Pan Marcin chciał się pobawić przy dźwiękach kanadyjskiej gwiazdy muzyki pop Shawna Mendesa. Kupił bilet za 299 zł. I zapłacił za niego… 488 zł. Czy to fair, że koszty dodatkowe stanowią 60% wartości biletu? I czy są pokazane wystarczająco klarownie?
Miłość do idoli może słono kosztować. Na tym bezgranicznym uczuciu próbują zarobić nie tylko sami artyści, ale też branża okołokoncertowa. Zgłosił się do nas pan Marcin, którego zaskoczyły dodatkowe opłaty w serwisie eBilet.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Shawn Mendes i 299 zł za bilet. I dopłata
Gdy tylko ogłoszono, że kanadyjska gwiazda muzyki pop, 20-letni Shawn Mendes, 2 kwietnia przyszłego roku wystąpi w krakowskiej Tuaron Arenie, nasz czytelnik postanowił kupić bilet na to wydarzenie. W przedsprzedaży wejściówka miała kosztować 299 zł plus 9 zł kosztów przesyłki, czyli razem 308 zł. I taką też cenę zobaczył w serwisie eBilet, w którym finalizował zakup.
Czytaj też: Zarobił 35 mln zł i… zbankrutował. Oto trzy moje rady dla każdego milionera. I nie tylko
Czytaj też: Podwójna prowizja i reklamacja, której bank nie chce przyjąć
Pan Marcin, żyjąc w przekonaniu, że wszystkie finansowe parametry transakcji ma już za sobą, błyskawicznie wykonywał kolejne kroki zakupów – klikał „dalej”, „tak”, „zgadzam się” i „zapłać”. Jego zdziwienie sięgnęło Himalajów, gdy na potwierdzeniu zakończonej już transakcji zobaczył kwotę… 488 zł.
Ki czort? – pomyślał i przeprowadził śledztwo – spróbował zarezerwować bilet jeszcze raz. Co się okazało? Że oprócz ceny biletu firma w kolejnych etapach transakcji dolicza jeszcze 171 zł „opłaty serwisowej” i 9 zł „opłaty administracyjnej”. Łącznie 180 zł, czyli 60% wartości biletu! Pan Marcin tego nie zauważył, bo za szybko klikał. Napisał reklamację.
180 zł za tajemniczy „paszport”
Odpowiedź na reklamację była – jak mawiał słynny detektyw Krzysztof Rutkowski (ten z „lotniskiem” na głowie) – „krótka i tematyczna”. Wszystko jest zgodne z obowiązującym wówczas regulaminem. eBilet może doliczać do ceny biletu opłaty serwisowe „wyrażające się w odpowiednim procencie całkowitej ceny zakupu biletu na wydarzenie”.
Serwis napisał też, że „nie ma możliwości zwrotu pieniędzy za paszport”. Panu Marcinowi ciśnienie skoczyło nie na żarty, bo żadnego paszportu nie zamawiał. Chciał tylko kupić bilet na koncert Shawna Mendesa, zdaniem Forbesa „jednego z najbardziej wpływowych muzyków przed trzydziestką”. A dostał bilet z jakimś tajemniczym paszportem.
Czytaj też:Posiadaczom tej karty płatniczej robot zaplanuje podróż, kupi bilety i wyszuka najlepsze ceny
Pan Marcin opisał sytuację w e-mailu do ekipy „Subiektywnie o Finansach”. Zapytaliśmy w firmie eBilet, czy można coś w tej sprawie uradzić. To duża i uznana firma, założona jeszcze w 2001 r., mająca za sobą reputację (której pewnie nie ma ochoty w głupi sposób tracić) oraz tradycję. Biletowy potentat odpowiada, że całe nieporozumienie to nie jej wina, tylko Shawna Mendesa.
„Zgodnie z wymogiem postawionym przez management Artysty, „Paszport z Trasy Shawna Mendesa Edycja 2019” był elementem obowiązkowym przy zakupie biletu podczas First Access Fan Presale. Informacja ta była powszechnie znana i komunikowana zarówno na stronie artysty, jak i organizatora imprezy, w mediach oraz na portalu eBilet„
A więc to klient nie był wystarczająco czujny, skoro nie zauważył, że bilet za 299 zł tk naprawdę kosztuje 488 zł. Poza paszportem jest jeszcze kwestia dodatkowych 9 zł opłaty administracyjnej, która – zgodnie z ówczesnym regulaminem – naliczana być powinna tylko przy wydawaniu duplikatów biletów, a nie przy ich pierwszym zakupie.
Czytaj też: Dostała ponad 1900 zł rachunku za telefon. Reklamacja odrzucona: „oglądała pani porno”. Wchodzę do akcji!
Polacy kochają koncerty. Cena nie gra roli?
Coś niepokojącego dzieje się, w systemie sprzedaży biletów na imprezy muzyczne w Polsce. Elitarne kiedyś – i drogie – strefy golden circle swoją wielkością obejmują już niekiedy jedną trzecią wielkości obszaru dla publiczności. A np. rodzina z dwójką dzieci za wstęp na cztery dni festiwalu Open’er musi zapłacić prawie 2000 zł plus koszty noclegu. Do tego dochodzą jeszcze luźne zasady naliczania opłat dodatkowych.
Oczywiście, internetowy pośrednik nie lubi epatować wysoką ceną biletu, woli pełną kwotę do zapłaty rozłożyć na różne opłaty dodatkowe, serwisowe, administracyjne. I pokazywać je „na raty”. Wtedy jest mniejsza szansa, że się rozmyśli. eBilet uważa, że jest w tej sprawie „czysty”. A Ekipa Samcika ma niesmak. Wszystkie dodatkowe składniki powinny być ujawnione razem z ceną biletu, już na samym początku procesu rezerwacji.
Dla kupujących to nauczka: nawet jeśli myślicie, że kluczowy ekran transakcji, na którym zaakceptowaliście cenę biletu, macie już za sobą – czytajcie zawartość wszystkich kolejnych ekranów. Może się okazać, że pomiędzy różnymi disclaimerami, potwierdzeniami i informacjami prawnymi znajdą się „wrzutki” jak np. dodatkowe kilka stówek za jakiś paszport.
źródło zdjęcia: YouTube