Wyprzedaże samochodów z poprzedniego rocznika wchodzą w najciekawszą fazę. Wybór aut jest jeszcze dość duży, a determinacja sprzedawców, by skusić nas do zakupu zaczyna osiągać optymalny (czytaj: wysoki) poziom. Ale czy kupowanie aut na wyprzedaży w ogóle ma sens? Te liczby pomogą Wam wyrobić sobie zdanie „w temacie”
W wyprzedażowych cennikach i reklamach aż roi się od kuszących sformułowań. „Korzyść do…”, „Zyskaj dodatkowy rabat do…” – to najczęściej spotykane z nich. Zachęty są wysokie, sięgają nawet kilkunastu tysięcy złotych dla droższych modeli.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Oczywiście: stali czytelnicy „Subiektywności…” są z natury podejrzliwi, więc nie trzeba im tłumaczyć, że jeśli coś jest „do…”, to wiadomo, że nie wszyscy klienci zasłużą na maksymalną kwotę. A jeśli mowa jest o „korzyści”, to niekoniecznie mówimy wyłącznie o niższej cenie. Dealerzy zaliczają do korzyści np. dodatkowe pakiety wyposażenia.
To wszystko nie zmienia faktu, że zimowe wyprzedaże aut z poprzedniego rocznika są dobrą okazją, by kupić fabrycznie nowe auto po solidnie obniżonej cenie. Jedyny feler to wcześniejszy rok produkcji samochodu, wbity w dowodzie rejestracyjnym. Ale tak faktycznie auto jest przecież nówka-sztuka.
Czytaj też: Kiedy opłaca się kredyt, kiedy leasing, kiedy najem długoterminowy? A może… hybryda tych rozwiązań?
Zaproszenie: przymierzasz się do zakupu lub zamiany samochodu? Przeczytaj poradniki z cyklu „Motofinanse – portfel nowoczesnego kierowcy”. Znajdziesz w nich odpowiedzi na wiele pytań, które mogą cię nurtować. Zajrzyj na stronę cyklu
————————————-
Zaproszenie: Zobacz wyprzedażowe okazje koncernu Toyota, partnera cyklu edukacyjnego „Motofinanse – portfel nowoczesnego kierowcy”
————————————-
Dlaczego na wyprzedażach ceny aut aż tak mocno spadają?
Pewnie niejeden kandydat na kierowcę zastanawia się jak to jest, że ceny na wyprzedażach spadają aż o 20-25%. Czy to oznacza, że wcześniej koncerny samochodowe i dealerzy sztucznie zawyżają ceny, zdzierając skórę z klientów? Nie do końca.
Przeciętnie koncerny samochodowe zarabiają na każdym wyprodukowanym samochodzie 10%. Potem 4-5% dorzuca importer i kolejne 5-7% dealer. Ten ostatni może sprzedawać auta nawet po kosztach zakupu albo z tylko minimalną marżą, bo dziś w przemyśle samochodowym „nabija” się nią usługami serwisowymi, markowymi częściami zamiennymi i przeglądami. Przez co najmniej kilka lat posiadacz nowego auta jest „więźniem” autoryzowanych serwisów (bo inaczej straci gwarancję).
Czytaj też: Gdy czujesz, że samochód kosztuje cię za dużo. Sześć rzeczy, które możesz zrobić
Czytaj też: Używanie auta zawsze kosztuje. Można nawet policzyć ile – zapraszam do artykułu o TCO (total cost of ownership).
Na rynku panuje zasada, że auto po wyjechaniu z salonu z marszu traci na wartości 15% (niektóre modele nawet 20%). Nie ma znaczenia czy zeszłoroczny samochód jest w rękach dealera czy klienta – traci na wartości tyle samo. Z punktu widzenia dealera lepiej jest „upchnąć” zeszłoroczny model, nawet po obniżonej cenie, by samochód „pracował” – był serwisowany, ubezpieczany, przeglądany.
Ot i cała tajemnica. Jeśli więc widzimy rabat rzędu 15% na zeszłoroczne auto to nie jest to jakaś szczególna okazja, lecz raczej zwykła transakcja „przerzucania” nieuchronnego spadku wartości auta. Co innego jeśli wyprzedażowy rabat zahacza o 20% i zawiera dodatkowe korzyści (i nie dotyczy auta, które zaraz „wyjdzie z obiegu”).
Cztery rady: jak się nie nabrać na wyprzedażowe triki sprzedawców?
1. Oczywiście podnietę cennikami należy limitować faktem, że w niektórych koncernach „przedwyprzedażowe” ceny mogą być odpowiednio pompowane, by w czasie wyprzedaży można było pokazać spadek.
2. Widząc szczególnie atrakcyjną promocję warto sprawdzić czy przypadkiem nie dotyczy modelu, który za chwilę będzie wycofany z produkcji lub koncern samochodowy ma wypuścić jego mocno odświeżoną wersję (a zatem jego nabywca dostanie auto w „starej” wersji, z definicji trudniejsze do odsprzedaży i szybciej tracące na wartości – mało kto chce dać duże pieniądze za model już nie produkowany).
3. Z definicji warto traktować jako niezbyt atrakcyjne wyprzedaże, w których ceny spadają o mniej, niż 12-15%. Taki rabat nie pokryje nawet spadku wartości auta wynikającej z faktu, że w dowodzie rejestracyjnym jest ono „starsze” o rok.
4. Nie ma sensu kupować na wyprzedaży auta z ubogim wyposażeniem. No, chyba że rabat przekracza 20-25% i nie jest liczony od ceny, która wcześniej została sztucznie „napompowana”. Taki „golas” z poprzedniego rocznika nadaje się za to do ostrej renegocjacji wersji wyposażenia
Zdesperowany dealer powinien zgodzić się, by w cenie (lub za minimalną dopłatą) dołożyć lepszą wersję wyposażenia. Lepiej zmniejszyć sobie marżę, niż zostać z zeszłorocznym „golasem” na placu.
Macie swoje rady dla kupujących auta na wyprzedażach? Piszcie!
zdjęcie: carlosftw/Pixabay