„Wolność to pełny portfel” – ogłosili politycy partii rządzącej. Według raportu firmy PwC już do 2040 r. płaca realna w Polsce zwiększy się o 141%, co oznacza, że polskie zarobki wyniosą wówczas średnio 11 100 zł brutto. Trzeba tylko jakoś przeczekać ten czas, który dzieli nas od tego eldorado
W Polsce trwa bój o pracowników, którzy są dziś dla pracodawców najbardziej pożądanym „surowcem” ;-)). Podobno doszło do tego, że w Warszawie mniejsi deweloperzy podkupują sobie budowlańców. „Damy wam 20% więcej niż ci tutaj” – i ekipa schodzi z placu budowy na inny, oddalony o 100 metrów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W wielu branżach pensje idą dość szybko w górę. I dobrze, bo Polska to wciąż peryferia Europy, jeśli chodzi o zarobki. Premier na ostatniej konwencji partii rządzącej słusznie powiedział, że „być w Europie, to mieć europejskie zarobki”. A prezes PiS dodał, że „człowiek, który ma puste kieszenie, nie jest wolny”.
Jak na zawołanie pojawił się raport brytyjskiego oddziału firmy doradczej PwC, która sprawdziła jak szybko pensje w Polsce będą doganiać te na Zachodzie, a dokładnie w Wielkiej Brytanii. Dzięki temu raportowi możemy więc spojrzeć w przyszłość i zobaczyć nasze pensje za lat dziesięć, dwadzieścia.
Najpierw Portugalia, potem Grecja i cała Europa!
W listopadzie zeszłego roku pisaliśmy – na podstawie szacunków firmy Thornton – że w Polsce będziemy zarabiać tyle, co w Niemczech za… 59 lat. Byłoby szybciej, ale tam zarobki też nie stoją w miejscu. Z obliczeń Thorntona wynikało, że przy zachowaniu dotychczasowego tempa wzrostów naszych pensji w 2023 r. dogonimy Portugalię, rok później Grecję, a w 2037 r. Hiszpanię. W 2053 r. osiągniemy średni poziom płac w strefie euro.
Z kolei raport PwC został napisany z brytyjskiego punktu widzenia, który – jak się domyślam – jest pod wpływem obaw o to, czy po Brexicie pracownicy z innych krajów nie odpłyną z Wysp. Jeżeli zarobki w Polsce zbyt szybko zbliżą się do angielskich, to naszym rodakom, ale też Pakistańczykom, Chińczykom czy Filipińczykom będzie się opłacało wyruszać za pracą w mniej odcięte od świata miejsca niż Brytania po Brexicie (dawniej: Wielka).
Średnia krajowa to 11 100 zł? Biorę w ciemno
Z szacunków PwC wynika, że do 2040 r. czyli za 21 lat, płaca realna – czyli po uwzględnieniu inflacji – w Polsce zwiększy się o 141%! Dzięki temu za dwie dekady polskie zarobki będą stanowiły równowartość 71% średnich wynagrodzeń w Wielkiej Brytanii i zbliżą się do równowartości 3000 dol. Jeśli założymy, że kurs dolara się nie zmieni (ok. 3,7 zł – odważna teza), to w 2040 r. będziemy średnio zarabiać 11 100 zł brutto! Lub równowartość tych pieniędzy w dzisiejszych cenach. Dla porównania: przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w styczniu 2019 r. wyniosło 4931,8 zł (ok. 1300 dolarów). To i tak więcej o 7,5% niż przed rokiem.
Dziś zarabiamy jedynie 38% tego, co przeciętnie zarabia się na Wyspach, więc różnica jest kolosalna. Jesteśmy daleko w tyle nie tylko za Wielką Brytanią, ale też za Włochami i Hiszpanią. W 2040 r. zbliżmy się do tych krajów, jednak – przynajmniej zdaniem PwC – w odróżnieniu od „wróżb” Thorntona nie dogonimy krajów południowych.
Spośród 21 państw przebadanych przez ekonomistów, nasz kraj pod względem dynamiki wzrostu pensji znalazł się na 5. pozycji. Lepszym wynikiem niż Polska będą mogły pochwalić się wyłącznie takie kraje jak Indie (wzrost o 222%), Malezja (184%), Indonezja (176%) i Chiny (145%). W tym samym czasie dużo niższy wzrost zanotują Niemcy (41%), Wielka Brytania (29%), Stany Zjednoczone (22%) czy Francja (21%).
Czytaj też: Od czego zależy wartość naszych zarobków? W dużej części zdecyduje ten czynnik
Czytaj też: Pieniądze szczęścia nie dają? Sprawdzili to na konkretnych liczbach. Co im wyszło?
Czytaj też: Tak zmieni się świat, w którym żyjemy. Cztery potężne trendy
Startujemy z niższej pozycji, więc musimy gonić
To nie może zaskakiwać, w końcu kraje takie jak Indie, Polska czy Malezja startują z niższego pułapu i łatwiej jest im się rozpędzić i nabierać „zarobkowej masy” niż krajom już rozwiniętym.
Co się wiąże z takim morderczym tempem wzrostu płac? Że pracowników będzie u nas za mało – po prostu zaczyna brakować kapitału ludzkiego. Biorąc pod uwagę prognozowane tempo rozwoju gospodarki i rosnące potrzeby biznesu, konieczne będzie zatrudnienie dodatkowo ok. 1,5 mln osób w perspektywie najbliższych 6 lat. Skąd ich wziąć? Nie na darmo rząd mówi o potrzebie naboru pracowników z Dalekiego Wschodu, między innymi z Filipin właśnie. Ci z Indii i Bangladeszu już u nas są.
PwC wspomina, że jeśli takie tempo ma się utrzymać, to pracodawcy nie będą mieli innego wyjścia niż tylko pójść w automatyzację produkcji, a pracowników, których zastąpić się nie da, wynagradzać godnie. I oby te prognozy się sprawdziły. W końcu mityczny rynek pracownika przestaje być tylko legendą, a staje się czymś zupełnie namacalnym.
Źródło zdjęcia: