Nie spłacając długów można trafić na jedną z list nierzetelnych dłużników, prowadzonych przez biura informacji gospodarczej. Powstały też internetowe giełdy długów, na których wierzyciel może wystawić zadłużenie, przy okazji ujawniając dane nierzetelnego płatnika. Ale to jeszcze pikuś. Nadchodzi coś znacznie gorszego – aplikacja, która geolokalizuje i pokazuje wszystkich dłużników znajdujących się w okolicy
Ujawnienie danych dłużnika jest jedną z najskuteczniejszych metod windykacji. W trzech czwartych przypadków jest to działanie wystarczające, by dłużnik zapłacił, zamiast najadać się każdego dnia wstydu. W Polsce powstały nawet internetowe giełdy długów, na których można wystawić zadłużenie i każdy odwiedzający taką witrynę może nie tylko dług odkupić, ale zerknąć kto
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Istnienie internetowych giełd długów jest kontrowersyjne, ale – o ile operator giełdy i wystawiający dług na sprzedaż mają „papiery”, że dług istnieje – legalne. Ujawnianie kim jest osoba nie płacąca swoich rachunków ma też swoją analogową formułę – niektórzy windykatorzy z lubością odwiedzają sąsiadów dłużnika, jego pracodawców, nalepiają na drzwiach mieszkania dłużnika – albo np. na tablicy ogłoszeń w klatce schodowej – informacje o tym, że dana osoba nie spłaciła długu. I to już jest niezgodne z prawem nękanie.
Czytaj też: Bank pozna cię po… sposobie pisania na klawiaturze
Czytaj: Uber zdalnie sprawdzi, czy przed zamówieniem auta za dużo nie wypiłeś
Czytaj też: Przegięcie? Ubezpieczyciel zdalnie sprawdzi czy nie gadasz jak prowadzisz
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Mapa dłużników, czyli ostrzegą cię, gdy zbliży się ktoś, kto nie spłacił długu
To wszystko jednak jest drobiazgiem w porównaniu z projektem wdrażanym obecnie w chińskiej prowincji Hebei. Tam Sąd Ludowy – na zasadach zapewne podobnych jak te, które obowiązują nasze biura informacji gospodarczej – zasila informacjami o dłużnikach… aplikację WeChat, powszechnie używaną przez Chińczyków już nie tylko do komunikowania się ze sobą (to taki „ichny” Messenger), ale też do płacenia, przelewów peer-to-peer i wielu innych rzeczy.
Nowa funkcja w WeChat nazywa się „mapą uporczywych dłużników” i pozwala użytkownikom zobaczyć wszystkich nierzetelnych płatników, którzy znajdują się w promieniu 500 m, a także ich namierzyć i ewentualnie publicznie ochrzanić albo spektakularnie wzgardzić.
„To część naszych działań mających na celu egzekwowanie orzeczeń dotyczących obowiązku spłaty długów i stworzenie społecznie wiarygodnego środowiska”
– skomentował rzecznik sądu w Hebei ten szatański pomysł dla anglojęzycznej gazety „China Daily”. W aplikacji pokazywani są dłużnicy, których zadłużenie zostało potwierdzone i zweryfikowane przez sąd. Aplikacja nie ujawnia imienia i nazwiska osoby zadłużonej, jedynie ostrzega użytkownika, że taka osoba jest w pobliżu. Nie podaje też wysokości nie spłaconego zadłużenia, ani tego kto jest wierzycielem.
W zasadzie jedynym sposobem dla dłużnika, by uniknąć wzgardliwych spojrzeń, dwuznacznych komentarzy i publicznej infamii jest… nie brać ze sobą do miasta smartfona. O ile mi wiadomo w Chinach noszenie przy sobie smartfona nie jest obowiązkowe (choć mogę się mylić, bo wiem, że Państwo Środka planowało zdigitalizować dowód tożsamości, a ten dokument trzeba mieć przy sobie). Ale pewnie kwestią czasu jest wszczepianie ludziom czipów pod skórę (w Szwecji już to się dzieje), więc problem się rozwiąże.
Nie jest też wykluczone – źródła tego nie podają, ale nie zdziwiłbym się, gdyby tak było – że zadłużony Chińczyk nie jest identyfikowany za pośrednictwem smartfona, tylko systemu do rozpoznawania twarzy. Informacja z publicznych kamer i systemu facial recognition mogłaby wtedy trafiać na serwery WeChat, a stamtąd na smartfony wszystkich osób w okolicy. Technologicznie jest to na pewno wykonalne, choć wydaje mi się, że system rozpoznawania twarzy jest wykorzystywany do ważniejszych celów, związanych z bezpieczeństwem publicznym i jego obciążanie danymi o dłużnikach byłoby zbędne.
Przeczytaj też: Wyprawa w przyszłość (niedaleką), czyli jak będziemy kupowali za pięć lat? Dużo się zmieni. Ale czy na lepsze?
Czytaj: Myślisz, że cię to nie dotyczy? Oto 10 technologicznych nowinek, które „zaatakują się” w tym roku
Czytaj też: Masz chrypkę? Będą problemy przy logowaniu. Banki testują biometrię głosową
Dłużnik na się wstydzić. Czy to źle?
Jak Wam się to podoba? Tak się kończy era aplikacji służących pierwotnie tylko do komunikowania się, ale rozszerzających swoje funkcje także na inne aktywności w taki sposób, że na koniec użytkownik nie może się bez niej obyć i normalnie funkcjonować. Jeśli każdy korzystaw z WeChat do mnóstwa rzeczy, to nie sposób sie z tego wypisać nie wypisując się jednocześnie ze społeczeństwa i nie stając się wyrzutkiem.
Jeśli smartfon jest twoim jedynym dozwolonym i powszechnym narzędziem do płacenia, biletem do metra i autobusu, dowodem osobistym, prawem jazdy, kartą parkingową, to możesz albo się poddać totalnej inwigilacji, ale skazać się dobrowolnie na „areszt domowy”.
Czy to etyczne skazywać na publiczne zawstydzenie ludzi zadłużonych, którzy nie oddają pieniędzy niekoniecznie ze złej woli, ale być może z tego powodu, że zostali dotknięci złym losem? W Polsce takie naznaczanie dłużników jest nie do pomyślenia, choć przecież każdy może zerknąć na stronę giełdy długów, a za kilkadziesiąt zlotych – także na jedną z kilku „czarnych list” prowadzonych przez biura informacji gospodarczej.
Czy to się aż tak bardzo różni od pokazywania tych dłużników w aplikacji, gdy się do nas zbliżą? Funkcja ostrzegawcza jest ta sama, tyle że w „wariancie chińskim” wielokrotnie bardziej skuteczna. W obu modelach idea jest ta sama – państwo, regulacje i społeczeństwo powinno wspierać tego, kto jest wierzycielem, a nie dłużnika. Tylko czy pomysł Chińczyków nie zaburza proporcji w drugą stronę?
Czytaj też: Biometria wchodzi do kart płatniczych. Zatwierdzisz transakcję palcem
Czytaj też: Pierwsza na świecie restauracja, w której zapłacisz twarzą
Scoring po chińsku, czyli sprawdź ile masz punktów… społecznych
„Mapa dłużników” widoczna w aplikacji WeChat jest najnowszym osiągnięciem Chin na drodze do systemu „punktów kredytu społecznego”, który został już wdrożony w kilku prowincjach. Rząd w Pekinie ma plan kontroli obywateli poprzez system punktacji, który karze zachowania, których nie akceptuje. W tym modelu ludzie są tylko komórkami w excelu, bo system rozpoznaje tylko dobre i złe zachowania, pomijając kontekst, przyczyny, indywidualne cechy i okoliczności danego zachowania.
W mieście Hangzhou, stolicy chińskiej prowincji Zhejiang, punkty dostaje się za oddawanie krwi, zdrowy styl życia i wolontariat, a ujemne punkty dostaje się za naruszanie przepisów ruchu drogowego, palenie i picie alkoholu albo za… krytykę rządu.
System punktacji społecznej może być bardzo skuteczny, bo w kraju, w którym wszystko jest państwowe, administracja może bardzo utrudnić życie osobom, które nie przestrzegają reguł. W Bloombergu przeczytałem informację, że Chiny zablokowały ponad 11 milionów lotów i 4 miliony podróży pociągiem osobom, które miały słabe wyniki w punktacji kredytu społecznego (Bloomberg powołał się na dane National Development and Reform Commission). Nie masz dobrego scoringu? Nie sprzedadzą ci biletu na pociąg.
W zasadzie nie sposób uniknąć kontroli, bo rząd łączy bazy danych i ma w ręku dość szczegółową mapę zachowań finansowych i społecznych obywateli. Plus dane z monitoringu, bo przecież Chiny w szesnastu prowincjach wdrożyły już zaawansowany system rozpoznawania twarzy, który jest w stanie zidentyfikować 40 rysów twarzy, niezależnie od kąta i oświetlenia.
Podobno to-to identyfikuje tożsamość z dokładnością do 99,8%. Jeśli więc pytacie jakim prawem ktoś może nie sprzedać ci biletu na pociąg z powodu niskiego scoringu społecznego, to odpowiedź jest taka, że twarzy nie zmienisz. System rozpoznaje twarze w tempie 3 mld osób na sekundę.
W kontekście całego systemu punktacji społecznej problem wynikający z tego, że WeChat pokazuje mapę nierzetelnych dłużników w promieniu 500 m staje się zupełnie marginalny. Najwyżej ktoś krzywo na ciebie spojrzy. A jeśli masz mało punktów społecznych, to konsekwencje mogą być dużo cięższe.
zdjęcie tytułowe: Fortune.com (tutaj ciekawy tekst o systemie rozpoznawania twarzy w Chinach)