Nie wszystkie firmy obsługujące terminale płatnicze nakładają na sklepikarzy kary za niewystarczające obroty bezgotówkowe. Na mój tekst o takich praktykach zareagował największy agent rozliczeniowy – eService, który potępia takie zagrywki. Na jakie inne kruczki warto zwrócić uwagę przed podpisaniem umowy z agentem rozliczeniowym, gdy chcemy mieć w sklepie terminal płatniczy?
Kilka dni temu opisałem, co spotkało pana Dariusza. Jest lekarzem i przedsiębiorcą. W swoim gabinecie akceptuje karty płatnicze. Ale kiedy rząd zamroził gospodarkę, z dnia na dzień stracił klientów. Postanowił zlikwidować terminal płatniczy, bo w obecnej sytuacji tylko generuje koszty (niezależenie od tego, czy firma coś sprzedaje, trzeba zapłacić kilkadziesiąt złotych miesięcznie za dzierżawę terminalu płatniczego).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale wtedy Polskie ePłatności, czyli firma obsługująca terminal płatniczy w gabinecie pana Dariusza, wyciągnęła asa, a właściwie jokera z rękawa. W liście do klienta napisała, że nie kwestionuje jego prawa do rozwiązania umowy, ale za chwilę przypomniała o pewnym obowiązku klienta, na który ten zgodził się podpisując umowę. Chodzi mianowicie o to, że klient musi zapewnić miesięcznie obroty na każdym terminalu w wysokości co najmniej 2500 zł. Nawiasem pisząc, ten zapis nie został wyciągnięty wprost z umowy, a z regulaminu świadczenia usług, który jest załącznikiem do umowy.
Jeśli klient nie wywiąże się z tego zobowiązania, a więc przez jeden terminal nie przejdą transakcje o wartości co najmniej 2500 zł miesięcznie, firma daje sobie prawo do nałożenia kary do 5000 zł. Z regulaminu nie wynika wprost, że taką karę nałoży, ale że może to zrobić. Jest to więc swego rodzaju straszak na niepokornych klientów.
eService: negatywnie oceniamy kary za niskie obroty
Tego typu kary można by jeszcze zrozumieć w sytuacji, gdy gospodarka działa normalnie. Przedsiębiorca dostaje bowiem infrastrukturę do płatności, dzięki której może zwiększyć przychody. Agent rozliczeniowy, czyli firma obsługująca płatności, żyje z tego, że przez terminal przechodzą płatności. Zrozumiałe są więc działania agenta motywujące punkty handlowo-usługowe do tego, by zachęcały klientów do płacenia kartami.
Ale w sytuacji zamrożenia gospodarki takie kary, czy choćby tylko straszenie nimi, to chwyt poniżej pasa. Tekst o zaszachowaniu pana Dariusza wzbudził spore kontrowersje. Ci, którzy sceptycznie podchodzą do szybkiego zastąpienia gotówki „bezgotówką”, pisali w komentarzach, że przez takie praktyki właściciele punktów handlowo-usługowych nabiorą jeszcze większej awersji do bezgotówkowej gospodarki.
Na artykuł zareagował też największy agent rozliczeniowy w Polsce, firma eService. Jak podaje serwis Cashless.pl, na koniec 2019 r. eService obsługiwał ok. 250.000 terminali płatniczych na ok. 800.000 wszystkich tego typu urządzeń w Polsce. Na drugim miejscu jest First Data Polcard z 183.000 terminalami w obsłudze, a dalej Polskie ePłatności, czyli sprawca całego zamieszania (124.000 terminali), Bank Pekao (87.000), IT Card (80.000) i PayTel (45.000).
„eService nie stawia swoim klientom tego typu warunków, nawet w przypadku umów, na mocy których klienci otrzymują terminal płatniczy bezpłatnie i na własność. Również w przypadku terminali dzierżawionych, miesięczne opłaty za najem urządzenia są z góry znane klientowi i tak skonstruowane, by dla zmniejszenia obciążeń, koszty związane z instalacją i eksploatacją urządzenia były rozłożone na cały czas trwania kontraktu. Dzięki temu klient korzystający z oferty standardowej, z góry zna wysokość opłat oraz wartość prowizji i nie ponosi ryzyka kar za niezrealizowanie jakiejś liczby lub wartości transakcji”
– czytam w oświadczeniu eService. Firma negatywnie ocenia stosowanie praktyk polegających na naliczaniu kar za niskie obroty.
„Wiemy, że zwłaszcza w przypadku klientów, którzy rozpoczynają działalność, oszacowanie realnych obrotów realizowanych za pomocą terminali może być bardzo trudne. Z uwagi na to uważamy, że kary za niewykonanie transakcji o z góry ustalonej wartości mogą wpływać na osłabienie zainteresowania płatnościami bezgotówkowymi. Tym samym mogą hamować rozwój płatności bezgotówkowych – przede wszystkim wśród małych i średnich przedsiębiorstw”
Jak mądrze podpisać umowę z agentem
Zapytałem też innych agentów rozliczeniowych, czy przewidują kary umowne za „niewyrobienie normy”, ale moja prośba najwidoczniej trafiła w próżnię. Do tekstu nie ustosunkowała się też firma Polskie ePłatności. Być może tego typu praktyki pomoże wyeliminować z rynku „Program retencji terminali” przygotowany przez fundację Polska Bezgotówkowa. Agent, który zaproponuje jakieś pomocowe rozwiązanie dla klientów, np. rezygnację z kar umownych, będzie mógł liczyć na dotację w wysokości 50 zł na czasowo niedochodowy terminal.
Pocieszeniem może być też to, że na rynku firm obsługujących płatności jest dość gęsto. W Polsce operuje kilkunastu agentów rozliczeniowych. A jak jest konkurencja, to jest i wybór. Jeśli planujecie zainstalować w sklepie terminal, wcześniej sprawdźcie warunki, żeby nie dać się wpuścić w kanał tak, jak pan Dariusz. O co pytać agenta przed podpisaniem umowy?
Na przykład o elastyczność umowy. Dziś klienci są, jutro może ich nie być. Plusem oferty będzie możliwość w miarę swobodnego rozwiązania umowy. Warto szukać agentów, z którymi można podpisać bezterminową umowę z krótkim, np. miesięcznym okresem wypowiedzenia. Z dystansem należy podchodzić do umów, które wiążą nas z agentem z góry na kilka lat, a za zerwanie umowy przed terminem grożą kary nawet rzędu 2000-3000 zł (za każdy terminal).
Przeczytaj też: Widmo bezrobocia zagląda w oczy nie tylko kredytobiorcom. Jak pomagać milionom Polaków, którzy wynajmują lub najmują mieszkania?
Kolejna sprawa to opłaty. Prowizja, którą płaci sklep, trafia do agenta, banku i organizacji płatniczej. Zdarza się, że cenniki rozpisane są na kilku stronach, gdzie dla każdego typu karty obowiązują inne stawki. Ważne, by struktura opłat nie była skomplikowana i żeby znać z góry jej całkowitą wysokość.
Koniecznie trzeba sprawdzić, czy firma przewiduje jakieś ukryte opłaty, jak choćby kara za niewystarczające obroty na terminalu. Kiedyś spotkałem się z opłatą – uwaga, weźcie głęboki oddech – za złożenie reklamacji. Dobrze będzie, jeśli umowa precyzuje, jakie uszkodzenia i awarie terminali naprawiane są na koszt agenta rozliczeniowego, a w jakich sytuacjach przedsiębiorca musi płacić z własnej kieszeni.
Trzeba też pamiętać, że organizacje płatnicze co jakiś czas określają nowe standardy bezpieczeństwa, które muszą spełniać terminale. W praktyce oznacza to, że muszą być one co jakiś czas wymieniane. Upewnijmy się, czy w ramach opłaty za dzierżawę terminalu agent zobowiązuje się do wymiany sprzętu.
Zgodnie z ustawą o usługach płatniczych, za towary i usługi opłacone kartą punkt handlowo-usługowy powinien zobaczyć pieniądze na swoim koncie następnego dnia roboczego. Warto więc upewnić się, że tak będzie w twoim przypadku i że agent nie ma zakusów, by kredytować się kosztem klienta, przetrzymując pieniądze dłużej niż przewiduje ustawa.
W końcu przychodzi kolej na wybór odpowiedniego terminala. Jak dopasować model do konkretnej działalności gospodarczej przeczytacie w tym poradniku.