Choć wstępne dane o inflacji we wrześniu GUS poda w piątek, prezes NBP już na początku września ogłosił, że mamy w Polsce jednocyfrową inflację. Patrząc na „cuda na Orlenie”, trudno nie postawić na taki scenariusz. Taniejące paliwo ciągnie inflację w dół. A co z cenami żywności? Tradycyjnie sprawdziłem ceny w pobliskich sklepach
Gdy kilka dni temu – jak to robię co miesiąc – wybrałem się do pobliskich sklepów i na stację benzynową, by spisać ceny, litr benzyny kosztował na Orlenie 5,99 zł. Ale z każdym dniem napięcie rosło. Dziś, mijając tę samą stację, widziałem Pb95 już po 5,96 zł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Oczywiście fajnie jest płacić za paliwo mniej niż więcej. Niefajnie, gdy cena paliwa zachowuje się dziwnie i ktoś nią steruje, choćby po to, by przed wyborami nie denerwować społeczeństwa. To, ile płacimy za paliwo, zależy z grubsza od cen ropy na światowych rynkach i kursu dolara. Tak się składa, że obydwa czynniki w normalnych warunkach rynkowych raczej windowałyby ceny paliw. A jest na odwrót. O negatywnych konsekwencjach „benzynowej taniochy” ostrzegał niedawno Maciek Samcik.
Pisał o tym w czasie, gdy cena litra benzyny 95-oktanowej oscylowała wokół 6,5 zł (dziś jest już o ponad 50 gr tańsza). W tekście przytacza analizę „Polityki Insight”, z której wynika, że Orlen – by móc zbijać ceny w hurcie – wykorzystuje już interwencyjne zapasy paliw.
Jak wiadomo, tanie paliwo prowokuje też do robienia zakupów na zapas. Zapewne okres szczęśliwości przeżywają niemieccy czy czescy kierowcy z miejscowości przygranicznych, bo dla nich polskie paliwo jest obecnie prawie za darmo.
Orlen zapewnia, że paliwa nie zabraknie, ale na niektórych stacjach sieci Shell tankowanie zaczęto limitować. Adam Kasprzyk, dyrektor ds. korporacyjnych Orlenu, postanowił uspokoić napięcie. W mediach społecznościowych zapewnił, że nawet jeśli dojedzie do nieprzewidzianych wahań czy zdarzeń na rynku, na które koncern nie ma wpływu, scenariusz braku paliw bądź nagłego wzrostu cen Polsce nie zagraża. To ciekawe, bo chwilę później zaapelował, by nie kupować paliwa na zapas.
Inflacja we wrześniu: ceny paliw pociągną ją w dół
Działania Orlenu mogą więc rozchwiać rynek paliw w Polsce. Ale jest człowiek, który dzięki tej polityce za kilka dni będzie mógł powiedzieć: „A nie mówiłem?” Tym człowiekiem jest Adam Glapiński, prezes NBP, który 7 września podczas konferencji prasowej (po sensacyjnym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej) ogłosił – nie czekając na dane GUS – że wrzesień jest miesiącem z jednocyfrową inflacją.
Bo nie mam wątpliwości, że tak będzie. Wydatki na transport – w tym na paliwo do prywatnych samochodów – stanowią prawie 10% wydatków przeciętnego Polaka. Tak przynajmniej zakłada GUS, obliczając wskaźnik inflacji (więcej o konstrukcji koszyka inflacyjnego przeczytacie tu).
W sierpniu inflacja wyniosła 10,1%. Obniżki cen paliwa, nawet w mniejszej skali niż obserwowane, byłyby w stanie zbić inflację do poziomu jednocyfrowego. Z mojego monitoringu cen wynika, że w sierpniu litr benzyny kosztował 6,61 zł, obecnie 5,99 zł, a więc cena spadła aż o 9,4% w skali miesiąca. Obecnie płacimy za paliwo o prawie 7% mniej niż przed rokiem.
Jakiś czas temu postanowiłem zbadać wpływ inflacji paliwowej na inflację ogólną. W cyklu inflacyjnym z 2008 r. to właśnie spadek cen paliw pociągnął ogólną inflację w dół, ale w cyklu z 2011 r. paliwo było głównym czynnikiem napędzającym ogólny wzrost cen. W latach 2014 r. inflacja była zerowa, a w latach 2015-16 mieliśmy do czynienia z deflacją, do czego przyczynił się wyraźny spadek cen paliw.
Zamrożone ceny żywności
A co z cenami pozostałych produktów? W moim koszyku – oprócz paliwa – jest kilkadziesiąt produktów żywnościowych. Tu też mamy ciekawą sytuację. Ceny wszystkich pozycji z wyjątkiem warzyw i owoców nie zmieniły się względem sierpnia.
Wzrosła cena cebuli, ziemniaków, jabłek i pomidorów, potaniały natomiast ogórki. Ale owoce i warzywa to najbardziej wahliwa cenowo kategoria, bo sezonowa.
Za cały koszyk (paliwo i żywność) we wrześniu musiałbym zapłacić 610 zł, o 30 zł mniej niż w sierpniu. To spadek o 4,7%, na co oczywiście wpłynęła „benzynowa taniocha”. Moja prywatna inflacja żywnościowa wyniosła równe zero.
W skali roku moja ogólna inflacja wyniosła 3,2%, natomiast żywnościowa aż ponad 15%.
Źródło zdjęcia: Maciej Bednarek