Zastanawialiście się kiedyś od czego zależy Wasze powodzenie w grach towarzyskich, randkowaniu, seksie i partnerstwie? Czyli tym wszystkim, co symbolicznie ma swoje święto w Walentynki? Jak to jest, że jednym podrywanie, zdobywanie, zaliczanie i porzucanie idzie łatwiej i mają po temu więcej okazji, a u innych urodzaj jest jakby mniejszy? I że jeden osobnik ma większą „wartość łóżkową”, niż inny?
Każdy ma w tej sprawie włąsne hipotezy, są tacy, którzy przeprowadzają „badania terenowe”. Ale prawda jest taka, że o wszystkim decyduje… wartość rynkowa. Jak na giełdzie. Jednym z żartobliwych sposobów mierzenia owej wartości rynkowej na rynku seksualnym jest wskaźnik SMV, czyli sexual market value. Wrzuca się do „maszyny losującej” cechy danego osobnika i bębęn „wypluwa” liczbę opisującą szansę na udaną randkę. Takie to proste.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
SMV, czyli na kogo „poleci” facet, a kogo polubi kobieta
Im większy masz SMV, tym łatwiej jest Ci zaciągnąć do łóżka osobnika, który wpadnie Ci w oko. Im wyższy SMV ma obiekt Twych westchnień, tym większe musi być Twoje SMV, by ów obiekt chciał wzdychać do Ciebie. Największa szansa na seks (a w perspektywie – choć nie wiem czy niedinterpretuję – dłuższą znajomość) mają osobniki o zbliżonym do siebie SMV. Jedyny problem polega na tym, że nikt nie chodzi z wypisanym SMV na czole – lub gdziekolwiek indziej.
Przy czym działa ponoć zasada, że u mężczyzn zakres tolerancji SMV jest wyższy. Czyli większości mężczyzn podoba się większość kobiet. A jeszcze inaczej: większość facetów zainteresuje się nie tylko kobietą o wskaźniku SMV – mierzonym w skali 0-10 – porównywalnym ze swoim, ale też kobietami o SMV nieco niższym. U kobiet odwrotnie. Nie zainteresują się facetem, którego SMV jest niższe, niż jej własne. Oczywiście kobieta spojrzy łaskawym okiem też na osobnika o SMV wyższym.
Na tę nierównowagę nakładają się różnice w cyklu wzrostu i spadku SMV w czasie życia. U faceta szczyt SMV przypada znacznie później, niż u kobiety, zaś przeciętnie SMV kobiet i facetów przetnie się między 26-tym a 30-tym rokiem ich życia (różnie podają).
Cztery kroki do „hossy randkowej”
Jak można wyliczyć – lub przynajmniej oszacować – swoje SMV? W internecie jest mnóstwo wskazówek w tej kwestii. Chodzi o tabelkę, z której – przy odrobinie determinacji – można „wycisnąć” ten niezwykle istotny dla przetrwania gatunku parametr. Potrzebna będzie kartka, długopis oraz lustro (albo szczery przyjaciel, który powie co wpisać do tabelek ;-)). I dużo dystansu do siebie. Poniżej przedstawiam jedną z wersji do użycia raczej przez facetów (chociaż sam już nie wiem) ;-)).
Zasadniczo w punktacji liczą się cztery kategorie: wygląd, urok osobisty, boostery i umiejętności interpresonalne (do budowania relacji). Punktacja jest do dyskusji, w zależności od tego jakie są preferencje oceniającego. Te punkty, które widzicie poniżej to jeden z przykładów, do których nie trzeba się chyba aż tak bardzo przywiązywać (ale można potraktować jako benchmark).
Czytaj też: Alior Bank kusi zakochanych i tych, którzy choć trochę się lubią
Idź do siłowni, kup sobie garnitur i pozuj na biznesmena
Jeśli chodzi o wygląd to punktuje się wiek (młodziaki – w przykładzie, który wykorzystałem do niniejszej kalkulacji – dostają 2 pkt., powyżej 45 lat jest minus 2). W innym wariancie można brać różnicę wieku, a nie „wiek absolutny”. Jeśli różnica wieku jest mniejsza, niż pięć lat, to jest 2 pkt. na plusie, a jeśli większa, niż 15-20 lat – minus 2 pkt.
A co poza tym? Rysy twarzy (od 4 pkt. za buźkę gwiazdy filmowej do minus 3 za twarz pokiereszowaną), kolor skóry (od 2 pkt. za białą do minus 2 pkt. za azjatycką lub indiańską – kobiety podobno wysoko punktują kategorię „rasa taka jak moja”), image zwany również wizerunkiem i stylem bycia i ubierania (za biznesmena i bad-boya są 1-2 pkt., za nieudacznika i obdartusa minus 2 pkt.) oraz wzrost (od 2 pkt. do minus 2 pkt.). Warto mieć powyżej 180 cm.
Poza tym do SMV liczy się atrakcyjność wizualna widziana przez pryzmat barów (szerokość ramion), jędrnych pośladków oraz kaloryferów (od 1 pkt. do minus 1 pkt.), wyćwiczone ciałko (od 2 pkt. do minus 2 pkt. jeśli ktoś jest obły) i ogólna stylówa (od 3 pkt. za Jamesa Bonda do minus 2 pkt. za jego przeciwieństwo). Jeśli chcesz pozostać w grze musisz uciułać przynajmniej 7 pkt. Na plusie, rzecz jasna.
Czytaj też: Wygrała milion w brytyjskim Lotto i… ma za złe
Jeśli masz „boostery”, to i tak wygrywasz. Bo są sexy
Idźmy dalej. Druga część budowania SMV to ocena „grywalności” delikwenta, czyli jego uroku osobistego. Punktujemy to czy obiekt wzbudza ogólne zaufanie i sympatię, czyli jaki ma tzw. pierwszy look (od 6 pkt. do minus 10), czy jest czarujący i ma gadane, czy ma poczucie humoru i umie słuchać (taka sama skala) i czy jest inteligentny (od 3 pkt. do minus 1).
Czas na kategorię trzecią, czyli „bonusy”. W tej części możesz dostać dodatkowe punkty za stan konta (od 30 pkt. na plusie do minus 10 pkt.) oraz za status społeczny (taka sama skala). Tak przynajmniej było w przykładzie, który analizowałem. Dlaczego tak dużo? Cóż, podobno Bill Gates i Jeff Bezos są znacznie bardziej atrakcyjni seksualnie z powodu stanu ich kont. Podobnie jak Angelina Jolie.
Ponoć jest tak, że stan kont i pozycja społeczna multimiliarderów albo gwiazd z pierwszych stron gazet tak kręcą, że inne rzeczy przestają mieć znaczenie. Każdy chce pójść do łóżka z Beyonce oraz z Georgem Clooneyem? A z jakimś obrzydliwie bogatym brzydalem też? Cóż, jak powiadam, nie mam przekonania do aż takiego przeważenia tego parametru.
Drugi wariant podejścia do „boosterów” – podobno zdarzający się gdy ocenia kobieta – to ocena względna, tzn. czy obiekt ma dochody przekraczające średnią w grupie porównawczej (od 10 pkt. na plusie do minus 1 pkt.) oraz czy ma status społeczny zahaczający o bycie prezesem, właścicicelem firmy lub lokalną gwiazdą (od 10 pkt. in plus do minus 2 pkt.).
Kategoria czwarta to umiejętności budowania i utrzymywania relacji – a więc opiekuńczość (od 4 pkt. do zera), troskliwość i umiejętność dbania o partnera (od 3 pkt. do zera), stabilność emocjonalna (tak samo).
Pieniądze szczęścia nie dają, ale… poprawiają SMV. Warto oszczędzać?
No i teraz czas wystawić średnią. Punkty z każdej kategorii dzielimy przez cztery i na koniec do siebie dodajemy. Im bliżej dziesiątki, tym lepiej. Jeśli dziesiątkę przekraczamy, to znaczy, że jesteśmy Jamesem Bondem, Billem Gatesem albo Angeliną Jolie. Albo Sławomirem z Zakopanego. Jeśli myślimy o atrakcyjności w wersji „przygoda na jedną noc”, to z rachunków wyrzuca się umiejętność budowania relacji, a doważa się (dwu-, trzykrotnie) wygląd.
I to by było na tyle. Można się śmiać. A może jednak nie do końca? W tym całym SMV coś jednak może być. Są w necie sążniste opracowania poświęcone temu jak poprawić swoje SMV, jakie kursy zaliczyć, jakie dyplomy zdobyć, do jakiego pójść fryzjera i stylisty oraz kiedy pomoże tylko operacja plastyczna.
Co to ma wspólnego z finansami? Podobno pieniądze szczęścia nie dają, ale jeśli macie 60 punktów w kategorii „boostery” za stan konta i pozycję społeczną, to Wasze życie mimo wszystko jest łatwiejsze, przynajmniej przez pryzmat podrywania. Co by nie mówić, jest to silny motywator, by wreszcie zabrać się do systematycznego oszczędzania, prawda?
Jeśli chcesz mieć lepsze „branie”, to przeczytaj „Poradnik początkującego inwestora”
zdjęcie: Pixabay.com