To już nie są żarty. Z powodu obawy przed koronawirusem przez dwa tygodnie zamknięte będą szkoły, kina, teatry. Rząd rekomenduje, by – na wszelki wypadek – nie oddalać się z miejsca zamieszkania, nie podróżować, unikać większych skupisk ludzi. To oznacza kłopoty dla właścicieli centrów handlowych, restauracji, firm transportowych, hoteli, usługodawców. Jakie pieniądze mogą stracić?
Koronawirus – jakkolwiek nie jest tak groźny, jak dżuma w starych czasach i prawdopodobieństwo, że zrobi nam krzywdę jest dość niskie – poważnie zmienia nasze życie. Rządzący, chcąc jak najbardziej opóźnić i rozłożyć w czasie ewentualną epidemię, podejmują działania iście wyjątkowe.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wiadomo już, że przez dwa tygodnie nie będą działały szkoły, uczelnie wyższe, muzea, kina, teatry. Jest zakaz organizowania dużych zgromadzeń, a więc mecze piłkarskie będą bez publiczności, odwołane będą koncerty. Zapewne część ludzi odpuści sobie wycieczki do centrów handlowych, jak również wypady do restauracji. Spadnie obłożenie w hotelach, po podróżowanie też już nie dla nas.
To wszystko z kolei odbije się na kondycji firm, w których do tej pory zostawialiśmy duże pieniądze, żeby się rozerwać, doświadczyć jakiejś usługi, albo coś kupić. Stan „przymrożenia” gospodarki potrwa przynajmniej przez dwa tygodnie. Jak duże mogą być straty?
Czytaj też: Koronawirus już tu jest. Czy jesteśmy gotowi do walki z epidemią?
Czytaj, bo to też cholernie ciekawe: Koronawirus kusi miłośników inwigilacji. Wymyślili aplikację, która analizuje dane i.. może zarządzić „automatyczną kwarantannę”. Bez niej nie ruszysz się z domu, ani nie wejdziesz do metra
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Zanim zaczniemy to szacować, pokażę Wam obrazek, który pozwala wyobrazić sobie zmianę naszych zachowań w dobie koronawirusa. Jak widać, najczęściej obywatele rozważają rezygnację z transportu publicznego i zakupów w centrach handlowych. Ale też są skłonni odpuścić sobie wizytowanie restauracji i zagraniczne podróże. W sumie nic zaskakującego.
—————————–
POSŁUCHAJ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
—————————–
Hotele, przewoźnicy, centra handlowe, restauracje, kina, teatry, siłownie: ile nie wydamy w nich pieniędzy?
No dobra, to spróbujmy policzyć, ile pieniędzy nie wydamy w czasie dwutygodniowego „przymrożenia” gospodarczego i być może przez kolejnych kilka tygodni (bo nie chce mi się wierzyć, że przez dwa tygodnie wirus łaskawie nas opuści, zaś zasady bezpieczeństwa zostaną zluzowane).
Hotele, przewoźnicy i biura podróży? Polacy wydają na podróżowanie po kraju ok. 28 mld zł rocznie (ostatnie dane GUS mam za 2018 r.). Z kolei na podróże zagraniczne – mniej więcej 45 mld zł, z czego jedna trzecia to podróże jednodniowe, bez noclegów w hotelach. Jeśli założymy, że przez najbliższe dwa miesiące 60% Polaków odpuści sobie podróżowanie (pozostali albo będą jeździli i latali służbowo, albo po prostu zlekceważą zalecenia widząc niskie ceny), to przychody hoteli i touroperatorów spadną o przynajmniej 8 mld zł.
Restauracje? Z ostatnich raportów branżowych wynika, że w restauracjach wydajemy relatywnie niewielką część naszych domowych budżetów (dopiero uczymy się jeść poza domem), ale i tak składa się to na 44 mld zł. Mniejsza skłonność do przemieszczania się to mniej klientów w restauracjach. Choć z drugiej strony niech pierwszy rzuci kamieniem, kto w okresie „szkolnej kwarantanny” nie zamówi dziecku pizzy z dowozem. Załóżmy jednak, że obroty restauracji spadną w najbliższych dwóch miesiącach o 20%. Oznaczać to będzie, że nie zostawimy w restauracjach, barach i lokalach kwoty co najmniej 1,5 mld zł.
Kina i teatry? W 2019 r. same tylko polskie kina zgromadziły ponad 60 mln widzów, a łączny dochód ze sprzedaży biletów to 1,1 mld zł. Drugie tyle operatorzy kin zarobili zapewne na popcornie i czipsach sprzedawanych po paskarskich cenach w kasach przed salami kinowymi, a także na reklamach emitowanych przed seansami. Zamknięcie kin na dwa tygodnie oznacza więc jakieś 100 mln zł strat. A jeśli Polacy nie będą chcieli odreagować „kwarantanny” w kolejnych tygodniach – to więcej. Straty teatrów i muzeów będą odpowiednio mniejsze, bo to mniej popularne rozrywki.
Centra handlowe? One nie będą zamknięte i trudno mi sobie wyobrazić, że Polacy wystraszą się koronawirusa do tego stopnia, by nie kupić sobie nowych butów, czy sweterka. Choć przecież wirus – po opuszczeniu organizmu chorego człowieka – przenosi się na odległość nawet 30 metrów, więc spacerowanie po centrum handlowym ma w sobie coś z ekstrawagancji.
W 2019 r. centra handlowe monitorowane przez Retail Institute odnotowały 388 mln naszych odwiedzin. Ile pieniędzy w nich wydajemy? We wszystkich sklepach – mniej więcej 700 mld zł. Czyli jakieś 2300 zł na każdą zarabiającą osobę miesięcznie (średnią zapewne zaniżają emeryci i pracownicy budżetówki, zaś podciągają konsumpcyjnie nastawieni 30-40 latkowie). Ale mniej więcej jedna piąta wydatków przypada na centra handlowe.
Załóżmy, że frekwencja w centrach handlowych w czasach koronawirusa spadnie tylko o 10%, ale że ten spadek utrzyma się przez dwa miesiące. Może to oznaczać, że w sklepach ulokowanych w galeriach handlowych nie kupimy odzieży, kosmetyków i innych rzeczy o wartości 2 mld zł.
Sport? W czasie „przymrożenia gospodarczego” oczywiście nie ma przeciwwskazań, by sobie nie pobiegać, ale już wizyty w klubach fitness nie są polecane przez epidemiologów (a wydajemy na to 4 mld zł rocznie). Meczu piłkarskiego też nie obejrzymy na żywo, ani żadnego innego, bo wszystkie imprezy sportowe mają być bez publiczności. A na tzw. dniach meczowych same tylko kluby piłkarskiej ekstraklasy zarabiają 100 mln zł rocznie (dane Deloitte).
Biorąc pod uwagę zakupy sprzętu sportowego i inne wydatki Polaków na sport – uzbiera się jakieś 10 mld zł rocznie. Ale duża część z nich to przychody abonamentowe, opłacone z góry. Mogę nie pójść poćwiczyć w klubie, ale i tak zapłaciłem już za to z góry. Straty tej branży pewnie będą niewielkie – 100-200 mln zł.
Dobra luksusowe? Wartość rynku dóbr luksusowych w Polsce w 2019 r. wynosiła jakieś 25 mld zł – wynika z najnowszego raportu firmy doradczej KPMG. Z tego 16 mld zł to samochody, a reszta to podróże, zakupy biżuterii i różnych innych drogich rzeczy.
Gdyby Polacy na dwa miesiące odpuścili sobie swoją „luksusowość”, to straty dla producentów dóbr różnego rodzaju wyniosłyby 5 mld zł. Ale po pierwsze całkiem sobie nie odpuszczą, a po drugie luksus ma to do siebie, że jest „odnawialny”. Jeśli więc nie kupię sobie jachtu w lutym, to kupię go w kwietniu.
Licząc bardzo nieprecyzyjnie wychodzi, że z powodu koronawirusowego „przymrożenia” gospodarki możemy nie wydać na podróże, hotele, restauracje, rozrywkę i sport wszelkiego rodzaju przynajmniej 10 mld zł. Pytanie jaką część tych pieniędzy i tak wydamy – tyle, że później lub np. przez internet, zamiast „w realu” – i jak to przełoży się na kondycję finansową polskich firm. Już dziś nie spłacone w terminie należności są rekordowo wysokie – 31 mld zł (dane Infomonitor BIG).
Czytaj też: Rząd zamyka szkoły, przedszkola, kina… Ile wydasz na opiekę nad dzieckiem? I kto za to zapłaci?
O ile narodowa kwarantanna obniży wzrost gospodarczy?
Te 10 mld zł, których mamy szansę nie wydać, to nie jest wcale aż tak dużo. Statystki Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej mówią, że każdy wolny dzień oznacza negatywne skutki dla PKB w wysokości ok. 0,3% z wartości rocznej dóbr i usług, które produkujemy (2 bln zł), czyli ok. 6 mld zł. Każdy dzień!
Ale przecież wiadomo, że nie czekają nas żadne „wolne” dni, tylko zwykła „narodowa kwarantanna domowa”, czyli nadal będziemy wytwarzali nasze kochane PKB, tylko często zdalnie. Nie można więc powiedzieć, że kraj całkiem stanie i że będzie to kosztowało 60 mld zł (10 dni roboczych). Ale te 10 mld zł uszczerbku, wynikającego z tego, że będziemy kupowali na pół gwizdka – jest już całkiem realne.
Biorąc pod uwagę, że rocznie wytwarzamy dobra o wartości 2 bln zł i że typowy dla Polski wzrost PKB wynosi 3-4% rocznie (czyli wzrost tej kwoty z roku na rok osiąga wartość 60-80 mld zł), można szacować, że „narodowa kwarantanna” obniży wzrost PKB z tych 3-4% o jakieś 0,3-0,5 punktu procentowego. Oczywiście, trzeba wierzyć, że przynajmniej częściowo ten uszczerbek zostanie uzupełniony wzrostem naszych zakupów w kolejnych kwartałach, już po zakończeniu „kwarantanny”.