Rząd zapowiedział, że wakacje kredytowe zostaną przedłużone także na 2024 r., jednak zaznaczył, że tym razem nie obejmą wszystkich. A kto będzie uprawniony do skorzystania z tej ulgi? Tego jeszcze nie wiemy. Związek Banków Polskich postanowił podpowiedzieć rozwiązanie: wakacje kredytowe tylko dla klientów z problemami. Ile osób wtedy objąłby ten program? A ile potencjalnie zainteresowanych w ogóle nie odważyłoby wnioskować?
Jeśli wakacje kredytowe nie obejmą wszystkich, to znaczy, że zostanie wprowadzone kryterium dochodowe. Jakie? Nad tym podobno pracuje Komisja Nadzoru Finansowego. Związek Banków Polskich ze swojej strony postanowił podpowiedzieć regulatorowi najlepsze – dla sektora bankowego, ma się rozumieć – rozwiązanie: wakacje kredytowe tylko dla klientów z problemami.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ma ono jedną potężną zaletę dla banków i jedną potężną wadę dla klientów. O co chodzi? Prawdopodobnie prawie nikt w takim przypadku nie mógłby z wakacji kredytowych skorzystać. Dlaczego?
Jeśli tak by to zostało rozwiązane, banki zbierałyby owoce swojego zachowania sprzed roku, gdy skutecznie zasiały wśród swoich klientów ziarno nieufności. Kilka ciosów poniżej pasa, które sektor jako całość, ale i niektóre bank z osobna, zadały w związku z wprowadzeniem wakacji kredytowych, nadal jest odczuwalne przez konsumentów. O co chodzi dokładnie?
Gospodarka się załamie, czyli strachy na Lachy
Po pierwsze banki straszyły, że wakacje kredytowe doprowadzą cały sektor bankowy do zapaści, a przez to gospodarka stanie w miejscu, bo nie będzie miał jej kto finansować. I co? W 2022 r. banki, według danych KNF, zarobiły na czysto w sumie prawie 11 mld zł, czyli o 80% więcej niż w 2021 r. Przy tym zapłaciły 8,4 mld zł podatków, czyli tylko o… 37% więcej niż rok wcześniej.
Bieżący rok zapowiada się jeszcze lepiej. Po siedmiu miesiącach 2023 r. banki zarobiły już prawie 15 mld zł, a do końca roku jeszcze sporo czasu. Większość odpisów i rezerw na wakacje kredytowe i pozwy frankowe powinno już w bilansach banków być zawarte, więc będzie tylko lepiej!
Gospodarka też jakoś się nie załamała od tego, że część osób przesunęła spłatę kilku rat na przyszłość (część – bo z wakacji kredytowych nie skorzystali wszyscy). Owszem, sprzedaż kredytów mieszkaniowych wyhamowała, ale od początku tego roku znowu zaczęła iść w górę. Poza tym, powodem załamania na rynku hipotecznym była – co zresztą same banki wielokrotnie podkreślały – ostra polityka NBP (wysokie stopy procentowe) oraz KNF (rekomendacja ograniczająca zdolność kredytową).
Wzrost PKB w pierwszym i drugim kwartale 2023 r. jest lekko ujemny, ale spowolnienie gospodarcze dotyka całego świata, a Polska na tym tle wypada całkiem nieźle. I chociaż konsumpcja prywatna rzeczywiście hamuje (-2,7% rdr w II kwartale), to inwestycje wystrzeliły (+7,9%).
Niezłą masz wiarygodność kredytową, szkoda by było, żeby się popsuła…
Po drugie, jeszcze zanim przepisy o wakacjach kredytowych weszły w życie, z banków zaczęły napływać mniej lub bardziej zawoalowane groźby wobec osób, które chciałyby z tego programu skorzystać.
Nieoficjalne zapowiedzi, że klienci, którzy zgłoszą się z prośbą o odroczenie rat, zostaną oflagowani jako nierzetelni dłużnicy, błyskawicznie zaczęły „przeciekać” do doradców kredytowych i mediów. Oczywiście banki nie miały prawa takich kryteriów stosować ani w przyszłości ograniczać dostępu klientom do innych produktów, tylko dlatego, że ci skorzystali z przysługującego im prawa.
Dlatego nikt oficjalnie takich ostrzeżeń nie wygłaszał. Ale plotka rozchodziła się szeroko wśród kredytobiorców – przynajmniej tak mogliśmy wnioskować z napływu pytań, które kierowali wówczas do nas zaniepokojeni czytelnicy.
Kolejną kłodą, którą banki rzucały swoim klientom pod nogi, były mechanizmy składania wniosków o wakacje kredytowe – gdy program już ruszył.
To prawda, że banki miały niewiele czasu na przygotowanie się na start tego programu od strony technicznej. Jednak to wątpliwej jakości „doświadczenie użytkownika”, zafundowane klientom przez niektóre instytucje, nie wynikało z błędów czy niedociągnięć programistycznych.
Wyglądało to raczej na celowe działanie, które miało utrudnić skorzystanie z wakacji kredytowych. O co chodziło? Na przykład BNP Paribas pozwalał złożyć wniosek tylko na jeden lub dwa miesiące III kwartału 2022 r. Z kolei Bank Pocztowy dopuszczał zawieszenie tylko 4 rat w 2022 r., przy czym musiały to być następujące po sobie miesiące.
Oba banki dostały kary od UOKiK i z czasem doprowadziły systemy do rynkowego (i zgodnego z prawem) standardu. Niesmak pozostał.
Wakacje kredytowe tylko dla klientów z problemami?
Kim jest klient z problemami? To taki, który załapałby się na pomoc z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. A te są dość wyśrubowane: kredytobiorca musi być osobą bezrobotną (ale utrata pracy nie mogła nastąpić z jego winy), miesięczne koszty obsługi kredytu muszą przekraczać połowę przychodów gospodarstwa domowego lub dochód musi być niższy niż 1552 zł dla osób żyjących samotnie i 1200 zł na głowę dla rodzin.
Jeśli osoba spłacająca kredyt na mieszkanie znajduje się w jednej z tych trzech sytuacji życiowych, to rzeczywiście oznacza, że jest bardzo źle. W marcu 2023 r. Ministerstwo Finansów informowało, że wartość pomocy z FWK wyniosła łącznie 742 mln zł, a środki w nim zgromadzone to… 2 mld zł. A trzeba pamiętać, że ten Fundusz powołano do życia w 2015 r., by pomóc frankowiczom.
Prawdopodobnie intencją ZBP jest więc ustawienie kryteriów wakacji kredytowych tylko dla klientów z problemami, by faktycznie (prawie) nikt z nich nie skorzystał. Po pierwsze ze względu na rygorystyczne kryteria, a po drugie – z obawy przed przyznaniem się bankowi, że ma się problem.
Przeczytaj też: Wakacje kredytowe, czyli bardzo droga, ale niewykorzystana szansa. Co poszło nie tak? I czy będzie tego więcej?
Ja sam bałbym się pójść do mojego banku i złożyć wniosek o wakacje kredytowe. Kto wie, czy zanim nie zostałby formalnie „przeprocesowany”, to zupełnym przypadkiem analitykowi od ryzyka nie wyskoczyłby alert w mojej sprawie. I zostałbym wezwany np. do ustanowienia dodatkowego zabezpieczenia.
W tym miejscu pewnie powinno paść pytanie – to jaki w takim razie powinien być ten próg dochodowy, od którego mogłyby przysługiwać wakacje kredytowe? Czy powinna być to jedna kwota dla wszystkich, np. 5000 zł na głowę w gospodarstwie domowym? Ale wówczas rodzina z dwójką dzieci, w której rodzice zarabiają po 9000 zł, łapałaby się na takie wakacje, a samotna osoba z pensją 800 zł wyższą od minimalnej krajowej (przypominam, że od nowego roku to 4242 zł), już nie.
A może powinien obowiązywać jakiś wskaźnik relacji dochodów do wysokości raty – analogicznie do jednego z warunków FWK? Ale wtedy promuje to osoby z większymi kredytami. Ci, którzy zaciągali dług z większym marginesem bezpieczeństwa – nie skorzystają.
Moim zdaniem pytanie powinno być inne – zamiast mnożyć instrumenty, które w teorii mają pomagać kredytobiorcom w trudnej sytuacji, ale w praktyce nie działają – może lepiej zaprojektować jeden, ale za to skuteczny?
Pytanie nie powinno więc brzmieć, czy wakacje kredytowe tylko dla klientów z problemami, ale czy w ogóle wakacje kredytowe są nam teraz potrzebne?
Źródło zdjęcia: Stefan Schweihofer/Pixabay