Mamy już w Polsce mnóstwo ETF-ów, w które można inwestować za pośrednictwem biur maklerskich – zarówno tych tradycyjnych, jak i „smartfonowych”. Ale dopiero rozwija się moda na ETN-y, czyli podobne do ETF-ów narzędzia wykorzystywane zwykle do inwestowania w surowce. W Polsce za pośrednictwem ETN-ów możecie wygodnie zainwestować w kryptowaluty, bo niestety słynne bitcoinowe ETF-y nie są jeszcze dopuszczone do obrotu w Europie
Kilkaset różnych ETF-ów, które śledzą najróżniejsze indeksy (najczęściej indeksy akcji lub obligacji, ale nie tylko), tak bogatą ofertę mają najlepsze biura maklerskie w Polsce. W przypadku aplikacji XTB, której jestem zadowolonym użytkownikiem i ją wszystkim polecam, (nie tylko dlatego, że XTB jest partnerem „Subiektywnie o Finansach”), tych ETF-ów jest do wyboru ponad 450.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Można z ich pomocą zmontować sobie dowolny portfel inwestycji – zdywersyfikowany i skoncentrowany. Globalny i lokalny. Relatywnie bezpieczny (choć na rynkach kapitałowych nie ma czegoś takiego jak brak ryzyka) i oparty na najbardziej ryzykownych aktywach (jak spółki technologiczne).
Po co więc ETN? I czym różni się od ETF-u? Jak wiecie, każdy ETF śledzi wybrany indeks giełdowy, przeważnie za pomocą zakupów tych samych instrumentów, które w tym indeksie się znajdują. Choć zdarzają się też ETF-y, które stosują tzw. replikację syntetyczną, czyli starają się odzwierciedlić skład indeksu w inny sposób, niż przez fizyczny zakup jego składników. Przeważnie replikacja syntetyczna stosowana jest przy niskiej płynności rynku, gdy kupowanie konkretnych instrumentów jest trudne.
A ETN-y? Są to najczęściej obligacje śledzące dany indeks. Umożliwiają uzyskanie ekspozycji na zmiany cen danych aktywów (np. surowców) bez konieczności ich fizycznego zakupu. To z jednej oznacza dodatkowe ryzyko związane z niewypłacalnością emitenta tych obligacji, których emanacją są ETN-y. Ale mają też kilka zalet. Za pomocą ETN-ów można uzyskać możliwość wygodnego inwestowania na „niewygodnych”, np. trudno dostępnych rynkach.
ETN-y są notowane na giełdzie, co oznacza, że inwestorzy mogą kupować i sprzedawać ten instrument w dowolnym momencie, podobnie jak akcje, nawet jeśli wycena jest oparta na czymś, co jest na rynku trudno dostępne lub mało płynne. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że jeśli kupujemy obligację, to nawet najlepiej skonstruowana obligacja (taka, w której wartość wypłacanych odsetek jest uzależniona dość wiernie od zmian wartości tzw. aktywa bazowego) niesie za sobą ryzyko, że w zmiennych warunkach odwzorowanie nie będzie wierne.
Na Zachodzie ETN-y są często wykorzystwane do lokowania kapitału na rynku surowcowym. Nie każdy inwestor ma potrzebę lokowania w fizyczne surowce, ani płacenia za to, że ETF kupuje dla niego fizyczne surowce (wówczas w opłacie za zarządzanie zawarte są koszty przechowywania i transakcji). Czasem wygodniej mieć ETN, który jest porównywalnie płynny, śledzi ceny równie dokładnie, a nie wiąże się z koniecznością „dotykania” fizycznego surowca.
W Polsce z jakichś przyczyn ETN-y surowcowe nie są popularne. Ale za to mogą być przebojem jako wygodne narzędzie do inwestowania na innym rynku – kryptowalut. Skądinąd wiemy, że jest to popularna klasa aktywów w Polsce, ale możliwości inwestowania w kryptowaluty do niedawna sprowadzały się do zakupu kryptowaluty w kantorze bądź na nieregulowanej giełdzie lub na inwestowaniu w kontrakty CFD na kryptowaluty.
W USA inwestorzy mają łatwiej i już z tego korzystają. Kilka miesięcy temu amerykańska komisja nadzoru giełdowego SEC zgodziła się na wprowadzenie do handlu ETF-ów inwestujących bezpośrednio w bitcoina. Wkrótce taką samą decyzję amerykański nadzór giełdowy podejmie w stosunku do drugiej najpopularniejszej waluty świata – ethereum. Fundusze ETF lokujące bezpośrednio w bitcoina stworzyły największe firmy zarządzające aktywami na świecie, w tym BlackRock, czy Fidelity.
Już kilka procent wszystkich bitcoinów jest w posiadaniu tych funduszy, co świadczy o skali zainteresowania inwestorów nie należących do świata kryptowalut takimi narzędziami. Sęk w tym, że bitcoinowe ETF-y nie są jeszcze dopuszczone do obrotu w Europie, więc żadne polskie biuro maklerskie, ani platforma inwestycyjna ich zaoferować polskim klientom nie może.
Ale są na rynku ETN-y, które działają podobnie (również śledzą, choć być może nie tak bardzo dokładnie) ceny kryptowalut (czy to bitcoina czy całego portfolio kryptowalut). A to oznacza, że i my mamy wygodny i w miarę bezpieczny instrument, przynajmniej od strony instytucjonalnej (można go kupić na giełdzie i od licencjonowanej, nadzorowanej instytucji) do lokowania kapitału w kryptowaluty.
Obecnie w Polsce można kupić udziały tylko kilku ETN-ów kryptowalutowych. Jest tak choćby dlatego, że część tego typu ETN-ów nie ma dokumentacji w języku polskim. A to, zdaniem Komisji Nadzoru Finansowego, nie pozwala oferować tych produktów w Polsce. Jednak mam wrażenie, że ETN-y będą się w Polsce pojawiały i będą obejmowały coraz większe portfolio możliwych inwestycji.
Jeśli rozważacie inwestowanie na rynku kryptowalut, to na globalnej platformie inwestycyjnej XTB znajdziecie dwa ETN-y obejmujące tę część rynku – denominowany w euro VanEck Bitcoin ETN oraz również wyrażony w euro VanEck Crypto Leaders, który odzwierciedla zmiany wartości rynkowej całego portfolio kryptowalut.
Pamiętajcie oczywiście, że kryptowaluty – niezależnie od tego, czy kupowane bezpośrednio, czy za pośrednictwem ETF-ów, ETN-ów, kontraktów CFD czy spółek posiadających kryptowaluty w swoich aktywach – są najbardziej wahliwą klasą aktywów, w przypadku której wciąż są wątpliwości dotyczące tzw. wartości wewnętrznej (czyli na ile wartość kryptowalut wynika z czegoś więcej, niż tylko z mody).
Nie wolno inwestować w kryptowaluty więcej niż kilka procent wszystkich swoich aktywów, powinna to być ta część pieniędzy, których nie będziemy potrzebowali i których zniknięcie (bezpowrotne) nie będzie oznaczało katastrofy dla domowego budżetu czy choćby portfela.
OSTRZEŻENIE: Pamiętaj, to nie są porady inwestycyjne ani tym bardziej rekomendacje. Jestem tylko blogerem i dziennikarzem, nie mam licencji doradcy inwestycyjnego i nie mogę wydawać rekomendacji. Dzielę się po prostu swoim doświadczeniem i tylko tak to traktujcie. Twoje pieniądze to Twoje decyzje, a ja – o czym się już wielokrotnie przekonałem – nie jestem nieomylny, mimo ponad 20-letniego doświadczenia w inwestowaniu własnych pieniędzy. Weź to, proszę, pod uwagę, czytając ten i inne teksty o inwestowaniu.
zdjęcie tytułowe: Copilot Designer