3 września 2025

Stopy procentowe znów ścięte. A to jeszcze nie koniec. Gdzie może zaprowadzić stopy łagodniejąca Rada Polityki Pieniężnej? To ważne dla oszczędzających

Stopy procentowe znów ścięte. A to jeszcze nie koniec. Gdzie może zaprowadzić stopy łagodniejąca Rada Polityki Pieniężnej? To ważne dla oszczędzających

Jest oczekiwana (głównie przez kredytobiorców, obecnych i potencjalnych) decyzja Rady Polityki Pieniężnej. Stopy procentowe spadają o 0,25 pkt proc. – do poziomu 4,75% – bo spada inflacja. I to spada solidnie, znajduje się już niemal w celu banku centralnego – wynosi 2,8%. To daje Radzie Polityki Pieniężnej pewną swobodę, nawet jeśli w kolejnych miesiącach inflacja nieco wzrośnie (a prawdopodobnie tak się stanie). Do jakiego poziomu spadną stopy procentowe w najbliższym roku?

Taki poziom inflacji ostatnio był notowany przed wakacjami ponad rok temu. Potem jednak inflacja znowu wzrosła i to sporo. Teraz jest niższa, ale prognozy wskazują na wzrost pod koniec roku. Są sceptycy, którzy pokazują zagrożenia dla trwałego spadku dynamiki cen. Czy Rada Polityki Pieniężnej tego nie widzi?

Zobacz również:

RPP tnie stopy już od dwóch lat. Pierwsze dwie obniżki były tuż przed wyborami parlamentarnymi na jesieni 2023 r. (wrzesień, październik – w sumie o 1 pkt proc.). Na kolejne cięcie trzeba było czekać długo, aż do maja 2025 r., ale za to była to solidna obniżka o 0,50 pkt proc. Potem była decyzja z lipca tego roku, i kolejna we wrześniu, każda po 0,25 pkt proc. W sumie w całym tym wydłużonym cyklu główna stopa procentowa spadła z 6,75% do 4,75%, czyli o 2 pkt proc. i jest obecnie o ok. 2 pkt proc. powyżej bieżącego wskaźnika inflacji.

O ile spada realnie oprocentowanie pieniądza w naszych portfelach?

Co to technicznie oznacza? Oczywiście spadek oprocentowania pieniędzy – dla każdego z czytelników tego tekstu mniejszy, bo ono nie jest powiązane ani ze stawką WIBOR, ani ze stopą NBP (z wyjątkiem obligacji rocznych i dwuletnich). Dokładnie dwa lata temu, gdy Rada Polityki Pieniężnej zaczynała cięcia, średnie oprocentowanie depozytów w naszych zestawieniach wynosiło 4,74% (oczywiście liderzy płacili więcej). Z kolei oprocentowanie trzyletnich obligacji o stałym oprocentowaniu (TOS) wynosiło 6,85%.

Dziś średnie oprocentowanie depozytów to już tylko 2,85%, czyli o mniej więcej 1,9 pkt proc. niżej niż wtedy, gdy stopy procentowe zaczęły spadać. Nie znaczy oznacza to, że w bankach tracimy wartość pieniędzy w tym samym stopniu. Wtedy inflacja wynosiła 8,2%, a dziś nie przekracza 2,8%, co oznacza, że ówczesne 4,74% nie chroniło pieniądza przed spadkiem wartości, zaś obecne 2,85%… też nie chroni, ale straty są mniejsze (chyba, że ktoś znajdzie lepszą lokatę lub schowa pieniądze pod parasolem antypodatkowym i nie płaci podatku Belki – wtedy wychodzi na zero).

Oprocentowanie trzyletnich obligacji o stałym oprocentowaniu TOS wynosi dzisiaj 5,4%. A więc spadło od momentu, w którym RPP zaczęła ciąć stopy, rentowność obligacji stałoprocentowych spadła w mniejszym stopniu, niż oprocentowanie depozytów (tylko o 1,45 pkt. proc.). 

Znacznie łatwiej policzyć wpływ obniżek stóp procentowych w przypadku kredytobiorców, którzy spłacają już kredyty. Ich oprocentowanie albo jest stałe (wtedy wpływ jest zerowy), albo zmienne i oparte na wskaźniku WIBOR (najczęściej WIBOR 3M, choć czasem WIBOR 6M). Zasada jest prosta. Jeśli ktoś ma pół miliona złotych kredytu na 30 lat, to każda „ćwiartka” spadku stopy oprocentowania oznacza ratę mniejszą o 100 zł. Od początku cyklu obniżek stóp rata kredytu o wartości 500 000 zł spadła więc już o jakieś 700-800 zł. I można się spodziewać (o czym dalej), że spadnie jeszcze o 300-400 zł.

Przed obniżkami stóp procentowych wskaźnik WIBOR 3M wynosił mniej więcej 7%, a teraz jest to mniej więcej 5%. Doliczając do tego średnio 2 pkt. proc. marży banku (tyle średnio ludzie mają w umowach kredytów zmiennoprocentowych) mamy prosty rachunek – przed obniżkami stóp procentowych 500-tysięczny kredyt o zmiennym oprocentowaniu opartym na WIBOR 3M miał ratę 4 000 zł, a teraz ma ratę 3 300 zł. W przypadku podobnego kredytu na 20 lat – spadek z 4 500 zł do 3 900 zł. Im większy i im dłuższy kredyt, tym spadek raty większy.

Gdybyśmy chcieli porównać oszczędności posiadacza półmilionowego kredytu (ok. 700 zł miesięcznie) i „straty” tego, kto ma półmilionowy depozyt, to oprocentowanie takiego przeciętnego depozytu od początku obniżki stóp zjechało z poziomu dającego 23 500 zł odsetek w skali roku (1 600 zł miesięcznie po uwzględnieniu podatku Belki) do poziomu oferującego 14 000 zł odsetek w skali roku (945 zł w skali miesiąca po uwzględnieniu podatku Belki). Czyli „strata” wynosi 650 zł i jest podobna do „zysku” (700 zł miesięcznie) tego konsumenta, który ma kredyt. 

Za dalszymi decyzjami o kolejnych obniżkach stóp procentowych mogłaby przemawiać prognozowana przez NBP długoterminowa ścieżka spadającej inflacji. Co prawda w ostatniej Projekcji inflacji z lipca tego roku bank centralny przewiduje wybicie wskaźnika CPI do ok. 3,6% na przełomie roku, ale potem inflacja znów ma spadać, żeby osiągnąć okolice celu inflacyjnego mniej więcej w IV kw. 2026 r. i na początku 2027 r., czyli akurat w horyzoncie oddziaływania decyzji RPP o stopach procentowych. Przyjmuje się, że tego typu decyzja RPP oddziałuje na rynki z dużym opóźnieniem, ok. 4-6 kwartałów.

Spadek wskaźnika inflacji CPI według szybkiego szacunku GUS za sierpień wygląda całkiem przyzwoicie i doceniła to RPP. Pytanie, czy to trwały spadek i czy znów nie nastąpi odbicie, jak w wakacje 2024 r.?:

Czytaj też: Inflacja runęła z miesiąca na miesiąc! To cud czy statystyka? I dlaczego nie widać tego w sklepach? Gdzie naprawdę jesteśmy w walce z inflacją?

RPP nie chce czekać, już tnie!

Rada Polityki Pieniężnej na pierwszym powakacyjnym posiedzeniu przystąpiła raźno do pracy. Od razu ścięła stopy procentowe i jest to już trzecia tegoroczna obniżka. Decyzja była zgodna z oczekiwaniami większości ekonomistów, którzy spodziewali się dokładnie takiego wyniku głosowania w RPP po wakacyjnej przerwie. Na optymistyczne oczekiwania ekonomistów miały wpłynąć głównie wyjątkowo dobre dane o inflacji w sierpniu, która spadła poniżej 3% i wyhamowanie presji ze strony wzrostu wynagrodzeń, co było dla RPP przez ostatnie dwa lata sporym problemem.

Na co wskazała RPP w swoim komunikacie po wrześniowym posiedzeniu? Przede wszystkim na perspektywy inflacji bazowej, czyli tej po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych i najszybciej w pewnych okresach rosnących. RPP odniosła się do wskaźnika CPI, który w sierpniu spadł do 2,8% wobec 3,1% w lipcu:

„Uwzględniając dane GUS można szacować, że w sierpniu tego roku obniżyła się inflacja po wyłączeniu cen żywności i energii, przy wciąż podwyższonej dynamice cen usług. Biorąc pod uwagę kształtowanie się inflacji, w ocenie Rady uzasadnione stało się dostosowanie poziomu stóp procentowych”.

RPP jest zadowolona ze ścieżki spadku wskaźnika cen konsumpcyjnych CPI, bo sugeruje to również spadek innej miary inflacji, tej ważniejszej z punktu widzenia polityki banku centralnego – inflacji bazowej. O ile na ceny żywności i energii RPP nie ma dużego wpływu, ponieważ ceny w tych kategoriach zależą od cen na rynkach towarowych na świecie i od cen sezonowych, o tyle na ceny w koszyku inflacji bazowej RPP ma już wpływ. To ceny uzależnione od podaży i popytu wewnętrznego, a na to polityka pieniężna może jak najbardziej oddziaływać.

Drugim ciekawym aspektem jest to, że RPP wciąż dostrzega duże ryzyko ze strony cen usług. Te ceny rosną bardzo dynamicznie i przekraczają wzrosty cen towarów. Ekonomiści wskazują, że ma to związek ze zmianą struktury konsumpcji. Polacy zaspokoili już w większości zapotrzebowanie na dobra trwałe, a pewne osłabienie na rynku mieszkaniowym sprzyja osłabieniu presji na zakupy wyposażenia mieszkań. Za to z entuzjazmem zaczęliśmy jako społeczeństwo wydawać pieniądze na spędzanie czasu wolnego, bary, restauracje, rozrywkę, usługi cyfrowe i podróże.

W szybkim szacunku inflacji nie widać dynamiki cen usług, więc na takie dane szczegółowe za sierpień musimy jeszcze poczekać do połowy miesiąca. Widać, że dużo bardziej niż ogólny wskaźnik rosły ceny żywności, i jest to dziwne, bo sierpień to miesiąc wyjątkowo sprzyjający cenom w tej kategorii i w poprzednich latach często w tych cenach pojawiała się deflacja. Skąd więc niemal 5-procentowy wzrost? Czynniki pogodowe, chłodno i deszczowo, które podbiły ceny owoców miękkich i niektórych warzyw?

Spadek cen do poziomu 2,8%, który tak zachwycił RPP, zawdzięczamy praktycznie jednej grupie cenowej. Spadły ceny paliw, co tradycyjnie nie jest efektem działania polityki pieniężnej. To w części efekt wakacyjnych promocji cenowych na stajach paliw, a w części – kształtowania się cen na świecie, a te mocno spadły w wyniku zwiększonej podaży i mniejszego popytu, bo słabszy jest globalny wzrost gospodarczy. Więc… trudno powiedzieć na podstawie tych danych, czyją tak naprawdę zasługą jest spadek inflacji. Polityki cenowej PKN Orlen? Koniunktury na rynkach światowych?

Czytaj też: Czy warto wciąż trzymać oszczędności w dolarze? Zapytałem prezesa NBP, na co będzie stawiał bank centralny. Czy powinniśmy robić to samo?

Co z dalszymi decyzjami RPP?

RPP standardowo nie wskazuje na scenariusz swoich kolejnych decyzji. To należy raczej do ekonomistów, którzy właśnie teraz rozpoczynają spekulacje, ile jeszcze obniżek czeka nas w tym wyjątkowo długim cyklu łagodzenia polityki pieniężnej rozpisanym na kilka lat. Czy decyzje RPP przeciągną się do przyszłego roku i na końcu drogi zobaczymy główną stopę procentową na poziomie 3,5% albo nawet 3,25%? Taki poziom to najdalej idące prognozy, jednak są ekonomiści, którzy zakładają, że stopy ukształtują się ostatecznie na poziomie 3,75%. Od czego to będzie zależało? O tym mówi dalszy fragment komunikatu po posiedzeniu RPP:

„Dalsze decyzje będą zależne od napływających informacji dotyczących perspektyw inflacji i aktywności gospodarczej. Czynnikami ryzyka dla niskiej inflacji pozostaje kształt polityki fiskalnej, ożywienie popytu konsumpcyjnego oraz podwyższona dynamika płac. Źródłem niepewności jest poziom administrowanych cen nośników energii oraz kształtowanie się inflacji na świecie, w tym ze względu na zmiany polityki handlowej głównych gospodarek”.

Ponieważ posiedzenie RPP odbywa się na początku września, to decydenci bankowości centralnej mieli już okazję do zapoznania się z rządowym projektem budżetu na 2026 rok. Kształt polityki fiskalnej na przyszły rok jest już naszkicowany. To, czym szczególnie martwiła się RPP, czyli duża presja płacowa ze strony pracowników wymęczonych wysoką inflacją z lat 2022-2023, powoli łagodnieje. Skąd to wiadomo? Rząd zaplanował w projekcie budżetu bardzo niewielki wzrost płac dla budżetówki, bo tylko o 3%, ale przy założonej inflacji na poziomie 3%, realnego wzrostu nie będzie.

Co do wynagrodzeń w całej gospodarce, ich wzrost ma wynieść ok. 6,4%, czyli wobec prognozowanej średniorocznej inflacji na poziomie 3% jest to wzrost, ale raczej niewielki. Trudno mówić więc o jakiejś dużej presji płacowej z tej strony. Ostatnie dane GUS za lipiec tego roku pokazywały wzrost przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw o 7,6%, czyli nieco więcej. Tendencja powinna być więc spadkowa w tym zakresie.

Na pewno sporym ryzykiem dla polityki fiskalnej jest zaplanowany już trzeci rok z rzędu gigantyczny deficyt budżetowy. Polityka fiskalna jest zdecydowanie bardzo luźna, dużo luźniejsza niż w latach 2021-2023, a w tym i przyszłym roku przypomina pod względem wysokości deficytu finansów publicznych covidowy rok 2020, kiedy deficyt poszybował do poziomu 6,9% PKB. W 2024 r. deficyt budżetowy wyniósł 5,3% PKB, w tym roku ma wynieść 6,6% PKB, a w przyszłym – 6,5% PKB. Nie są to dobre warunki sprzyjające luźniejszej polityce po tzw. drugiej stronie ulicy Świętokrzyskiej, czyli w NBP.

Dwie luźne polityki prowadzone w tym samym czasie mogą w efekcie dać w niedługiej przyszłości mocniejszy impuls inflacyjny. Powodem może być za duże pobudzenie popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego, co musiałoby się skończyć wzrostem cen. Możemy w taki sposób stracić te efekty spadku dynamiki cen, które udało się dotychczas osiągnąć w ciągu ostatnich dwóch lat. Tym bardziej jest to ryzykowne, im mocniejszy byłby wpływ wyższych cel ze strony USA, a to jeden z czynników, na który również zwraca uwagę RPP.

Ostatnią niewiadomą jest dynamika cen energii po tym, jak prezydent Karol Nawrocki zawetował w sierpniu nowelizację ustawy wiatrakowej, która zawierała przepisy ograniczające wzrost energii dla gospodarstw domowych. Zamrożenie cen energii elektrycznej miało obowiązywać do końca tego roku, a nowe przepisy musiałyby pojawić się do końca września, żeby zastąpić obecne. Nowe regulacje w tej sprawie przesłał już do Sejmu prezydent, a przedstawiciele koalicji rządzącej zapowiedzieli, że opracują własne, podobne do poprzednich. Czy zdążą – zobaczymy.

 

Czytaj też: Rząd ułożył budżet na 2026 r. Będzie kolejny rok z mega dziurą w kasie państwa! Co projekt budżetu wieszczy dla naszych portfeli?

Co się zmieni na szybko po obniżce?

Każda decyzja RPP przynosi w efekcie zmiany na rynkach. Dla przeciętnego Kowalskiego są to zmiany oprocentowania kredytów, i tych mieszkaniowych, jeśli ktoś korzysta ze zmiennego oprocentowania, i tych konsumpcyjnych. Niestety, dla oszczędzających swoje pieniądze na lokatach, idą biedne czasy,. Żegnajcie rekordowe poziomy oprocentowania lokat i oferty specjalne. Idziemy teraz w kierunku coraz mniejszej opłacalności tego typu inwestycji.

Spadają rownież zazwyczaj rentowności obligacji skarbowych. Stało się tak i tym razem, ale tylko na chwilę po ogłoszeniu decyzji RPP. Potem rentowności powróciły do poprzednich poziomów. Prawdopodobnie obecna obniżka stop procentowych była już przez rynki wyceniona i dalszych zmian możemy oczekiwać, kiedy rynki zaczną wyceniać kolejne obniżki. Ważna pod tym względem może być konferencja prezesa NBP Adama Glapińskiego, zaplanowana na czwartek po południu:

Tradycyjnie w momencie łagodzenia polityki pieniężnej, skuteczność tzw. bezpiecznych form oszczędzania/inwestowania słabnie. Za to jest okazja do popisania się na rynku akcji. Rynek akcji zazwyczaj jest beneficjentem obniżek stóp procentowych. Dodatkowo ratunkiem wciąż jest złoto, którego ceny szaleją i ostatnio pobiły na rynkach światowych rekordy ever. Trend jest wciąż rosnący. Są również zawsze możliwe inwestycje alternatywne. Jesi ktoś chciałby naprawdę pomnożyć swoje pieniądze, powinien jednak przygotować się na podejmowanie coraz większego ryzyka. Coś za coś.

Zimną krew zachował złoty, który po dużym osłabieniu z początku kwietnia tego roku (ogłoszenie ceł wzajemnych na towary z niemal całego świata przez prezydenta USA Donalda Trumpa) nie powrócił co prawda na poprzednie poziomy, ale pozostał dosyć stabilny w przedziale 4,25-4,26 zł za euro, z którego nie chce zejść. W tym tygodniu nasza waluta lekko się umacniała i tak stało się również w dzień decyzji RPP. Nie wiadomo, czy konferencja prezesa NBP przyniesie złotemu jakąś porcję zaskoczeń, czy pozostanie on raczej pod wpływem tego, co dzieje się na świecie między dolarem a euro:

Na pełną reakcję rynków finansowych trzeba jeszcze poczekać, prawdopodobnie do czwartkowej konferencji prasowej szefa banku centralnego, ponieważ środowa decyzja RPP nie była zaskoczeniem, była przewidywalna i uwzględniona w cenach aktywów na rynkach. Zaskakujące mogą za to stać się wypowiedzi Adama Glapińskiego, jeśli zechce on uchylić rąbka tajemnicy co do kolejnych decyzji RPP. To będzie RPP mocno łagodniejąca czy raczej jednak ostrożna?

Czytaj też: Czy obniżki stóp procentowych w USA przedłużą globalną hossę akcji? Piotr Kuczyński ostrzega przed kłopotami. „Jeśli Donald Trump to zrobi…”

Czytaj też: Strach znów zaczyna rządzić głowami inwestorów. Nie chcą coraz wyżej oprocentowanych obligacji, rzucili się na… złoto. Co się dzieje? I czy potrwa dłużej?

Czytaj też: Polska zadłuża się pod korek. Ale czy dobrze wykorzystujemy pożyczone pieniądze? Ile mamy „zwrotu z inwestycji” w dług? Liczę!

Czytaj też: Superminister od gospodarki. Co powinien zrobić Andrzej Domański, żeby naprawdę był super i trafił do panteonu reformatorów polskiej gospodarki?

Źródło zdjęcia: Victor G/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
18 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Aleks
1 miesiąc temu

W Polsce oszczędzający w zł – w formie pieniężnej (obligacje,czy lokaty) tracą (zanizone stopy % przez dluzszy czas wysokiej inflacji),bo wzrost cen innych aktywów np.zlota,czy nieruchomości znacząco przewyższa przyrost z utrzymania kapitału pieniężnego w zł. A wiec lepiej jest mieć 100 tys zł w złocie niż 100 tys zł na lokacie (na której jest strata,zwiększona przez podatek Belki).

Hieronim
1 miesiąc temu

Cóż, to są koszty kolejnych socjalistycznych rządów… Rzucać hajs z helikoptera jest łatwiej niż zachęcać do oszczędzania.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Hieronim

Toż przecież ma być OKI :-))

KRZYSZTOF
1 miesiąc temu

Tusk to oszustwo polityczne 2025 nie było żadnych podwyżki plac 5 procent

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  KRZYSZTOF

Nie dostał Pan? Proszę wziąć kredyt i zmienić pracę, czy jakoś tak 😉

Rafał
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Ja miałem podwyżkę, więc brzmi jakby to Krzysztof a nie tusk był problemem.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Rafał

Problematyczne 😉

Hieronim
1 miesiąc temu

Zwrócę uwagę na fragment:

> Rząd zaplanował w projekcie budżetu bardzo niewielki wzrost płac dla budżetówki, bo tylko o 3%, ale przy założonej inflacji na poziomie 3%, realnego wzrostu nie będzie.

Panie Redaktorze, niektórzy z obdarowanych tą podwyżką wejdą w II próg PIT, więc dla nich podwyżka netto będzie jeszcze niższa niż 3%.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Hieronim

Zgadza się. Ale urzędnik, który wchodzi w drugi próg PIT i nadal jest urzędnikiem powinien przemyśleć swoje życie, bo być może lepiej by wyszedł gdyby poszedł do sektora prywatnego, płacącego z reguły lepiej (kiedyś to zresztą liczyliśmy w „Subiektywnie o Finansach”)

Rafał
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Nawet jak nie wejdzie w drugi próg podatkowy to spada stosunek kwoty wolniej od podatku do całego wynagrodzenia więc efektywny poziom opodatkowania całości wynagrodzenia rośnie.
Tylko jakie to ma znaczenie – można nie pracować dla budżetówki, nie będzie chętnych do pracy w budżetówce, to się zaczną podwyżki, wcześniejsze emerytury, benefity żeby zachęcić ludzi do pracy której nikt nie chce się podjąć. A jak urzędnicy są gotowi pracować za efektywnie mniej niż rok temu, to dziękujmy bozi, że nasze pieniądze z podatków nie są rozrzucane na marne.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Rafał

Ogólnie ten stromy próg podatkowy jest do poprawy. Jak go wprowadzano to dotyczył nielicznych krezusów, a teraz coraz większej części ludzi

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Faktycznie te obecne krezusy to już tylko trochę ponad podwójna pensja minimalna 🙂 Także można czasem pomarzyć pracując na UOP o podwyższeniu kwoty minimalnej do 60 tys zł i drugiego progu do jakichś 200 tys zł. Jednocześnie, z niewiadomych powodów, kwota maksymalnego ZUSu została powiązana z przeciętnym wynagrodzeniem i co roku z automatu ulega podwyższeniu.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Patryk

Tak, to jest niekonwekwencja

james85
1 miesiąc temu

Dziękuje jaszczomp [CENZURA-red]. Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że najlepiej być kredyciarzem, kredyt na mieszkanie, kredyt na samochód, kredyt na wakacje, odroczone płatności za zakupy w biedronce.

Nshh
1 miesiąc temu

To co robić z oszczędnościami?

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Nshh

Za chwilę będzie o tym tekst

Patryk
1 miesiąc temu
Reply to  Nshh

Wydawać 🙂

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu