Lato jeszcze w pełni, ale do końca roku coraz bliżej. A to miał być zapowiedziany kres stawki WIBOR i termin przejścia na nowy wskaźnik referencyjny. Ale rząd jeszcze nie wie, czy będzie to WIRF, WIRD czy WRR. W tajemnicy toczą się dopiero dyskusje na temat harmonogramu reformy, a banki, klienci i rynek finansowy nie ma pojęcia, co będzie się działo od stycznia. Czy ta reforma przyniosłaby jeszcze jakieś korzyści kredytobiorcom?
Obietnica zlikwidowania WIBOR-u i zastąpienia go innym wskaźnikiem padła w kwietniu tego roku. Premier Mateusz Morawiecki przedstawił wówczas pakiet działań, które miały złagodzić kredytobiorcom szok związany ze wzrostem rat – w tym wakacje kredytowe.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nowa stawka miała być przede wszystkim niższa niż WIBOR, na czym gospodarstwa domowe spłacające kredyty mieszkaniowe miały oszczędzić miliard złotych. W kwietniu znajdowaliśmy się w środku cyklu ostrych podwyżek stóp procentowych. Wiele osób było wstrząśniętych tym, że stawka WIBOR 6M była znacząco wyższa niż stopa NBP.
Dlatego w wizji premiera wskaźnik sześciomiesięczny miał zostać zastąpiony stawką overnight – ale nie WIBOR ON, tylko całkiem nowym tworem. To jednak nie był tak wyjęty z kapelusza, jak by się mogło wydawać. Prace nad nowymi stawkami, które mają zastąpić WIBOR i WIBID trwały już od kilku lat, ale ich ukończenie opóźniało się.
Czy likwidacja WIBOR-u się opłaca? To się szybko zmienia
Wskaźniki referencyjne mają odwzorowywać rynkowy koszt pieniądza. Przy WIBOR robi się to tak, że administrator stawki (czyli spółka GPW Benchmark) zbiera informacje o transakcjach na rynku międzybankowym (czyli o pożyczkach i depozytach, których udzielają sobie nawzajem banki), a przy ich braku – o warunkach, na jakich banki byłyby gotowe te transakcje przeprowadzić.
Wbrew obiegowym mitom, WIBOR nie jest ustalany na podstawie samych deklaracji bankierów (co sugerowało możliwość manipulacji), ale w oparciu o dość skomplikowany algorytm – jeśli ktoś jest zainteresowany Systemem Kwotowań Modelowych, Parametrami Inkrementalności, Faktorami Transakcyjnymi albo Czynnikiem Korekty Krzywizny – może zapoznać się ze szczegółami tutaj.
Kluczowe jest, żeby wiedzieć, że WIBOR opiera się na oczekiwaniach. To znaczy pokazuje, jaki koszt pieniądza banki widzą w nadchodzącym dniu, tygodniu, miesiącu, kwartale, półroczu czy roku. Dlatego WIBOR ON jest zwykle bardzo bliski głównej stopie procentowej NBP, natomiast stawki na dłuższe terminy mogą być wyższe.
W cyklu podwyżek banki starają się przewidzieć, jak daleko i jak szybko NBP będzie zacieśniał politykę – dlatego WIBOR 6M w kwietniu był o 1,4 pkt proc. wyższy niż ON – wówczas rynek spodziewał się dużej skali podwyżek i to w krótkim czasie. A oprocentowanie kredytów hipotecznych jest oparte o WIBOR 6M lub 3M – tak więc w tym momencie opłacałoby się klientom przejście na wskaźnik ON.
Ale cykl podwyżek chyba dobiega końca. Od 25 kwietnia, gdy premier ogłaszał swoje plany, do końca lipca 2022 r., WIBOR ON wzrósł o 2,5 pkt proc., a WIBOR 6M o 1,29 pkt proc. A więc odstęp między nimi skurczył się z 1,72 pkt proc. do 0,51 pkt proc.
W czasach przed pandemią, gdy NBP trzymał stabilne stopy przez wiele lat, odstęp między stawką ON a 6M utrzymywał się gdzieś w okolicach 0,25 pkt proc. Można więc przyjąć, że to jest wycena ryzyka związanego z pożyczaniem na dłuższy okres. Z kolei w ostatnim cyklu obniżek (od listopada 2012 r. do lipca 2013 r.) ta różnica wynosiła… minus 0,13 pkt proc. Dlaczego? Bo rynek spodziewał się, że z miesiąca na miesiąc stopy będą obniżane.
I my dzisiaj zbliżamy się do podobnego momentu. Jeszcze jedna podwyżka o 25 punktów bazowych i można uznać, że na tym podwyżki się skończą. A jak NBP zacznie mówić więcej o obniżkach, to stawka WIBOR 6M znajdzie się poniżej ON. A wtedy cała korzyść, którą mieli kredytobiorcy uzyskać – zniknie!
Nowe stawki patrzą w przeszłość. WIRF nie zauważy obniżek stóp?
Co gorsza – dla osób spłacających kredyty – nowe stawki mogą być podwójnie niekorzystne. Dlaczego? To wynika z ich konstrukcji. Głównym zarzutem wobec WIBOR-u i jemu podobnych wskaźników w innych krajach jest to, że nie opiera się na transakcjach. Zmiany metodologii z 2020 r. mocno to poprawiły. Postanowiono jednak na poziomie międzynarodowym, że trzeba przestawić się na nową metodę wyliczania wskaźników referencyjnych.
Nazywane są one risk-free-rate (RFR), czyli mają odzwierciedlać teoretyczny poziom stopy zwrotu wolnej od ryzyka. Jak się je wylicza? Na podstawie transakcji o najkrótszym możliwym terminie, czyli overnight. Ale przecież potrzebne są też stawki na dłuższe okresy. Jak to rozwiązać?
Nowa metodyka odpowiada na to pytanie stosując procent składany. To znaczy, że na przykład wskaźnik 3-miesięczny ma być wyliczany na podstawie skumulowanych dziennych notowań z ostatniego kwartału.
GPW Benchmark opracował trzy nowe wskaźniki: WIRD (Warszawski Indeks Rynku Depozytowego), WIRF (Warszawski Indeks Rynku Finansowego) i WRR (Warsaw Repo Rate). W tej chwili na faworytem rynku do zastąpienia WIBOR-u jest stawka WIRF. Ich specyfikę opisywałem w tym tekście.
Podstawową różnicą między nowymi a starymi wskaźnikami jest więc to, że dzisiejsze kwotowanie 3-miesięcznej stawki WIBOR pokazuje, jak rynek wycenia koszt pieniądza w najbliższych trzech miesiącach. A dzisiejszy WIRF (jeśli zostałby zatwierdzony) pokaże koszt pieniądza w ostatnich trzech miesiącach.
Co to oznacza dla kredytobiorców? Że w cyklu podwyżek stóp procentowych WIRF byłby korzystniejszy – bo wolniej „aktualizowałby się” o decyzje podejmowane przez RPP. Ale w cyklu obniżek – „trzymałby” w swojej wycenie wysoki poziom stóp jeszcze długo po ich obniżeniu.
Dlatego wprowadzenie stawki opartej na metodologii RFR w przededniu wejścia przez NBP w tryb łagodzenia polityki pieniężnej (na co się zapowiada), sprawi, że raty kredytów będą malały dużo wolniej, niż w reżimie WIBOR-owym.
Na stronie GPW Benchmark od jakiegoś czasu publikowane są już wskaźniki WIRF (WIRD/WRR) ON WIBON z terminami jednego, trzech i sześciu miesięcy. Można je porównać do analogicznych stawek WIBOR. Co z nich wynika? Przy WIBOR-ze sześciomiesięczny wskaźnik jest niższy niż 3 miesięczny i od kilku tygodni właściwie już nie rośnie. Z czego to wynika – pisałem.
Ale WIRF WIBON jest tym wyższy, im krótszy ma termin. Dlaczego? No właśnie dlatego, że ten wskaźnik „pamięta”, co się działo w ostatnim miesiącu, kwartale i półroczu. A więc te lepsze czasy, gdy stopy procentowe były niskie. Ale Jak NBP zacznie obniżki, to wskaźnik też będzie „żył w przeszłości”, czyli w czasach wysokich stóp.
No i jeszcze jedna sprawa. Jeśli patrzycie na te wykresy i myślicie, że i tak ta cała operacja może się opłacać, bo nowe stawki są sporo niższe niż WIBOR – muszę popsuć Wam humory. Przepisy wymagają, żeby przy zmianie wskaźnika referencyjnego, w już obowiązujących umowach skorygować nową stawkę o spread, żeby zniwelować ewentualne różnice między nimi…
Problem jest jednak taki, że ten spread powinien być wyliczony z porównania WIBOR i WIRF (WIRD, WRR) w ostatnich 5 latach. A GPW Benchmark publikuje wyliczone wstecznie notowania, opracowane na podstawie pozyskanych od banków historycznych danych, od początku 2019 r. To kolejny argument, że niektórych procesów po prostu nie da się przepchnąć kolanem.
Reforma WIBOR-u: może i za szybko, ale za to byle jak
Taką samą reformę ma za sobą już strefa euro. We wrześniu 2018 r. została wydana rekomendacja, by stawka risk-free-rate Euro short-term rate (€STR) zastąpiła dotychczas stosowane wskaźniki EONIA i EURIBOR. Pierwsze notowanie €STR zostało opublikowane 2 października 2019 r., okres przejściowy jest rozpisany na lata. EURIBOR jest nadal notowany, zaś EONIA została wygaszona na początku tego roku.
GPW Benchmark zaczęło publikować WIRF, WIRD i WRR (formalnie jako „indeksy transakcyjne” a nie stawki referencyjne) w maju 2022 r. Są to wskaźniki, które ciągle podlegają konsultacjom i modyfikacjom – na przykład ostatnie zmiany w metodologii ogłoszono 1 sierpnia.
I chwała GPW Benchmark, że prowadzi ten proces zgodnie ze standardami kraju cywilizowanego – konsultując swoje pomysły z podmiotami zainteresowanymi tematem i wyciągając wnioski ze zgłaszanych uwag. Przy obecnym poziomie legislacji, to postawa, którą trzeba docenić.
Problem w tym, że w strefie euro przechodzenie na nowe stawki zajęło prawie dwa i pół roku. Premier chciał, by Polska zrobiła to samo w kilka miesięcy. Gdyby jeszcze WIBOR dotyczył tylko kredytów hipotecznych, to mogłoby to być jeszcze jakoś tam wykonalne. Ale na tej stawce oparte są też obligacje skarbowe i większość zadłużenia przedsiębiorstw – zarówno bankowego, jak i w obligacjach korporacyjnych.
A do tego są jeszcze instrumenty pochodne na polską stopę procentową – czyli właśnie na WIBOR – rozliczane przez międzynarodowe organizacje. Wartość tego rynku jest porównywalna z PKB Polski. Sejm może uchwalić co mu się spodoba, a krajowe podmioty chcąc nie chcąc muszą się dostosować. Ale polskie prawo poza nasze granice nie sięga. A z rządu nie słychać planów, co z tym fantem zrobić.
Decydenci pracują nad harmonogramem, a zegar tyka. Moja prognoza – WIRF jeszcze nie teraz
Jeśli czytacie moje teksty, to wiecie, że zdarzało mi się nie raz krytykować poczynania polityków – z rządu, opozycji czy banku centralnego. Ale nie jestem zacietrzewiony i gdy zrobią coś dobrze, to gotów jestem pochwalić. Nawet jeśli zasługą jest wycofanie się z bardzo złego pomysłu
„Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego – w błędzie trwać” – pisał Cyceron, że tak pojadę z patosem. Skrócenie reformy zaplanowanej na lata do kilku miesięcy może zrobić Polsce i Polakom bardzo dużą krzywdę. I wiedzą to już chyba wszyscy, którzy przy tej reformie pracują. Być może rzucony przez premiera pomysł nie był do końca przemyślany. Wskazują na to pierwsze wypowiedzi takich osób jak Paweł Borys. Szef PFR, który ma w CV ponad 20 lat doświadczenia w bankowości i na rynku finansowym, sugerował jeszcze w kwietniu, że likwidacja WIBOR-u ma obejmować tylko kredyty hipoteczne.
Szybko się jednak okazało, że to niemożliwe. Przepisy unijne przewidują, że – jeśli rząd chciałby zastąpić stawkę referencyjną w już istniejących umowach – musi ją całkowicie zlikwidować. A to zaś dotknie całego systemu finansowego. I takiej operacji nie da się przeprowadzić z dnia na dzień.
Ostatnio Komitet Sterujący Narodowej Grupy Roboczej (swoją drogą – fantastyczna nazwa) „przeprowadził dyskusję na temat metodyki wyboru nowego wskaźnika referencyjnego RFR (risk free rates) dla złotego (PLN) oraz kryteriów, jakie powinien spełniać taki wskaźnik”. Na posiedzeniu 18 sierpnia gremium to omówiło także „aktualizację projektu Mapy Drogowej określającej harmonogram zastąpienia wskaźników referencyjnych WIBOR i WIBID przez nowy indeks stóp procentowych RFR w Polsce”.
Opinia publiczna oczywiście jeszcze tego harmonogramu nie poznała. Ale z tego komunikatu wynika, że na cztery miesiące przed zapowiedzianym przez premiera terminem likwidacji WIBOR-u nie wiadomo jeszcze nawet, która z trzech stawek opracowanych przez GPW Benchmark ma go zastąpić.
Kto wchodzi w skład Komitetu Sterującego Narodowej Grupy Roboczej? Brunon Bartkiewicz – prezes ING Banku Śląskiego i przewodniczący KS NGR; Aleksandra Bluj – wiceprezes GPW Benchmark; Paweł Borys – prezes PFR; Paweł Szałamacha – członek zarządu NBP; Piotr Patkowski – wiceminister finansów; Marcin Mikołajczyk – zastępca przewodniczącego KNF; Grzegorz Owczarek – dyrektor Departamentu Planowania Przymusowej Restrukturyzacji w BFG.
Mam więc przeczucie, że tyle łebskich osób podejmie jedyną rozsądną decyzję i rozłoży tę reformę na kilka lat. Co prawda sprawi to, że obietnica premiera nie zostanie dotrzymana. Ale to nic nie szkodzi. Miło by było, dla odmiany, mieć okazję docenić polityka za rozsądek.
Źródło zdjęcia: geralt/Pixabay