Czy największym globalnym gospodarkom opłaca się odchodzić od węgla? Dekarbonizacja to modny slogan czy racjonalna decyzja ekonomiczna? Najnowsze badania Adriena Bilala i Diego R. Känziga zawarte w pracy „Does Unilateral Decarbonization Pay for Itself?” mogą zmienić dotychczasowe spojrzenie na sprawę. Wychodzi z nich bowiem, że dotychczasowe szacunki dotyczące kosztów emisji CO2 były niemiarodajne. Czy Donald Trump popełnia gigantyczny finansowy błąd, odwracając „zieloną” rewolucję w USA? I daje wielką szansę Europie? Gdzie jest próg rentowności emisyjności?
Autorzy obliczają, że przejście z paliw kopalnych na OZE jest nie tylko opłacalne, ale w przypadku największych gospodarek takich jak USA i UE – wręcz konieczne. Jaki jest ich tok myślenia? Co składa się na ostateczny rezultat i dlaczego poprzednie szacunki – ich zdaniem – nie odzwierciedliły realnych kosztów związanych z wysokoemisyjnością? Na te pytania postaram się odpowiedzieć.
- Zastanawialiście się kiedyś, ile śladu węglowego generuje Wasza firma? Warto wiedzieć, bo coraz częściej mogą Was o to pytać. Jak policzyć swój ślad? [POWERED BY BANK PEKAO]
- Na jaki procent założyć lokatę, żeby ochronić swoje pieniądze przed inflacją? Trzy kroki [POWERED BY RAISIN]
- Polska na ścieżce inwestycji, Europa na ścieżce konfrontacji. Dr Ernest Pytlarczyk o deglobalizacji [POWERED BY BANK PEKAO]
Jednostronna dekarbonizacja i problem „gapowicza”. Czy odchodzenie od paliw kopalnych się opłaca?
Meritum podstawowego dylematu związanego z polityką klimatyczną to pytanie, czy dekarbonizacja może się opłacać. Dotychczasowe modele sugerowały, że kraje, które redukują emisje samodzielnie, napotykają na tzw. „problem gapowicza”. Odnosi się on do konieczności samodzielnego poniesienia całości kosztów związanych z procesem, podczas gdy korzyści są globalne i dzielone między wszystkie państwa. Po co płacić za kogoś?
Badaczom Bilalowi i Känzigowi udało się wykazać, że ta narracja jest błędna. Kluczem do zrozumienia istoty tej koncepcji jest inne podejście do szacowania kosztów emisji CO2. Zamiast ograniczać się do lokalnych danych o wpływie temperatury, autorzy zastosowali modele, które uwzględniają skumulowane efekty zmian klimatu, takie jak wzrost ekstremalnych zjawisk pogodowych, obniżenie produktywności rolnictwa czy wzrost kosztów opieki zdrowotnej. Wynik? Rzeczywiste koszty emisji CO2 – zdaniem naukowców – są wielokrotnie wyższe, niż wynikało z dotychczasowych obliczeń.
Według badań Bilala i Känziga „wewnętrzne” koszty emisji, wynoszą 226 dolarów za tonę CO2 dla Stanów Zjednoczonych i 216 dolarów dla Unii Europejskiej. Dotychczasowe tradycyjne szacunki oparte na lokalnych danych pokazywały koszty emisji CO2 na zaledwie 22 dolary na tonę Co2 w USA 28 dolarów w Europie. Tak duża różnica wynika przede wszystkim z nieuwzględnienia globalnych efektów wzrostu temperatur takich jak powodzie, susze i burze, które wywołują ogromne straty nie tylko pod kątem infrastrukturalnym, ale i ekonomicznym na całym świecie.
O ile można zmniejszyć emisyjność bez przewyższania kosztów dalszego korzystania z paliw kopalnych?
Jednostronna dekarbonizacja dużych gospodarek jest z ekonomicznego punktu widzenia dużo bardziej opłacalna, niż dotychczas sądzono – przekonują Bilal i Känzig. Obliczyli, o ile powinna zmniejszyć się emisyjność, by oszczędności wynikające z nieużywania paliw kopalnych przekroczyły koszty inwestycji w OZE. Okazało się, że Stany Zjednoczone powinny zdekarbonizować 86% swojej gospodarki, a Unia Europejska – 84%. Co więcej, spora część tego procesu może zostać przeprowadzona przy stosunkowo niskim kosztach.
Kluczem jest krzywa marginalnych kosztów redukcji emisji. Pokazuje ona, jak zmieniają się koszty dekarbonizacji w zależności od stopnia jej zaawansowania. Na początkowych etapach przejścia na OZE – takich jak rozwój energetyki wiatrowej i słonecznej lub elektryfikacja transportu – koszty są stosunkowo niskie. W miarę postępów, gdy niezbędne staje się wykorzystanie bardziej zaawansowanych technologii, takich jak bezpośrednie wychwytywanie dwutlenku węgla z atmosfery, koszty rosną.
Autorzy analizy uważają, że przy obecnym poziomie rozwoju technologii możliwe jest osiągnięcie satysfakcjonującej redukcji emisji bez konieczności ponoszenia kosztów przewyższających dalsze wykorzystywanie paliw kopalnych.
Nie bez znaczenia jest tu efekt skali. Zarówno USA, jak i UE posiadają duże, zdywersyfikowane gospodarki, które mogą pozwolić sobie na inwestycje w zielone technologie. Badacze sugerują, że koszty zaniedbań w tym obszarze mogą być katastrofalne. Wzrost globalnej temperatury o 1°C może prowadzić do spadku PKB na mieszkańca o ponad 10% w krajach rozwiniętych.
Skrajne zjawiska pogodowe, fale upałów, coraz bardziej gwałtowne burze – to już nie wyjątki, lecz coś, co staje się normą. Najnowszy raport „Global Climate Highlights 2024” wskazuje, że świat właśnie zaliczył kolejny rekord: średnia temperatura globalna wyniosła 15,1°C – to najwyższy w historii wynik od początku pomiarów w 1850 r.
Z jednej strony Chiny odpowiadające za niemal 32% całkowitej emisji CO2 żyją swoim życiem, a z drugiej Stany Zjednoczone (13% emisji) po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa wycofują się z paryskiego porozumienia klimatycznego – „Bez ograniczenia emisji dwutlenku węgla globalna temperatura będzie nadal wzrastać” – powiedział parę lat temu Gavin Schmidt, szef jej centrum lotów kosmicznych w NASA.
Koszty alternatywne używania paliw kopalnych decydują?
Jednym z najciekawszych elementów pracy Bilala i Känziga jest analiza kosztów alternatywnych. Przy założeniu, że obecne emisje pozostaną na niezmienionym poziomie, globalny całkowity koszt społeczny emisji (Social Cost of Carbon) wynosi aż 1 367 dolarów za tonę CO2. Ale czym tak naprawdę są te koszty? Co konkretnie wchodzi w całkowity koszt emisyjności?
Wyobraźmy sobie świat, gdzie globalne ocieplenie postępuje bez żadnych ograniczeń. Co to oznacza? Po pierwsze przytaczany wcześniej koszt bazowy (infrastrukturalno-gospodarczy) wynikający z powodzi, suszy, huraganów i wszelkiej maści ekstremalnych zjawisk pogodowych. Odbudowa zniszczeń i ogólne straty dla państwa to niestety nie wszystko. Tu pojawia się właśnie dodatek alternatywny w postaci chociażby wyższych kosztów ubezpieczeń społecznych, osłabienia rolnictwa czy wyższych podatków tytułem finansowania bardziej obciążonej służby zdrowia, która musi zmagać się z częściej występującymi chorobami układu oddechowego (i krążenia).
Podobnie jest w przypadku omawianego wcześniej spadku PKB. Możliwe ograniczenie to nie tylko sucha strata ekonomiczna, ale też idące za nią reperkusje dla przeciętnego obywatela. Mowa tu o chociażby niższych dochodach, redukcji dostępnych miejsc pracy i wolniejsze tempo rozwoju gospodarczego. Dla firm oznacza to mniejsze zyski, a dla pracowników większe ryzyko utraty zatrudnienia. Gospodarka zależna od węgla i ropy w mniejszym stopniu inwestuje także w innowacje i sektory technologiczne.
Naukowcy zwracają uwagę na to, że nawet globalnie opłacalny proces (jakim – ich zdaniem – jest dekarbonizacja) może być trudny do przeprowadzenia, bo koszty i zyski nie rozkładają się równomiernie. Często koszty związane z transformacją, w ostatecznym rozrachunku przerzucane są na obywateli. Koniec końców przeciętny obywatel nie widzi stopy zwrotu, a widzi dodatkowe koszty przymusowo nakładane przez państwo.
Nic więc dziwnego, że część osób patrzy na to jak na coś zbędnego. A jakie jest Wasze zdanie? Jako Europa powinniśmy iść w transformację energetyczną i wierzyć, że naukowcy się nie mylą i w końcu na tym zarobimy?
——————————-
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
>>> FST (249): DLACZEGO NIE OPŁACA SIĘ MIEĆ DZIECI? W najnowszym odcinku naszego podcastu Ekipa Samcika – w składzie Maciek Danielewicz, Piotr Rosik oraz sam Samcik – omawia sprawy ważne dla świata, ale też dla naszych portfeli. W co inwestować pieniądze w erze Donalda Trumpa? Czy akcje w USA mogą być jeszcze droższe? Czy Trump zniszczy wartość dolara czy też wyniesie ją na nowe szczyty? Ale nie samym Trumpem ciułacz żyje, a w związku z tym przyglądamy się też katastrofie na rynku diamentów oraz zaskakującym badaniom naukowców, z których wynika, że nie mamy dzieci, bo nam się to już… nie opłaca. Zapraszam do posłuchania.
>>> FST (247): OBNIŻEK STÓP PROCENTOWYCH NIE BĘDZIE? W najbliższych latach – nie w najbliższym roku, lecz latach! – nie będzie przestrzeni do cięć stóp procentowych banku centralnego – mówi w rozmowie z Maciejem Danielewiczem prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej. Inflacja wciąż jest podwyższona, a obecny poziom stóp procentowych – zdaniem prof. Tyrowicz – nie gwarantuje sprowadzenia jej do celu NBP, który wynosi 2,5%. Duża dawka rzetelnej wiedzy od wybitnej ekspertki od polityki pieniężnej i rynku pracy. Warto posłuchać i się czegoś nauczyć. Tu można wysłuchać podcastu.
——————————-
zdjęcie tytułowe: Pixabay