Co zrobić, gdy listonosz notorycznie zostawia awizo, zamiast wręczyć przesyłkę osobiście, zmuszając nas tym samym do wycieczki na pocztę? Pół biedy, gdy stracimy czas i nerwy. Gorzej, jeśli – tak jak Pan Piotr – stratą jest niebagatelna kwota
Pan Stanisław wysyła Pocztą Polską lub za pomocą kurierów Pocztex codziennie po 2-3 paczki. Czasem uzbiera się tego nawet 50-60 przesyłek w miesiącu. Ma z pocztowcami umowę, na podstawie której reguluje płatności „hurtowo”, czyli nie płaci za poszczególne przesyłki, tylko Poczta wystawia mu faktury. Niestety, pan Stanisław – dotąd mający o pocztowcach dobre zdanie – kilka miesięcy temu poczuł się naciągnięty.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
„Pewnego dnia otrzymałem list polecony z Poczty Polskiej z informacją, że ceny tych przesyłek Pocztex, które wysyłam najczęściej, wzrastają z 12 PLN do 33 PLN i że zmiany wchodzą w życie od początku miesiąca. Gdy czytałem list był już dziewiąty dzień tego miesiąca. Od tego dnia przestałem wysyłać przesyłki Poczteksem i spisałem umowę z jego konkurentem, inPostem. Ale przez tych dziewięć dni zdążyłem już wysłać osiem przesyłek, myśląc, że obowiązuje mnie normalna cena, a nie trzykrotnie wyższa”.
Nie wszystkie „parametry” tej sprawy są dla nas jasne. Na zdrowy rozum, po wysłaniu każdej kolejnej paczki pan Stanisław powinien otrzymywać od Poczteksu potwierdzenia, na których powinny być umieszczone ceny usług. Czy ich nie było? A może pan Stanisław nie przyglądał się tym etykietom? No ale, tak czy siak, „kilka” złotych się uzbierało…
Gdy z Poczty Polskiej przyszła faktura do zapłacenia na 433 zł – pan Stanisław złożył reklamację. Poprosił, żeby listy i przesyłki wysłane przez tych dziewięć dni, zanim został skutecznie poinformowany o zmianach cen, potraktować „po staremu”. Odpowiedź była jednoznaczna:
„Pierwsza próba doręczenia przesyłki z informacją o zmianie taryfy naszych usług była podjęta przez listonosza na trzy dni przed wejściem w życie nowych taryf. Dopiero po powtórnym awizowaniu odebrał pan przesyłkę z urzędu pocztowego”.
Tu rodzą się kolejne pytania. Czy pan Stanisław nie odebrał awizo? A może nie zostało w ogóle umieszczone w skrzynce? W dniu, gdy miała być podjęta próba dostarczenia przesyłki, pan Stanisław był przez cały czas w domu i – jak twierdzi – listonosz do niego nie zapukał. Cóż, wielu z nas miało taką sytuację, że zastało awizo w skrzynce, mimo że było się tego dnia w domu. A niektórzy otrzymywali od razu drugie awizo pomimo tego, że nikt nie dostarczył im pierwszego.
Czytaj też: Przesyłka (nie)awizowana, czyli co zrobić, gdy listonosz zapomni powiedzieć, że u ciebie był
Mnie niedoręczanie przesyłek spotyka notorycznie. Z czystym sumieniem mogę napisać, że jeszcze nigdy w ostatnich latach nie zdarzyło się mi odebrać przesyłki od listonosza – zawsze zostawia awizo. Listonoszowi nie chce się już nawet pisać na druku awizo nazwiska adresata! Bywa, że zostawia tylko adres (!) i to panie na poczcie muszą zgadywać, do kogo jest ta przesyłka.
W tej konkretnej sytuacji trudno ocenić, czy tylko poczta zawiniła sytuacji czy też pan Stanisław się do niej przyczynił (czasem przesyłek awizowanych ludzie celowo nie odbierają, by jeszcze przez jakiś czas udawać, że nie wiedzą o jakimś fakcie, o którym powinni zostać oficjalnie poinformowani). Fakt faktem, że nieporozumienie kosztowało obie strony sporo. Pana Stanisława – pieniądze. A Pocztę – reputację i klienta.
Czytaj też: Poczta wrzuca granat za kołnierz Polsce bezgotówkowej? Rozkręca się rywalizacja banknotu i plastiku
Listowe know-how, czyli kiedy awizo się nie należy
Nasi pocztowcy zapewniają, że „służby doręczeń” z zasady doręczają przesyłki adresatom, a odsetek awizowanych listów utrzymuje od lat się na stałym poziomie 27%. Czyli mniej niż co trzeci list/przesyłka nie dociera od razu do adresata, tylko trzeba się po niego fatygować do placówki.
Są jednak wyjątki, w których awizo pozostawiane jest automatycznie, a listonosz nie podejmuje nawet próby doręczenia przesyłek. Jakich przypadków to dotyczy?
- przesyłki, np. krajowe gabarytowe (takie, które na pewno nie mieszczą się w skrzynkach) oraz usługi Prime Expres (międzynarodowe)
- awizo powtórne, które listonosz pozostawia bez próby doręczenia
Przesyłki rejestrowane (czyli np. polecone) listonosze doręczają do rąk adresatów. Jeżeli adresat jest nieobecny, przesyłkę mogą wręczyć dorosłemu domownikowi, który zobowiąże się do jej oddania adresatowi. Wyjątkiem od tej zasady jest złożenie zastrzeżenia przez adresata, że przesyłki można np. doręczać tylko do niego osobiście.
Czytaj też: Przelewy przez messengera albo SMS-a? Kryptoprzelewy? Kto wygra bitwę o usługi peer-to-peer?
Czytaj też: Poczta uruchomiła bank mobilny. Bank, który działa… offline
A co, jeśli nie dotyczy nas żaden z powyższych wyjątków, byliśmy w domu, domofon działał, nie mieliśmy słuchawek na uszach, a mimo to w skrzynce jest awizo listu poleconego zamiast opłaconej przez nadawcę usługi doręczenia?
„Klienci, którzy mają zastrzeżenia do obsługi, mogą złożyć skargę. W przypadku zgłoszenia przez klienta nienależytego wykonania usługi wyjaśniamy każdą sprawę indywidualnie. Prosimy naszych klientów o wszystkie informacje, które pozwolą nam zidentyfikować przyczynę zdarzenia, w tym: numer przesyłki, informacje na temat adresów nadawcy, odbiorcy, daty nadania. Zgłoszenia można dokonać w dogodny sposób w placówce pocztowej lub przez formularz dostępny na naszej stronie”.
Tutaj: Link do pocztowego formularza reklamacji
Powiem szczerze, że mam dość tej opieszałości, bylejakości i wykorzystywania pozycji monopolisty. Byli już tacy, którzy próbowali ten monopol złamać i przegrali. W maju 2015 r., powołując się na „ochronę interesu publicznego”, Centrum Usług Wspólnych unieważniło wygrany przez prywatną firmę InPost przetarg na obsługę korespondencji rządowej.
Wysyłamy 50 mld SMS-ów i „tylko” 1,26 mld listów
Dziś Poczta Polska to prawdziwy moloch, ale jej biznes nie należy do intratnych. Rocznie poczta dostarcza 1,26 mld listów – z roku na rok jest ich coraz mniej – tylko prawdziwi koneserzy wysyłają pocztówki znad morza, skoro można wrzucić od razu „pocztówkę” na Instagram czy Facebooka. Dla porównania: SMS-ów wysyłamy prawie 50 mld. E-maili czy wiadomości na messengerach nawet chyba nikt nie liczy.
Listy to głównie korespondencja urzędowa i rachunki za media. Tych drugich jest i tak coraz mniej, bo firmy promują wysyłanie rachunków na mail z pożytkiem dla środowiska i swoich budżetów.
Mamy mniej listów przy tej samej liczbie listonoszy, co oznacza, że koszt jednostokowy doręczenia rośnie. W 2016 r. Poczta Polska straciła 71 mln zł, a w 2017 r. 20 mln zł (sprawozdania finansowego za ubiegły rok jeszcze nie ma). Poczta jednak swoje usługi świadczyć musi, bo zobowiązuje ją do tego prawo – to tzw. usługa powszechna. No ale nie ma takiego prawa, którego by nie można było zmienić.
Papierowe listy jak papierowe gazety – usługa premium
Jaki piękny i wygodny byłby świat, w którym ktoś zniósłby obowiązek doręczania przesyłek z celulozy. Bez awizo, bez kolejek, bez ciężkiej torby listonosza. Jakby to miało wyglądać?
Bardzo prosto – jeśli przesyłka nie wymaga urzędowego potwierdzenia odbioru można ją zastąpić wysyłką na adres e-mail – na takiej zasadzie, na jakiej telekomy, kablówki czy firmy energetyczne wysyłają nam faktury. Chcemy napisać odręcznie list albo wysłać pocztówkę? Proszę bardzo, niech zostaną, ale niech będzie to usługa premium z adekwatną, wysoką ceną. Dla innych zostaje wysyłanie zdjęć przez „darmowe” portale społecznościowe.
A co z przesyłkami z potwierdzeniem odbioru? Żaden problem. Już teraz 3,6 mln Polaków korzysta z Profilu Zaufanego ePUAP, czyli konta internetowego, które potwierdza naszą tożsamość (można je założyć za pomocą bankowości elektronicznej największych instytucji). Już teraz w ramach ePUAP-u funkcjonuje skrzynka odbiorcza, dzięki której możemy wysyłać i odbierać urzędowe pisma, np. do straży miejskiej, miasta.
Biznes listowny Poczty Polskiej zostałby tylko w okrojonej (tańszej w utrzymaniu i z wyższą marżą) formule, obsługująca osoby wykluczone cyfrowo – nie ma powodu, żeby sądy, urzędy nie przeszły na korespondencje elektroniczną podpisaną cyfrowo.
Być może mój sen się spełni, bo rząd pracuje nad czymś, co nazywa się e-doręczenia, czyli elektroniczna skrzynka odbiorczo-nadawcza dla każdego obywatela. Prace się ślimaczą, wg harmonogramu system może ruszyć w 2022 r.
źródło zdjęcia: PixaBay