Walentynki można lubić lub nie, ale z roku na rok pokazują one coraz dobitniej jak bardzo nie opłaca się… nie kochać. Przynajmniej patrząc z punktu widzenia interesu społecznego. Bo takie olewanie święta miłości może nas wszystkich kosztować co najmniej 1,5 mld zł. A właśnie wchodzimy w cykl spowolnienia gospodarki, więc – do diaska – wszystkie ręce i wszystkie serca na pokład!
Obok daty 14 lutego w kalendarzu nie przechodzimy już obojętnie. O ile jeszcze Halloween jest jakieś takie obce, nieswojskie, to chyba można zaryzykować tezę, że dzień, w którym wspominamy Świętego Walentego, się u nas na dobre zadomowił.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A miłość nierzadko idzie w parze z pieniędzmi – albo raczej pieniądze są czynnikiem spajającym związek. No, może nie jest tak w każdej miłości, ale poczucie wspólnego obowiązku w postaci konieczności spłaty 30-letniego zobowiązania hipotecznego potrafi łączyć lepiej, niż jakakolwiek obrączka, choćby nie wiem jak była droga,
Poza miesięcznicą miłości w postaci dnia spłaty raty kredytu hipotecznego oraz rocznicą zapoznania, zaręczyn, ślubu, Walentynki są okazją do celebrowania. Ile Polacy wydają na zakupy z tej okazji? Czy kupują bukiet róż, bombonierkę, maskotkę? Czy chodzą na kolację do restauracji, kolację ze śniadaniem do hotelu, a może do spa? Do kina? Do teatru? Chyba nikt dokładnie nie zbadał które marki i które gałęzie gospodarki zyskują najwięcej z tego powodu, że część z nas się kocha.
Nikt też nie policzył tego ile… tracimy na tym, że ciągle wielu z nas albo nie obchodzi Walentynek z wyboru, ale nie obchodzi ich z przymusu – bo nie ma z kim. To jest ten moment, gdy warto sprawdzić – parafrazując piosenkę Sylwii Grzeszczak – ile traci świat, na braku miłości.
Czytaj też: Walentynki? Pięć rzeczy, o które warto się pokłócić, gdy już połączyliście się duchem i ciałem
Piramida miłości, czyli ilu z nas kocha (się) 14 lutego?
Żeby zacząć wyliczenia trzeba „się policzyć”. W tym celu będzie nam przydatna piramidka wieku i struktury ludności przygotowana przez GUS. Wynika z niej, że w Polsce żyje obecnie ok. 38,2 mln osób. Ile z nich obchodzi Walentynki?
Załóżmy, że mówimy o osobach dorosłych – nie, nie dlatego, że odmawiamy nastolatkom prawa do wpadnięcia w miłosny afekt, ale dlatego, że zwykle nie dysponują oni własnymi pieniędzmi i nie biorą udziału w badaniach ankietowych, na podstawie których sporządzane są różne walentynkowe sondy. A osób do 18. roku życia mamy 7,1 mln, co oznacza, że dorosłych Polaków jest ponad 31 mln.
Ile z tej puli żyje w parach? Ile w ślubie? A ile na kocią łapę? Tutaj wchodzimy na niezbadany grunt. GUS podaje, że spośród tych 31,1 mln osób 14,8 mln to mężczyźni, a 16,2 mln to kobiety, czyli 1,4 mln kobiet żyje samotnie. Ale to nie ich wybór – mężczyźni źle się prowadzą: alkohol, papierosy, siedzenie przed telewizorem sprawiają, że faceci żyją krócej.
O ile jeszcze wśród nastolatków chłopców jest więcej niż dziewczyn, to na jesień życia proporcje się fundamentalnie odwracają: kobiety stanowią nawet 65% populacji. Ale przecież nie o takich singlach mowa.
Polscy ludzie sukcesu: oziębli, bogaci i samotni (podobno z wyboru)
Single z wyboru są zwykle młodzi, piękni i bogaci, z dużych miast, Chcą sami iść przez życie i stawiają na karierę, nie wiążą się jak jakieś „gołąbki” czy inne papużki w pary.
Jak wynika z badań seksuologa Zbigniewa Izdebskiego i Emilii Paprzyckiej (szczegóły opisane są w ich książce „Single i singielki. Intymność i seksualność osób żyjących w pojedynkę”) singlami są przede wszystkim osoby młode, do 25 roku życia, czyli ci, którzy nie znaleźli jeszcze swojej drugiej połówki, albo tacy zaczynający pracę w „korpo”, czy na własny rachunek.
- Wiek singli
- 45,4% ma 18–24 lata
- 15,6% ma 25–29 lat
- 21,8% ma 30–39 lat
- 17,2% ma 40–49 lat
Z badań wynika, że po okresie singielstwa – o ile on się kiedyś kończy, bo nie we wszystkich przypadkach tak jest – bierzemy ślub i dość krótko żyjemy w miłosnej ekstazie. Ale miesiąc miodowy mija i przychodzi proza życia. Wszystko wskazuje na to, że wiele osób nie było na to gotowych, myślało, że związek to sielanka, ale szybko czar pryska i jest zderzenie ze ścianą. Efekt? Wzrost liczby singli po „trzydziestce”, którzy mają za sobą już jakieś związki i są na etapie „nigdy więcej”. To raczej grono „mężczyzn po przejściach i kobiet z przeszłością”.
Polska jest podzielona na konserwatywny wschód i nieco mniej konserwatywny zachód. Bo oto jak podaje GUS najmłodsi kawalerowie mieszkają w województwach południowo–wschodniej Polski (podkarpackie, małopolskie lubelskie, świętokrzyskie) – ich mediana wieku to ok. 29 lat. Z kolei najstarsi są mieszkańcy Polski zachodniej (zachodniopomorskie, lubuskie oraz dolnośląskie) – mając ponad 31 lat. Podobna zależność jest w przypadku panien.
Czytaj też: Pytanie na ślubny sezon. Ile należy włożyć do koperty, żeby nie wyjść na skąpca i liczykrupę?
Single player czy multiplayer? Czas się policzyć
Próba oszacowania liczby singli w Polsce jest trudna – zwykle podaje się liczbę gospodarstw domowych, w których mieszka jedna osoba. W 2016 r. takich gospodarstw wg GUS było ok. 4 mln. Ale przecież fakt, że ktoś żyje samotnie, nie oznacza, że jest singlem. I odwrotnie – można być samotnym mieszkając ze zgrają ludzi. Poszperałam na różnych stronach, artykułach i we wspomnianej książce i znalazłem dane, które mówią, że takich singli świadomych i z wyboru może być w Polsce nawet 7 mln osób. Jeszcze przed dekadą było ich o 1-2 mln mniej.
To już pewna wskazówka – mamy 7 mln zapewne bojkotujących święto Walentego. A ile jest osób, które żyją w parach, ale Walentynki obchodzą ich tyle co zeszłoroczny śnieg? W tym przypadku musimy opierać się na deklaracjach – a te są różne w zależności od badania. I wyrażone w procentach, a nie liczbach bezwzględnych. A te mówią, że Walentynek nie obchodzi ok. 40-50% Polaków (mniej więcej tyle, plus minus 5 pkt proc. różnicy wychodzi z różnych badań: SW Research, Providenta, czy platformy z bonami Picado).
Czyli spośród 31,1 mln osób Walentynki obchodzi co drugi. Wygląda, że to wiarygodne szacunki, bo – znów analizując różne dane – wychodzi, że Polacy uznający Walentego wydadzą w ten dzień średnio ok. 100 zł, czyli wypadałoby 1,5 mld zł-1,86 mld zł.
Czytaj też: Walentynkowe dylematy zakochanych: wziąć kredyt razem, czy osobno?
Ile tracimy na walentynkowych bumelantach?
Skoro osób, które Walentynek nie uznają lub nie obchodzą może być 40-50% (czyli 12,4-15,5 mln osób), to słono nas ich „sercowe bumelanctwo” kosztuje. Jeśli załóżmy – w uproszczeniu – że każda z takich osób wydałaby na prezent dla swojej drugiej połówki okrągłą stówkę, to byłoby to 1,2-1,5 mld zł.
Co z tymi pieniędzmi można byłoby zrobić? W pierwszej kolejności zarobiliby cukiernicy, kwiaciarki i markety spożywcze – mniej więcej takie są plany wydatkowe tych, którzy Walentynki obchodzić zamierzają.
Czyli sprawdza się powiedzenie – przez żołądek do serca, bo tego dnia skupiamy się na doznaniach podniebienia: kupujemy słodycze, robimy romantyczną kolację, albo wychodzimy „na miasto”. A skoro tak to dodać należałoby też koszty pośrednie, czyli paliwo i bilety na dojazdy, może jakąś nową koszulę, czy bokserki. I rachunek za „niewykorzystanie” tego święta rośnie.
W 2019 r. roku gospodarka potrzebuje naszych wydatków jak nigdy. Kryzysu jeszcze nie ma, ale na rynek spływają coraz to bardziej niepokojące symptomy świadczące o schładzaniu się naszej gospodarki. W festiwalowym okresie zakupów, czyli przed świętami Bożego Narodzenia, sprzedaż detaliczna była ledwie 3,9% wyższa niż przed rokiem, co oznacza, że realia rozminęły się z oczekiwaniami analityków jak stąd do Księżyca, bo mówili oni o wzroście w okolicach 9%. Poza tym Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował prognozę, wedle której dynamika wzrostu PKB Polski będzie stopniowo zwalniać z 3,6% w 2019 r. do 2,8% w latach 2021-2023 r.
Czy w takiej sytuacji możemy sobie pozwolić, żeby (się) nie kochać? To niepatriotyczne! To ostatni moment żeby wyzbyć się zahamowań i potraktować święto świętego Walentego, patrona zakochanych jak swoje. W interesie narodowym, rzecz jasna.
źródło zdjęcia:PixaBay