Jeszcze dwa miesiące temu Państwowa Inspekcja Pracy domagała się zaostrzenia zakazu handlu w niedzielę i zamknięcia sklepów posiadających status placówki pocztowej oraz tych sprzedających alkohol i papierosy (jak np. stacje benzynowe). Ale w dobie nadchodzącego kryzysu zakaz handlu w niedzielę będzie musiał zniknąć, żeby nie dobijał gospodarki. Jaki jest jego bilans? Większości Polaków się podoba, gospodarce bardzo nie szkodził, ale zniszczył krocie małych, polskich sklepów
W 2020 r. niedziel handlowych jest tyle, co kot napłakał – raptem siedem. Jeszcze dwa miesiące temu wydawało się, że ustawa zakazująca handlu – coraz bardziej dziurawa – może być zaostrzona (wycięcie możliwości wykorzystania statusu placówki pocztowej przez sklepy spożywcze). Ale teraz to brzmi jak bajka o żelaznym wilku. Wiadomo, że czeka nas głęboki kryzys, fala bankructw firm (w tym sklepów) oraz miliony nowych bezrobotnych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj więcej o tym: „Lekarstwo jest gorsze, niż choroba”. „Zapłacimy ciężkim kryzysem”. Jakie będą koszty blokady gospodarczej kraju? Spróbowałem to policzyć
Wydaje się, że w tej sytuacji nie ma innego wyjścia, jak zlikwidować zakaz handlu w niedzielę. Polacy i tak będą mieli znacznie mniej pieniędzy do wydawania, więc nie można im ograniczać możliwości ich wydawania. Im mniejsza będzie skala kryzysu w branży handlowej, tym więcej miejsc pracy uda się uratować. I to tych miejsc pracy, które najbardziej będą narażone na likwidację w tym kryzysie.
Przeczytaj też: Tarcza Antykryzysowa jest dziurawa jak sito. Ile pieniędzy rząd może dorzucić, żeby ją załatać? Senat podpowiada, premier rozbraja
Czas więc na bilans tego rozwiązania. Czy kilka lat z zakazem handlu w niedzielę to był czas, który pomógł Polakom i gospodarce, czy zaszkodził?
1. Jaki był wpływ wolnych niedziel na zakupy Polaków? Czy kupujemy mniej?
Głównym argumentem tych, którzy ostrzegali przed wprowadzeniem zakazu handlu w niedziele była obawa, że skończy się to spadkiem obrotów sklepów i mniejszymi wydatkami Polaków. Do tej pory – a mamy dane z lat 2018-2019, czyli z czasów, gdy zakaz handlu obowiązywał w limitowany sposób – znacznego obniżenia wydatków Polaków nie widać, a jeśli nawet jeśli spróbujemy coś zauważyć na wykresach, to jest to niewielkie spowolnienie wzrostu. Być może niewielkie, bo nie tak wiele było wolnych niedziel?
Polacy nie wydają przez ograniczenie handlu mniej pieniędzy. To, czego nie wydają w niedzielę, wydają w piątek na dyskontowych promocjach. Sieć Biedronka – największy pod względem obrotów właściciel sklepów spożywczych w Polsce, ma tu 3000 sklepów – ogłosiła, że w 2019 r. jej obroty wzrosły o 9%, do astronomicznej kwoty 53 mld zł. Biorąc pod uwagę tylko sklepy istniejące na początku i na końcu roku – wzrost wyniósł 6%. Tutaj więcej danych.
Zła wiadomość jest taka, że kupując na zapas często kupujemy za dużo i więcej wyrzucamy. Nie ulega wątpliwości, że Polacy nie są mistrzami zarządzania zapasami w domu i ograniczenie handlu w niedzielę kosztuje przeciętną polską rodzinę bliżej nieokreślone kwoty „przepalonej” gotówki.
Nie można też pominąć tego, iż niedziela bywała bez zakupów spożywczych, ale nie bez wydatków w ogóle. Rekordowe były wtedy obroty sieci kin, dobrze radziły sobie sieciowe restauracje (i chyba nie tylko sieciowe).
2. Czy Polacy przyzwyczaili się do niekupowania w niedzielę?
Sporo moich znajomych psioczyło na niedziele niehandlowe. Ludzie pracowali od poniedziałku do piątku, niekiedy od rana do nocy, w sobotę ogarniali dom i wozili dzieci na dodatkowe zajęcia, a jedynym dniem na spokojne zakupy miała być niedziela. Poza tym odkąd były niedziele niehandlowe, w sobotę (i w piątek wieczorem) w sklepach było szaleństwo. Kolejki były gigantyczne, tłok i nerwy. Gdyby kupujący mieli więcej dni na zakupy, ruch by się rozłożył.
Ale to perspektywa mieszkańców dużych miast. W skali całego kraju nastroje nie są tak jednoznaczne. Z badań PMR wynika, że tylko nieco ponad 40% Polaków sprzeciwiało się w zeszłym roku niedzielom niehandlowym. Reszta je popierała lub mówiła, że jest im wszystko jedno.
Jakiś czas temu Santander Consumer Bank zrobił solidne badanie (1000-osobowa reprezentatywna grupa Polaków), z którego wyszło, że kolejne ograniczenie liczby niedziel handlowych nie stanowiłoby problemu dla Polaków
Z badania przeprowadzonego na potrzeby raportu „Polaków portfel własny – kochamy okazje” wynikało, że zakaz handlu w niedzielę nie budzi już w naszym społeczeństwie dużych emocji. Zdecydowanej większości konsumentów (69%) w żadnym stopniu nie utrudniał on codziennego życia.
Z badania wynika, że na ograniczenia związane z niedzielami niehandlowymi narzekał zaledwie co czwarty Polak. Wśród osób, które nie mogły się przyzwyczaić się do zakazu dominowały osoby z wysokimi dochodami (powyżej 5.000 zł miesięcznie), wyższym wykształceniem i mieszkańcy metropolii.
3. Jak zakaz handlu zmienił strukturę branży handlowej w Polsce? W dobrą, czy złą stronę?
Jednym z celów wprowadzenia ograniczeń, a z czasem twardego zakazu handlu w niedzielę było – oczywiście poza wsparciem wyzyskiwanych pracowników – wyciągnięcie pomocnej dłoni do małych, polskich sklepików osiedlowych, w których za ladą stoją właściciele toczący każdego dnia coraz bardziej nierówną walkę z wielkimi sieciami Żabek i innych owadów.
Już widać, że to się nie udało, a nawet – że stało się wręcz przeciwnie. Zachodnie sieci dyskontów były w stanie przeprowadzić kampanie marketingowe ściągające klientów do sklepów w piątki i soboty (o czym świadczą wspomniane wyżej wyniki Biedronki). Osiedlowe sklepiki pozostały otwarte, ale w niedziele opustoszały.
Poniżej macie torciki odzwierciedlające jak zmieniła się polska branża handlowa przez ostatnich niemal 10 lat. Nie jest to oczywiście kwestia zakazu handlu w niedzielę, bo ten – i to w ograniczonej formule – istniał tylko w 2018 r., ale mimo wszystko warto spojrzeć. Pod niniejszym linkiem jest cały – niezwykle interesujący – artykuł „Wiadomości handlowych”, z którego wyciągnąłem wykres.
Patrząc na dane o tym jak zmienia się polski handel w dłuższym horyzoncie czasu widać, że zakaz handlu w niedzielę prowadzi do wzmocnienia dużych, silnych sieci i do wykańczania małych. Z danych wynika, że liczba sklepów spożywczych w Polsce spadła już poniżej 70.000 (wykres poniżej obrazuje liczbę sklepów w ogóle, a nie tylko spożywczych).
Wykres poniżej jest bardzo ciekawy, bo pokazuje jak zmieniają się obroty różnych kategorii sklepów. Na czerwono dyskonty, na niebiesko hipermarkety, na żółto supermarkety, zaś na zielono małe sklepy, które (patrz strzałka) na drugim wykresie są rozbite na różne formaty: średnio-małe, małe i bardzo małe. Jak widzicie, najmniejsze sklepy jako jedyne na rynku się zwijają. Więcej wykresów znajdziecie pod tym linkiem.
Liczba sklepów spada z roku na rok, ale po części wynika to z faktu, że mamy jedną z najbardziej rozdrobnionych branż handlowych w Europie (pod tym linkiem więcej na ten temat). I to oczywiście w XXI wieku, erze internetu i globalizacji, jest nie do utrzymania. Podobnie jak spada liczba drobnych rolników na rzecz „obszarników”, spada też liczba małych sklepów. Oczywiście: zakaz handlu w niedzielę na pewno im nie pomagał, jest niemal pewne, że ten trend przyspiesza.
Warto też wiedzieć, że zakaz handlu w niedzielę docelowo spowoduje intensyfikację prac sieci sklepów nad wdrożeniem modelu sklepów samoobsługowych (nie potrzebujących pracowników), jak również sprzedaży internetowej.
To też są trendy ogólne, ale niedziele niehandlowe na pewno przyspieszyłyby nadejście dnia, w którym pracownicy handlu mieliby nie tylko wolne w niedzielę, ale i w pozostałe dni tygodnia. Teraz, gdy nadciąga ciężki kryzys, musimy walczyć, by było wręcz przeciwnie.
Tutaj: Ciekawa analiza o tym jak niedziele niehandlowe zmieniły branżę handlową w Polsce
na zdjęciach: opustoszała Galeria Północna w Warszawie