Trwa batalia o ukaranie prezesa NBP Adama Glapińskiego za jego działalność w kwestii nie do końca udanego dbania o wartość złotego. Miałby trafić przed Trybunał Stanu za wielokrotne złamanie Konstytucji RP, co mogłoby zwiastować odebranie mu na resztę życia szans na zbliżanie się do jakichkolwiek dużych pieniędzy. Ale czy gra jest warta świeczki? Zebrałem wszystkie grzechy prezesa NBP. Jaka jest „szkodliwość społeczna czynów”?
Od momentu wygranych wyborów politycy Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, PSL i Polski 2050 zapowiadają, że bardzo uważnie przyjrzą się działalności prezesa NBP Adama Glapińskiego. I że dość prawdopodobne jest, iż zajmie się nim Trybunał Stanu – za złamanie Konstytucji. Ryszard Petru, nowy szef sejmowej komisji finansów, oświadczył dziś, że wniosek jest gotowy, zarzuty spisane, a tylko od decyzji politycznej zależy, czy sprawa ukarania Adama Glapińskiego ruszy z kopyta. Czy tak się stanie? I czy powinno?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Prezes NBP sam sobie szkodzi każdego dnia, bo im więcej śle listów w świat (jeszcze niedawno donoszenie do Europy na Ojczyznę było niepatriotyczne…), im częściej występuje na konferencjach prasowych, im więcej aranżuje wywiadów w swojej obronie, im więcej na siedzibie NBP wywiesza zapewnień typu „uwierzcie mi, naprawdę jestem niewinny”, tym bardziej daje do zrozumienia, że… czuje się winny. Jeśli na osiedlu ukradliby samochód, a ja powiesiłbym na domu baner „to nie ja ukradłem samochód sąsiada i nieprawdą jest, że schowałem go w swoim garażu” – czy to nie byłoby podejrzane?
Na razie prezes Adam Glapiński w Europie wskórał tyle, że Europejski Bank Centralny – w odpowiedzi na jego pismo – wskazał, że Narodowy Bank Polski będzie mógł skierować do TSUE ewentualną decyzję o zawieszeniu prezesa NBP. To zawieszenie nastąpiłoby w związku z wnioskiem o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Tak wynika z listu prezeski EBC Christine Lagarde do prezesa NBP Adama Glapińskiego.
Ale po drugiej stronie sprawa też jest nie najlepiej rozgrywana. Stawianie przed Trybunałem Stanu prezesa NBP – niezależnie od tego, czy jest to uzasadnione – może zaszkodzić Polsce. Niezależność banku centralnego to ważna zdobycz demokracji. Inwestorzy z Londynu i Nowego Jorku w większości nie będą się zagłębiać w istotę sprawy, z agencji informacyjnych dowiedzą się tylko, że prezes banku centralnego w Polsce jest na celowniku polityków. Nie pomoże to wartości złotego (choć nie jest pewne, że jej zaszkodzi).
Jeśli politycy chcą osądzić prezesa NBP, to – przynajmniej dopóki nie przedstawią konkretnych zarzutów i procedura „sądowa” formalnie nie ruszy – powinni o tym jak najmniej mówić. Po pierwsze dlatego, że droga będzie ciernista (nowy regulamin działania, jaki będzie miał Trybunał Stanu, nie ułatwi zadania), a po drugie dlatego, że stawką jest nie tylko sprawiedliwość, ale też wartość złotego, polskich akcji i oprocentowanie polskich obligacji. Skutki uboczne są trudne do oszacowania i należy robić wszystko, by ich uniknąć.
Jest jeszcze trzeci powód: część zarzutów będzie trudna do potwierdzenia. Prof. Adam Glapiński całymi latami wkurzał ludzi, wprowadzając ich w błąd, obrażał ekonomistów, publicznie się kompromitował, co miesiąc zmieniając zdanie. Ale przynajmniej część zarzutów w stosunku do prezesa NBP, o których mówią politycy, nie kwalifikuje się do ukarania. Postanowiłem zrobić kwerendę. Oto wszystkie winy prezesa NBP.
>>> Wprowadzenie w błąd Polaków w sprawie stóp procentowych. Gdy w 2021 r. inflacja zerwała się ze smyczy, prezes NBP na konferencjach prasowych mówił, że jest „przejściowa”, „umiarkowana”, „w granicy odchyleń”. Bagatelizował wzrost cen i zachęcał Polaków do brania kredytów. Mówił, że do końca jego kadencji żadnych podwyżek stóp nie będzie. Więc Polacy brali kredyty hipoteczne o zmiennym oprocentowaniu. Potem trzeba było ratować sytuację wakacjami kredytowymi. Ale czy każdy, kto wziął drogi kredyt pod wpływem słów prezesa NBP, mógłby żądać odszkodowania? Wątpliwe.
>>> Błędy w polityce pieniężnej, które spowodowały wyższą i dłuższą inflację. Prawdopodobnie, gdyby Rada Polityki Pieniężnej wcześniej zaczęła podwyższać stopy procentowe, inflacja aż tak wysoko by nie urosła. Ale tego nie wiemy. Możemy tylko przypuszczać, że tak by było. Kilka krajów, które zareagowały wcześniej, nie uniknęło podobnej inflacji. Może przez decyzje RPP inflacja będzie wyższa i dłuższa, ale – przynajmniej formalnie – za decyzje o poziomie stóp odpowiada nie tylko Adam Glapiński.
>>> Nielegalne finansowanie deficytu budżetowego. Bankowi centralnemu nie wolno kupować obligacji bezpośrednio od Ministerstwa Finansów. Chodzi o to, żeby nie „drukował” pieniędzy, gdy tylko potrzebuje tego rząd. Ale NBP tego nie robił. W czasie pandemii obligacje emitowane przez rząd kupował najpierw państwowy bank BGK, a potem sprzedawał je na aukcjach organizowanych przez NBP. Trzeba by udowodnić, że aukcje były „ustawione”.
Nawet jeśli by się udało (co pewnie będzie się działo, trzeba odtworzyć przebieg aukcji sekunda po sekundzie), ten zarzut wobec prezesa NBP jest kontrowersyjny. Po pierwsze tak samo działały w czasie pandemii wszystkie banki centralne, a po drugie – dzięki tym pieniądzom można było uratować firmy i miejsca pracy w czasie lockdownów. Nawet gdyby więc udowodnić, że prezes NBP złamał prawo – mamy niską szkodliwość społeczną czynu. Bo akurat wtedy sytuacja była wyjątkowa.
>>> Celowe osłabianie złotego poprzez interwencje walutowe. Tu rzeczywiście można prezesa NBP „zahaczyć”. NBP ma dbać o wartość pieniądza. Czy celowe osłabianie złotego po to, żeby bank centralny zanotował papierowe zyski z wyższej wyceny rezerw walutowych i mógł je wpłacić do kasy państwa, mieści się w dbaniu o wartość złotego? Nie powiedziałbym, ale przecież na dłuższą metę złoty i tak kosztuje tyle, na ile wycenia go rynek. Nawet jeśli prezes NBP chciał zniszczyć jego wartość, by pomóc rządowi – było to bardzo trudne do zrealizowania w praktyce.
>>> Niezwołanie posiedzenia RPP na wniosek kilku członków Rady. W 2022 r. członkowie Rady Polityki Pieniężnej zawnioskowali do prezesa NBP o zwołanie dodatkowego posiedzenia 8 listopada. Glapiński w oświadczeniu opublikowanym przez NBP stwierdził, że nie widzi takiej potrzeby. Czy to było złamanie prawa poprzez ograniczanie mandatu konstytucyjnego członków RPP? Niewykluczone.
>>> Utrudnianie pracy członkom RPP i członkom zarządu NBP. Pojawiły się takie zarzuty, iż Adam Glapiński utrudniał życie tym członkom władz banku i RPP, których nie lubił. Jeden urzędnik mówił o utrudnianiu mu dostępu do dokumentów, drugi o tym, że ma kłopot z dostępem do analiz tworzonych w NBP, ktoś inny zwracał uwagę na utrudnianie spotkań z analitykami rynkowymi. Ograniczanie możliwości wykonywania mandatu lub obowiązków – gdyby zostało udowodnione – można potraktować jako powód do ukarania prezesa Adama Glapińskiego.
Czytaj też: Rozmowa „Subiektywnie o Finansach” z prof. Joanną Tyrowicz
Czytaj też: Prof. Łukasz Hardt o tym, co poszło nie tak w polskiej polityce pieniężnej
Trochę się tego zebrało. Ale wygląda na to, że najbardziej „kosztowne” dla społeczeństwa efekty działalności Adama Glapińskiego można złożyć – przynajmniej częściowo – na karb ówczesnego stanu wiedzy o sytuacji (dziś łatwo oceniać, że kiedyś coś trzeba było zrobić, analiza wsteczna zawsze skuteczna) lub błędnej oceny sytuacji.
Tym, co mogłoby pogrążyć Adama Glapińskiego (i „skazać” na Trybunał Stanu), są sprawy relatywnie drobne. No i przerobienie NBP z niezależnej instytucji na kolejną „mackę” (ale dlatego właśnie PiS przegrało wybory, że tak rządziło całym krajem).
Trybunał Stanu nie wsadza nikogo do więzienia, więc może skuteczniejszym sposobem uczynienia sprawiedliwości byłoby poczekać do końca kadencji prezesa NBP, wysłać do niego prokuratorów, osądzić karnie i ewentualnie (gdyby była podstawa) gdzieś osadzić lub zesłać. Cóż, Al Capone też ostatecznie został skazany za podatki. Mówicie, że Adam Glapiński to nie Al Capone? Każdy ma takiego Capone, na jakiego zasłużył.
zdjęcie: archiwum prywatne