego zakażać innych wirusa (czasami testy trzeba powtórzyć, żeby uniknąć wyników fałszywie pozytywnych).
Jest kilka technik i sposobów wykonywania tego badania. Ciekawskich, którzy chcą się dowiedzieć, jak to wygląda od kuchni, odsyłam do przeczytania artykułu na w serwisie Medonet. Wyniki badania są gotowe w ciągu kilku, kilkunastu godzin od dostarczenia próbki do laboratorium.
Drugi rodzaj – tańszy i szybszy to test na badanie wykrywające przeciwciała. Przeciwciała, czyli wytwarzane przez nasz organizm komórki-białka, zdolne powstrzymać namnażanie wirusów i zwalczać inne niefajne mikroorganizmy. Naukowcy zdołali zidentyfikować przeciwciała, które powstały w organizmach „ozdrowieńców” z COVID-19, dzięki czemu można wykrywać owe przeciwciała u innych.
Czy to skuteczne? O ile testy genetyczne dają jednoznaczną odpowiedź, o tyle testy na badanie przeciwciał mają kilka wad. Przeciwciała wytwarzane są po kilku tygodniach od zakażenia – ktoś może być chory, nie mieć objawów, ale nie ma też przeciwciał. A nawet jeśli ma, to nie wiadomo dokładniej na jakim etapie jest choroba i co najważniejsze – lekarze nie są zgodni, czy ktoś, kto odchorował COVID-19 i nabył przeciwciała, nie jest w stanie zarazić się ponownie.
Testy na przeciwciała. Wstęp do „paszportów immunologicznych”?
Czy posiadania przeciwciał chroni nas przed ponownym zakażeniem? WHO ostrzega, żeby nie być tego takim pewnym. W przyszłości to może być klucz do powrotu do normalności. Chile już chce wystawiać swoim obywatelom paszporty immunologiczne. Posiadanie takich dokumentów zwalniałoby ich posiadaczy z kwarantanny i konieczności przestrzegania restrykcji sanitarnych. A być może też na swobodne podróżowanie po świecie.
Czy takie testy opłaca się robić? WHO odradza komercyjne robienie testów bez wskazań. Niemniej jednak, jeśli pacjent zrobi sobie taki test i okaże się, że przeszedł koroanwirusa, to będzie wiedział, czy po ostatniej wizycie w większym skupisku ludzi nie zaraził się. Czy może pojechać odwiedzić kogoś potrzebującego pomocy, bez narażania go na zakażenie?
Test na koronawirusa? Nie, na przeciwciała. Pojechałem na badania
Testy na przeciwciała można zrobić w coraz większej liczbie laboratoriów. W grupie Diagnostyka, w laboratoriach Alab, czy Cortenmedic. Wiele z nich dystrybuuje w Polsce notowana na NewConnect spółka BioMaxima. Oto specyfikacja dystrybuowanego przez firmę testu:
Jak to działa? Postanowiłem sprawdzić „na żywym organizmie”. Moim organizmie. Wskazania? Na początku marca miałem kaszel, czułem łamanie w kościach. A może to był koronawirus? Chciałem się tego dowiedzieć. Ale testów „na życzenie” nie było, a gdy się pojawiły, były to testy genetyczne. Drogie i pokazujące wyłącznie stan zdrowia na chwilę obecną, a to mnie nie interesowało. W końcu na rynku pojawiły się testy na przeciwciała.
Procedura była prosta. Zakup przez internet badania w cenie 240 zł na przeciwciała IgG i IgM i wizyta punkcie pobrań. Środki ostrożności były takie, jak w innych tego typu przypadkach – wejście pojedynczo, maseczki, rękawiczki. Po pobraniu krwi wynik był już wieczorem. Niestety – nie przebyłem COVID-19 i nie mam przeciwciał. Nici z „immunologicznego paszportu”. Dla zainteresowanych: opis wyniku badania wygląda tak:
Testy genetyczne Drive&Go-Thru w Arkadii i nie tylko
Na lidera przeprowadzania testów wyrasta Grupa Diagnostyka, jedna z największych w Polsce sieci laboratoriów badawczych. To ta firma jako pierwsza otworzyła mobilny, urządzony w specjalnym namiocie, punkt pobrań, zlokalizowany na parkingu samochodowym – na początku pod ursynowskim ratuszem. Teraz takich punktów jest więcej: drugi warszawski punkt właśnie otworzył się na parkingu centrum handlowego Arkadia. Oprócz tego namioty „Drive&Go-Thru” działają w Krakowie, Poznaniu, Łodzi, Bydgoszczy, Kielcach, Poznaniu i Gdyni. Adresy znajdziecie na tej stronie.
Taki test na koronawirusa trzeba opłacić z góry, a płatność jest możliwa tylko przez internet. Nie ma możliwości płacenia na miejscu. Cena wynosi 584 zł, a namioty są czynne od godz. 8 do 15. Obowiązuje dzienny limit pacjentów na dany punkt – 120, czyli wychodzi ok. 17 osób na godzinę. Badania są bezpłatne dla przedstawicieli wybranych zawodów medycznych – lekarzy, stomatologów, diagnostów laboratoryjnych, pielęgniarek i położnych, fizjoterapeutów i ratowników medycznych – zwłaszcza pracujących poza szpitalami, którzy nie są objęci finansowaniem takich badań.
Test na koronawirusa z dostawą do domu
Firma Geneme we współpracy z fundacją Fundacją Na Rzecz Perspektyw „CEL” oferuje testy genetyczne na koronawirusa z dostawą do domu. W internecie zamawiamy i opłacamy zestaw do pobrania wymazu z gardła i z nosa. Cena – 500 zł. To cegiełka, z której oprócz testu finansowana jest działalność statutowa fundacji – w tym przypadku zakup środków do walki z koronawirusem.
Od strony technicznej wygląda to tak, że kurier dostarcza nam przesyłkę, a my musimy wcielić się w pielęgniarza i sami pobrać sobie wymaz. To może być trudne i jest spore ryzyko nieprawidłowego pobrania próbki, co może zafałszować wynik (instrukcja jest na stronie Fundacji). Mamy jednak ten komfort, że cały czas jesteśmy w domu i nie musimy wychodzić na zewnątrz. Wcześniej umawiamy wolontariusza fundacji, który odbierze od nas zabezpieczoną próbkę w ciągu godziny od pobrania przez nas wymazu. I już. Czekamy na wynik online.
Firmy są zobowiązane poinformować o wyniku dodatnim stacje sanitarne, ale te, jak opisywały media, nie zawsze są zainteresowane wynikami przeprowadzanych komercyjnie badań. Nie uznają ich za wiarygodne.
źródło zdjęcia: PixaBay