Alior Bank był największym dystrybutorem funduszy W Investment, które inwestowały m.in. w działki rolne i leśne. Przez blisko dwa lata Alior płacił za opieką prawną dla inwestorów, którzy w feralne fundusze zainwestowali blisko 500 mln zł. Nagle poinformował, że dalej płacić nie będzie. Co to oznacza dla klientów?
To zła wiadomość dla blisko 1300 inwestorów, którzy nabyli certyfikaty inwestycyjne funduszy inwestycyjnych zamkniętych z oferty Fincrea TFI. Chodzi o cztery fundusze. Pierwszy inwestował w ziemię rolną, drugi w działki leśne, trzeci (Inwestycje Selektywne) w perspektywiczne spółki, a czwarty miał zarabiać na wybudowaniu w podwarszawskim Otwocku nowoczesnego domu opieki dla seniorów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przeczytaj też: Nie tylko wierzyciele Getback drżą o swoje pieniądze. Co czeka tych, którzy zainwestowali pół miliarda w feralne fundusze Fincrea TFI?
Choć formalnie funduszami zarządzał Fincrea TFI, to faktycznie za decyzjami inwestycyjnymi stały inne podmioty – do wiosny 2016 r. Dom Maklerski W Investment, a następnie spółka Meridian. Próg wejścia do funduszy wynosił 40.000 euro. Skusiło się blisko 2.000 osób.
Szacuje się, że inwestorzy wpompowali w nie blisko pół miliarda złotych. Zapewne nie byłoby aż takiego zainteresowania, gdyby nie wbudowany w fundusze element gwarancji zysku na określonym poziomie (ten poziom zmieniał się w zależności od emisji certyfikatów). Wielu inwestorów wierzyło więc, że inwestycja jest pewna jak lokata w banku.
Przeczytaj też: Ktoś wyłudził na jej nazwisko 50.000 zł kredytu. Bank wie, kto maczał w tym palce, ale od pół roku nie potrafi wyjaśnić sprawy. Policja też
Pierwsze rysy na funduszach
Największym dystrybutorem funduszy był Alior Bank, certyfikaty wybranych funduszy oferował też BOŚ Bank. Mniej więcej do końca 2016 r. inwestorzy nie mieli powodów do niepokoju. Ale w tym czasie wyszło na jaw, że fundusze straciły płynność – nie były w stanie obsłużyć określonego w statutach poziomu wykupów (co kwartał fundusze powinny mieć środki na wykup co najmniej 5% certyfikatów).
Okazało się też, że zarządzający nie informowali największego dystrybutora, czyli Alior Banku, np. o zmianach w statutach. Do banku przestały też spływać pieniądze z prowizji za dystrybucję. Stało się jasne, że coś z funduszami jest nie tak.
Przeczytaj też: Strajk nauczycieli. Ile „sprawiedliwie” powinien zarabiać belfer? Ile dziś naprawdę zarabia, dodając to, co otrzymuje „w naturze”? Liczę!
Wtedy Alior Bank wynajął kancelarię prawną do wyjaśnienia sprawy. Ale nie tylko. Kancelaria Matczuk Wieczorek i Wspólnicy (kancelaria MWW) miała też objąć ochroną prawną inwestorów, którzy zainwestowali w fundusze za pośrednictwem Aliora. Jej prawnicy reprezentowali inwestorów np. podczas walnych zgromadzeniach akcjonariuszy.
Kto doprowadził fundusze do ruiny?
Wkrótce kancelaria ustaliła też, co mogło stać się z pieniędzmi klientów. Jej zdaniem, przyczyną problemów funduszy były nietrafione inwestycje dokonywane przez zarządzających, które mogły nosić znamiona konfliktu interesów.
Wkrótce dwie ekipy zarządzające – DM W Investment i Meridian – zaczęły oskarżać się nawzajem o drenaż funduszowych pieniędzy (kilka tygodni temu CBA poinformowało o zatrzymaniu kilkunastu osób związanych z zarządzaniem funduszami).
Gdy te informacje ujrzały światło dzienne, Fincrea TFI odebrała zarządzanie Meridianowi, ale wkrótce sama wpadła w tarapaty. Pod koniec 2017 r. Komisja Nadzoru Finansowego cofnęła Fincrei licencję i wlepiła 5 mln zł kary. Powód? Niedostateczny nadzór nad funduszami.
Od tego momentu zarządzanie przejął depozytariusz funduszy – Raiffeisen Polbank, który wkrótce stał się ich likwidatorem (po ubiegłorocznej fuzji Raiffeisena z BGŻ BNP Paribas rolę likwidatora pełni Raiffeisen Bank International).
Czarne chmury nad Aliorem
Ale działania KNF nie zakończyły się na ukaraniu Fincrei. Komisja zleciła sprawdzenie, czy w procesie sprzedaży certyfikatów przez Alior Bank nie doszło do missellingu, czyli oferowaniu produktów nieadekwatnych do ryzyka akceptowanego przez inwestora. Potwierdzili to inwestorzy, z którymi w tamtym czasie rozmawiałem. Zapewniali, że pracownicy Aliora sugerowali, że jest to produkt bezpieczny, a dodatkowo eksponowali element gwarancji. Te relacje potwierdziły wyniki kontroli KNF, do których niedawno dotarł i omówił „Puls Biznesu”.
Inwestorzy mieli za złe nie tylko Aliorowi, ale też Raiffeisenowi, który ich zdaniem powinien wykryć ewentualne nieprawidłowości, ale nic takiego nie miało miejsca.
W zeszłym roku Raiffeisen za niewywiązanie się z roli depozytariusza dostał od KNF 5 mln zł kary. Nieoficjalnie mówi się też o nałożeniu dodatkowych aż 50 mln zł na podstawie przepisów prawa bankowego.
Przeczytaj też: Podpiąłeś „kredytówkę” do Revoluta? To grzech. „Bank naliczył 6.400 zł prowizji za przelew!”. Ale czy właściwie poinformował o zmianach?
Alior nie będzie płacił za pomoc prawną
Właśnie przeciwko Raiffeisenowi kancelaria MWW przygotowywała w imieniu blisko 1300 inwestorów pozew zbiorowy. Wydawało się, że – tak jak dotychczas – koszt obsługi prawnej pokryje Alior Bank. Ale bank podjął decyzję, że nie będzie dalej płacił prawnikom z MWW. W liście do inwestorów kancelaria napisała:
„Z dużą przykrością pragniemy Państwa poinformować, że Alior Bank S.A. wycofuje się z finansowania pomocy prawnej dla swoich Klientów w zakresie postępowań sądowych. Zakończenie finansowania jest dla nas, tak jak i dla Państwa ogromnym zaskoczeniem i sytuacją niekomfortową stawiającą Państwa, a także nas w sytuacji, w której po tak długim czasie wspólnych działań w sprawie funduszy W Investments nie możemy podjąć istotnych działań, które są jeszcze w tej sprawie możliwe”
Podkreśliła, że decyzja Alior Banku oznacza definitywne zakończenie dotychczas realizowanego planu pozwów grupowych przeciwko depozytariuszowi w obecnym kształcie. Kancelaria podała, że do tej pory blisko 800 inwestorów przesłało jej komplet dokumentów niezbędnych do złożenia pozwów grupowych.
„Koszty postępowań grupowych są znaczne, a Kancelaria, opierając się na zapewnieniach Banku, zapewniała Państwa, że Klienci nie będą ponosić jakichkolwiek kosztów związanych z postępowaniami grupowymi”
– dodają prawnicy. Z moich informacji wynika, że sama opłata sądowa to koszt rzędu 400.000 zł.
Kto daje i zabiera, ten się…
Kancelaria nadal gotowa jest prowadzić sprawę, ale po decyzji Aliora to inwestorzy będą musieli zapłacić za obsługę prawną. Zapewniła też, że klientom, którzy chcieliby skorzystać z usług innej kancelarii prawnej, przekaże zebraną do tej pory dokumentację.
„Nie znamy powodów rezygnacji Banku z finansowania pomocy prawnej na Państwa rzecz. W tym zakresie prosimy o kierowanie pytań do Państwa bankierów”
– czytam w liście do inwestorów. Alior Bank zapewnia, że nie wycofał się ze wsparcia prawnego dla klientów, którzy są właścicielami certyfikatów inwestycyjnych funduszy W Investments. Nie chce tylko, by pieniądze szły na inną „akcję”, niż ustalono na początku:
„Zgodnie z decyzją podjętą w połowie 2017 r. Alior Bank zaoferował tym klientom wsparcie prawne, aby mogli oni dochodzić swoich praw i roszczeń wobec TFI zarządzającego funduszami W Investments. Zakres tego wsparcia jest w przypadku banku ograniczony przepisami prawa. Obejmuje kompleksową pomoc prawną związaną z dochodzeniem roszczeń i reprezentowaniem uczestników funduszy wobec TFI. Porozumienie z Kancelarią Prawną Matczuk, Wieczorek i Wspólnicy nigdy więc nie obejmowało kosztów postępowania sądowego związanego z dochodzeniem roszczeń wobec innych podmiotów niepowiązanych z TFI zarządzających funduszami W Investments. Alior Bank deklaruje utrzymanie wsparcia prawnego w takim samym zakresie jak dotychczas i w ramach określonych prawem”
– brzmi oświadczenie Alior Banku. Prawnicy z Kancelarii MWW twierdzą jednak, że na podstawie ustnych porozumień z bankiem, finansowanie pomocy prawnej miało mieć charakter kompleksowy, a nie ograniczać się tylko do działań wobec TFI. Zresztą za pieniądze Aliora kancelaria zajmuje się np. sprawą wyegzekwowania wspomnianych wcześniej gwarancji zysku, których gwarantem była spółka Baltic Bridge, powiązana z jednym z zarządzających. Jak by nie było, ta spółka to nie TFI.
Nie wydaje mi się też, by Alior nie wiedział o tym, że kancelaria od kilku miesięcy przygotowuje pozew zbiorowy przeciwko Raiffeisenowi. Dlaczego więc wcześniej bank nie poinformował, że za czynności związane z tym pozwem płacić nie zamierza?
Kiedy problemy funduszy zaczęły wychodzić na jaw, Alior Bank twierdził, że – podobnie jak inwestorzy – stał się ofiarą działań zarządzających. Na dowód tego, że stoi po stronie klientów, wielokrotnie podkreślał, że przecież płaci za ochronę prawną swoich klientów. Aż ciśnie mi się na usta popularne w czasach mojego dzieciństwa powiedzenie: kto daje i zabiera…