Zaskakująco szybko zmienia się nasz świat płatności. Jeszcze 20 lat temu nowością były karty płatnicze i możliwość płacenia bez gotówki. Dziesięć lat temu przyszła era kart zbliżeniowych i błyskawiczne płatności bez PIN. Dziś wkracza rewolucja płacenia telefonem i zegarkiem. Ale to nie koniec zmian, wkrótce zapewne to my sami będziemy kartą płatniczą – transakcje będziemy zaś potwierdzali palcem, okiem lub może głosem? Jak w pełni skorzystać z płatniczych nowinek, które nas otaczają, lecz nie dać się przez nie osaczyć?
Choć wciąż w wielu miejscach używam gotówki – i tutaj wiele innowacji nie ma, może poza coraz wygodniejszymi w użyciu bankomatami – to „bezgotówkowa” część moich płatności w ciągu ostatniego roku zmieniła się fundamentalnie. O ile do niedawna w zasadzie nie ruszałem się z domu bez portfela wypchanego banknotami, kartami płatniczymi i różnymi dokumentami (od dowodu osobistego, przez prawo jazdy i dowód rejestracyjny auta, po karty do komunikacji miejskiej), o tyle teraz trzy czwarte moich wyjść na zakupy to takie, w których zabieram ze sobą tylko telefon.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Technologia dogoniła marzenia
Możliwość umieszczenia karty płatniczej w telefonie nie jest najnowszym krzykiem mody. Była już dostępna kilka lat temu, tyle, że w dużo mniej wygodnej formule. W pierwszej wersji trzeba było w tym celu… iść do swojej firmy telekomunikacyjnej i wymienić kartę SIM w telefonie. Szaleństwo. Potem pojawiła się możliwość „wkładania” kart płatniczych do aplikacji mobilnych banków, ale po pierwsze same aplikacje nie były przesadnie atrakcyjne (nie miały zbyt wielu funkcji, więc mało osób chciało je instalować), po drugie procedura aktywowania kart była dość złożona, a po trzecie samo płacenie telefonem nie było tak wygodne, jak kartą (trzeba było najpierw uruchomić aplikację bankową).
No i po czwarte, może najważniejsze – telefony, w których domyślnie umieszczona jest technologia zbliżeniowa pojawiły się dopiero niedawno. Jeszcze kilka lat temu był to bonus dostępny tylko w najdroższych, ekskluzywnych modelach. Nic więc dziwnego, że banki nie stawiały tak mocno na płacenie telefonem, bo skoro był to mniej przyjazny sposób, niż używanie karty, a w dodatku dostępny tylko dla części klientów…
Co się zmieniło dosłownie w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach? Po pierwsze większość sprzedawanych smartfonów ma już technologię zbliżeniową, a po drugie oba najpopularniejsze systemy operacyjne w smartfonach oferują możliwość bardzo łatwego przypięcia do nich karty płatniczej. W smartfonach z systemem Android nazywa się to Google Pay, zaś w iPhone’ach – Apple Pay.
Czytaj też: Masz iPhone’a? Twoje życie w sklepie stało się łatwiejsze. Apple Pay już tu jest
Powiem szczerze: dość długo byłem przekonany, że telefon nie będzie w stanie wygryźć karty płatniczej z mojego portfela (oraz samego portfela). Płatność kartą zbliżeniową jest tak prosta, że trudno sobie wyobrazić coś łatwiejszego. Okazuje się jednak, że płacenie telefonem może być porównywalne, a nawet… wygodniejsze, niż używanie karty.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Płacenie smartfonem łatwiejsze, niż kartą, Niemożliwe? A jednak
Jak to możliwe? Cóż, banki, firmy technologiczne oferujące rozwiązania mobilne oraz organizacje płatnicze takie jak Visa odrobiły lekcję. Wiadomo, że w erze kart zbliżeniowych nikt nie będzie odblokowywał smartfona, uruchamiał PIN-em aplikacji mobilnej banku i szukał w niej wirtualnej karty. Dlatego dziś do płacenia smartfonem wystarczy, że użytkownik „wybudzi” swój telefon, a aplikacja płatnicza sama „się odnajduje” i nawiązuje błyskawiczny kontakt z terminalem płatniczym.
Jeśli mam zbliżeniowy telefon, który sam „wie”, że chcę nim zapłacić i „podstawia” mi na ekranie transakcję, to już jest dobrze. Przede wszystkim dlatego, że prawie w ogóle nie zdarza mi się wyjść z domu bez smarfona, a nie muszę dodatkowo pamiętać o tym, by zabrać ze sobą portfel. Ale zmianą, która ostatecznie mnie przekonała do używania telefonu zamiast karty, była biometria. W momencie, gdy zatwierdzanie transakcji – czy to poniżej, czy powyżej 50 zł – w większości terminali zaczęło przebiegać poprzez położenie palca na czytniku smartfona, ostatecznie powiedziałem karcie płatniczej „bye bye”.
Oczywiście: dziś jeszcze nie każdy smartfon umożliwia zatwierdzanie transakcji palcem, ale w moim przypadku możliwość zapłacenia nawet wysokiego rachunku bez PIN (w Apple Pay palec działa zamiast PIN-u niezależnie od wartości transakcji, chyba że trafię na źle skonfigurowany terminal) oznacza, że telefon stał się wygodniejszym oraz bezpieczniejszym (bo nikt nie podpatrzy PIN-u) narzędziem do płacenia.
No dobra, a co z bankomatami? Tu rzeczywiście zawsze była pięta achillesowa smartfonów. Nie włożysz takiego urządzenia do bankomatu, jak karty. Ale obecnie coraz popularniejsze są bankomaty zbliżeniowe, do których nie trzeba nic wkładać. Z bankomatami zbliżeniowymi zaczynają współpracować też Apple Pay i Google Pay, co oznacza, że wypłacanie gotówki smartfonem zaczyna być już też porównywalnie wygodne, jak w przypadku karty.
Czytaj też: Czy warto zamknąć kartę w smartfonie? I czy takie płacenie może być wygodniejsze, niż karta płatnicza?
Czytaj też: Już w tym roku będzie można kupić biżuterię z funkcją płatniczą. Rewolucja?
Jak „przypiąć” kartę do telefonu? Tak łatwo jeszcze nie było
Żeby to wszystko mogło tak działać – od bardzo łatwego „przypinania” karty do smartfona poprzez błyskawiczną i bezpieczną płatność aż po rozliczenie transakcji niemal w czasie rzeczywistym – na wyższy poziom współpracy musiały wejść zarówno firmy technologiczne oferujące płatności w telefonie (Apple i Google), jak i producenci sprzętu, banki i organizacje płatnicze.
Nie wszystkie banki oferują dziś możliwość „wpięcia” swoich kart do aplikacji płatniczych Apple Pay i Google Pay. Wygranym tego wyścigu technologicznego są te banki, które umożliwiły to jako pierwsze. W moim przypadku pojawienie się możliwości „włożenia” do smartfona karty spowodowało, że jednego plastiku przestałem używać (bo nie oferował tej nowinki), a druga karta „powstała z martwych” (była rezerwową, a stała się podstawową).
Zachęcam Was – tych, którzy jeszcze nie płacili telefonem – byście znaleźli w swoich smartfonach aplikacje płatnicze (Wallet w przypadku Apple’a i Google Pay w przypadku całej reszty smartfonów używających systemu Android) i sprawdzili czy da się „przypiąć” do nich Wasze karty. Wymaga to jedynie podania danych karty i weryfikacji SMS-owej.
Powtarzam: tylko co czwarte wyjście do sklepu oznacza dla mnie konieczność wzięcia ze sobą portfela. Czynię to tylko wtedy, gdy nie jestem pewny możliwości zapłacenia kartą (w portfelu wciąż mam gotówkę). Przez ponad rok używania płatności mobilnych tylko dwa razy zdarzyło się, że system nie zadziałał (w tym raz w sklepie, który akurat prowadził jakiś eksperyment, więc wyłączył „nowe” płatności). Tyle, że wtedy podszedłem do bankomatu i za jego pomocą wypłaciłem gotówkę smartfonem.
Czytaj też: Niewykluczone, że w 2019 r. zapłacimy bez PIN za większe zakupy. Czy to bezpieczne?
Płacenie telefonem albo smartwatchem – czy to bezpieczne?
Ale płacenie to dzisiaj nie tylko smartfon. Spece od technologii mobilnych uważają, że za kilka lat nie tylko portfel stanie się przedmiotem całkiem zbędnym, ale też przestaniemy potrzebować smartfonów. Z tym „kilka lat” chyba trochę przesadzają, ale patrząc na coraz większe możliwości inteligentnych zegarków (tzw. smartwatch) można powoli zacząć zwracać uwagę na taką perspektywę.
Bardzo duże możliwości wykorzystania tzw. urządzeń ubieralnych do płatności za zakupy daje technologia tokenizacji (np. Visa Token Service stworzony przez Visa). Dzięki niej numer karty płatniczej jest zastępowany losowo wygenerowanym numerem – tokenem. W trakcie płatności, zamiast danych karty, sprzedawca otrzymuje wyłącznie token. W przypadku utraty lub kradzieży urządzenia bank może ten token unieważnić. Dzięki temu użytkownik nie musi zastrzegać karty i składać wniosku o jej ponowne wydanie.
W dalszej perspektywie można sobie wyobrazić świat, w którym żaden przedmiot nie będzie nam potrzebny do płacenia, bo sami będziemy „kartą płatniczą”. Nasza wypłacalność będzie zapisana w bazach danych pod naszymi identyfikatorami biometrycznymi, takimi jak układ naczyń krwionośnych, głos, rysy twarzy, siatkówka oka. Nie wiem czy to kwestia 10 lat czy raczej ćwierćwiecza, ale jestem pewny, że świat płatności największe rewolucje ma wciąż przed sobą.
Samcikowe przygody z płaceniem: Znajdziesz je na stronie cyklu tekstów poświęconych „plastikowym pieniądzom” – „O wygodnym oszczędzaniu, czyli niezbędnik nowoczesnego konsumenta”
Jak płacić kartą i oszczędzać? Zobacz szczegóły programu Visa Oferty. Rejestrujesz kartę, wybierasz promocje, z których chcesz skorzystać i… gotowe
——————————————-
Artykuł jest częścią cyklu edukacyjnego „O wygodnym płaceniu, czyli niezbędnik nowoczesnego konsumenta”, którego partnerem merytorycznym jest organizacja płatnicza
źródło zdjęcia tytułowego: RiTaE/Pixabay