2 sierpnia 2023

Wskaźnik, który miał być alternatywą dla WIBOR-u i uczciwie wyceniać koszt pieniądza, będzie prawdopodobnie obliczany tylko do końca września. Co poszło nie tak?

Wskaźnik, który miał być alternatywą dla WIBOR-u i uczciwie wyceniać koszt pieniądza, będzie prawdopodobnie obliczany tylko do końca września. Co poszło nie tak?

A miało być tak pięknie. Wskaźnik, który był wskazywany (głównie przez swoich twórców) jako następca dla WIBOR-u, może nie doczekać trzeciej rocznicy od oficjalnego startu. Dlaczego banki nie chciały stosować WKF – wskaźnika opartego na realnym oprocentowaniu depozytów – w kredytach hipotecznych?

Nikt nie kocha WIBOR-u, zwłaszcza od jesieni 2021 r., gdy w następstwie rozpoczęcia przez NBP cyklu podwyżek stóp procentowych stawka wykorzystywana jako podstawa oprocentowania kredytów hipotecznych zaczęła rosnąć.

Zobacz również:

Nagle ten wskaźnik referencyjny znalazł się w centrum uwagi. Kredytobiorcy zaczęli się zastanawiać, dlaczego właściwie wysokość rat jest uzależniona od jakiegoś rynku międzybankowego, na podstawie czego WIBOR jest wyliczany, dziennikarze ekonomiczni zaczęli się wgryzać w metodykę i starali się w mniej lub bardziej udany sposób tłumaczyć pojęcia takie jak kwotowania modelowe czy kaskada danych.

Płynący na fali wygranych w sprawach kredytów frankowych prawnicy (uściślijmy – niektórzy. Ci bardziej, nazwijmy to innowacyjni) zaczęli zdesperowanym klientom banków rysować wizję unieważnienia także i złotowych kredytów.

Jednym z koronnych dowodów na to, że WIBOR miałby być manipulowany czy oderwany od rzeczywistości i na to że oprocentowanie kredytów może być ustalane „uczciwiej” – bo w powiązaniu z oprocentowaniem depozytów, był WKF, czyli Wskaźnik Kosztu Finansowania.

Przeczytaj też: Banki proszą, a niektóre wręcz próbują wymuszać na klientach podpisanie aneksu na wypadek likwidacji wskaźnika WIBOR. Czy podpisać aneks wiborowy?

Na początku 2022 r., w pierwszej fazie cyklu podwyżek stóp procentowych widać było dramatyczny rozjazd między tym, o ile wzrosło oprocentowanie kredytów, a o ile (nie) wzrosło oprocentowanie depozytów.

To zjawisko wynikało głównie z tego, że w kredytach na zmienną stopę procentową – a te stanowiły i nadal stanowią większość na polskim rynku, zaszyta jest stawka WIBOR. A ona podąża co do zasady za stopą procentową NBP – dodając nieco czynników rynkowych, takich jak oczekiwania wobec zmian w polityce pieniężnej, ryzyko wypłacalności itd. Oprocentowanie kredytów rosło więc „automatycznie”.

Niemal wszystkie depozyty natomiast mają stałe oprocentowanie, które ustalane jest przez bank. Co decyduje o jego wysokości? Zapotrzebowanie każdej z instytucji na gotówkę, chęć pozyskania nowych klientów (np. w celu sprzedaży im innych produktów), a nawet kwestie wizerunkowe (gdy np. minister aktywów państwowych pogrozi palcem nadzorowanym przez siebie bankom).

Jeśli więc banki nie mają potrzeby – oprocentowania depozytów nie podnoszą. I przez pierwsze miesiące podwyżek, rzeczywiście ich nie podnosiły. Ale gdy pieniądze zaczęły z banków wypływać – przez panikę wywołaną wybuchem wojny, przez naciski władz, przez poprawę oferty detalicznych obligacji skarbowych – banki zaatakowały z ofertą.

Jednak fakt, że te pozornie dwie strony medalu – czyli to ile banki pobierają od klientów i ile im wypłacają – wcale ze sobą nie licują, wzbudził poważną dyskusję na temat tego, czy banki grają uczciwie.

Co, jeśli nie WIBOR? WKF miał być alternatywą

Czym jest właściwie WIBOR? To stawka referencyjna – a więc zatwierdzona przez KNF – która ma odzwierciedlać oprocentowanie pożyczek, których udzielają sobie nawzajem banki. Problem jednak w tym, że w Polsce banki rzadko sięgają po ten sposób finansowania, ponieważ, co do zasady, sektor bankowy jest u nas nadpłynny. To znaczy, że ma więcej gotówki, niż potrzebuje.

Pożyczki mogłyby potrzebować te banki, które mają kłopoty z płynnością. I w ostatnich kilku latach były na rynku takie banki. Jednak kto by chciał pożyczać pieniądze instytucji z problemami, gdy jest ryzyko, że nie odda?

Banki mogłyby sobie nawzajem pożyczać, gdyby miały odmienne przewidywania co do wysokości stóp procentowych. Wtedy dealer z jednego banku mógłby liczyć, że zarobi, jeśli to jego prognozy się sprawdzą. Jednak poza kilkumiesięcznym okresem komunikacyjnego chaosu ze strony NBP, gdy zaczynał się cykl podwyżek stóp w 2021 r., polityka pieniężna w Polsce jest przewidywalna. Być może prowadzona nieprawidłowo, ale jednak przewidywalnie. A skoro tak, to nie ma na czym grać.

W efekcie rynek pożyczek międzybankowych innych niż na najkrótszy termin overnight, czyli na następny dzień – jest mało płynny. A skoro tak, to WIBOR dla terminów miesięcznych, trzymiesięcznych, półrocznych itd. musi być obliczany na innej podstawie.

Tą podstawą są – w pewnym uproszczeniu – kwotowania wiążące. To znaczy bank wystawia ofertę – pożyczę na miesiąc, 3 miesiące, 6 miesięcy po tyle a tyle, a w depozyt przyjmę po tyle a tyle. Jeśli ktoś się zgłosi, to bank musi teoretycznie zaakceptować własne warunki. To ma odstraszać banki od manipulowania tymi kwotowaniami.

Między bajki można oczywiście włożyć wizję, że WIBOR jest ustalany przez „kilku banksterów”, którzy przez telefon wymyślają sobie, po ile kasować dzisiaj klientów. Sposoby wyliczania tych kwotowań nie biorą się „z czapy”, tylko bazują na dość złożonych algorytmach, muszą być też spójne z innymi transakcjami zawieranymi przez każdy bank. A po przesłaniu tych kwotowań i innych danych do administratora stawki (jest to spółka GPW Benchmark), wszystko to jest sprawdzane i analizowane.

Nadal jednak pozostaje pytanie – dlaczego oprocentowanie mojego kredytu na mieszkanie ma być powiązana ze wskaźnikiem jakiegoś dziwnego i niezrozumiałego rynku międzybankowego – nawet jeśli sposób jego wyliczania jest perfekcyjny, a metodologia bez skazy?

To pytanie zadali twórcy WKF, czyli Wskaźnika Kosztu Finansowania. Za jego wyliczanie odpowiada Instytut Rynku Finansowego, który od listopada 2020 r. jest zatwierdzonym przez KNF administratorem stawki referencyjnej. A to oznacza, że WKF może być stosowany przez banki i inne instytucje finansowe na takich samych zasadach jak WIBOR. A więc dlaczego nie jest?

Przeczytaj też: Małe, lokalne banki kiedyś płaciły nam za depozyty więcej niż giganci. Czy dziś warto szukać dobrego depozytu w banku spółdzielczym albo SKOK-u? Szukam okazji!

WKF czy WTF?

Czym od różni się Wskaźnik Kosztu Finansowania od WIBOR-u? WKF ma w założeniu reprezentować, na jaki procent banki pozyskują finansowanie. „Depozyty pozyskiwane od klientów niebankowych stanowią główne źródło finansowania banków” – można przeczytać w dokumentacji tego wskaźnika. Niektórzy mogliby się spierać, że nie do końca tak jest, ale na takich założeniach twórcy się oparli, więc i ja nie będę dyskutował.

Jak zatem policzyć ten koszt? Najlepiej byłoby zliczyć wszystkie zawarte umowy depozytów w danym dniu i wyliczyć średnie ich oprocentowanie. I tak to mniej więcej działa w przypadku WKF. Jest jednak kilka zastrzeżeń.

Pierwszy – banki-paneliści, przekazujący dane. W przypadku WIBOR-u jest to w sumie 10 podmiotów (9 największych banków komercyjnych i państwowy BGK). Zaś do WKF informacje przesyłają banki spółdzielcze. Ale nie wszystkie, tylko te, które mają sumę bilansową nie większą niż 5 mld zł. Obecnie na liście panelistów WKF jest 25 takich banków.

Tak, chodzi o te najmniejsze banki spółdzielcze. Dlaczego tak? Dokumentacja WKF wskazuje na uzasadnienie takiego wyboru. Chodzi o to, że banki spółdzielcze ze względu na specyfikę działalności i zazwyczaj lokalny zasięg mają zupełnie inny koszt finansowania niż wielkie banki komercyjne. A ponieważ nie biorą one udziału w wyznaczaniu wysokości WIBOR-u, to potrzebują własnego wskaźnika.

Te argumenty brzmią jak najbardziej sensownie, jednak zastanawia jedno – dlaczego w takim razie WKF miałby być alternatywą dla WIBOR-u? Skoro w samych założeniach stwierdzono, że WKF pokazuje koszt finansowania małych banków spółdzielczych, który jest inny niż banków komercyjnych – to dlaczego taki ING czy Pekao miałby wpisywać go do zawieranych przez siebie umów?

Drugie zastrzeżenie dotyczy samych danych wejściowych. Zgodnie z dokumentacją WKF jest obliczany jako średnia ważona stopa procentowa depozytów przyjmowanych przez banki-panelistów wskaźnika w okresie 10 dni roboczych poprzedzających datę publikacji WKF.

Jednak nie wszystkie depozyty są włączane do obliczeń. Umowy muszą spełniać kilka kryteriów. Jakich? Np. co do wielkości: depozyt musi opiewać na kwotę między 100 zł a 1 miliard złotych. Walutą musi być oczywiście złoty. Termin zakończenia umowy nie może być dłuższy niż 4000 (cztery tysiące) dni.

A najciekawsze jest kryterium oprocentowania. Do wskaźnika nie są wliczane depozyty o oprocentowaniu mniejszym lub równym 0% oraz większym od… 6%. Dlaczego?

„Na podstawie analizy danych historycznych Banków Panelistów ustalono, że w warunkach niskich stóp procentowych (zgodnie z warunkami rynkowymi w listopadzie 2019, r. przy poziomie stopy referencyjnej NBP=1,5%) transakcje o procentowaniu przekraczającym 6% (tj. czterokrotność stopy referencyjnej NBP) nie występują lub przypisanie takiej stopy oprocentowania do transakcji może być skutkiem oczywistej omyłki”

– przeczytałem w dokumentacji. W „Subiektywnie o Finansach” też czasami nie dowierzamy w oferty banków, ale żeby od razu uznawać oprocentowanie ponad 6% za literówkę… to już inny poziom nieufności wobec sektora bankowego.

Żarty na bok – jeśli odrzucane są wszystkie depozyty powyżej 6%, których obecnie wcale nie brakuje, to wpływa to na zaniżanie wskaźnika. Być może dla potencjalnych kredytobiorców byłoby to korzystne, jednak ciężko się zgodzić z tym, że jest to bliższe realnemu kosztowi pozyskania finansowania.

Przeczytaj też: Pierwszy bank rusza z kredytami opartymi na wskaźniku WIRON. Znamy szczegóły oferty! Czy „nowe” zmienne oprocentowanie jest niższe?

Tylko prawdziwe transakcje

Jeden z poważniejszych zarzutów wobec WIBOR-u był taki, że w większej części opiera się na deklaracjach banków niż na prawdziwych transakcjach. To zastrzeżenie leży u podstaw reformy wskaźników referencyjnych, która jest wdrażana na światowych rynkach, a której częścią jest przechodzenie z WIBOR-u na WIRON (w całości oparty na transakcjach).

WKF szczyci się tym, że także do obliczania bierze tylko zawarte umowy. Problem jest jednak z tym, że tych transakcji, które ostatecznie wchodzą do wskaźnika, jest relatywnie nie za dużo. W maju zeszłego roku Instytut Rynku Finansowego podawał, że dzienny wolumen transakcji wchodzących do obliczenia WKF oscyluje na poziomie 20 milionów złotych.

Dla porównania WIRON, który został ostatecznie wybrany na następcę WIBOR-u, uwzględnia dzienny wolumen transakcji rzędu 10 miliardów złotych.

Najważniejszy problem WKF polega jednak na czym innym. Na czym? Na tym, że żaden z banków tego wskaźnika nie stosuje. Nie jest żadną tajemnicą, że wyliczanie stawek referencyjnych nie jest działalnością charytatywną. Banki, które chcą używać konkretnych stawek w umowach, muszą zapłacić jej administratorowi za licencję.

Wygląda na to, że nawet banki spółdzielcze nie oferują oprocentowania kredytów opartego o WKF – choć czasami używają go jako wskaźnika zastępczego, na wypadek gdyby ten podstawowy, czyli WIBOR, przestał być obliczany.

Jeśli zatem WKF nie był wykorzystywany nawet przez instytucje, które przekazywały dane do jego obliczania, a koszty całej aparatury do zbierania kwotowań, obliczania ich i publikowania, koszty regulacyjne, prawne i osobowe pewnie nie są małe – z biznesowego punktu widzenia uzasadnione jest zaprzestanie prac.

I wiele wskazuje na to, że tak się rzeczywiście stanie. Od czerwca IRF rozpoczął konsultacje z interesariuszami w sprawie zaprzestania obliczania WKF. Najprawdopodobniej, jeśli nie będzie sprzeciwu, to ostatnim dniem publikacji wskaźnik a WKF będzie 29 września 2023 r.

Przeczytaj też: Sądne dni WIBOR-u. Trzy kolejne pozwy zbiorowe wkrótce trafią do sądu. Jaka może być skala roszczeń klientów? I jak to się skończy?

Jakie z tego wnioski?

WKF był ciekawą próbą znalezienia alternatywy dla WIBOR-u. Próbą ostatecznie nieudaną. Być może jego twórcy chcieli chwycić zbyt dużego byka za rogi, a także – mówiąc delikatnie – przesadzili z „marketingiem” swojego produktu. Jestem w stanie zrozumieć zastrzeżenia wobec wpisywania stawki rynku międzybankowego do umów z konsumentami, jednak opieranie kredytów hipotecznych o oprocentowanie lokat w kilku małych bankach spółdzielczych jest jeszcze mniej uzasadnione.

Model finansowania rynku mieszkaniowego w Polsce zdecydowanie wymaga reformy. Jednak nie sposób obliczania wskaźnika referencyjnego jest tutaj największym problemem. To, na czym się „przejechaliśmy”, to przekładanie ryzyka stopy procentowej na konsumentów – nie ma więc znaczenia, czy jedna jest o 1 pkt proc. niższa od drugiej, ale o to, że w przypadku skokowych ich zmian to klient dostaje po kieszeni.

Rozwiązaniem powinno być przechodzenie na jakąś formę stałego oprocentowania kredytów, ale w sposób, który jest bezpieczny i opłacalny zarówno dla kredytobiorcy, jak i kredytodawcy. Ale – jak pokazują niedawne wypowiedzi bankowców – daleka do tego jeszcze droga.

Przeczytaj też: Banki chcą uniknąć kolejnej fali pozwów o kredyty. I robią to po bankowemu. KNF, UOKiK i Rzecznik Finansowy mówią: nie tędy droga! A którędy?

Źródło zdjęcia: Sigmund/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
10 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Marek (ale inny)
1 rok temu

WKF? Kredytu co prawda nie mam, ale finansowymi kwestiami trochę się interesuję. O WKF, przyznam się bez bicia, słyszę po raz pierwszy. Może jednak to nie był jakiś poważny kandydat do indeksowania kredytów.

Poza tym: przecież to WIRON miał być następcą WIBORu więc nie wiem skąd ta pseudo-afera…

jsc
1 rok temu

Biorąc pod uwagę brak opłacalności podpisywania aneksów to na dobrą sprawę, jak jakiś nie wjedzie (…)z mocy prawa(…) to na dobrą sprawę następcy WIBOR’u nie ma.

Last edited 1 rok temu by jsc
jsc
1 rok temu

A zatem… kto nie podpisał aneksu ten przegrał życie.

Jaroslaw
1 rok temu

Chm istnieje system rezerw cząstkowych to czemu nie miałby istnieć system podobny ale tylko dla kredytów hipotecznych? Czemu nua miałby być oferowany kredyt na stałe oprocentowanie w granicach celu inflacyjnego plus marzą banku. Kredyt jako zapis księgowy który byłby wpisywany a po spłacie raty odejmowany od salda. Żadnych pseudowskaznikow które miałyby być manipulowane niewidzidzialna ręką runku. Prostota no ale wtedy nie zarobili by na dodatkowych produktach wciskanych. Czemu bank centralny nie miałby oferować wieloletnich kredytów mieszkaniowych zamiast pozostawiać taki sposób kreacji pieniędzy bankom komercyjnym

KR_07
1 rok temu

Dzien dobry.

Jak będzie kształtował sie w najbliższych miesiącach WIRON w stosunku do WIBORU? Uwzględniając zapowiadane jedną lub dwie obniżki stóp procentowych? Czy WIRON „przeskoczy” WIBOR? Czy raczej się z nim zrówna?

Raider
1 rok temu
Reply to  KR_07

Dokładnie tak, nie inaczej. Pozdrawiam wróżbita Maciej!

Hieronim
1 rok temu

> Między bajki można oczywiście włożyć wizję, że WIBOR jest ustalany przez „kilku banksterów”, którzy przez telefon wymyślają sobie,
> po ile kasować dzisiaj klientów.

Panie Redaktorze, a wie Pan, za co 3 sierpnia 2015 został skazany Tom Hayes? 😉
Polecę klasykiem, nawet jeśli nikogo w Polsce za rękę nie załapano, to nie znaczy, że taka ręka nie istnieje. Tym bardziej, że trudno u nas na chętnego do szukania tej ręki…
Możemy wierzyć, że WIBOR nigdy nie był manipulowany, ale mieć pewność? Ja na raczej nie.

jsc
1 rok temu
Reply to  Hieronim

Ostatnio mi jeden tak się rzucał z ad wyrokum… nawet przypomomnienie casus’u Witosa nic nie pomogło.

jsc
1 rok temu

(…)Zachęcam, by poczytać więcej o aferze LIBORu. Co mierzył ten wskaźnik, dlaczego był manipulowany i w którą stronę.(…)
Chociaż jedno doniesienie do prokuratury w tej sprawie? Czy żadna z tych wszystkich kancelarii nie chciała się ośmieszać?

(…)Czy mam pewność, że WIBOR nigdy nie był manipulowany?(…)
Ziobro niecierpliwie czeka na doniesienie…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu