Jak kupować fundusze inwestycyjne, akcje i obligacje, by nie dać się oszukać nieetycznym sprzedawcom? Czy platformy, na których online możemy kupić fundusze będą antidotum na nieuczciwych pośredników, wciskających klientom kit? Poznajcie pięć zasad ostrożnego i rozsądnego inwestowania, które przydadzą się, gdy chcecie ominąć stada „wilczków z Wall Street”, zawodowych kanciarzy
Sprzedawcy produktów inwestycyjnych mają na sumieniu wiele grzechów. Ich efektem jest brak zaufania klientów i niechęć do inwestowania pieniędzy. W kraju, gdzie kuleje edukacja finansowa i wielu konsumentów nie wie jak zabrać się do lokowania oszczędności poza bankiem – brak zaufania do sprzedawców i doradców przynosi bolesne skutki w postaci niskich oszczędności długoterminowych
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Po boomie, którego doświadczyliśmy w latach 2005-2007, gdy Polacy masowo kupowali fundusze inwestycyjne, polisy inwestycyjne i produkty strukturyzowane i po załamaniu rynku kapitałowego w wyniku globalnego kryzysu finansowego, zaufanie do rynku kapitałowego szoruje po dnie. W efekcie, 600 mld zł oszczędności leży na lokatach bankowych – ich oprocentowanie jest tak niskie, że często nawet nie dogania coraz bardziej rozpędzającej się inflacji.
Coraz więcej konsumentów jest świadomych, że ich pieniądze realnie tracą na wartości, ale jeśli już gdzieś je zabierają, to na rynek nieruchomości, który ma znacznie lepszą reputację, niż rynek kapitałowy (czyli akcje, obligacje i inne papiery wartościowe). No i uchodzi za znacznie trudniejszy do okiełznania. Przeciętnemu konsumentowi wydaje się, że znacznie łatwiej zarabiać na wynajmie, niż na dywidendzie. I to jest problem, bo w gruncie rzeczy nieruchomości w długim terminie wcale nie są inwestycją bez ryzyka.
Dziś – gdy emocje ludzi rozpala afera Getbacku i ponad 3 mld zł, które „wyparowały” z obligacji spółki reklamowanej jako bezpieczna alternatywa dla bankowych depozytów – trudno mieć nadzieję, że problem braku zaufania ludzi do rynku kapitałowego nagle sam się rozwiąże. A jak można mu pomóc?
Wspólnie z szefami firmy F-Trust, platformy do wygodnego kupowania funduszy inwestycyjnych przez internet, przedstawiam kilka pomysłów na to, by Polacy – przynajmniej ta ich część, która już posiada oszczędności – cieplej pomyśleli o długoterminowym inwestowaniu w fundusze inwestycyjne.
-
Tanie inwestowanie. Co trzeba zrobić żeby było możliwe w Polsce?
Dobry produkt inwestycyjny to produkt tani. Wysoka opłata za zarządzanie, a do tego często inne opłaty nakładane na klientów powodują, że możliwość osiągnięcia satysfakcjonujących zysków jest niewielka. Tymczasem tanie produkty inwestycyjne nie są lubiane przez sprzedawców, bo po prostu są dla nich nieopłacalne.
Konkretny przykład – sprzedawca funduszu znajduje klienta, który chce zainwestować 100.000 zł. Opłata za zarządzanie tym funduszem wynosi 1,5% (czyli dużo, patrząc na standardy światowe), co daje 1500 zł rocznie, czyli 125 zł miesięcznie. Ta kwota (w uproszczeniu) musi zostać podzielona pomiędzy towarzystwo funduszy inwestycyjnych, firmę dystrybucyjną oraz sprzedawcę.
Przy założeniu – uproszczonym – że tę kwotę dzielimy na trzy równe części – okaże się, że TFI, dystrybutor i pracownik z pozyskania bardzo bogatego klienta (średnia inwestycja w fundusz jest dziś znacznie mniejsza, niż 100.000 zł) mają miesięcznie po ok. 42 zł zarobku. Mniej, niż zarabia taksówkarz na jednym dobrym kursie.
Sprzedawcy nie oferują więc tanich produktów finansowych, tylko takie, które są obłożone kilka razy wyższą prowizją. Dzięki temu zarabiają więcej. Tyle tylko, że takie produkty często nie dają klientom zysków – ich większość zjadają opłaty – i efekt jest taki, że rozczarowany klient, nie bez racji, dochodzi do wniosku, że został oszukany. Dochodzi też do drugiego, mylnego wniosku, że ten cały rynek kapitałowy to zwykłe szularnie służąca do wyciskania maluczkich.
„Rozwiązaniem tej kwadratury koła byłby napływ na rynek produktów inwestycyjnych dużych pieniędzy, znacznej części tych, które obecnie spoczywają na lokatach bankowych. Wówczas produkty inwestycyjne mogłyby być tańsze, bo zarówno ich wytwórcy, czyli na przykład TFI, jak i sprzedawcy, zarabialiby na wysokim wolumenie sprzedaży”
– mówi Krzysztof Jeske, prezes F-Trust. To jedna z największych niezależnych firm oferujących fundusze inwestycyjne w Polsce. Szczerze pisząc – wydaje mi się, że jeśli chcemy budować grono zadowolonych z inwestowania klientów to ważnym ogniwem są właśnie tego typu platformy – niskokosztowe (dla klienta), samoobsługowe (czytaj: produktów obłożonych najwyższymi prowizjami).
____________________________________________________________
Jeśli jesteście początkującymi inwestorami i chcecie ulokować część oszczędności poza bankiem, to zapraszam Was do przetestowania – na początek na małych pieniądzach – jednej z wielu platform sprzedających fundusze online. Czasem są „przypięte” do banków (mBank, Deutsche Bank), czasem do samych towarzystw funduszy inwestycyjnych, a czasem występują samodzielnie. Spróbujcie którejkolwiek z nich, a nie będziecie chcieli już kupować funduszy inaczej. Jest wygodnie i taniej, niż w tradycyjnych kanałach sprzedaży.
Akurat w ramach tej akcji artykułów edukacyjnych współpracuję z platformą F-Trust. W przeszłości zdarzało mi się kupować fundusze inwestycyjne również z jej pomocą (korzystam z kilku tego typu platform). W ramach współpracy edukacyjnej z F-Trust mam dla Was kupony umożliwiające inwestowanie pieniędzy bez opłaty manipulacyjnej. Należy kliknąć ten link, a potem wpisać kod promocyjny ULTSMA. Zapłacicie tylko wliczaną w wartość jednostek uczetnictwa opłatę za zarządzanie funduszem (jej ominąć się, niestety, nie da).
Jeśli macie pytania dotyczące tego sposobu kupowania funduszy albo chcielibyście o coś dopytać (np. jak się za to zabrać) – jestem pod maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl i spróbuję doradzić. Jak część z Was być może wie, od ponad 20 lat inwestuję swoje prywatne pieniądze m.in. w fundusze inwestycyjne. Nie jestem alfą i omegą, ale zawsze służę Wam radą.
Czytaj też: Śpię spokojnie i wykręcam trzy razy więcej, niż na lokacie bankowej. Jak to robię?
______________________________________________________________
Problem niskich marż rozwiązuje w jakimś sensie technologia, która nie angażuje sprzedawców i obniża koszty działalności. Klient kupuje fundusze samodzielnie, a jednocześnie ma dostęp do telefonicznych konsultacji z pracownikami-doradcami czy nawet możliwości umówienia się na spotkanie z doradcą.
Internetowe platformy funduszy mają tę przewagę nad dystrybutorami „stacjonarnymi”, że ci ostatni często są związani z konkretnym dostawcą produktów. Platformy online z reguły mają dostęp do możliwie szerokiej gamy funduszy, a to oznacza większy wybór dla klientów i możliwość wyboru funduszu możliwie taniego i zarazem przynoszącego dobre zyski w długim terminie.
Platformy funduszy online wciąż nie dają dostępu do wielu z najtańszych i najprostszych produktów inwestycyjnych, np. ETF-ów (jednostek indeksowych, umożliwiających automatyczne inwestowanie w cały indeks) – niestety polskie prawo ogranicza ich oferowanie do tych, które mają dokumentację w naszym języku.
Czytaj też: Stosując tę taktykę trudno stracić pieniądze na giełdzie. Patenty Leszka Kasperskiego
Czytaj też: Osiem kroków do tego, byś codziennie miał święto niepodległości. Finansowej
-
Chciwość jest dobra? Nie w inwestowaniu dla początkujących
Mimo blisko trzydziestu lat funkcjonowania w naszym kraju rynku kapitałowego, klienci niewiele wiedzą o obowiązujących na nim regułach. Może dlatego prezentują wobec niego bardzo roszczeniową postawę – chcą zarabiać na swojej inwestycji jak na funduszach akcyjnych, ale bez towarzyszącego temu ryzyka. A nawet bez zmienności.
Próby tłumaczenia, edukowania klientów, z reguły kończą się fiaskiem, bo przytłaczająca większość początkujących inwestorów chce zarabiać szybko i dużo. I z reguły znajdują takich sprzedawców, którzy obiecują im szybki i duży zarobek. Krzysztof Jeske, prezes F-Trust opowiada jak to działa.
„Gdy tłumaczymy klientom, że inwestowanie w obligacje korporacyjne, które dają szansę na dochód w wysokości 6-7% rocznie, wiąże się z dużym ryzykiem, porównywalnym z inwestycją na rynku akcyjnym, to ośmiu na dziesięciu klientów wstaje i wychodzi. Część z nich idzie do innego, bardziej „przyjaznego” sprzedawcy, który nie zawraca im głowy ryzykiem i wciska im „w pełni bezpieczne obligacje korporacyjne”. To oczywiście bzdura, nie ma dzisiaj na polskim rynku „bezpiecznych” obligacji korporacyjnych, które dają tak wysoki procent. Ale klient chce w takie zapewnienia wierzyć”
Gdy po jakimś czasie emitent okazuje się niewypłacalny, inwestor traci pieniądze, zaufanie klientów do produktów inwestycyjnych maleje. Znaczna część winy spada na sprzedawcę i jego nieuczciwe, a w każdym razie cwaniackie podejście. Ale niemałą winę ponoszą również klienci, którzy po pierwsze, nie zadali sobie trudu sprawdzenia czym w istocie są obligacje korporacyjne, a po drugie zlekceważyli ostrzeżenia (o ile takie padły w rozmowach ze sprzedawcami).
Problem spadku zaufania by nie występował na tak dużą skalę, gdyby klienci wiedzieli co kupują. Oczywiście tracenie pieniędzy nigdy nie jest przyjemne, ale najgorsza sytuacja jest wtedy, gdy wydaje nam się, że ryzyka straty nie ma (bądź jest symboliczne), a potem się okazuje, że akurat w tym przypadku się zrealizowało.
Inwestowanie na rynku kapitałowym – samodzielne lub za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych – to dzisiaj najlepszy i najpewniejszy sposób ochrony kapitału i pomnażania pieniędzy. Znacznie lepszy niż lokaty bankowe. Tyle że z inwestycjami jest tak, jak z pływaniem kajakiem.
Jeśli bez przygotowania wsiadamy do kajaku na rwącej rzece – a rynek kapitałowy jest rwącą rzeką – to w najlepszym razie się przewracamy, a w najgorszym możemy utonąć. Jeśli natomiast do pływania jesteśmy dobrze przygotowani, mamy odpowiednią strategię, przeszliśmy wstępny trening, w okolicy jest ratownik – to nie tylko pokonamy rwącą rzekę, ale niestraszny jest nam nawet rejs przez Ocean Atlantycki.
Jeśli mamy odrobinę zdrowego rozsądku, to pierwszy rejs kajakiem odbywamy po płytkim, spokojnym jeziorze. Uczymy się, nabieramy doświadczenia i dopiero wówczas wypływamy na głębszy, bardziej ryzykowny akwen. Dokładnie tak samo powinniśmy postępować inwestując pieniądze. Dlatego każdy inwestor musi znać podstawowe reguły – kotwice, które pozwolą mu zacumować na bezpiecznych wodach.
-
Pięć zasad rozsądnego inwestora
Oto pięć check-pointów przez które trzeba przejść zanim zaczniemy inwestować własne pieniądze. Wiem, że w F-Trust stosują je w przypadku klientów, którzy zgłoszą się po poradę (testowałem ich platformę), ale oczywiście jeszcze ważniejsze jest to, byśmy stosowali je niezależnie od tego czy mamy jakiegoś doradcę – to mają być nasze, wewnętrzne procedury. Coś jakby check-lista którą piloci odbywają przed startem samolotu.
Zasada pierwsza – sprawdź czy produkt jest regulowany
Aby sprawdzić, czy produkt oraz firma są regulowane, wystarczy wejść na stronę Komisji Nadzoru Finansowego. Jeśli oferowany nam produkt tam nie figuruje, nie warto poświęcać mu czasu, a tym bardziej pieniędzy.
Zasada druga – inwestuj tylko w płynne aktywa
Inwestorzy nie lubią zmienności. Tymczasem, niestety, polskie przepisy dopuszczają tworzenie produktów, które zmienności nie ujawniają (klientowi się wydaje, że produkt rośnie przez cały czas, bo są stosowane w jego przypadku metody wyceny, które to ułatwiają). Jeśli dostajemy do ręki prospekt jakiejś obligacji, produktu strukturyzowanego albo indeksu, którego wykres jest podejrzanie „spokojny”, to warto powzięć podejrzenia.
Zmienność odzwierciedla rzeczywistą rynkową wycenę produktu. Na zmienność wpływa kondycja emitenta danego papieru wartościowego, jak i prawo popytu i podaży. Jeśli to wszystko nie jest wyceniane, to inwestor powinien takiego produktu unikać. Bo jeśli nie ma zmienności, to być może nie ma też rynku na ten produkt. A jeśli tak, to istnieje zagrożenie, że produktu nie będzie można sprzedać.
Zasada trzecia – oceniaj zysk kontra ryzyko
Ryzyko ma swoją cenę, co oznacza, że nie można mieć produktu, który daje 9% prognozowanego zysku za taką samą cenę, jak produktu z prognozowaną 2-procentową stopą zysku. Im większa prognozowana stopa zwrotu, tym ryzyko większe. Zawsze. Nie istnieje żaden produkt finansowy, w przypadku którego ta zasada by nie obowiązywała, nawet jeśli sprzedawcy twierdzą inaczej i obiecują „zysk bez ryzyka”.
Zasada czwarta – patrz na koszty
Nauczyliśmy się liczyć koszty produktów kredytowych, w wypadku inwestycyjnych nadal jesteśmy na początku drogi. Tymczasem koszty mają dla inwestycji znaczenie fundamentalne i to one w ogromnym stopniu decydują o wysokości realnej stopy zwrotu. Przyjęło się twierdzenie, że dobre buty muszą być drogie, bo tanie po prosu szybko się rozpadają. Ta zasada w odniesieniu do inwestycji nie jest tak oczywista. A działa tak samo. W jednym z kolejnych tekstów opowiemy dokładnie jak to działa i pokażemy na konkretnych przykładach.
Zasada piąta – zadbaj o różnorodność
Część swoich pieniędzy można zainwestować w ryzykowne produkty, obiecujące wysoką stopę zwrotu. Nie ma w tym nic złego. Ale nie można na duże ryzyko wystawiać wszystkich swoich pieniędzy, bo to przypomina grę w rosyjską ruletkę z wykorzystaniem w pełni naładowanego rewolweru. Swoje oszczędności podzielmy między kilka funduszy.
„Wielu sprzedawców produktów inwestycyjnych, w tym również instytucjonalnych, goni za szybkim zyskiem. To podcinanie gałęzi, na której siedzą, bo jeśli wcisną klientowi zły produkt, to on już kolejnych pieniędzy u nich nie zainwestuje. W tym biznesie ważne są długoterminowe relacje, a takie buduje wyłącznie zadowolenie klienta.”
– uważa Krzysztof Jeske. A ja się z nim zgadzam. Więcej porad inwestycyjnych znajdziecie na stronie F-Trust
zdjęcie tytułowe: JanBaby/Pixabay.com
Niniejszy artykuł jest częścią partnerstwa edukacyjnego F-Trust i „Subiektywnie o finansach”. W ramach Partnerstwa raz w miesiącu będziemy prezentowali Wam artykuły edukacyjne, które pomogą Wam mądrze, rozsądnie i zyskownie lokować własne oszczędności.