W telewizji i radio szaleją reklamy marek samochodowych. Wyprzedaż rocznika wchodzi w decydującą fazę. Jeśli bierzecie udział w tej „zabawie”, to pewnie macie przed sobą nie lada dylematy, bo ceny nowych samochodów poszły w górę w kosmicznym tempie – znacznie przewyższającym inflację. Dla wielu potencjalnych klientów jedyną sensowną opcją jest więc kredyt, leasing lub najem konsumencki. Co się bardziej opłaca?
Inflacja w ostatnich czterech latach „zjadła” średnio 35% wartości pieniądza i można było się obronić przed tym albo lokując dobrze oszczędności albo skutecznie walcząc o podwyżkę wynagrodzenia. Ale w przypadku nowych samochodów podwyżki cen znacznie przekroczyły poziom inflacji. Jeden z moich czytelników jest fanem takich porównań i zbiera cenniki z poprzednich lat.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Ceny nowych samochodów odleciały
Włoski samochód dla ludu, czyli Fiat Tipo w wersji sedan z silnikiem 1,4 litra w 2019 r. kosztował cennikowo 44 900 zł. W 2022 r. niemal identyczny model w salonie był już wyceniany na 85 400 zł. W 2024 r. cenniki modelu Tipo z podobną mocą silnika, ale już w nieco innej wersji – z napędem hybrydowym i w nieco bardziej rozbudowanej konfiguracji – mówią o cenie w okolicach… 115 000 zł.
Czytelnik znalazł też w odmętach internetu – i z łezką w oku wspomina – naprawdę tanie nowe auta, co prawda samochody małe i klasy ultrabudżetowej, ale jednak nowe i z gwarancją. Pamiętacie Dacię Sandero, który w 2019 r. była sprzedawana po 29 900 zł? W 2021 r. cennik podpowiadał cenę 41 900 zł (w tzw. międzyczasie wprowadzono nowy model, część podwyżki ceny samochodu mogła z tego wynikać), zaś w 2024 r. było to już 61 300 zł.
W ciągu czterech lat Fiat Tipo nieco się ulepszył, ale nie wiadomo czy aż tak, by jego cena poszła w górę cztery razy bardziej, niż wskazywałaby na to inflacja. Dacia Sandero w tym samym czasie powiększyła cenę dwukrotnie – też znacznie bardziej, niż wynikałoby to z inflacji. W przypadku aut droższych wzrost cen w salonach nie jest aż tak dojmujący, ale pamiętam, że kiedy płaciłem 10 lat temu za nowego suva od Toyoty niecałe 100 000 zł, to to był egzemplarz w wersji full-wypas, jak na tamte czasy. Teraz takie auto zapewne zapłaciłbym jakieś 180 000 zł, albo nawet i 200 000 zł. Jeśli macie własne porównania cen samochodów – wrzucajcie!
Ceny nowych samochodów oszalały, a o przyczynach tego stanu można byłoby napisać osobny referat. Prawda jest taka, że dla większości zwykłych zjadaczy chleba marzenie o nowym samochodzie (odkładając na bok dylemat czy w ogóle warto kupować nowe auto, a nie np. trzyletnie) wiąże się już tylko zakupem na kredyt. Albo z użyciem nowego pomysłu w postaci najmu konsumenckiego.
W reklamach coraz częściej miesięczny czynsz, a nie pełna cena
Koncerny samochodowe oczywiście wiedzą, że ceny nowych samochodów „odleciały”, dlatego w reklamach coraz częściej nie pokazują ceny zakupu samochodu, ale wartość miesięcznego „czynszu”, który pozwala autem jeździć. Propozycja mówiąca o koszcie 2 200 zł miesięcznie brzmi zupełnie inaczej, niż ta mówiąca o cenie samochodu 100 000 zł. Na płacenie 2 200 zł miesięcznie nas stać, a wyłożenie 100 000 zł jawi się jako duże poświęcenie. A że te 2 200 zł miesięcznie trzeba będzie płacić przez pięć lat i w sumie te miniratki złożą się na 130 000 zł kosztu finansowania klient dowiaduje się dopiero w salonie.
W reklamach przewijają się zresztą dużo niższe (wręcz podejrzanie niskie) wartości typu „od 700 zł miesięcznie”, ale są to triki marketingowe, które mają za zadanie przywieść nas przed oblicze dealera. Potem jazda próbna (oczywiście najbardziej wypasionym modelem), oferta rabatów od cennikowych wartości, deklaracja, iż „samochody już się kończą” i klient ma szansę zostać zgrillowany. Oczywiście okazuje się wówczas, że „700 zł miesięcznie” to cena używania samochodu przez kilka lat w sytuacji, gdy muszę auto oddać. A jeśli chcę je mieć na własność – płacę znacznie więcej.
Najem konsumencki stał się tym sposobem na dostarczenie konsumentowi możliwości używania nowego samochodu (na jaki zwykle nie byłoby go stać, gdyby miał go kupić na własność), który pozwala umieszczać w reklamach bardzo niskie wartości comiesięcznych „czynszów”. Kłopot w tym, że najem konsumencki nie zawsze ma sens. Dla większości z nas może wręcz go nie mieć.
Kredyt, leasing, czy najem konsumencki?
Generalnie mamy trzy możliwości sfinansowania zakupu samochodu. Oczywiście nie każda jest dostępna dla każdego z nas, wiele zależy od naszej sytuacji finansowej, cash flow lub zdolności kredytowej.
>>> Kupić go za gotówkę. Zaletą jest brak kosztów finansowania, a wadą – konieczność poświęcania własnych oszczędności (jeśli ktoś je ma), gdy w tym czasie mogłyby zarabiać oraz zapewniać bezpieczeństwo finansowe (cash flow). Uważam, że nawet jeśli mam gotówkę, to nie powinienem jej poświęcać na zakup drogiego samochodu, lecz wybrać finansowanie zewnętrzne. Nawet jeśli będzie trzeba płacić odsetki, to rozkładam koszt zakupu w czasie. W przypadku tanich samochodów być może użycie własnych oszczędności ma sens.
>>> Kupić do na kredyt bądź w leasingu (w przypadku przedsiębiorców). W tym przypadku dochodzi koszt finansowania (przeważnie od 4-5% rocznie do 7-8% rocznie) oraz zastaw na samochodzie i czasem konieczność zakupienia droższej wersji ubezpieczenia. Każde 10 000 zł wartości samochodu przekłada się na jakieś 500 zł kosztu finansowania w zamian za to, że tych 10 000 zł nie musimy wydawać od razu.
>>> Kupić prawo do używania samochodu z możliwością jego odkupienia w przyszłości. To tzw. leasing konsumencki albo najem konsumencki. Występuje u dealerów w różnych formach, ale sprowadza się do tego, że przez kilka lat używamy samochód, a potem albo go musimy zwrócić albo możemy go odkupić za ustaloną z góry wartość (w różnych firmach są różne warianty tego przedsięwzięcia).
Komu może się opłacić najem? W zasadzie tylko temu, kto nie jest pewny czy dany samochód będzie jego „docelowym” autem, nie jest pewny czy chce wkładać sobie do „bilansu” kolejny składnik majątku. Oraz temu, kogo zwyczajnie nie stać na samochód, którym chciałby jeździć. W ramach trzyletniego najmu zwykle spłacamy 50-60% wartości samochodu, co oznacza, że opłata miesięczna jest dwa razy mniejsza niż w przypadku kredytu. Ewentualna „rata balonowa” w postaci odkupu jest dopiero do wykorzystania na końcu umowy.
Jeśli chcę pojeździć limuzyną za 250 000 zł, a nie stać mnie na 6 000 zł miesięcznej raty w przypadku kilkuletniego leasingu lub kredytu – mogę wybrać najem i płacąc 3 000 zł raty jeździć takim autem „za pół ceny”. Oczywiście przejęcie go na własność może w ogóle nie wystąpić, zaś w cenie jest nie tylko koszt finansowania, ale też utrata wartości rezydualnej samochodu. Co do zasady koszty „zewnętrzne” w przypadku najmu są wyższe niż w przypadku kredytu lub leasingu.
Kredyt, leasing, najem? Przykładowa kalkulacja
Ja myślę o tym dylemacie tak: mniej tutaj liczą się koszty (aczkolwiek lepiej wziąć kredyt lub leasing nieco tańszy, niż nieco droższy), a bardziej liczy się intencja. Jeśli chcę używać auta, na które mnie nie stać, to wybieram najem (licząc się z wyższymi kosztami). Jeśli chcę mieć auto na dłużej i zostać jego właścicielem – wybieram kredytu lub leasing.
Jak działa najem konsumencki?
>>> pożyczam auto o wartości 150 000 zł na trzy lata
>>> wpłacam na początku 25 000 zł
>>> miesięcznie płacę „czynsz” w wysokości ok. 1 900 zł
Czy to się opłaca?
>>> łączny koszt po trzech latach: ok. 90 000 zł
>>> mogę odkupić auto za 100 000 zł
Mój wybór:
>>> wydaję 90 000 zł przez trzy lata, oddaję auto i biorę nowe
>>> wydaję 180 000 zł (zamiast 150 000 zł) i kupuję auto po trzech latach (koszt „kredytu”: 10 000 zł rocznie)
Jak działa kredyt lub leasing?
jeśli jestem konsumentem: uwzględniam ceny podstawowe, jeśli przedsiębiorcą – ceny bez VAT
>>> pożyczam na trzy lata pieniądze na auto o wartości: 150 000 zł (120 000 zł plus VAT)
>>> wpłacam na początku 25 000 zł (20 000 zł plus VAT)
>>> miesięcznie płacę raty: po 3 900 zł (3 200 zł plus VAT)
>>> na koniec umowy mogę odkupić auto za symboliczny 1 000 zł
Czy to się opłaca?
>>> łączny koszt po trzech latach: 165 000 zł (lub 135 000 zł plus VAT)
>>> koszt finansowania: 15 000 zł (lub 12.300 zł plus VAT), czyli 5 000 zł rocznie
>>> opłaca mi się wyłącznie odkupić auto
Wniosek:
>>> jeśli chcę tylko pojeździć – wybieram najem konsumencki (koszt finansowania ok. 30.000 zł)
>>> jeśli chcę zostać właścicielem auta – wybieram kredyt (jako przedsiębiorca – leasing), bo koszt finansowania w przypadku kredytu/leasingu wynosi ok. 15 000 zł
Kredyt, leasing, najem? To, co widzicie w reklamach, czyli bardzo niskie raty miesięczne (rzędu kilkaset złotych) przeważnie obejmuje tylko prawo do używania samochodu przez jakiś czas. To może być do rozważenia głównie dla bardzo drogiego auta, na które nas realnie nie stać. A więc… nie dotyczy większości z nas. Jeśli odrzucimy tę opcję, to zostaje gotówka lub kredyt (lub leasing). Czyli po staremu. Ale już nie za kilkaset złotych miesięcznie, niestety.
Zobacz też wideofelieton na ten temat:
zdjęcie tytułowe: Kredyt, leasing, najem – salon samochodowy, Pixabay