W grudniu prezenty rozdaje nie tylko Święty Mikołaj, Gwiazdor oraz Dziadek Mróz, ale i europejski trybunał TSUE. Wygląda na to, że będzie rozdawał je głównie frankowiczom (choć nie wiadomo czy wszyscy byli grzeczni). Najnowsze orzeczenie TSUE przesuwa moment, od którego frankowiczom z nieważną umową kredytową należą się odsetki ustawowe. I może utrudnić bankom odzyskanie kapitału udzielonego kredytu
W ostatnich miesiącach frankowicze mieli nieco mniej powodów do radości niż poprzednio. Pojawiło się kilka rys na ich drodze do „wymazywania” umów kredytów walutowych. Najpierw europejski trybunał TSUE niezbyt precyzyjnie wypowiedział się w sprawie wynagrodzenia, które banki chciały uzyskiwać za udostępniony klientom kapitał (nie dopuścił żadnych „rekompensat”, ale banki twierdzą, że zamiast tego mogą żądać inflacyjnej waloryzacji).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A potem nadszedł wyrok Sądu Najwyższego, który znalazł pomysł na to, jak umowę kredytową jednak… utrzymać w mocy. Jakkolwiek wykładnia została ogłoszona w dość wąskim składzie (tylko trzech sędziów), to jednak zyskała spory rozgłos. Nawet jeśli to spojrzenie jakoś bardzo się nie rozpowszechni, to może trochę nabruździć.
Sąd Najwyższy podwyższa ciśnienie, a europejski trybunał TSUE koi ból frankowicza
Teraz wydaje się jednak, że sprawy zaczynają wracać na dobry – dla frankowiczów – tor. Na pomoc tradycyjnie przychodzi TSUE, czyli europejski trybunał, którego wykładnie dotyczące interpretacji europejskiej dyrektywy konsumenckiej są głównym orężem frankowiczów w sądzie.
Dziś TSUE zajmował się czterema pytaniami polskiego sądu rejonowego dotyczącymi tego, od którego momentu liczy się orzeczenie nieważności umowy kredytowej i czy bank może – w związku z tym terminem – naliczać klientowi jakieś odsetki. Ten pierwszy problem sprowokowała uchwała Sądu Najwyższego (III CZP 6/21) z 7 maja 2021 r., z której wynika, że nieważność umowy zaczyna się z datą złożenia przez klienta oświadczenia o woli unieważnienia wadliwej umowy.
Sprawa pozornie jest dość błaha, ale z dwóch punktów widzenia ma spore znaczenie. Po pierwsze: moment graniczny decyduje, od którego momentu klientowi należą się odsetki ustawowe. Jeśli zostaje orzeczona nieważność umowy, to klient dostaje to, co wpłacił bankowi (wszystkie raty) oraz odsetki ustawowe od dnia… no właśnie? Od kiedy? Mówimy o odsetkach wynoszących obecnie 11,25% rocznie, naliczanych od wierzytelności liczonych w setkach tysięcy złotych.
Po drugie, moment, od którego liczą się pewne skutki nieważności umowy może mieć znaczenie jeśli chodzi o termin przedawnienia roszczeń banków. Bo po orzeczeniu nieważności umowy bank przez jakiś czas też może żądać, żeby klient oddał mu pierwotnie wypłaconą kwotę kredytu. Termin przedawnienia tego roszczenia wynosi trzy lata, ale… no właśnie, od kiedy? To właśnie z tego powodu, że banki nie mają pewności, że ten termin im nie „pęknie”, składają przeciwko klientom kontrpozwy o wynagrodzenie za kapitał lub – ostatnio – o waloryzację. W ten sposób przerywają bieg przedawnienia ich potencjalnych roszczeń.
Europejski Trybunał TSUE: więcej odsetek dla frankowiczów
Jaki jest werdykt? TSUE powiedział dzisiaj dwie rzeczy. Po pierwsze: złożenie przez konsumenta przed sądem oświadczenia o tym, że żąda on nieważności umowy i że zdaje sobie sprawę z konsekwencji tego faktu (np. z możliwych kontrroszczeń banku oraz z tego, że to nie musi być dla niego decyzja optymalna) nie ma znaczenia dla terminów „odsetkowych”. TSUE nie powiedział jaki termin powinien się liczyć, prawdopodobnie data złożenia w sądzie pozwu lub data wezwania do zapłaty konkretnej kwoty, które wysłał klient przed złożeniem pozwu.
TSUE powiedział też, że roszczenia klientów, związane ze zwrotem kwot wpłaconych bankowi, nie mogą być pomniejszane o żadne odsetki na rzecz banku (np. odzwierciedlające sytuację, w której umowa kredytowa pozostawałaby przez jakiś czas w mocy). Czyli bank nie może nic potrącać klientowi tytułem żadnych płatności odsetkowych. Z wyjątkiem odsetek ustawowych od momentu, w którym wezwie klienta do zwrotu kapitału po przegranym procesie.
W momencie, gdy piszę ten tekst nie miałem okazji zapoznać się z uzasadnieniem orzeczenia TSUE, ale – pomijając ewentualne niuanse – oznacza ono przesunięcia momentu, od którego klient ma prawo dostać odsetki ustawowe od pieniędzy wpłaconych bankowi, jeśli wygra z nim sprawę w sądzie. A więc przed dłuższy czas będą naliczane od tych „zawieszonych” wierzytelności odsetki ustawowe. Przy roszczeniu rzędu 500 000 zł mówimy o kwocie ponad 50 000 zł za każdy rok. Pośrednio TSUE potwierdził też inną rzecz:
„W celu skorzystania z ochrony przewidzianej w dyrektywie 93/13/EWG, konsument nie musi złożyć sformalizowanego oświadczenia przed sądem. Z ochrony tej korzysta bowiem od razu. Może się jej ewentualnie zrzec, wyrażając dobrowolną i świadomą zgodę na dany warunek umowy”
– zauważył mec. Radosław Górski, który jest jednym z głównych „rozgrywających” po stronie frankowiczów, jeśli chodzi o pytania składane do TSUE. I wspomina o różnych pomysłach sądów na to, od kiedy liczyć „pokrzywdzenie” klientów. Jego zdaniem orzeczenie TSUE te „innowacje” powinno raz na zawsze zlikwidować.
„Niektóre sądy w Polsce uznawały, że konsumentom nie należą się odsetki od kwot dochodzonych przez nich świadczeń do czasu, aż nie złożą pisemnego oświadczenia o tym, że chcą nieważności umowy kredytu i rozumieją skutki tej nieważności. Zdaniem przedstawicieli banków również dopiero od daty złożenia takiego oświadczenia rozpoczynał swój bieg termin wymagalności roszczeń banków z tytułu zwrotu kapitału kredytu. TSUE uznał, że taka interpretacja przepisów prawa polskiego jest błędna”.
Proces z bankiem jak dobre wino: im starszy, tym lepszy?
A co z przedawnieniem roszczeń banków o zwrot kapitału, który banki wypłaciły klientowi? Bezpośrednio w tej sprawie TSUE się nie wypowiedział, zapewne ma to w planach 14 grudnia, gdy będzie odpowiadał na pytania prejudycjalne w innej „polskiej” sprawie. Co wiemy? Przedawnienie roszczeń banków też może się przesunąć – z momentu złożenia przez klienta oświadczenia przed sądem do wcześniejszego momentu złożenia pozwu. Jednak to nie zostało wprost powiedziane przez TSUE (przynajmniej w ustnej sentencji).
„TSUE nie wypowiedział się wprost odnośnie do przedawnienia zwrotu kapitału na rzecz banku. Jednak z treści odpowiedzi na pytanie pierwsze polskiego sądu można wywnioskować, że TSUE nie zezwala na liczenie przedawnienia zwrotu kapitału na rzecz banku dopiero od momentu złożenia oświadczenia przez konsumenta przed sądem”
– napisała kancelaria Pilawska Zaorski Adwokaci. Oznaczałoby to, że banki mają trzy lata na przerwanie biegu przedawnienia nie od momentu, gdy klient złożył w sądzie oświadczenie, że zdaje sobie sprawę z tego, w co „się bawi”, lecz od momentu np. złożenia w sądzie pozwu przeciwko bankowi.
Mec. Radosław Górski uważa, że to, co ogłosił europejski trybunał TSUE może zmniejszyć chęć klientów już będących w sądzie do podpisywania ugód z bankami. Wydłużenie terminów naliczania odsetek do całego okresu trwania sporu sądowego oznacza, że klient ma pieniądze na bardzo wysoko oprocentowanej „lokacie” – 11,5%. Oczywiście pod warunkiem, że ostatecznie nie przegra sprawy. „Najstarsze” sprawy mec. Górskiego mają już sześć lat stażu, z tego punktu widzenia proces z bankiem jest jak dobre wino – im dłuższy, tym lepszy.
Wygląda jednak na to, że bankowcy – podobnie jak to było w sprawie wynagrodzenia za kapitał – będą szukali w orzeczeniu TSUE czegoś, co da szansę jednak nie płacić klientom wyższych odsetek. Z oświadczenia bankowców wydanego przez Związek Banków Polskich wynika, że – ich zdaniem – TSUE zakwestionował tylko konieczność składania przez klienta specjalnego oświadczenia w czasie procesu, a nie w ogóle składania takiego oświadczenia „o poddaniu się dyrektywie TSUE”:
„Trybunał wskazał, że nie można uzależniać możliwości wykonywania praw przez konsumenta od złożenia przez niego oświadczenia przed sądem, że nie wyraża zgody na utrzymanie w mocy nieuczciwego warunku, że jest świadomy konsekwencji nieważności umowy i wyraża zgodę na nieważność umowy. Oświadczenie konsumenta jest jednak konieczne, ale może być również złożone poza sądem. Jest to zgodne z dotychczasowym orzecznictwem Sądu Najwyższego (Uchwała SN III CZP 6/21)”
Trudno będzie z tego coś uszyć, bo TSUE jednak dość wyraźnie dał do zrozumienia, że niepotrzebne są żadne oświadczenia, przysięgi, ani pieczęcie, by konsument mógł korzystać z praw, jakie daje mu konsumencka dyrektywa.
Banki bez zwrotu kapitału? Mimo wszystko wątpliwe, ale…
TSUE nie odpowiedział wprost na kluczowe pytanie: czy bankom można „skasować” możliwość odzyskania choćby „gołego” kapitału kredytu. Przesunięcie terminu, od którego klientom należą się odsetki, jest mocno sugerujące, ale to nie wystarczy, by zwolennicy „konfiskaty mienia” mogli otwierać szampana.
W najgorszym dla banków scenariuszu – wciąż niewykluczonym – mogłoby okazać się, że frankowicz – po stwierdzeniu nieważności umowy kredytu – odzyska wszystkie wpłaty przekazane bankowi wraz z odsetkami (i to liczonymi już od pierwszego wezwania do zapłaty, a nie od złożenia w sądzie oświadczenia, że chce skorzystać z ochrony dyrektywy UE), zaś banki nie zdołają odzyskać nawet kapitału wypłaconego kredytu (bo przedawnienie to tylko trzy lata i może być liczone od tej powyższej daty). Związek Banków Polskich uważa, że na razie europejski trybunał TSUE nic takiego nawet nie zasugerował.
„Trybunał nie odpowiedział na kluczowe pytanie dotyczące przedawnienia roszczeń banków. Nie wypowiedział się również, od którego momentu należy liczyć przysługujące konsumentowi odsetki. Te kwestie pozostawione zostały polskiemu orzecznictwu, które dotychczas było dla banków pozytywne w zakresie braku przedawnienia ich roszczeń. (…) TSUE wskazał, że banki rozliczając nieważność umowy, nie mogą zachować odsetek kapitałowych naliczonych w toku wykonywania umowy, co jest zgodne z dotychczasowym orzecznictwem Trybunału i nie wnosi żadnej dodatkowej treści. (…). Dzisiejszy wyrok w żaden sposób nie zmienia sytuacji banków ani kredytobiorców”
– napisał w oświadczeniu po ogłoszeniu wyroku TSUE Związek Banków Polskich. Bankowcy podkreślili, że mimo wszystko wciąż stawiają na ugody i do nich namawiają klientów. Podwyższenie odsetek, które klient może dostać po wygranym procesie, tego nie ułatwia, ale to też kwestia „jakości” ugody.
Bardziej jednoznaczne wnioski będą zapewne po kolejnym orzeczeniu TSUE zaplanowanym na 14 grudnia. Inna sprawa, że przesunięcie terminów, od których liczą się różnorakie skutki orzeczenia nieważności, nie są jedynym kryterium, które decyduje o tym, czy bank może nie uzyskać z powrotem kapitału. Mówią o tym nawet prawnicy występujący w sądach po stronie frankowiczów:
„Nawet jeżeli z wyroku TSUE wynikać będzie, że w konkretnej sprawie roszczenie banku mogło ulec przedawnieniu, to ostateczna decyzja w tej kwestii należeć będzie do polskich sądów, a te w każdym przypadku po rozważeniu interesów stron, mogą nie uwzględnić przedawnienia roszczeń banków, uznając taki stan za sprzeczny z zasadami słuszności”
– mówi mec. Radosław Górski. O ile wszak można próbować bronić podejścia, że sankcja kredytu darmowego jest rodzajem „kary” dla banku, by już nigdy nie próbował oferować klientom toksycznych produktów, o tyle utrata przez bank kapitału (pomijając czy byłoby do tego naliczane jakieś wynagrodzenie lub waloryzacja) mogłaby być już uznana za bezpodstawne wzbogacenie się klienta. Zobaczymy co wydarzy się w najbliższych dniach w TSUE, ale każdy kolejny krok w poszerzaniu skali roszczeń może być trudniejszy – zapewne europejski trybunał TSUE wytyczy gdzieś granicę. A może nie?
Pełne uzasadnienie wyroku TSUE z 7 grudnia do przeczytania m.in. tutaj.
Posłuchaj też najnowszego odcinka podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia”. A w nim inwestycyjne prognozy na 2024 r. Inwestować w akcje czy w obligacje? Jakich narzędzi użyć do dywersyfikacji? Czy surowce znów dadzą zarobić? Czy Magnificent 7 zaszkodzi idei inwestowania poprzez ETF-y? Inflacja czy recesja: co jest największym problemem dla światowej i polskiej gospodarki? O tym wszystkim w najnowszym odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia”. Mnóstwo trudnych pytań zadałem Jerzemu Nikorowskiemu z BNP Paribas Bank Polska. Zapraszam, częstujcie się pod tym linkiem!
Zobacz też nagranie z najnowszego webinaru „Subiektywnie o Finansach”, w którym opowiadałem o tym, co w tym roku zmienia się w ulgach podatkowych za długoterminowe oszczędzanie:
zdjęcie tytułowe: TSUE